Łagodne światło świecy lśniło poprzez misternie wykonaną papierową latarnię i rozjaśniało okolicę. Wśród zielonej trawy oraz wonnych kwiatów dwóch mężczyzn siedziało naprzeciwko siebie, a pomiędzy nimi umieszczono układ wykwintnych dań. Tang Feng prawie się nie odzywał – pochylał głowę i powoli delektował się smakiem jedzenia. Gdy parę razy podniósł głowę, zamiast patrzeć na przystojnego Charlesa siedzącego po drugiej stronie, odwracał się w stronę sztucznego jeziora. Na brzegu zebrało się parę białych łabędzi, wyginających szyje, aby trącać dziobami delikatne, porozrzucane liście drzew.
– Tang! Kiedy ze mną jesz, nie patrz na te głupie ptaki! A może sugerujesz, że w twoich oczach nie jestem tak atrakcyjny, jak one? – wykrzyknął nagle Charles, ujawniając swoje niezadowolenie.
Tang Feng powoli odwrócił wzrok od strony jeziora. Zamiast spojrzeć na Charlesa, ponownie schylił głowę, aby wziąć łyk zupy ze srebrnej łyżki.
– Charles, jeżeli chcesz być zazdrosny o parę głupich ptaków, to nie mam nic przeciwko.
– Zazdrosny? Hahaha! Mój drogi Tangu, musisz sobie żartować. Utrzymywanie kontaktu wzrokowego z osobą, z którą jesz kolację to po prostu kwestia uprzejmości. Nie ma to nic wspólnego z zazdrością.
Charles odkrył, że ma nagłą ochotę na łabędzie mięso.
– W porządku, muszę być dzisiaj zbyt zarozumiały.
Tang Feng wzruszył obojętnie ramionami. Odłożył swoją łyżeczkę, podniósł szklankę soku i odwrócił się, aby usiąść bokiem na wprost jeziora. Zamknął oczy, a na jego twarzy widać było uciechę. Powiew wiatru musnął lekko jego twarz, miękki i łagodny niczym dłoń matki. Tang Feng nigdy nie spotkał swojej biologicznej matki. Nie wiedział również, dlaczego rodzice zostawili go w sierocińcu, ale uważał, że prawdopodobnie mieli swoje powody i nie mieli innego wyjścia. Zawsze myślał w ten sposób.
– Wiesz co? Zawsze byłem dumny z siebie i pewny swoich umiejętności. – Tang Feng uśmiechnął się i oparł o krzesło, zakładając nogę za nogę. Wyglądał swobodnie i elegancko.
Charles podziwiał delikatny profil drugiego mężczyzny, tak wyraźny, jak oszlifowany kamień szlachetny. Skinął głową i odpowiedział:
– Rozumiem, jednak zasługujesz na to, by zachowywać się w ten sposób. W końcu jak mężczyzna, którego ja Charles zacząłem lubić, może nie być tak wybitny, jak ty?
Słowa Charlesa brzmiały tak, jakby chwalił samego siebie. Usta Tang Fenga drgnęły, a jego wzrok ponownie skierował się w stronę łabędzi, które teraz znajdowały się w wodzie.
– Charles, jesteś aroganckim zboczeńcem.
– Mam majątek, który pozwala mi na bycie aroganckim, a zboczenie leży zwyczajnie w mojej naturze. Po prostu przyznaj się drogi Tangu, tak naprawdę lubisz mój typ zboczenia. Na zewnątrz wyglądasz na zrelaksowanego i spokojnego, ale czasami potrafisz być nazbyt poważny. W takich chwilach nie wydajesz się dwudziestolatkiem, ale czterdziestoletnim seniorem. – Charles zniżył głos i powiedział cicho do ucha Tang Fenga. – Tylko taki zboczeniec jak ja mógłby podniecać się czymś podobnym. Wracając do tego, o czym już wspomniałem, myślę, że stanowimy nadzwyczajną parę.
Tang Feng zaśmiał się cicho i przekrzywił głowę, by spojrzeć na Charlesa. Zmrużył oczy i stwierdził, tak jakby tylko żartował:
– Skąd wiesz, że nie jestem czterdziestoletnim seniorem? Zwróć uwagę, poprzedni Tang Feng jest zupełnie inny niż obecny ja. To dlatego, że przeszedł dalej, kiedy wpadł do oceanu.
– Haha, więc niby kim teraz jesteś? Potworem z morskich głębin? – Charles wybuchnął śmiechem.
Tang Feng przytaknął i odrzekł:
– Tak, zgadza się. Jestem potworem z morskich głębin, który przejął ciało tego mężczyzny, aby żyć w świecie ludzi. Dlatego najlepiej będzie, jeżeli nie zbliżysz się do mnie, bo wyciągnę z ciebie całą energię życiową. Ponadto, w rzeczywistości nie mam czterdziestu lat, a cztery tysiące. W poprzednim wcieleniu byłem starym i paskudnym morskim potworem. Moją skórę pokrywał lepki zielony mech i wszędzie ociekałem śluzem.
W czasie gdy mówił, Tang Feng przekształcił swój wyraz twarzy w złowrogi. Jako niezrównany aktor miał naprawdę nadzwyczajne zdolności gry. Kiedy jego mina oraz otaczająca go atmosfera stawały się stopniowo nikczemne, wydawało się, jakby naprawdę został opętany przez potwora. W tej chwili wyglądał zupełnie inaczej niż jego zwyczajne, obojętne ja. Charles był jakby oszołomiony tym widokiem. Jeszcze moment wcześniej Tang Feng był zrelaksowany i pewny siebie. Jednakże w ułamku sekundy zamienił się w imponującego oraz złowrogiego człowieka. Ale dlaczego Charles uznał Tang Fenga za absolutnie przystojnego, zamiast się obawiać lub uznać jego grę za absurdalną?
– Dzisiaj… widziałem inną stronę ciebie. – Charles zmarszczył brwi, wyglądając na nieco przygnębionego.
Mężczyzna naprzeciwko zdążył już wrócić do swojego normalnego stanu, trzymając w dłoni kieliszek wina i wyglądając na zrelaksowanego i nieskrępowanego.
– Czuję się teraz kompletnie źle! – wykrzyknął Charles i klepnął się w nogę.
– Pamiętaj, żeby nie wybrać mnie na następną randkę.
Tang Feng pokiwał głową. Nie wierzył w to, że stek bzdur, który właśnie opowiedział Charlesowi, utrzyma mężczyznę na dystans. Rzecz jasna byłoby najlepiej, gdyby mogło go to utrzymać na dystans.
– Wiesz o tym? Mieszkałem z tobą przez miesiąc, ale poza wiedzą o tym, jaki jesteś w łóżku i że lubisz oglądać filmy, gdy się kąpiesz, nie wiedziałem nawet, że masz taką stronę siebie! Jestem tym całkowicie skonsternowany! – Odpowiedź Charlesa nie była czymś, co Tang Feng chciał usłyszeć. Mężczyzna kontynuował uroczyście. – Mój drogi Tangu, co powinienem zrobić? Myślę, że teraz lubię cię nawet bardziej!
– Pamiętaj, by ustawić się w kolejce. – Tang Feng uśmiechnął się i uniósł brew.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149
:ekscytacja: