Ameryko, Ameryko, oto przybył z powrotem!
Pomimo tego, że Ameryka nie była jego ojczyzną, było to miejsce, w którym Tang Feng dorastał, żył, zmagał się i zdobył sławę.
Po siedzeniu w samolocie przez ponad dziesięć godzin wreszcie opuścił odległy wschód i wylądował na zachodzie. Po wyjściu z samolotu Tang Feng odetchnął głęboko. Jasny blask słońca pięknie rozjaśniał niebo, a zimna bryza była po prostu zachwycająca. Poza uczuciem zażyłości z tą ziemią głęboko w kościach Tang Feng odczuwał również wyczerpanie spowodowane różnicą czasu.
– Wszystko, co chcę teraz zrobić to pójść do hotelu, wziąć ciepłą kąpiel i zdrzemnąć się, żeby zregenerować energię. Proszę, nie mów, że muszę spotkać się z reżyserem Li Wei w ciągu godziny. Obawiam się, że mój niechlujny wygląd go przestraszy. – Ciągnąc za sobą swoją walizkę, Tang Feng wyszedł z lotniska z uśmiechem na twarzy.
Lu Tian Chen podszedł i przyjął walizkę z ręki Tang Fenga. Prezes wydawał się raczej rześki i energiczny – w ogóle nie wydawał się cierpieć z powodu lotu. Tang Feng dosyć mu tego zazdrościł.
– Umówiliśmy się na spotkanie z reżyserem Li Wei na pojutrze. Dzisiaj i jutro możesz dostosować swój rozkład snu. Zrelaksuj się i nie denerwuj.
Lu Tian Chen poszedł w stronę ulicy i do miejsca, w którym stali prędko podjechały dwa czarne samochody. Paru ubranych na czarno ochroniarzy wysiadło i pomogło im włożyć bagaże do samochodów. Xiao Yu i drugi asystent pojechali pierwszym samochodem, podczas gdy Lu Tian Chen i Tang Feng wsiedli do tego drugiego. Tang Feng otworzył drzwi i zajął swoje miejsce. Gdy to robił, stwierdził z uśmiechem:
– Ostatnia rzecz, jaką musisz się przejmować to moje podenerwowanie.
– Jesteś właśnie arogancki czy zarozumiały?
Lu Tian Chen wsiadł z drugiej strony. Pomiędzy przednią i tylną częścią samochodu znajdował się czarny rozdzielacz. Mogli spokojnie rozmawiać oraz poruszać się bez bycia słyszanymi lub widzianymi przez ochroniarza bądź kierowcę. Tylna przegroda samochodu była wyjątkowo przestronna. Znajdował się tam mały telewizor i niewielka lodówka wypełniona alkoholami. Lu Tian Chen otworzył lodówkę i wyciągnął butelkę.
– Chcesz którąś? – spytał Tang Fenga.
Tang Feng potrząsnął głową. Nie lubił pić w samochodzie – sprawiało to, że źle się czuł.
– To nie zarozumiałość albo arogancja, a pewność siebie. Prezesie Lu, powinieneś nauczyć się wierzyć w swoich pracowników.
– Zawsze w ciebie wierzyłem.
Lu Tian Chen oparł się o siedzenie, trzymając w ręce szklankę whisky z lodem. Odchylił głowę do tyłu i wypił połowę szklanki za jednym razem. Kącik oka Tang Fenga drgnął, gdy obserwował tę scenę.
– Jeśli będziesz pił w ten sposób, nabawisz się problemów z żołądkiem. – Przypomniał mu życzliwie skoncentrowany na kwestiach zdrowotnych Tang Feng.
– Już mam problemy z żołądkiem – odparł po prostu Lu Tian Chen, lecz odłożył szklankę na bok i pozostawił resztę whisky nietkniętą.
– Jeżeli nie wiesz jak się kontrolować, powinieneś znaleźć kogoś, kto potrafi.
Lu Tian Chen przechylił głowę w stronę Tang Fenga, a kącik jego ust się uniósł.
– Możesz mnie kontrolować?
– Chciałbym pożyć parę lat dłużej. Powinieneś zostawić tak uciążliwą pracę dla swojej przyszłej żony.
Tang Feng odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, aby zasnąć. Lu Tian Chen uśmiechnął się, ale nie odpowiedział.
***
Pojazd zatrzymał się po mniej więcej godzinie. Tang Feng został wówczas… obudzony pocałunkiem przez Lu Tian Chena.
Zaletą wysokiej klasy samochodów takich jak ten, w którym siedzieli, była cichość i stabilność. Łatwo się zasypiało w samochodzie tego typu. W swoim śnie Tang Feng czuł się tak, jakby nagle wpadł do oceanu. Woda napierałaby pochłonąć go ze wszystkich stron. Nie mógł oddychać. Brak świeżego powierza w płucach zaczynał stawać się uciążliwy. Nie mógł powstrzymać się od rozchylenia ust w próbie wzięcia oddechu, lecz coś miękkiego natychmiast wykorzystało okazję, aby wedrzeć się do wnętrza. Tang Feng ugryzł bezlitośnie i następnie usłyszał jęk bólu dochodzący z miejsca obok. Gwałtownie obudził się tylko po to, by ujrzeć Lu Tian Chena siedzącego obok z ręką na ustach.
– Ugryzłeś mnie.
Wystarczająco mocno, by polała się krew.
Tang Feng nie czuł się w najmniejszym stopniu winny, jeżeli chodziło o ugryzienie Lu Tian Chena. Dotknął własnych warg i powiedział szczerze:
– Myślałem, że do moich ust wpłynęło przerażające morskie zwierzę.
Czy Lu Tian Chen zaczynał ostatnio wariować? Był sfrustrowany seksualnie? Osamotniony? A może zwyczajnie czuł znudzenie? Lu Tian Chen podniósł głowę, by spojrzeć na Tang Fenga, któremu nawet podobała się ta sytuacja. Zamknął mocno oczy i starał się zignorować palący ból języka.
– Próbowałem cię tylko obudzić. Dojechaliśmy do hotelu.
– Rzecz jasna prezes Lu ma wyjątkowy sposób na budzenie ludzi. Zaczynam się nagle martwić o nowe talenty z naszej agencji. Och, zapomniałem dodać, że jeżeli znowu to zrobisz, prawdopodobnie odgryzę ci język.
Po pozostawieniu ostrzeżenia, Tang Feng pohamował śmiech i opuścił samochód. Kiedy zobaczył przed sobą pięciogwiazdkowy, luksusowy hotel, którego wysoka i niewzruszona sylwetka wznosiła się do nieba, będąc pod wrażeniem, nie mógł powstrzymać się od gwizdnięcia.
– Prezesie Lu, czy tym razem firma płaci za naszą wycieczkę? Jeżeli masz zamiar potrącić koszty z mojej pensji, to myślę, że zamiast tego powinienem zostać w tańszym hotelu.
Bez słowa i nie dbając o otoczenie, Lu Tian Chen podszedł, chwycił Tang Fenga za rękę i pociągnął go w stronę hotelu.
– Tak naprawdę zarezerwowałem tylko jeden apartament prezydencki, żeby ograniczyć koszty.
Tang Feng stwierdził, że jest mu to obojętne. Bądź co bądź w apartamencie prezydenckim znajdowała się więcej niż jedna sypialnia oraz łazienka.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149