Wspaniałe światła rozkwitają i ozdabiają nocny krajobraz miasta, a ich blask przerasta ten należący do nielicznych gwiazd rozsypanych na atramentowym niebie powyżej. Gdzie ostatecznie istnieje prawdziwe niebo? Na górze czy na ziemi?
Rzędy luksusowych samochodów zaparkowanych jeden obok drugiego. Nie jest to pokaz automobili, a imponujący parking dobrze znanego nocnego klubu w Mieście S. Wejście z parkingu prowadzi do długiego korytarza. Klub nie wymaga żadnych kart członkowskich, lecz nawet jeżeli ktoś posiada majątek powyżej stu milionów, nadal będzie dla niego niemożliwe postawienie stopy w tym miejscu.
Po przejściu przez korytarz kryształowa winda zabiera garstkę wybrańców na dziewiąte piętro. Muzyka na tym piętrze jest ogłuszająca jak moc przeszywająca bębenki. Powietrze przesiąka woń ekstrawaganckich, markowych perfum. Piękne dziewczyny na wysokich obcasach potrząsają włosami, gdy kroczą dumnie po parkiecie roztaczając uroki młodości. Ich słodko pachnący pot ścieka w czasie tańca. Światło rozbłyska i gaśnie w zacienionym pomieszczeniu, przemieniając się w olśniewające kolory, gdy załamuje się na kryształowych kieliszkach wypełnionych winem oraz szampanem. Na bok od luksusowego parkietu znajdują się schody prowadzące na kolejne piętro. Przy schodach stał obecnie rząd ubranych na czarno ochroniarzy. Wszyscy ochroniarze byli wysocy i silni, co wskazywało na to, że ludzie na tym piętrze posiadali ogromny majątek. Menadżer klubu osobiście poprowadził grupę przystojnych mężczyzn i pięknych kobiet na górę, omijając ochroniarzy. Na obszernej kanapie koloru wina siedział atrakcyjny mężczyzna. Guziki jego granatowego, ręcznie szytego garnituru były rozpięte, obnażając dobrze umięśnioną klatkę piersiową pod spodem. W lewej ręce trzymał na wpół wypalone cygaro, a w prawej kieliszek czerwonego wina.
– Panie Charles, to są nasi nowo przyjęci. Zapewniam pana, że są najlepsi z grona.
Menadżer zaprowadził grupę na piętro. Mężczyźni i kobiety stali w szeregu, czekając na bycie wybranymi. Charles zaciągnął się cygarem i wypuścił chmurę dymu. Następnie wziął łyk wina, podczas gdy jego spojrzenie wędrowało od lewej do prawej po rzędzie stojących przed nim ludzi. Kobiety… Nie chciał żadnej na tę chwilę. Jeżeli chodziło o mężczyzn… Ten był zbyt zniewieściały. Ten zbyt wątły i niski. Pozostał jeden, którego schludny, przystojny wygląd był przynajmniej miły dla oka. Charles zmrużył oczy i skinął palcem na podwładnego u swojego boku. Podwładny natychmiast wyciągnął rulon rachunków i rzucił go menadżerowi klubu.
– Dzisiaj… Nie wracam do domu, aż się upiję. Mam zamiar zabawiać się, ile dusza zapragnie.
Charles wstał chwiejnie. Podszedł w stronę młodego mężczyzny o schludnym, przystojnym wyglądzie. Zmrużywszy powieki, użył palca, aby podnieść podbródek młodzieńca. Wydychając kłąb dymu, zapytał:
– Jak masz na imię?
– Szefie, mam na imię Li Quan – odparł cicho młody mężczyzna.
Charles uśmiechnął się, pociągnął Li Quana w swoje ramiona i pocałował go.
– Li Quan, bardzo dobrze. Ach… Twoje imię jest bardzo ładne. Brzmi dosyć podobnie do „Tang Feng”. Chcesz być ze mną?
– Tak, chcę być z szefem – odpowiedział młody mężczyzna, nie będąc w stanie ukryć swojego podekscytowania.
Wszyscy wiedzieli, że Charles był bogaty. Poza tym nie miał żadnych dziwnych preferencji, był przystojny i pełen energii. Charles tylko skrzywił się lekko. Odpowiedź Li Quana była zbyt szybka i nie posiadała ani odrobiny z poczucia humoru tamtego mężczyzny. Zapomnij. Przynajmniej był młody, a także miał dobrą figurę. Jego aparycja była również dosyć przyjemna. Używanie go do ogrzewania łóżka będzie w porządku. Zapomni o Tang Fengu – przekonywał sam siebie Charles. Bądź co bądź, Tang Feng był tylko zapomnianą pomniejszą gwiazdką, zaledwie mężczyzną, z którym miał jednomiesięczną umowę. Charles był człowiekiem, który nigdy nie oglądał się na swoich przeszłych kochanków. Nie zrobił tego wcześniej, nie zrobi teraz, ani nigdy w przyszłości. Zaśmiał się i zszedł schodami na dół, otaczając ramieniem młodego mężczyznę.
– Chodź ze mną do domu!
Do tej pory Tang Feng powinien już opuścić jego dom. Dziś w nocy będzie zabawiał się ze swoim nowym kochankiem w pokoju Tang Fenga! Usunie z pokoju każdą pozostałość zapachu tego mężczyzny. Każdy jeden kawałek, nie pozostawiając niczego.
Dwie godziny później, Charles wykopał młodego mężczyznę ze swojego domu. Jego podwładny odwiózł młodzieńca, który nie spędził w pokoju nawet dziesięciu minut, z powrotem do klubu.
– Cholera…
Charles opadł nieszczęśliwie na łóżko w pustym pomieszczeniu. Wtulił głowę w koce, które nadal zawierały jakieś ślady zapachu tamtego mężczyzny. Zwinął koce i trzymał je w ramionach, mamrocząc przez cały czas. Wreszcie zasnął.
Tłumaczenie: Berenice96
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67 Rozdział 68 Rozdział 69 Rozdział 70 Rozdział 71 Rozdział 72 Rozdział 73 Rozdział 74 Rozdział 75 Rozdział 76 Rozdział 77 Rozdział 78 Rozdział 79 Rozdział 80 Rozdział 81 Rozdział 82 Rozdział 83 Rozdział 84 Rozdział 85 Rozdział 86 Rozdział 87 Rozdział 88 Rozdział 89 Rozdział 90 Rozdział 91 Rozdział 92 Rozdział 93 Rozdział 94 Rozdział 95 Rozdział 96 Rozdział 97 Rozdział 98 Rozdział 99 Rozdział 100 Rozdział 101 Rozdział 102 Rozdział 103 Rozdział 104 Rozdział 105 Rozdział 106 Rozdział 107 Rozdział 108 Rozdział 109 Rozdział 110 Rozdział 111 Rozdział 112 Rozdział 113 Rozdział 114 Rozdział 115 Rozdział 116 Rozdział 117 Rozdział 118 Rozdział 119 Rozdział 120 Rozdział 121 Rozdział 122 Rozdział 123 Rozdział 124 Rozdział 125 Rozdział 126 Rozdział 127 Rozdział 128 Tom II
Rozdział 129 Rozdział 130 Rozdział 131 Rozdział 132 Rozdział 133 Rozdział 134 Rozdział 135 Rozdział 136 Rozdział 137 Rozdział 138 Rozdział 139 Rozdział 140 Rozdział 141 Rozdział 142 Rozdział 143 Rozdział 144 Rozdział 145 Rozdział 146 Rozdział 147 Rozdział 148 Rozdział 149