Mo Dao Zu Shi

Rozdział 38 – Trawy VI23 min. lektury

Otoczony mroźno-lodową aurą, Lan Wangji stanął przed Wei Wuxianem. Xue Yang sparował atak, rzucając Shuanghuą. Miecze się zderzyły, po czym wróciły do właścicieli.

Czy o czymś takim nie mówi się „lepiej przyjść w porę niż za wcześnie”? – skomentował Wei Wuxian.

Tak – odpowiedział Lan WangJi.

Po wymianie słów powrócili do walki. Kilka chwil wcześniej Wei Wuxian został zapędzony w kozi róg przez Xue Yanga, ale teraz role się odwróciły. Xue Yang przewrócił oczami i z uśmiechem przerzucił Shuanghuę do lewej ręki, a prawą włożył do rękawa. Wei Wuxian martwił się, że sypnie w ich stronę zatrutym pyłem albo rzuci nożami, które ukrywał w rękawie qiankun, ale on po prostu wyciągnął kolejny miecz i płynnie przestawił się na inny tryb ataku.

Rozbłysk drugiego miecza był mroczny i ciemny. Dzierżony zdawał się emitować czarną aurę, tworząc wyraźny kontrast ze srebrną promiennością Shuanghuy. Oboma ostrzami posługiwał się równie dobrze, a jego dłonie pracowały w idealnym rytmie. Natychmiast zyskał przewagę.

Jiangzai1? – zapytał Lan WangJi.

Hmm? Hanguang-jun, znasz ten miecz? Co za honor.

Jiangzai to miecz Xue Yanga. Jak przystało na jego imię i właściciela, było to wywołujące niepokój ostrze, które przynosiło ze sobą rozlew krwi.

Imię pasuje idealnie – wtrącił się Wei Wuxian.

Cofnij się. Nie jesteś tu potrzebny – powiedział Lan WangJi.

Mężczyzna skromnie wysłuchał sugestii i się wycofał. Kiedy dotarł do drzwi, zerknął na zewnątrz. Pozbawiony wyrazu Wen Ning złapał Song Lana za szyję, podniósł go do góry i rzucił nim o ścianę, tworząc w murze wgniecenie w kształcie człowieka. Równie beznamiętny Song Lan złapał go za przeguby i przerzucił do tyłu, uderzając nim o ziemię. Oba trupy walczyły niewzruszenie, ciągle tłukąc i waląc. Żaden z nich nie czuł bólu i nie bał się ran, więc będą walczyć, nawet jeśli stracą kończynę albo dwie, chyba że zostaną poszatkowani.

Tu też chyba nie jestem potrzebny – wymamrotał pod nosem Wei Wuxian.

Nagle zobaczył, że za oknem pobliskiego sklepu stał Lan Jingyi, machając do niego jak szalony. Uśmiechnął się szeroko. Aha, na pewno tam się przydam.

Jak tylko wyszedł, rozbłysk Bichenu rozjaśnił się dziesięciokrotnie. Z lekkim omsknięciem, Shuanghua wypadła Xue Yangowi z ręki. Lan Wangji szybko ją złapał, a jego przeciwnik, widząc ten miecz w rękach kogoś innego, ciął Jiangzaiem, próbując odciąć mu nadgarstek. Widząc, że jego atak chybił, złość błysnęła w oczach Xue Yanga.

Oddaj mi miecz – zażądał zimno.

Nie zasługujesz na niego.

Xue Yang zaśmiał się gorzko.

Wei Wuxian w tym czasie podszedł do uczniów.

Wszyscy cali? – zapytał, gdy go otoczyli.

Tak!

Posłuchaliśmy cię i wstrzymaliśmy oddechy.

Dobrze. Jeśli ktoś się nie posłucha, to znowu nakarmię go moją owsianką ryżową.

Chłopcy, którzy zaznali tego smaku, udali, że wymiotują. Nagle ze wszystkich stron dobiegł ich dźwięk kroków, a z drugiego końca ulicy zaczęły wyłaniać się cienie. Lan Wangji także usłyszał ten dźwięk. Szastając rękawem, wyjął swój guqin.

Pudło instrumentu horyzontalnie uderzyło o stół. Lan Wangji przerzucił Bichen do lewej ręki i dalej walczył z Xue Yangiem, a jego ataki ani trochę nie osłabły na sile. W tym samym czasie, nie odwracając nawet głowy, uniósł prawą dłoń i przejechał palcami po strunach.

Akord był głośny i czysty, rezonując aż na drugi koniec ulicy. Z powrotem dobiegły ich dziwne, lecz znajome dźwięki pękających trupich głów. Lan Wangji jedną ręką walczył z Xue Yangiem, a drugą grał na guqinie. Zerkał na wroga, jakby to była bardzo prosta sprawa, a potem nonszalancko zakrzywiał palce, by znowu szarpnąć za struny. Był spokojny i się nie spieszył, pracując oboma dłońmi.

Jest taki dobry! – wypalił wbrew sobie Jin Ling.

Widywał jak Jiang Cheng i Jin Guangyao zabijali bestie na nocnych łowach, przez co uważał, że jego wujowie byli najpotężniejszymi kultywatorami na świecie. Wobec Lan Wangjiego zawsze czuł więcej strachu niż szacunku, szczególnie obawiając się techniki uciszania innych i jego zimnego temperamentem. Jednak obecnie nie mógł się powstrzymać przed podziwianiem jego umiejętności.

No to chyba jasne. To oczywiste, że Hanguang-jun jest dobry, po prostu nie lubi się popisywać. Jest bardzo skromny, prawda? – przytaknął Lan Jingyi. To „prawda” było wyraźnie skierowane do Wei Wuxiana, który zapytał zdziwiony:

Pytasz mnie? Dlaczego pytasz mnie?

Więc uważasz, że HanGuang-Jun nie jest dobry?! – Jeszcze chwila i chłopak wybuchnie ze złości.

Wei Wuxian dotknął policzka.

Hmm. Jest dobry. To oczywiste. Naprawdę dobry. Najlepszy – mówiąc to, nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Niebezpiecznie przerażająca noc właśnie się kończyła – świt był już bliski. Jednak to wcale nie była dobra wiadomość. Z nastaniem dnia mgła się zagęści i wtedy znowu nie będą w stanie nic zrobić!

Gdyby był tylko z Lan Wangjim, to nie byłoby aż tak ciężko. Ale jeśli teraz otoczy ich grupa trupów, to ucieczka będzie prawie niemożliwa. Kiedy Wei Wuxian pilnie próbował wymyślić jakieś rozwiązanie, znowu rozbrzmiały ciche stuknięcia laski.

Wrócił duch ślepej i niemej dziewczyny!

Idźcie! – rozkazał bez wahania Wei Wuxian.

Gdzie? – zapytał Lan Jingyi.

Za stuknięciami laski.

Chcesz, żebyśmy poszli za duchem? Kto wie, gdzie nas zabierze! – Jin Ling był zaskoczony.

Właśnie tego chcę. Ten dźwięk podążał za wami, odkąd tu przyszliście, prawda? Próbowaliście odnaleźć się w mieście, a ona poprowadziła was do jego bram, gdzie wpadliście prosto na nas. Nie goniła was, tylko próbowała uratować! – Dziwne i sporadyczne stuknięcia laski to technika, której używała, by przegonić ludzi chcących wejść do miasta. Głowa awanturnika zaświatów, w którą wdepnął Wei Wuxian, prawdopodobnie też została przez nią podrzucona, by ich wystraszyć. Mężczyzna kontynuował: – Zeszłej nocy próbowała nam powiedzieć coś ważnego, ale nie mogła tego wytłumaczyć i zniknęła, gdy tylko pojawił się Xue Yang. Prawdopodobnie próbowała go uniknąć. Bądź co bądź, na pewno nie jest po jego stronie.

Xue Yang?! Co tutaj robi też Xue Yang? Czy to nie byli Xiao Xingchen i Song Lan?

Uch, wytłumaczę później. Teraz z Hanguangiem-jun nie walczy Xiao Xingchen, ale Xue Yang, który się pod niego podszywał.

Stukanie rozbrzmiewało dalej, jakby dziewczyna na nich czekała albo ich ponaglała. Jeśli za nią pójdą, mogą wpaść w pułapkę. Jeśli tego nie zrobią, to zostaną otoczeni przez trupy, które rozsypują trujący pył. Wcale nie byłoby bardziej bezpiecznie. Chłopcy zdecydowanie postanowili podążyć za dźwiękiem razem z Wei Wuxianem. I rzeczywiście, kiedy oni się ruszali, dźwięk przemieszczał się razem z nimi. Czasami w oddali widzieli mały, niewyraźny kształt, a czasami nic.

Więc będziemy tylko tak biegać? – powiedział Lan Jingyi po chwili.

Hanguang-jun, reszta jest w twoich rękach. My idziemy dalej! – krzyknął Wei Wuxian, odwracając się do tyłu.

Struny guqinu zadrżały, jakby ktoś powiedział „mnn”. Wei Wuxian się roześmiał.

I tyle? Nic więcej nie powiesz? – zawahał się Lan Jingyi.

A co jeszcze mam powiedzieć?

Dlaczego nie powiedzieliście czegoś w deseń „martwię się o ciebie, zostaję!”, „idź!”, „nie, nie idę! Jeśli pójdę, to musisz iść ze mną!”? Czy to nie jest konieczne w takiej sytuacji?

Wei Wuxian gapił się na niego z szeroko otwartymi ustami.

Kto cię tego nauczył? Kto powiedział, że taka rozmowa musi mieć miejsce? Z moich ust zabrzmiałoby to nieźle, ale wyobrażasz sobie, jak wasz Hanguang-jun mówi coś takiego?

Nie… – powiedzieli chórem juniorzy z sekty Lan.

Właśnie. To strata czasu. Wierzę, że ktoś tak niezawodny jak Hanguang-
-jun na pewno da sobie radę. Mogę skupić się na swoich sprawach i albo na niego poczekać lub samemu go potem poszukać.

Przez niecały kwadrans podążali za dźwiękiem laski. Po kilku zakrętach i zawijasach dźwięk nagle zamilkł. Wei Wuxian wyciągnął ramię, zatrzymując chłopców i podszedł kilka kroków do przodu. Pośród gęstniejącej mgły stał samotny dom.

Skrzyp…

Ktoś otworzył drzwi do budynku, który w ciszy oczekiwał na wejście gości. Wei Wuxian czuł, że coś musiało być w środku. To na pewno nic niebezpiecznego, co mogłoby ich zabić, ale coś, dzięki czemu poznają odpowiedzi na swoje pytania. Odwrócił się do uczniów.

Zaszliśmy tak daleko, więc wejdźmy.

Podniósł nogę i wszedł do środka. Przyzwyczajając się do ciemności, ostrzegł:

Uważajcie na próg. Nie potknijcie się.

Tak jak się spodziewał, jeden z chłopców prawie potknął się o wysoki próg.

Dlaczego jest taki wysoki? To nie świątynia ani nic takiego – narzekał uczeń.

To nie świątynia, ale tu także potrzebny jest wysoki próg.

Popychając się przez chwilę, rozpalili około tuzina talizmanów ognia. Pomarańczowe światło falujących płomieni oświetliło całe wnętrze. Podłogę pokrywała słoma, służąc za dywan. Na samym przodzie stał ołtarz i kilka przewróconych stołków różnej wysokości. Oprócz nich w pomieszczeniu leżało także siedem albo osiem drewnianych trumien.

Więc to jest ta tak zwana kostnica? To tutaj tymczasowo przetrzymuje się zmarłych?

Dokładnie. Ciała, których nikt nie chciał, które tworzą złowieszczą aurę w domu lub takie, które oczekują na pochówek, często są zostawiane w kostnicach. Można je nazwać poczekalnią dla zmarłych.

W mniejszym, bocznym pokoju pewnie normalnie odpoczywał stróż.

Seniorze Mo, dlaczego próg jest taki wysoki? – zapytał Lan Sizhui.

To na wypadek, gdyby ciała się przemieniły.

Wysoki próg zapobiegnie przemianie? – Lan Jingyi był zdziwiony.

Nie zapobiegnie przemianie, ale trupy niskiego poziomu nie wyjdą na zewnątrz. Powiedzmy, że umarłem i dopiero co się przemieniłem – powiedział, stając przed progiem. Chłopcy przytaknęli. – A skoro dopiero co się przemieniłem, to moje kończyny są sztywne, prawda? I nie mogę wykonać pewnych ruchów?

To chyba oczywiste. Nawet nie możesz iść, więc żeby się ruszyć, musisz skakać… – W tym momencie Jin Ling wszystko zrozumiał.

Dokładnie, mogę tylko skakać – potwierdził Wei Wuxian. Próbował wyskoczyć na zewnątrz, złączając razem nogi. Jednak każda próba zakończyła się porażką, bo próg był zbyt wysoki. Widząc, jak za każdym razem uderzał o niego palcami, wszyscy uczniowie uznali tę scenę za zabawną. Zaczęli się śmiać, wyobrażając sobie świeżo przemienionego trupa, który z desperacją próbuje wyskoczyć na zewnątrz, ale za każdym razem mu się nie udaje. Wei Wuxian kontynuował: – Teraz rozumiecie? Nie śmiejcie się. Tak wygląda mądrość przeciętnych ludzi. Wydaje się kiepskim i zbyt prostym rozwiązaniem, ale rzeczywiście przynosi efekty. Kiedy przemieniony trup potknie się o próg i przewróci, to nie będzie w stanie się szybko podnieść ze względu na sztywne ciało. A kiedy w końcu mu się uda, to albo słońce wzejdzie i kogut zapieje, albo znajdzie go stróż. To zadziwiające, że normalni ludzie, którzy nie kultywują, byli w stanie wpaść na coś takiego.

Choć Jin Ling też się zaśmiał, to po usłyszeniu wyjaśnienia natychmiast się opanował.

Dlaczego zaprowadziła nas do kostnicy? Tylko nie mów, że tu żywe trupy nie będą w stanie nas otoczyć. Gdzie ona polazła?

To prawdopodobne, że naprawdę nas nie otoczą. Dość długo już siedzimy w jednym miejscu. Czy ktoś słyszał jakieś żywe trupy?

Jak tylko skończył mówić, duch dziewczyny pojawił się na wieku trumny. Przez namowy Wei Wuxiana wszyscy już wiedzieli, jak wygląda. A nawet zobaczyli ją z krwawiącymi oczami i jamą ustną bez języka, więc tym razem nikt się nie bał ani nie czuł niepewnie. Było tak, jak powiedział starszy mężczyzna – z każdą przerażającą sytuacją będzie się odważniejszym i z zimną krwią podejdzie do sprawy.

Dziewczyna nie miała fizycznej postaci, tylko duchowe ciało otoczone miękką, przyćmioną aurą. Jej sylwetka i twarz były drobne. Jakby o siebie trochę zadbała, to stałaby się czarującą, typową dziewczyną z sąsiedztwa. Jednak teraz siedziała z szeroko rozstawionymi nogami, przez co ani trochę nie wyglądała uroczo. Bambusowy kij, którego używała jako laskę, oparty był o trumnę. Jej nogi zwisały w dół, latając nerwowo w tę i z powrotem. Dłonią stukała o wieko. Po chwili zeskoczyła na ziemię i kilka razy okrążyła trumnę, gestykulując w ich stronę. Tym razem dość łatwo było ją zrozumieć. Pokazywała ruch otwierania czegoś.

Chce, byśmy otworzyli dla niej trumnę? – zgadł Jin Ling.

Czy to możliwe, że w środku jest jej ciało? Może chce, byśmy ją pochowali i zapewnili jej wieczny spokój – zasugerował Lan Sizhui. To najbardziej logiczny wniosek. W końcu duchy przeważnie nawiedzały ziemię, bo ich ciała nie zostały pochowane. Wei Wuxian stanął z jednej strony trumny, a kilku chłopców z drugiej, mając zamiar mu pomóc.

Nie musicie mi pomagać – zapewnił ich. – Stańcie dalej. Co jeśli to nie zwłoki albo coś sypnie na was trującym pyłem?

Sam otworzył trumnę i położył wieko na podłodze. Zerknął do środka, widząc ciało.

Jednak nie było to ciało dziewczyny, a kogoś innego.

Był to młody mężczyzna. Został ułożony w spokojnej pozycji ze skrzyżowanymi rękoma, pod którymi leżała packa z końskiego włosia. Jego ciało ubrano w śnieżnobiałą szatę kultywacyjną. Kształt dolnej połowy jego twarzy w połączeniu z bladym licem i miękkimi ustami był bardzo przystojny i wyrafinowany. Górna część została owinięta warstwami bandaży. W miejscu gałek ocznych materiał się zapadał. Nie miał oczu, tylko puste oczodoły.

Słysząc, jak otwiera trumnę, dziewczyna chwiejnie podeszła. Włożyła dłonie do środka i po chwili poszukiwań znalazła jego twarz. Tupnęła, a krwawe łzy ponownie spłynęły po jej policzkach.

Wszyscy zrozumieli. Niepotrzebne były żadne znaki czy słowa. Pozostawiony samotnie w trumnie wewnątrz oddalonej kostnicy – tym trupem był prawdziwy Xiao Xingchen.

Łzy ducha nie były w stanie skapnąć na ziemię. Po chwili płaczu dziewczyna nagle wstała i przez zaciśnięte zęby powiedziała do nich „aaach”. Wyglądała na wściekłą i zirytowaną, jakby naprawdę chciała wyrazić swoje myśli.

Zagrać znowu Zapytanie? – zapytał Lan Sizhui.

Nie ma takiej potrzeby. Możliwe, że zadamy złe pytania i nie dowiemy się, co nam chce powiedzieć. Myślę, że jej odpowiedź będzie skomplikowana i ciężka do zinterpretowania.

Choć nie powiedział „nie dasz rady tego zrobić”, to Lan Sizhui i tak się zawstydził. Jak wrócę, to będę uczył się pilniej. Muszę być tak biegły, szybki i pewny jak Hanguang-jun – obiecał sobie w duchu.

No to, co zrobimy? – zapytał Lan Jingyi.

Co powiecie na Empatię?

Każda z głównych sekt specjalizowała się w różnych metodach zbierania informacji i szukania materiałów na temat duchów. Wei Wuxian był najlepszy w Empatii. Jego metoda nie była tak wyczerpująca, jak innych sekt. Każdy mógł jej użyć. Wystarczyło po prostu poprosić ducha, by opętał twoje ciało. Używając go jako medium, mógł wejść do duszy i wspomnień ducha, usłyszeć, co słyszał, zobaczyć, co widział i poczuć, co czuł. Jeśli uczucia były nadzwyczaj silne, to złość, ekstaza i smutek były w stanie odbić się na kultywatorze, stąd właśnie nazwa.

Można było powiedzieć, że to najbardziej bezpośrednia, najwygodniejsza i przynosząca największe efekty metoda, a jednocześnie najniebezpieczniejsza. Każdy bał się i unikał bycia opętanym przez duchy. Z drugiej strony Empatia była jak zabawa z ogniem. Najmniejszy błąd mógł odbić się na kultywatorze. Jeśli duch nie dotrzymałby swojego słowa i wykorzystał tę okazję do ataku, to w najlepszym razie zakończyłoby się to przejęciem ciała Empatyzera.

To zbyt niebezpieczne! Korzystanie z takiej mrocznej techniki bez kogoś… – zaprotestował Jin Ling.

Okej, okej. Kończy nam się czas. Stańcie prosto. Szybko. Nadal musimy znaleźć Hanguanga-jun, jak skończymy. Jin Ling, będziesz nadzorował – przerwał mu Wei Wuxian.

Osoba nadzorująca była niezbędna podczas rytuału Empatii. Musiała ustalić specjalny znak w przypadku, gdyby Empatyzer zagubił się we wspomnieniach ducha. Najlepiej, gdyby był to kod lub głos, który był znany Empatyzerowi. Nadzorca musiał przez cały czas przyglądać się sytuacji. Gdy zauważy, że dzieje się coś złego, to natychmiast musiał zareagować i wyrwać go z transu.

Jin Ling wskazał na siebie.

Ja? Chcesz, żeby ten pani… Żebym cię podczas czegoś takiego nadzorował?

Ja się tego podejmę, jeśli panicz Jin nie chce – zaoferował Lan Sizhui.

Jin Ling, masz ze sobą srebrny dzwonek sekty Jiang?

Srebrny dzwonek był akcesorium szczególnym sekty YunmengJiang. Jin Ling został wychowany przez dwie sekty. Przez połowę czasu mieszkał w Wieży Karpia, będącej siedzibą LanlingJin, a pozostały czas spędzał w Przystani Lotosów, więc powinien mieć ze sobą akcesoria obu sekt. Jak spodziewał się Wei Wuxian, chłopak ze skomplikowanym wyrazem twarzy wyjął mały, prosty dzwonek. W srebrze został wyryty motyw sekty – kwiat lotosu o dziewięciu płatkach. Wei Wuxian gapił się na niego przez chwilę.

Co? – zapytał Jin Ling, czując, że coś jest nie tak.

Nic – powiedział Wei Wuxian, podając dzwonek Lan Sizhuiemu. – Srebrny dzwonek sekty Jiang może wzmocnić czyjeś skupienie i uspokoić umysł. To będzie nasz znak.

Właściwie to sam to zrobię! – Jin Ling wyrwał mu dzwonek.

Najpierw nie chciałeś tego robić, a teraz chcesz. Jesteś taki zmienny, jak jakaś panienka – narzekał Lan Jingyi.

Chodź – powiedział Wei Wuxian do dziewczyny, która wytarła twarz i oczy, po czym wskoczyła w jego ciało. Cała dusza z impetem wbiła się do środka. Opierając się o trumnę, Wei Wuxian powoli osunął się na ziemię. Chłopcy szybko przynieśli mu stertę słomy, na której mógł się położyć. Jin Ling kurczowo ściskał dzwonek, a jego myśli były nieodgadnione.

Kiedy dziewczyna w niego wpadła, Wei Wuxian nagle przypomniał sobie o problemie. Ta panienka jest ślepa. Jeśli zacznę z nią Empatyzować, to czy też będę ślepy i nic nie zobaczę? Efekty będą mierne. No cóż, same uszy muszą wystarczyć.

Po kilku oszałamiających chwilach lekka dusza tak jakby wylądowała na twardej ziemi. Kiedy dziewczyna otworzyła oczy, Wei Wuxian także je otworzył. Jednak nie spotkała go ciemność, a słoneczny pejzaż oprószony jasnymi barwami.

Widział!

Wyglądało na to, że w czasie z tego wspomnienia nie była jeszcze ślepa.

W trakcie Empatii sceny, które widział Wei Wuxian, były fragmentami wspomnień z przypisanymi im najsilniejszymi emocjami, a także tymi, które najmocniej chciała przekazać innym ludziom. Mógł po prostu obserwować w ciszy i czuć, co ona czuła. W tej chwili dzielili te same zmysły. Jej oczy były jego oczami, jej usta były jego ustami.

Siadając przy potoku, dziewczyna się umyła. Choć jej ubrania były poszarpane, to nadal potrzebowała podstawowego poziomu czystości. Wystukując czubkiem stopy rytm i nucąc, długo układała włosy, jakby z niczego nie była zadowolona. Wei Wuxian czuł cienką, drewnianą spinkę, wbijaną między pasma. Nagle spojrzała na taflę wody, więc punkt widzenia mężczyzny też się obniżył. W potoku odbijała się owalna twarz młodej dziewczyny z ostro zakończonym podbródkiem.

Jej oczy nie miały źrenic, będąc tylko połaciami bieli.

Tak wyglądają ślepi, ale teraz widzę, prawda? – zastanawiał się Wei Wuxian.

Jak dziewczyna związała włosy, to otrzepała ubrania z kurzu i wstała. Chwytając leżącą przy jej stopach bambusową laskę, skocznym krokiem poszła wzdłuż ulicy. Machała kijem, uderzając w zwisające nad jej głową gałęzie, spychając ze ścieżki kamienie i strasząc ukryte w krzakach koniki polne. Kiedy tylko ktoś nadchodził z oddali, natychmiast przestawała. Trzymała laskę porządnie, stukając nią o ziemię, kiedy powoli szła do przodu, wyglądając na ostrożną. Nadeszło kilka wieśniaczek, które na widok jej sytuacji natychmiast zeszły na bok, szepcąc między sobą.

Dziękuję, dziękuję – powiedziała pospiesznie dziewczyna.

Jedna kobieta wyglądała, jakby jej współczuła. Unosząc materiał, którym zakryła kosz, wyjęła ugotowaną na parze bułeczkę i jej podała.

Ostrożnie, siostro. Jesteś głodna? Weź i zjedz.

Jak mogę to przyjąć? J-ja… – Dziewczyna westchnęła wdzięcznie.

Weź! – Wieśniaczka wepchnęła jej bułkę w rękę.

Siostro, A-Qing jest ci bardzo wdzięczna!

Więc miała na imię A-Qing.

Żegnając się z kobietą, A-Qing w kilku kęsach skończyła jeść i poszła dalej, z każdym krokiem podskakując na wysokość ośmiu centymetrów. Podskakując razem z nią wewnątrz jej ciała, Wei Wuxianowi zakręciło się w głowie.

Ta panienka jest pełna energii. Teraz rozumiem. Udaje, że jest ślepa. Prawdopodobnie urodziła się z takimi białymi oczami. Wygląda na ślepą, ale widzi, oszukując ludzi, żeby było im jej szkoda. Widząc samotną dziewczynę na ulicy, ludzie naturalnie pomyślą, że naprawdę nic nie widzi i nie zachowają ostrożności. Dzięki temu mogła reagować zgodnie z sytuacją, co rzeczywiście było mądrą metodą samoobrony – pomyślał Wei Wuxian.

Pomimo tego, dusza A-Qing naprawdę była ślepa, co oznaczało, że przed śmiercią straciła wzrok. Jak to się stało, że udawanie zamieniło się w prawdę? Czy zobaczyła coś, czego nie powinna?

Kiedy nikogo nie było, A-Qing podskakiwała. Kiedy zbliżali się ludzie, dziewczyna kuliła się i udawała ślepą. Zatrzymując się od czasu do czasu, dotarła na rynek. Kręciło się po nim mnóstwo ludzi, więc oczywiście musiała pochwalić się swoimi zdolnościami. Udając z całych sił, stukała o ziemię bambusową laską i trudno było nie uwierzyć, że to tylko gra. Powoli szła przez tłum, aż nagle wpadła na mężczyznę w średnim wieku ubranego w kolorowe i drogo wyglądające ubrania.

Przepraszam, przepraszam! Nic nie widzę, przepraszam! – Udawała, że jest przerażona.

Nie widziała? Wyraźnie było widać, że w niego wbiegła!

Mężczyzna odwrócił się wściekły, jakby chciał zwyzywać osobę, która na niego wpadła. Jednak widząc, że to nie tylko ślepiec, ale także dość ładna młoda dziewczyna, powstrzymał się, bo zostałby ostro skrytykowany przez wszystkich przechodniów, gdyby uderzył ją w twarz. Mógł ją tylko zbesztać:

Uważaj, gdzie idziesz!

A-Qing dalej przepraszała. Nie był zadowolony, więc przed odejściem ścisnął prawą ręką za pośladki dziewczyny. Czuli te same rzeczy, więc to było tak, jakby ktoś Wei Wuxiana również złapał za tyłek. Po jego sercu natychmiast przebiegł dreszcz. Nie pragnął nic innego, jak rzucić tym człowiekiem o ziemię.

A-Qing zwinęła się w kulkę, jakby była mocno przerażona. Jednak jak bogacz tylko się oddalił, wystukała drogę do ukrytej alejki i natychmiast splunęła na ziemię. Wygrzebując sakiewkę z pieniędzmi, wysypała jej zawartość na dłoń i znowu splunęła.

Parszywi mężczyźni, wszyscy tacy są! Ubierają się, jakby byli kimś, ale nie mają żadnych monet. Ani grosza się z nich nie wyciśnie!

Wei Wuxian nie wiedział, czy ma zmarszczyć brwi, czy parsknąć śmiechem. A-Qing nadal była młoda, może nawet nie miała piętnastu lat, ale dysponowała już sporym doświadczeniem w przeklinaniu i jeszcze większym w kradzieży cudzych pieniędzy.

Gdybyś ukradła moją sakiewkę, to nie musiałabyś tak kląć. Kiedyś też byłem bogaty… – wspominał.

Kiedy wzdychał nad swoją obecną biedotą, A-Qing już znalazła swój następny cel. Udając ślepą, wyszła z alejki, pokręciła się chwilę po ulicach i zrobiła to samo. Z głośnym „ach” wpadła na ubranego na biało kultywatora, przepraszając:

Przepraszam, przepraszam! Nic nie widzę, przepraszam!

Wei Wuxian milcząco potrząsnął głową. Ta młoda piękność nawet nie zmieniła gadki!

Osoba, na którą wpadła, odwróciła się w jej stronę i pomogła jej stanąć prosto.

Nic mi się nie stało. Panienko, też nie widzisz?

Mężczyzna był dość młody. Jego szaty kultywacyjne były proste, ale czyste, a na plecach niósł miecz owinięty w biały materiał. Dolna połowa jego twarzy była dość przystojna, choć trochę wynędzniała. Górną część twarzy zakrywały bandaże szerokie na cztery palce. Skóra przy ich krawędzi zabarwiona była krwią.


1. Jiangzai (降灾, Jiàngzāi) – dosł. powodować katastrofy.

Tłumaczenie: Ashi

Tom I
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57

Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83

Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I
Posłowie autorki II

Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6

8 Comments

  1. Śmieciuszek baraluszek

    Kurcze
    Zamiast zajmować się domem to oczywiście sobie czytam w burdelu
    Jestem harcerzem i jedno prawo mówi że nie powinieneś się uzależniać
    Daje zły przykład młodszym :płaku:

    Odpowiedz
  2. Anonim

    Więc to było tak, jakby ktoś także Wei WuXiana złapał za tyłek.

    ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯( ͡° ͜ʖ ͡°).
    Padłam XD.

    Odpowiedz

Skomentuj Apolinary Rumianek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.