– Czytałem parę prac na temat Chin. Jedna z nich wspominała o feniksie, który po spaleniu odradza się ze swoich popiołów. Rzecz jasna to łączy się z ogniem. Ty wpadłeś do oceanu. – Albert dodał długi potok dziwnie brzmiących zdań. – Czy może mi pan powiedzieć, panie Tang? Jestem w oczywisty sposób niezainteresowany twoim typem osoby, więc dlaczego staję się coraz ciekawszy, im więcej się o tobie dowiaduję? Poza tym w tak ogromnym świecie nasza dwójka zdołała się spotkać tutaj przez przypadek! Bóg pozwolił na to, byśmy się spotkali. To nasze przeznaczenie!
Wyraz twarzy Alberta sprawił, że wyglądało to, jakby odgrywał sztukę szekspirowską. Na myśl o tym Tang Feng poczuł przemożną chęć, by się zaśmiać, ale się powstrzymał. Kiwając lekko głową, powiedział:
– Tak, być może. Albercie, co dokładnie próbujesz powiedzieć?
Albert zmrużył oczy i nachylił się w stronę Tang Fenga.
– Ja również nie wiem. Może ty mi powiesz? – odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
– Jesteś zaledwie chwilowo znudzony i chcesz zabić czas, dokuczając mi. Wszędzie na ulicy można znaleźć ludzi takich jak ja.
Chociaż Albert pochylił się w jego stronę, Tang Feng siedział z uśmiechem w tym samym miejscu, na pozór spokojny. Jednakże rozmyślał o tym, co powinien zrobić w następnej kolejności. Najlepiej by było, jeśli Albert wyszedłby w ciągu kolejnych paru minut. Ale biorąc pod uwagę najgorszy z możliwych scenariuszy, Tang Feng czuł, że prawdopodobnie powinien poprosić o pomoc. Słysząc odpowiedź Tang Fenga, Albert parę razy potrząsnął głową.
– Nie, to nie tak. Już wtedy, kiedy Charles zabrał cię po raz pierwszy na spotkanie ze mną, uważałem, że byłeś inny niż pozostali. Kiedy wróciłem do Stanów Zjednoczonych, coś sobie uświadomiłem: wygląda na to, że nawet Lu Tian Chen troszczy się o ciebie.
Udając, że zmienia pozycję, Tang Feng pochylił się do przodu i skorzystał z okazji, aby wyciągnąć telefon z tylnej kieszeni. W międzyczasie wpatrywał się w Alberta, aby utrzymać jego uwagę na swoich oczach.
– Lu Tian Chen? Nie sądzę, że chodzi o to. Jestem tylko jego pracownikiem. Poza tym wie, że mogę zarobić dla niego pieniądze.
– Jesteś niepowtarzalny, czy w tym rzecz? – Wyglądało na to, że Albert lubił odpowiadać pytaniami.
Korzystając ze swojej pamięci, Tang Feng wpisał na klawiaturze serię liczb. Tak jakby nic się nie stało, kontynuował rozmowę z Albertem.
– Tak, ale każda osoba jest niepowtarzalna.
Albert uśmiechnął się i potrząsnął głową.
– Nie, nie, nie, ty nie jesteś taki sam. Niewielu ludzi może zachować taki spokój jak ty naprzeciwko mnie. Nie wspominając nawet… w tej chwili po kryjomu wzywasz pomoc przez telefon.
Został zdemaskowany? Tang Feng westchnął – tak jak przypuszczał, naprawdę nie mógłby być szpiegiem. Jako że został już zdemaskowany, nie było potrzeby, by nadal to ukrywał. Nie chciał rozgniewać Alberta. Położył telefon na stole. Ekran pokazywał, że połączenie zostało już zrealizowane, a osobą na drugim końcu linii był Lu Tian Chen.
– Więc widziałeś, myślałem, że raczej dobrze to ukrywałem.
Chociaż Albert wiedział, że Tang Feng potajemnie wzywał pomoc, nie był ani trochę rozzłoszczony. Tak naprawdę jego humor poprawił się, gdy usłyszał bezpośrednie wyznanie Tang Fenga.
– Urodziłem się, by wykonywać taką pracę. Nic nie ukryje się przed moimi oczami.
Albert uniósł podbródek. Nikt nie odrzuciłby słów pochwały od innych, a zwłaszcza jeżeli „innym” w tym przypadku była osoba, którą Albert się bardzo interesował.
– Muszę przyznać, że jeśli teraz grasz, twoje umiejętności aktorskie są naprawdę zadziwiające. Jednak wierzę, że w tej chwili odgrywasz samego siebie. – Albert rozłożył ręce i zaśmiał się cicho. Wstał ze swojego miejsca, zabrał telefon Tang Fenga ze stołu i zakończył połączenie do Lu Tian Chena. Następnie zrobił krok w stronę Tang Fenga, równocześnie mówiąc: – Lubię piękne rzeczy. Takie jak pąk kwiatu przed rozkwitnięciem. Jak nieskazitelna, zielona skórka cierpkiego jabłka, zanim dojrzeje ono i stanie się czerwone. Ja… mam cierpliwość, żeby czekać ile tylko będzie potrzeba.
Zatrzymując się tuż za Tang Fengiem, Albert schylił się i jego usta znalazły się przy uchu aktora. Ciepły oddech na małżowinie wywołał w Tang Fengu dziwne i niekomfortowe odczucie.
– Będę czekał aż do dnia, gdy staniesz się najjaśniejszą gwiazdą na niebie. – Albert zwrócił Tang Fengowi telefon. Korzystając z okazji, chwycił mocno rękę aktora. – Ani odrobiny potu, drżenia lub nawet śladu paniki. Twój nadzwyczajny spokój jest bardzo przyjemny.
– To podstawowy wymóg dla aktora.
Tang Feng podniósł oczy i skierował wzrok ku drzwiom. Stał w nich lekko zasapany Lu Tian Chen. Albert również go zauważył. Wyprostował się z uśmiechem i podszedł w stronę drzwi.
– Prezesie Lu, spotykamy się ponownie.
Lu Tian Chen odepchnął na bok dwóch ochroniarzy blokujących wejście. Widząc, że z Tang Fengiem wszystko w porządku, nie poszedł pośpiesznie w jego stronę, ale spojrzał zimno na Alberta i powiedział:
– Wierzę, że nasza umowa już się zakończyła.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149