Dzień po spotkaniu z Luo Qingyang i jej mężem dotarli do małego miasta w Guangling. Wei Wuxian osłonił dłonią oczy, zerkając na banery reklamujące dobre wino.
– Odpocznijmy tutaj – zasugerował.
Lan Wangji przytaknął, więc podeszli, idąc ramię w ramię.
Po tamtej nocy w świątyni Guanyin Wei Wuxian i Lan Wangji podróżowali z Jabłuszkiem, udając się na nocne łowy i tak jak wcześniej będąc „tam, gdzie jest chaos”. Odwiedzali miejsca, które ponoć zostały nawiedzone przez mroczne istoty, pokonując je, zwiedzając i przy okazji poznając lokalne zwyczaje. I tak minęły im trzy miesiące cudownego błogostanu – całkowicie ignorowali wszelkie wieści ze świata kultywacji.
Weszli do gospody i usiedli przy stoliku w kącie. Wkrótce podszedł do nich kelner. Zauważając ich wygląd i zachowanie, a także miecz i flet u ich boków, natychmiast zrozumiał, że prawdopodobnie ma do czynienia z osobami, o których opowieści rozeszły się wzdłuż i wszerz. Jednak nawet po chwili uważnych oględzin nie mógł być tego pewny, gdyż odziany w biel klient nie miał na sobie wstążki GusuLan.
Wei Wuxian poprosił o wino, a Lan Wangji zamówił parę potraw. Patriarcha słuchał, jak swoim głębokim głosem wymieniał nazwy dań, jedną dłonią podpierając podbródek, a drugą trzymając pod stołem z palcami owiniętymi wokół śnieżnobiałej wstążki. Jego twarz zdobił szeroki uśmiech.
– Wiele z nich jest pikantnych. Dasz radę? – zapytał, gdy zniknął kelner.
Lan Wangji podniósł filiżankę, pijąc z niej i spokojnym tonem odparł:
– Usiądź poprawnie.
– Filiżanka jest pusta.
Mężczyzna napełnił naczynie i ponownie uniósł je do ust. Po chwili powtórzył:
– …Usiądziesz poprawnie?
– Wciąż nie siedzę poprawnie? Przecież nie kładę nóg na stole tak jak kiedyś.
Lan Wangji znosił go przez chwilę.
– Nie kładź ich też nigdzie indziej.
– A gdzie je położyłem? – Wei Wuxian wyglądał na zaskoczonego.
– …
– Masz tak dużo wymagań, drugi paniczu Lan. Może powiesz mi, jak mam to zrobić?
Lan Wangji odstawił filiżankę i na niego spojrzał. Wygładził rękawy i już miał wstać, by nauczyć go manier, gdy ludzie ze stojącego na środku sali stolika wybuchnęli śmiechem.
– Wiedziałem, że Jin Guangyao prędzej czy później zaliczy upadek! – zacieszał się jeden z mężczyzn. – Tak długo czekałem na ten dzień, aż w końcu został zdemaskowany, ha! Każdy musi kiedyś zapłacić za swoje czyny, zło zawsze wraca!
Słysząc to, Wei Wuxiana wzięło na wspominki. Ton głosu i krytyka sama w sobie brzmiały znajomo, jedynie ich cel uległ zmianie. Rozmowa natychmiast przykuła jego uwagę.
Inny kultywator podniósł pałeczki i nimi wskazał.
– Można było się spodziewać, że w powiedzeniach jest trochę prawdy! Im porządniej ktoś będący u władzy wygląda, tym większe brudy ukrywa!
– Dokładnie, nikt nie jest dobry. Może i uważają ich za czcigodnych dżentelmenów, lecz czy choć jeden z nich nie jest wilkiem w owczej skórze?
Biorąc duże łyki wina i przełykając spore kawały mięsa, kolejna osoba powiedziała:
– Skoro o tym mowa, ta Sisi kiedyś była znaną prostytutką. Jest już taka stara, że jej nie rozpoznałem. Co za wiedźma! Śmierć Jin Guangshao naprawdę była okropna, hahahahaha…!
– Brawo dla Jin Guangyao za wymyślenie takiej zbrodni. Idealnie się dobrali, absolutnie idealnie!
– Jedno mnie zastanawia. Dlaczego Jin Guangyao nie zabił tej starej dziwki? Świadkowie zawsze muszą zostać uciszeni. Jest idiotą?
– Niby dlaczego uważasz, że jest idiotą? W końcu to nasienie Jin Guangshana. Może też uwielbia romanse, ma nietypowy gusty i jest… Haha, jest w takim związku z tą Sisi?
– Hah, też tak myślę, ale słyszałeś plotki? Doznał takiego szoku po związaniu się z własną siostrą, że w pewien sposób zachorował i nie mógłby, nawet gdyby chciał, haha…
Te opowieści i plotki były znajome. Wei Wuxian wspominał, jak niezliczone rzesze ludzi powtarzało, że porwał tysiąc dziewic do swojej demonicznej jamy, uprawiając z nimi seks całymi dniami i nocami, by kultywować mroczną ścieżkę. Trochę go to bawiło.
Dobra, mimo wszystko opowieści o mnie wciąż były o niebo lepsze od tego, co mówią o Jin Guangyao.
Rozmowa potoczyła się w odrażającym kierunku, przez co nawet Lan Wangji zmarszczył brwi. Na szczęście bardziej normalni ludzie siedzący przy tamtym stoliku również mieli dość.
– Trochę ciszej… To nie jest muzyka dla uszu ani nic takiego – wyszeptał jeden z nich.
Rechocząca grupa miała to gdzieś.
– Czym się przejmujesz? Nikt nas tu nie zna!
– Dokładnie! I co z tego, że ktoś usłyszy? Myślisz, że się tym przejmą?
– Sekta LanlingJin nie jest taka sama, jak przedtem. Czy byliby w stanie kogoś uciszyć? Czy mogliby znowu zgrywać tyranów? Nie chcesz tego słyszeć? To zasłoń uszy!
Ktoś zmienił temat.
– Wystarczy. Po co w ogóle o tym mówić? Zjedzmy. Może i Jin Guangyao był potężny, ale teraz utknął na zawsze w trumnie z Nie Mingjue.
– Nie sądzę. W końcu nienawidzili się na zabój. Mogę się założyć, że Nie Mingjue już rozszarpał go na strzępy.
– Zdecydowanie! Byłem na ceremonii pogrzebowej. Energia urazy była tak silna, że wszystko zwiędło w promieniu 150 metrów. Zaczynam wątpić, czy ta trumna naprawdę zdoła zapieczętować ich na sto lat.
– Tak czy siak, to nie nasza sprawa, a tych kilku dużych sekt. To koniec LanlingJin. Wszystko się zmieniło, prawda?
– Zewu-jun wyglądał okropnie podczas ceremonii.
– A czego się spodziewałeś? W trumnie spoczywali jego zaprzysiężeni bracia, a juniorzy z GusuLan kręcą się w towarzystwie Upiornego Generała. Nawet potrzebują jego pomocy podczas nocnych łowów! Nie dziwię się, że Zewu-jun tak często oddaje się medytacji w odosobnieniu. Jeśli Lan Wangji wkrótce nie wróci, to mogę się założyć, że Lan Qirena coś trafi…
Lan Wangji jeszcze mocniej zmarszczył brwi, podczas gdy Wei Wuxian zaczął się śmiać.
Dyskusja trwała w najlepsze.
– Skoro o tym mowa, to naprawdę byłem pod wrażeniem tej ceremonii. Nie Huaisang odwalił kawał niezłej roboty, co nie? Gdy się zgłosił, to byłem pewny, że wszystko zwali. W końcu jest tylko tym, który ciągle kręci głową na „nie”!
– Ja też! Kto by się spodziewał, że wyjdzie nie gorzej, niż gdyby zrobił to Lan Qiren we własnej osobie?
Słysząc ich zdziwienie, Wei Wuxian skomentował w myślach: Co w tym takiego dziwnego? Możliwe, że w ciągu najbliższych kilku dekad ten lider QingheNie coraz jawniej będzie pokazywał swoje prawdziwe oblicze, jeszcze bardziej zadziwiając świat.
Podano im jedzenie i wino. Wei Wuxian wypełnił czarkę po brzegi i powoli ją opróżnił. Nagle rozległ się młody głos:
– Czy amulet tygrysa stygijskiego naprawdę jest w trumnie?
W karczmie zapadła cisza. Po dłuższej chwili ktoś odpowiedział:
– Kto wie? Może. Gdzie Jin Guangyao mógł schować amulet, jeśli nie miał go ze sobą?
– Jednak nie możemy być tego pewni. Czy nie powiedzieli, że amulet stał się tylko skrawkiem bezużytecznego metalu? Nie da się już go użyć.
Chłopak siedział sam przy stoliku, trzymając miecz w ramionach.
– Czy trumna jest wystarczająco twarda? Co by się stało, gdyby ktoś chciał sprawdzić, czy amulet naprawdę jest w środku?
– Któż by śmiał? – Ktoś natychmiast podniósł głos.
– QingheNie, GusuLan i YunmengJiang wysłali ludzi do pilnowania cmentarza. Kto miałby wystarczająco wielkie jaja, by to zrobić?
Wszyscy się zgodzili, więc chłopak już więcej się nie odezwał. Wziął filiżankę ze stołu i powoli sączył herbatę, tak jakby wybili mu tę myśl z głowy, jednak jego spojrzenie się nie zmieniło.
Wei Wuxian widział takie oczy na wielu twarzach. Był też pewny, że to nie jest ostatni raz.
Po opuszczeniu gospody Wei Wuxian znowu dosiadł Jabłuszka, a Lan Wangji szedł przed nimi, trzymając za wodze.
Kołysząc się na ośle, patriarcha wyjął flet zza pazuchy i przyłożył do ust. Kryształowe nuty przeleciały po niebie jak ptaki. Lan Wangji zatrzymał się i nasłuchiwał w milczeniu.
To melodia, którą zanucił Wei Wuxianowi, gdy byli uwięzieni w jaskini. To melodia, którą Wei Wuxian zagrał na zboczu góry Dafan, przez co Lan Wangji był w stanie go rozpoznać.
Gdy skończył grać, patriarcha puścił mu oczko.
– I jak? Pięknie, prawda?
– Chociaż raz. – Lan Wangji powoli przytaknął.
Wei Wuxian wiedział, że było to nawiązanie do jego kiepskiej pamięci – chociaż raz udało mu się coś zapamiętać. Nie mógł powstrzymać uśmiechu.
– Nie złość się tak o to. To była moja wina, dobra? Zresztą słabą pamięć zdecydowanie mam po mamie. – Wei Wuxian oparł rękę o łeb Jabłuszka, kręcąc Chenqingiem między palcami. – Mama powiedziała, że należy pamiętać wszystko, co inni robią dla ciebie, a nie to, co ty robisz dla innych. Ludzie są wolni tylko wtedy, jeśli nie trzymają zbyt wiele w swoich sercach.
To jedna z niewielu rzeczy, jakie pamiętał o rodzicach. Jego myśli rozpierzchły się na chwilę, lecz szybko zebrał je do kupy. Zauważając pełne oddania spojrzenie Lan Wangjiego, dodał:
– Moja mama powiedziała też…
– Co powiedziała? – zapytał mężczyzna, słysząc, że nie chce dokończyć.
Wei Wuxian z poważną miną wskazał mu palcem, by podszedł bliżej, po czym pochylił się i powiedział wprost do ucha mężczyzny:
– …że teraz jesteś mój.
Brwi Lan Wangjiego drgnęły. Jego usta już miały się rozchylić, gdy Wei Wuxian wtrącił:
– Bezwstydny, bezczelny, frywolny, śmieszny, wygadujący bzdury, prawda? Już dobrze, powiedziałem to za ciebie. Za każdym razem to te same słowa, w ogóle się nie zmieniłeś. Też jestem twój, więc jesteśmy kwita, okej?
Lan Wangji nigdy nie mógł go pokonać słowami.
– Skoro tak mówisz – powiedział tylko chłodno.
Wei Wuxian pociągnął za wodze.
– Ale poważnie, wymyśliłem prawie dziesięć tytułów dla tej melodii, a tobie ani jeden się nie podoba?
– Nie – oznajmił pewnie Lan Wangji.
– Dlaczego nie? Myślę, że tytuł Miłosna pieśń Lan Zhana i Wei Yinga brzmi nieźle. – Lan Wangji nic nie powiedział, więc Wei Wuxian kontynuował: Albo Codzienna pieśń Hanguanga i Yilinga też jest w porządku. No wiesz, kryje się w tym pewna historia…
– Już jest – przerwał mu Lan Wangji. Najwyraźniej nie chciał słyszeć ani jednego pomysłu więcej.
– Co jest?
– Tytuł.
Wei Wuxian był zaskoczony.
– Naprawdę? No to powinieneś był powiedzieć to wcześniej. Dlaczego tak długo to ukrywasz? A ja tyle się nakombinowałem z tym tytułem, marnując moją mądrość.
– WangXian – odparł Lan Wangji po chwili ciszy.
– Hę?
– Melodia nosi tytuł WangXian.
Wei Wuxian wytrzeszczył oczy, po czym wybuchnął śmiechem.
– Hahahaha, nic dziwnego, że mi nigdy nie powiedziałeś. Więc sam wymyśliłeś taki tytuł? Nawiązanie jest aż nazbyt oczywiste! Dobra robota, Lan Zhan. Kiedy go wymyśliłeś? Hahahaha…!
Lan Wangji wyglądał, jakby od samego początku spodziewał się takiej reakcji. Obserwując, jak trzęsie się ze śmiechu na grzbiecie Jabłuszka, mógł tylko lekko potrząsnąć głową. Jego wyraz twarzy zdawał się wyrażać poddanie, lecz kąciki ust mężczyzny lekko się uniosły, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś mglistego.
Podniósł ramię, obejmując partnera w talii, by nie spadł na ziemię.
– WangXian, świetnie, wspaniale! Podoba mi się. Tak, właśnie tak powinno być zatytuowane! – powiedział poważnie Wei Wuxian, gdy skończył się śmiać.
Lan Wangji pozostawał niewzruszony.
– Też mi się podoba.
– Brzmi bardzo sprawiedliwie i GusuLanowo. Moim zdaniem powinno od razu zostać zanotowane w zbiorach muzycznych i stać się obowiązkowym elementem nauki w twojej sekcie. Gdy zapytają Hanguanga-jun, jak powinni interpretować tytuł tej melodii, to możesz im opowiedzieć naszą historię.
Słuchając jego bzdur Lan Wangji chwycił tylko za wodze Jabłuszka i ruszył w dalszą drogę. Wei Wuxian się nie zamykał.
– Gdzie teraz idziemy? Dawno nie piłem Uśmiechu Cesarza. Może wybierzemy się teraz do Gusu i chwilę zabawimy w Caiyi?
– Pewnie.
– Minęło tak wiele lat! Zapewne już rozprawiliście się z Wodną Otchłanią? Jeśli twój wuj zniesie mój widok, to ukryj mnie pomiędzy słojami wina w swoim pokoju. Jeśli nie, to wyruszmy w dalszą podróż. Słyszałem, że Sizhui i pozostali świetnie się bawią na nocnych łowach z Wen Ningiem.
– Mn.
– Słyszałem też, że powstała odświeżona wersja zasad sekty GusuLan? Ej, czy w ogóle jest jeszcze miejsce na zboczu przy wejściu do Zacisza…
Zawiał lekki wiaterek, a ich szaty zafalowały jak źródlana woda.
Wei Wuxian przymrużył lekko oczy, by wciąż widzieć sylwetkę partnera, pomimo wiatru wiejącego prosto w twarz. Skrzyżował nogi i był zszokowany, że jakoś udawało mu się utrzymać równowagę na grzbiecie osła pomimo tak dziwnej postury.
Było to coś niezwykle trywialnego, jednak wyglądał, jakby odkrył coś nowego i interesującego. Nie mógł się powstrzymać przed podzieleniem się tą wieścią z Lan Wangjim, więc zawołał:
– Lan Zhan, spójrz na mnie, spójrz na mnie teraz!
Tak jak wcześniej, jego imię zostało wymówione z szerokim uśmiechem na ustach, więc Lan Wangji bez wahania spojrzał się za siebie.
Od tej pory już nigdy nie był w stanie oderwać wzroku.
Tłumaczenie: Ashi
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I Posłowie autorki II
Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6
wspaniale się to czytało szkoda że już koniec :złamaneserce:
przepraszam, że piszę, ale może nie miałabyś nic przeciwko pogawędce? jestem fanką danmei i uczę się języka polskiego, ale nie mam z kim go ćwiczyć :zachwyt:
Bardzo bardzo bardzo dziękuję za tłumaczenie!
Aż mi serce pęka, że to już koniec! Chyba nie umiem pożegnać się z tymi bihaterami. :zachwyt:
Dziękuję za tłumaczenie ! ! !
Cała historia była piękna, ale końcówka była wręcz wypełniona spokojem i pozytywną energią.
Dziękuję :zachwyt:
Będą dodatki Ashi?
Będą dodatki?
Aj ile to 2-3 lata to czytam ale jak zaczełam to też skończe u ciebie dziękuje za cały trud <3
:zachwyt:
A tak wracając do novelki to nie do końca rozumiem ostatnie zdania, nie wiem nie pasuje mi tu takie zakończenie
Kocham to :płaku:
To było wspaniałe :) Dziękuję za możliwość poznania tej historii.
Dziękuję za ostatni rozdział głównej historii. :zachwyt: :ekscytacja:
Aż ciężko uwierzyć, że zostały już tylko dodatkowe rozdziały. :złamaneserce: :przestań:
Jeszcze raz dziękuję za rozdział i całą pracę nad nim wykonaną. :zachwyt2:
Ashi, cudowny człowieku, dzięki za Twoją pracę! :zachwyt: Niech Ci WangXian w light novelkach wynagrodzi. Już tęsknię za naszym duetem… :AAAA: :szok:
… a więc dotarliśmy do końca głównego plotu, wielkie dzięki za Twoją pracę, Ashi, mam tylko nadzieję, że dodatki też przetłumaczysz? Serdecznie pozdrawiam
Dziękuję!
:złamaneserce: Ja chcę więcej :płaku:
Dziękuję za tłumaczenie :zachwyt: