Charles, który został wygnany do zimnego pałacu, poszedł wziąć prysznic. Następnie nałożył grubą warstwę pianki na policzki oraz brodę, po czym powoli ogolił się do gładkiej skóry. Ostrożność, z jaką to robił, sprawiała wrażenie, że szykuje się na ważną randkę. Zgodnie z niesprawiedliwą umową zawartą z Charlesem, Tang Feng miał zrobić mężczyźnie masaż, chociaż to właśnie on wywołał cały problem. Charles prędko opuścił łazienkę z ręcznikiem zawiniętym wokół talii. Twarz mężczyzny była gładka, a włosy odgarnięte do tyłu, co jedynie uwydatniło jego charakterystyczne rysy. Charles zawsze był męski.
Tang Feng zmarszczył brwi, gdy zauważył ręcznik, który zdawał się balansować na granicy zsunięcia.
– Nie możesz porządnie założyć ubrań? – Zmrużył oczy, stojąc za stołem z gotową serią olejków do masażu.
– Czy do masażu nie powinno się ściągać ubrań? – Charles mrugnął swawolnie w stronę Tang Fenga.
Już sięgnął ręką, by ściągnąć swój ręcznik, gdy dostrzegł bardzo znajomą postać siedzącą w rogu pokoju.
– Lu Tian Chen, czy masz zamiar przez cały czas obserwować? Starczy tego, mój drogi przyjacielu, może sobie pójdziesz? Nie chcę, żebyś widział mnie nago. Gdy mnie zobaczysz, dostaniesz kompleksu niższości. Jest mi przykro na samą myśl o tym, jak będziesz zmuszony spędzić resztę życia w moim cieniu. – Charles przechwalał się, w oczywisty sposób wiodąc ludzi do złego zrozumienia sytuacji.
Lu Tian Chen siedział na fotelu, czytając książkę. Podniósł wzrok na przyjaciela, który obnosił się ze swoją nagą klatką piersiową oraz brzuchem. Zatrzasnął książkę z wyraźnym plaśnięciem, a Tang Feng zerknął do tyłu, słysząc ten dźwięk.
– Mieszkam tutaj – oznajmił prosto Lu Tian Chen.
– Co? – Na miłość boską, znajdowali się w pokoju Tang Fenga. Charles wyglądał tak, jakby połknął zgniłe jajko. Wreszcie zareagował i się uśmiechnął. – A to zbieg okoliczności, ja też tutaj mieszkam.
***
– Och, skarbie, mocniej! Ta, ta, właśnie tutaj. Jest tak przyjemnie…
Leżąc z twarzą położoną na materacu oraz z ręcznikiem zasłaniającym dolną część jego ciała, Charles nie przestawał wydawać z siebie mylących dźwięków. Tang Feng siedział obok niego, z palcami dotykającymi jego kręgosłupa. Charles miał dobre ciało, a jego skóra również była świetna w dotyku po natarciu jej olejkami. Jednak nie był to wystarczająco dobry powód, by Tang Feng lubił masowanie mężczyzny. W ogóle nie przepadał za usługiwaniem innym.
– Tutaj?
Tang Feng przeniósł palce na pośladki Charlesa. Uszczypnął je mocno z okrutnym uśmiechem na twarzy.
– Łał, skarbie, twój mały tyłek jest taki twardy – powiedział, naśladując przesadny ton Charlesa.
Usłyszał parsknięcie z kąta, w którym siedział Lu Tian Chen.
Przez wszystkie lata znajomości z Charlesem, Lu Tian Chen po raz pierwszy trafił na kogoś, kto odważył się drażnić tego dzikiego niedźwiedzia, a ze wszystkich możliwych ludzi był to akurat Tang Feng. Kto by przypuszczał? Pół roku wcześniej, Tang Feng był aroganckim, zamożnym idiotą drugiej generacji. Na zewnątrz wydawał się zawzięty, lecz wewnątrz był tchórzem. Gdy spotkał Charlesa po raz pierwszy, wyglądał niczym królik sparaliżowany na widok drapieżnika i nie był w stanie wydusić z siebie pojedynczego słowa. Pół roku później, Charles przeistoczył się ze srogiego, dzikiego niedźwiedzia w oswojonego niedźwiedzia brunatnego, który umiał uśmiechać się do ludzi. A jak było z nim samym? Lu Tian Chen odłożył swoją książkę i podszedł do pozostałej dwójki. Dokładał starań, by każdej nocy spać z nimi w jednym pokoju. W innym przypadku wiadomy niedźwiedź natychmiast połknąłby królika.
***
Będąc w domu, nigdy nie gotowali. Wielokrotnie wychodzili, by zjeść w restauracjach albo zatrudniali kogoś, kto przychodził, by przyrządzić dla nich posiłek. Gdy następnego ranka Tang Feng otworzył lodówkę, jej wnętrze było zdominowane przez puszki piwa, butelki mleka oraz parę kartonów soku. Całe szczęście znajdował się tam niewielki zbiór prostych składników, które mógł użyć do przygotowania śniadania. Pochylił się i wybrał parę takich, które wydawały się łatwe do przyrządzenia: jajka, kiełbaski oraz kilka ziemniaków.
– O mój Boże, skarbie, zamierzasz zrobić dla mnie śniadanie? Jestem niewyobrażalnie poruszony. Nie wiedziałem, że jesteś dobry w pracach domowych. Czuję, że złapałem okazję.
Charles obudził się o tej samej porze, co Tang Feng, ale aktor był szybszy i poszedł pierwszy do łazienki. Charles nie chciał brać prysznica w innej łazience, więc musiał czekać, aż Tang Feng skończy. Po prysznicu wyszedł z opóźnieniem i ujrzał mężczyznę wyciągającego składniki z lodówki. Z kolei Lu Tian Chen, który wybrał prysznic w swoim własnym pokoju, siedział już na kanapie, czytając gazetę.
– Nie, to nie dla ciebie.
Tang Feng wydobył jajka, kiełbaski oraz ziemniaki, a następnie podszedł do aneksu kuchennego położonego obok salonu. Od czego powinien zacząć? W porządku, rozciąć kiełbaski na dwie części, pociąć ziemniaki, a poza tym potrzebował trochę oleju.
– Skoro nie dla mnie, to dla kogo?
Charles zszedł na dół po schodach. W momencie, gdy pytanie wyszło z jego ust, poczuł, że coś tu nie gra. Odwrócił się gwałtownie i zmierzył ostrym wzrokiem Lu Tian Chena, który przewrócił stronę.
– To dla mnie – oznajmił spokojnie mężczyzna.
– Dlaczego? – Charles nie był zadowolony.
– Bo Tang Feng ma na to ochotę – odpowiedział Lu Tian Chen tym samym spokojnym tonem.
Tang Feng przeszukał szafki i wreszcie odnalazł butelkę oleju. Zupełnie zignorował bitwę zazdrości, która odbywała się w salonie. Stojąc naprzeciwko deski do krojenia, podniósł nóż i rozciął na pół jedną z kiełbasek. Spojrzał z uznaniem na swoją pracę. A jednak był całkiem dobry w rozcinaniu kiełbasek. Położył oba kawałki na talerzu nieopodal deski, po czym odwrócił się prędko w stronę ziemniaków. Muszę tylko pokroić je na duże kawałki. To powinno być w miarę proste – pomyślał. Jednakże rzeczywistość okazała się inna. Fakt, że ktoś lubił jeść ziemniaki, nie oznaczał, że był dobry w ich krojeniu. Podniósł nóż i mocno zamachnął się na ziemniaki. Słysząc głośny dźwięk, Lu Tian Chen oraz Charles przerwali swoją sprzeczkę i popatrzyli w stronę kuchni. Podeszli, by zobaczyć, co takiego robi aktor. Tang Feng skończył już rozcinanie ziemniaków. Ujrzawszy dwójkę mężczyzn, wskazał dumnie na nierówne, nadal pokryte skórką fragmenty, które spoczywały na desce.
– Spójrzcie, pokroiłem je dobrze, prawda?
Uśmiech Tang Fenga pokazywał, że oczekiwał on pochwał. Charles natychmiast powstrzymał się od powiedzenia złośliwych komentarzy.
– Dobrze sobie poradziłeś. – Istniał pewien powód, dlaczego Lu Tian Chen był dobrym biznesmenem. Kłamał bez większego namysłu, tak gładko jakby śpiewał.
– Jest świetnie! – Charles nie zamierzał przegrać.
Bądź co bądź, to nie on miał jeść te ziemniaki.
Po rozcięciu kiełbasek i ziemniaków, Tang Feng włączył palnik.
– Musisz podgrzać olej, zanim włożysz ziemniaki do środka – przypomniał mu Lu Tian Chen.
– Wiem. Widziałem to w jednym z programów kulinarnych.
Tang Feng podniósł butelkę oleju i wylał go na patelnię. Gdy odłożył butelkę, była w połowie pusta.
– Tak czy inaczej, to smażone ziemniaki. Nieważne, ile oleju doda. – Charles zaśmiał się pod nosem, a w jego oczach dało się dostrzec złośliwy błysk.
Tang Feng nie zawiódł Charlesa. Wrzucił wszystko, co pokroił na patelnię wypełnioną olejem. Poza ziemniakami i kiełbaskami dodał również dwa jajka. Całe szczęście wiedział, że musi wcześniej rozbić skorupki. Charles i Lu Tian Chen patrzyli, jak aktor dodaje ogromną łyżkę soli. Prawdopodobnie uznał, że to za mało, bo dołożył jeszcze trochę keczupu oraz pieprzu. Ostatecznie zbyt mocno rozgrzał palnik. Jajka stały się zdeformowaną, spaloną masą, ziemniaki wydawały się bardziej czarne niż złote, a kiełbaski były miejscami zwęglone.
– Och, keczup i pieprz powinny być położone w miseczkach na dipy obok talerza, tak?
Po wyłączeniu palnika Tang Feng wreszcie przypomniał sobie, że ziemniaki, które wcześniej jadł, były zazwyczaj serwowane w połączeniu z miseczkami przypraw. Pozostała dwójka nie wiedziała jak odpowiedzieć na to pytanie. Charles poklepał Lu Tian Chena po ramieniu.
– Tang Feng specjalnie przygotował dla ciebie to śniadanie. Powinieneś zjeść wszystko.
– Wiem, że to wygląda trochę brzydko, ale smak powinien być w porządku. Jak chcesz, możesz odrobinę spróbować. Jeśli nie, po prostu wyrzuć wszystko do kosza. Już zadzwoniłem po danie na wynos.
Właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Tang Feng umył ręce, a następnie podał Lu Tian Chenowi talerz wypełniony po brzegi jego miłosnym śniadaniem.
– Zamówienie już przyszło. Pójdę otworzyć drzwi.
Lu Tian Chen w milczeniu przyjął talerz. Charles nie mógł powstrzymać się od śmiechu, gdy przeszedł obok, podążając za Tang Fengiem. Aktor odebrał już pudełko ze śniadaniem na wynos. Warunkiem Lu Tian Chena było „zrobienie mu śniadania”. Nie powiedział, jak to śniadanie powinno smakować. Tang Feng idealnie wykonał swoje zadanie, lecz wiedział, że przygotowane przez niego jedzenie wyglądało raczej przerażająco. Smak prawdopodobnie też nie będzie wspaniały.
– Kupiłem sporo congee. To pierwszy raz, gdy robiłem śniadanie. Nie musisz tego jeść – dodał z nutą zażenowania.
Obawiał się, że Lu Tian Chen będzie cierpiał na ból brzucha. Prezes podniósł kawałek przysmażonego ziemniaka i włożył go do ust.
– Smakuje w porządku. To twój pierwszy raz, prawda?
Była to odpowiedź, która skłaniała do nieprzyzwoitych skojarzeń. Z jednej perspektywy, pierwszy raz Tang Fenga na pewno należał do Lu Tian Chena. Z drugiej zaś, jego pierwszy raz w nowym życiu miał miejsce tej nocy, gdy został odurzony przez Charlesa. Jednak Tang Feng nie zamierzał tracić czasu na wyjaśnienia. Twarz Charlesa spochmurniała, gdy usłyszał słowa przyjaciela.
– Jestem mężczyzną o otwartym umyśle.
Poranek upłynął im w dziwnej atmosferze. Lu Tian Chen zdołał zjeść bliżej nieokreślony wytwór Tang Fenga z twarzą pozbawioną wyrazu. Aktor nie czuł się ani trochę winny – w końcu nie zmuszał go do jedzenia. Po południu Charles odwiózł Tang Fenga na plan. Prezes nie mógł tego zrobić, ponieważ cierpiał z powodu bólu brzucha.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149