Chłodna popołudniowa bryza owiewała paru klientów siedzących w kawiarni położonej na tarasie w połowie budynku hotelowego. W powietrzu unosiła się aromatyczna woń kawy, a przed nimi położona była wystawa z wymyślnymi deserami… Wszystko było relaksujące i komfortowe.
Gino lekko mieszał swoją kawę, z dwojgiem oczu skierowanych ku siedzącemu naprzeciwko, patrzącemu na scenariusz mężczyźnie. On sam również sporadycznie patrzył na dół, by poczytać scenariusz, lecz przez większość czasu jego wzrok pozostawał na Tang Fengu. Po prostu było w nim coś dziwnie znajomego. Ale co takiego? To odczucie towarzyszyło mu, od kiedy spotkali się po raz pierwszy. Był to również powód, dla którego poprosił reżysera Li Wei, by dał Tang Fengowi szansę. Kiedy jeden z asystentów Lu Tian Chena zadzwonił do niego, prosząc, aby skontaktował się z Tang Fengiem, ku własnemu zdziwieniu zgodził się, chociaż rzadko kiedy brał udział w programach rozrywkowych.
– Nawet jeżeli nadal będziesz się we mnie wpatrywał, nie zamienię się w kwiatek.
Przewracając stronę, Tang Feng wziął łyk ze swojej kawy bez podnoszenia wzroku. Pił kawę bez cukru lub mleka, był to jego stary zwyczaj, który nigdy się nie zmienił. Gino oparł ręką podbródek, a jego oczy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne.
– Już jesteś kwiatem – rzekł z lekkim uśmiechem.
– Jeżeli ja jestem kwiatem, to czym jesteś ty? – parsknął Tang Feng.
To był pierwszy raz, kiedy ktoś porównał go do kwiatu.
– Ja? Jeżeli o mnie chodzi, jestem ogrodnikiem, który troszczy się o kwiaty, ale mogę być również złodziejem kwiatów – powiedział Gino ze śmiechem. – Jak sądzisz?
– Sądzę, że jesteś nudny. To, co mówisz, jest głupkowate i nie ma żadnej istotnej wartości. Gdybyś naprawdę był ogrodnikiem, nie byłbyś w ogóle w stanie wyhodować żadnych kwiatów. – Unosząc brew, Tang Feng przemówił pozbawionym zainteresowania, znudzonym tonem.
Oczy Gino rozszerzyły się nagle.
– Wiesz co, Tang Feng? Od czasu kiedy cię zobaczyłem po raz pierwszy, miałem bardzo dziwne wrażenie, zupełnie jakbym spotkał cię wcześniej.
Serce Tang Fenga zabiło mocniej, lecz kontynuował patrzenie w dół na scenariusz. Doczytał do momentu, w którym dwójka bohaterów sprzeczała się ze sobą. Myśląc o ich przeszłości i teraźniejszości, Tang Feng zaśmiał się cicho do samego siebie. W tej chwili z pewnością wyglądali jakby byli „kłótliwymi kochankami”.
– Wiem, że jestem twoim wyśnionym kochankiem. Nie musisz tego powtarzać – zażartował Tang Feng.
– Nie, to nie to. – Gino potrząsnął głową nadal wpatrzony w Tang Fenga, tak jakby próbował czytać w jego myślach. Ostatecznie zobaczył jedynie obojętnego, opanowanego mężczyznę pijącego kawę.
– Czy znasz Fiennesa Tanga? – zapytał Gino.
– Tak, oczywiście, jest znany.
Co więcej, są również bardzo ze sobą zaznajomieni.
Gino kontynuował:
– Tang, jesteś do niego naprawdę podobny. Nawet wasze imiona są takie same. Spójrz, obaj lubicie kawę bez cukru.
– Takie upodobanie może mieć wielu ludzi.
– Nie tylko to. Prawdopodobnie nie możesz sobie tego wyobrazić, ale to, co właśnie powiedziałeś, jest dokładnie takie samo jak to, co Fiennes powiedział mi wcześniej. Zawsze mówił mi, że jestem nudną i głupią osobą, a wszystko, co mówię, jest pozbawione znaczenia. – Gino westchnął z cieniem smutku w oczach. – Fiennes był bardzo dobrym człowiekiem, ale… Nawet Bóg mu zazdrościł i zabrał go tak wcześnie.
Tang Feng podniósł głowę i schował scenariusz do torby. Było powiedziane, że porozmawiają o filmie, ale nawet jedno zdanie z ich dotychczasowej rozmowy nie miało z tym nic wspólnego. Skoro teraz temat przeszedł na „Fiennesa Tang”, wzbudziło to zainteresowanie Tang Fenga. Chciał wiedzieć jakiego rodzaju osobą był z punktu widzenia Gino. W końcu Gino dopiero co powiedział, że był dobrym człowiekiem.
– Brzmi, jakbyś był z nim bardzo blisko – powiedział Tang Feng. – Jaką osobą był?
– Fiennes? – Gino potrząsnął głową i uśmiechnął się. Tak jakby wspominając przeszłość, spojrzał na filiżankę kawy w swojej dłoni. – Na zewnątrz wyglądał jak dojrzała, spokojna i charyzmatyczna osoba, ale tak naprawdę był dumnym i pewnym siebie facetem. Czasami nie mogłeś się powstrzymać od dokuczania mu. Z jakiegoś powodu szczególnie lubiłem widzieć go doprowadzonego do ostateczności.
– Przypominam sobie, że miał chorobę serca.
Traktować w ten sposób chorą osobę, Gino, ty draniu!
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149