– Jesteś pierwszym człowiekiem, który kiedykolwiek ośmielił się na mnie nadepnąć.
Charles zmrużył oczy, a kąciki jego ust uniosły się w zwierzęcym uśmiechu.
Gdy tylko skończył mówić, Tang Feng ponownie uniósł stopę i nadepnął na ramię. Jedna z jego nóg była na łóżku, podczas gdy druga następowała na Charlesa. Luźny szlafrok tylko częściowo osłaniał jego ciało. Z miejsca, w którym leżał Charles, był to naprawdę znakomity widok.
– Ty wyniosły mężczyzno. – Ostre słowa Tang Fenga zostały nieco złagodzone przez jego pobłażliwy ton.
Charles chwycił jego stopę i przesunął się, aby pocałować jej podbicie. Tang Feng z premedytacją potarł stopę o dłonie Charlesa. Ten drugi czuł się, jakby miał zaraz zacząć płonąć. Rozsądek? Kontrola? Wszystko to mogło po prostu pójść do piekła.
Jak wcześniej zauważył Tang Feng, Charles był zaprawionym kochankiem. Posiadał mnóstwo technik budujących przyjemność. Całował ciało Tang Fenga, wybierając wszystkie wrażliwe obszary. Podeszwy stóp, nogi, wnętrze ud, podbrzusze, jabłko Adama… Był delikatny, lecz zaciekły. Jego sposoby nie były mniej intensywne dla kogokolwiek po odbierającej stronie. Całe szczęście, że Tang Feng mieszkał u niego tylko na miesiąc. W innym przypadku martwiłby się, że umrze z rozkoszy bezpośrednio w łóżku Charlesa.
– Posłuchaj, skarbie. Nie mam kompleksu dziewicy, więc nie przeszkadza mi twoja przeszłość z Lu Tian Chenem. – Charles lekko wodził językiem wzdłuż uszu Tang Fenga, trzymał gładkie płatki w ustach, nadgryzając i liżąc.
Jego głos brzmiał dziwnie nisko z podniecenia. Chwytając mocno talię Tang Fenga i ujmując jedną ręką jego tyłek, przemieścił się między jego nogi i podniósł mężczyzn tak, by ten na nim usiadł. Był to pierwszy raz, gdy zmienili pozycję. Ta nadmierna intymność sprawiła, że wyglądali jak głęboko zakochana para.
– Ja też nie mam, więc nie dbam o to, z iloma osobami spałeś w przeszłości, dopóki nie masz żadnej choroby i twoje ciało jest zdrowe. – Tang Feng założył ręce dookoła karku Charlesa i pochylił się, aby złożyć pocałunek na jego czole. Usłyszał, jak wydaje z siebie westchnienie przyjemności.
– Lubię, kiedy mnie całujesz. – Charles silnie trzymał talię i plecy Tang Fenga, zachłannie całując jego podbródek i wargi.
– Dzisiaj… Wyglądasz jak główny bohater filmu, który jest głęboko zakochany. – Tang Feng zadrżał lekko.
Co dziwne, ten gangster przygotował go tym razem tak, jak zrobiłby to poprawny dżentelmen. Delikatność, która wychodziła z jego strony, była nieco trudna do zniesienia.
– Brzmi pięknie. W takim razie ty jesteś drugim głównym bohaterem tego filmu.
Czując, że Tang Feng był niemal gotowy, Charles podniósł nieco ciało mężczyzny i siłą pociągnął je z powrotem na dół. Zderzenie ich ciał było niczym wybuch wulkanu, z iskrami i lawą latającymi we wszystkich kierunkach. Tang Feng jęknął cicho, zaciskając obie ręce wkoło pleców Charlesa.
– Zmieniłem zdanie… Nnn, nie jesteś wcale jakimś głęboko zakochanym głównym bohaterem… Jesteś… Ahh… Jesteś po prostu dzikim zwierzęciem! – Tang Feng wciągnął mocno powietrze. To było zbyt głęboko, tak głęboko, że mogło zakończyć to jego stare życie.
Charles pieścił ramiona oraz talię Tang Fenga, pozwalając mu powoli przyzwyczaić się do natarcia. Wyszczerzył zęby i powiedział:
– W takim razie zagrajmy w Pięknej i Bestii, skarbie.
Ich ciała były ciasno złączone, pierś przy piersi. Nigdy wcześniej nie czuli bicia swoich serc tak blisko, jak czuli je teraz. Za oknem powoli wschodziło słońce. Okazałe, grube kotary blokowały jego blask. W środku jedynymi słyszalnymi dźwiękami były okazjonalne przekleństwa oraz urywane oddechy wśród dzikiej nocy drżącego zaspokajania się. Po wszystkim niewyobrażalnie wykończonemu Tang Fengowi pozostało jedynie tyle siły, by zamknąć oczy. Jednakże Charles, godny swojego tytułu „bestii”, nadal gładził jego roztrzęsione ciało.
– Charles. – Gdy tylko złapał oddech, Tang Feng odezwał się do mężczyzny, który aktualnie całował jego palce.
– Tak, kochanie, czego chcesz? – Charles spojrzał do góry, nadal trzymając dłonie Tang Fenga we własnych i dotykając ustami jego przeguby.
– Nie zakochałeś się we mnie, prawda? – spytał Tang Feng, wpatrując się w mężczyznę beznamiętnie.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149