Tang Feng obudził się wcześnie rano. Gdy nie miał zaplanowanej pracy, zazwyczaj wolał wstawać późno i leniuchować. Jednak kiedy miał pracę, był bardziej gorliwy niż ktokolwiek. Odpychając na bok ramiona znajdujące się wkoło jego talii, Tang Feng dopiero co zdążył usiąść, a Charles przygniótł go ponownie w niedźwiedzim uścisku.
– Gdzie się wybierasz tak wcześnie? – spytał sennie Charles.
Miał zamknięte oczy, a jego ręce i usta zaczęły wędrować po całym ciele Tang Fenga.
– Do pracy. Zaczynają kręcić serial za dwa dni i muszę spotkać się z ekipą. Mogę wrócić trochę późno – odrzekł Tang Feng, pośpiesznie odsuwając dotykającą jego tyłek rękę.
Wszystko to powiedział Charlesowi wcześniej, lecz najprawdopodobniej ten niedźwiedź go nie słuchał.
– Ach, przeklęte seriale! Muszę znaleźć kogoś, kto je wysadzi – mruknął Charles.
Jego ręka została odepchnięta, lecz nadal nieustępliwie dosięgnął leżącego pod nim, całkowicie odsłoniętego mężczyznę i zaczął go dziko pieścić.
– Skarbie, mój kochany Tangu, co ja zrobię, kiedy odejdziesz? Moja pusta, samotna dusza nie będzie miała już nikogo, kto by ją wypełnił.
Zanim drugi mężczyzna mógł odpowiedzieć, Charles zamknął jego usta pocałunkiem. Ogromny niedźwiedź był teraz całkowicie rozbudzony i wślizgnął się pomiędzy nogi Tang Fenga, gotów na jakieś energiczne działanie.
– Spóźnię się… – jęknął Tang Feng, mocno zaciskając swoje ręce wokół silnych ramion Charlesa i wciągając zimne powietrze. Rzekł karcąco: – Wiosna już dawno się skończyła! Charles, jesteś niedźwiedziem w rui!
– Podoba mi się to określenie… niedźwiedź w rui. Oznacza to, że jestem tak potężny, jak niedźwiedź, prawda? – Charles uśmiechnął się i zaczął namiętnie wyciskać z siebie siódme poty. Nadal był wczesny ranek, a pokój już wypełniał się różanym oparem.
Po takim doświadczeniu każdy byłby całkiem rozbudzony. Wziąwszy prysznic, Tang Feng naprawdę miał ochotę nawrzeszczeć na kogoś z czystej irytacji. Za pół godziny będzie spóźniony na swoje pierwsze spotkanie z zespołem serialu.
– Podaj mi adres. Podwiozę cię tam. – Zaoferował Charles, zaspokojony i gotowy do drogi.
Winowajca wyczołgał się z łóżka i wyszczerzył zęby do Tang Fenga, którego mina świadczyła o nieco złym humorze. Obydwaj skierowali się w stronę garażu.
Nie było sensu, by teraz się uskarżać. Siedząc w samochodzie, Tang Feng wbił spojrzenie w Charlesa i powiedział:
– Lepiej jedź szybko.
– Nie mam nic przeciwko dostaniu mandatu dla ciebie, skarbie. – Charles mrugnął i nacisnął przycisk, by otworzyć drzwi garażu.
Sportowy samochód ryknął, zupełnie jakby nie mógł się doczekać, by wyruszyć i pomknąć.
– Zapiąłeś pasy?
– Tak – odparł Tang Feng.
– Skoro tak, ruszajmy. – Charles dodał gazu i przyśpieszył.
Czerwony samochód wpadł na prostą drogę przed willą. Jego prędkość była tak duża, że niemal posłała Tang Fenga na okna. Na szczęście pasy były ciasne.
W poprzednim życiu, gdy był pacjentem z chorobą serca, wiele rzeczy było poza jego zasięgiem. Nie mógł uprawiać spadochroniarstwa, sprintu ani żadnego rodzaju energicznych aktywności. Rzecz jasna wyścigi samochodowe były również zabronione. Oglądając wyścigi w telewizji, wielokrotnie zastanawiał się, czy kiedykolwiek nadejdzie dzień, gdy również będzie mógł usiąść w samochodzie wyścigowym i cieszyć się tą samą szybkością rakiety i ekscytacją.
Przemykali obok kolejnych samochodów niczym duch przepływający ulicami porannego miasta. Tang Feng nie mógł powstrzymać śmiechu:
– Wow, wiesz nawet jak szybko jeździć.
– Prawdopodobnie ci nie mówiłem, ale mam profesjonalną licencję na wyścigi samochodowe. – Charles miał dobry humor.
Włączył muzykę, a rytmiczne dudnienie uderzało ich serca w czasie jazdy. Więc właśnie tak wyglądało bycie żywym. Tang Feng powoli przycisnął dłoń do szyby, aby poczuć wibrowanie samochodu. Granie w filmach sprawiało mu wielką przyjemność, ale teraz rzeczywistość była tak samo barwna, jak filmy. Lubił bycie żywym.
Dzięki Charlesowi jadącemu na złamanie karku, Tang Feng z powodzeniem dotarł na czas do miejsca nagrywania. Nieokiełznany czerwony pojazd nadal ryczał, wzniecając za sobą kłęby kurzu. Serce Tang Fenga nie przestało walić, gdy samochód zatrzymał się do końca. Odpiął swój pas i odwrócił się, by uraczyć Charlesa soczystym pocałunkiem w policzek. Wspaniałomyślnie go pochwalił:
– Jesteś bardzo urzekający, gdy prowadzisz. – Następnie wysiadł z samochodu i się oddalił.
Charles dotknął miejsca, które pocałował Tang Feng. Prawdopodobnie był to jeden z jego najlepszych poranków.
– Czy nabawiłem się jakiegoś rodzaju choroby serca? – Charles uśmiechnął się, wyciągając papierosa.
Byli razem w łóżku już tak wiele razy, a jednak to muśnięcie w policzek było bardziej niepowtarzalne niż one wszystkie. Wywołało w nim niewytłumaczalne uczucie.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149