Su She po chwili zrozumiał, co się stało i natychmiast zasłonił pierś, jednak wszyscy stojący przed nim wyraźnie widzieli każdy szczegół. Skóra w pobliżu jego serca była okraszona ponad tuzinem różnej wielkości dziur. To był symbol klątwy setki dziur!
Zdecydowanie on sam nie został przeklęty. Gdyby tak było, to oceniając po rozstawie i wielkości dziur narządy wewnętrzne, a nawet złoty rdzeń mężczyzny byłyby już poszatkowane. Nie byłby w stanie wykorzystywać swoich mocy duchowych, jednak wciąż mógłby użyć talizmanu transportującego. Istniało tylko jedno wyjaśnienie – była to reakcja zwrotna po rzuceniu na kogoś klątwy.
To nie tak, że Wei Wuxian wtedy nie próbował z całych sił odnaleźć prawdziwego winowajcę, by odzyskać dobre imię, lecz było zbyt wielu podejrzanych. Do tego nic by to nie zmieniło po tym wszystkim, co się później wydarzyło, więc dał sobie spokój. Jednak teraz, po latach bezowocnych poszukiwań, odpowiedź sama wpadła mu do garści.
Jin Ling nie rozumiał, Nie Huaisang prawdopodobnie też. Jednak Lan Xichen już spoglądał na Jin Guangyao.
– Liderze sekty Jin, czy atak na przełęczy Qiongqi również był przez ciebie zaplanowany?
– Dlaczego tak uważasz?
– Czy to pytanie jest konieczne? – odparł chłodno Jiang Cheng. – Gdyby Jin Zixun nie został przeklęty, to by do tego wszystkiego nie doszło! Dzięki temu atakowi pozbyłeś się Jin Zixuana i Jin Zixuna jednocześnie, mogąc bezpośrednio odziedziczyć przywództwo nad sektą LanlingJin i ostatecznie objąć pozycję naczelnego kultywatora. Su She stał za tą klątwą, a jest twoim zaufanym podwładnym. Czy pytanie, czyje rozkazy wypełniał, jest w ogóle potrzebne?!
Jin Guangyao nie odpowiedział, tak jakby w pełni skupił się na medytacji. Wei Wuxian zaśmiał się ze złością, wpatrując w Su She.
– Czy kiedykolwiek coś ci zrobiłem? Nic do ciebie nie miałem! Ba, nawet cię nie znałem!
– Paniczu Wei, czy nie powinieneś być tym, który wie to najlepiej? Czy możesz być bezpieczny tylko dlatego, że nie żywisz wrogości? Jak to możliwe? Na tym świecie wszyscy pierwotnie byli wobec siebie pokojowo nastawieni. Ktoś w końcu zadał pierwszy cios, prowokując innych.
– Ty podstępna szumowino! – Głos Jiang Chenga przepełniony był nienawiścią.
Jednak Su She tylko uśmiechnął się chłodno.
– Przestań mieć o sobie tak wysokie mniemanie. Kto ci powiedział, że przekląłem Jin Zixuna, by cię wrobić? Wtedy nie pracowałem nawet dla lidera sekty Jin. Zrobiłem to, bo chciałem!
– Czyli nienawidzisz Jin Zixuna?
– Zabiję każdą tak arogancką osobę, która stanie mi na drodze!
Wei Wuxian wiedział, że „arogancką” osobą, której rozmówca nienawidził najbardziej na świecie, musiał być Lan Wangji, więc nie mógł się powstrzymać przed zapytaniem:
– Do czego doszło między tobą i Hanguangiem-jun? Z której strony niby jest arogancki?
– A z której nie jest? Gdyby nie pochodził z tak renomowanego klanu, to czy miałby prawo być arogancki? Dlaczego wszyscy mówią, że go imituję?! Wszyscy go zachwalają, że jest taki sprawiedliwy i szlachetny… Czy ktoś, kto w tak obleśny sposób zabawia się z patriarchą Yiling, którego potępia cały świat, może taki być? Co za kpina!
Wei Wuxian już miał odpowiedzieć, gdy nagle poczuł, że ta ponuro-wściekła mina jest mu znajoma. Wcześniej już gdzieś ją widział.
Nagle sobie przypomniał.
– To ty!
Miasto Caiyi, jezioro Biling, wodna otchłań, miecz, który zniknął pod wodą, Żółw Zagłady, uczeń, który chciał poświęcić MianMian… To był Su She! Wei Wuxian nagle wybuchnął śmiechem.
– Już rozumiem – powiedział.
– Co rozumiesz? – zapytał Lan Wangji.
Wei Wuxian potrząsnął tylko głową. Wiedział, jaki był Jin Zixun. Traktował wszystkich z pomniejszych sekt lekceważąco, uważając ich za służących. Uważał nawet, że wzięcie udziału w bankiecie, na którym byli, jest poniżej jego godności. Su She raz na jakiś czas podróżował do Wieży Karpia, by uczestniczyć w różnych aktywnościach, więc nic dziwnego, że na siebie wpadli. Jeden był nietolerancyjny i pamiętliwy, a drugi zarozumiały i arogancki – jeśli do czegoś między nimi doszło, to nic dziwnego, że Su She go znienawidził.
W takim razie rzucona na Jin Zixuna klątwa nie miała z nim nic wspólnego, lecz ostatecznie to on musiał ponieść konsekwencje.
Przyczyną ataku na przełęczy Qiongqi była właśnie ta klątwa. Gdyby nie zaistniała, to LanlingJin nie miałoby powodu do zaatakowania go, Wen Ning nie straciłby panowania, mordując wszystkich dookoła, a Wei Wuxian nie byłby odpowiedzialny za śmierć Jin Zixuana. Prawdopodobnie nie doszłoby również do żadnego z późniejszych wydarzeń.
Teraz dowiedział się, że celem winowajcy wcale nie było wrobienie go. Nawet przyczyna nie miała z nim nic wspólnego! Było to naprawdę trudne do zaakceptowania.
Wei Wuxian śmiał się, a jego oczy się zaczerwieniły.
– Nie wierzę, że to przez kogoś takiego jak ty… Z tak głupiego powodu! – zakpił, nie będąc jednak pewnym, czy z siebie, czy z kogoś innego.
Jin Guangyao zdawał się zrozumieć, o co mu chodziło.
– Paniczu Wei, naprawdę nie powinieneś tak myśleć.
– Och? Wiesz, o czym myślę?
– Oczywiście. To dość proste. Myślisz o tym, jakiego masz pecha. To nie jest prawdą. Nawet gdyby Su She nie przeklął Jin Zixuna, to prędzej czy później znaleźliby inną wymówkę, by cię zaatakować. – Uśmiechnął się. – Bo właśnie taką osobą jesteś. W najlepszych chwilach niepowstrzymanym bohaterem, w najgorszych obrażasz każdego, kogo napotkasz. Jeśli cokolwiek złego stało się którejś z tych urażonych osób, to ty byłbyś ich pierwszym podejrzanym i to na tobie próbowaliby się mścić. To nie jest coś, nad czym masz kontrolę.
Z jakiegoś powodu Wei Wuxian również się uśmiechnął.
– I co teraz? Tak jakoś myślę, że twoje słowa mają sens.
– Nawet gdybyś nie stracił kontroli w przełęczy Qiongqi, to czy możesz zagwarantować, że nie doszłoby do tego później? Krótkie życie przeznaczone jest osobom takim jak ty. Widzisz? Czy nie czujesz się lepiej, myśląc o tym w ten sposób?
– To tobie przeznaczone jest wykurwiście krótkie życie! – ryknął Jiang Cheng.
Ignorując swoje rany, złapał Sandu, przygotowując się do ataku. Krew natychmiast chlusnęła z jego piersi. Jin Ling szybko go przytrzymał, więc wściekły mężczyzna mógł tylko kląć:
– Ty skurwysynu, wstydu nie masz! Nie ty rozkazałeś zrobić to Su She?! Kogo próbujesz oszukać!
Uśmiech Jin Guangyao zesztywniał, gdy tylko usłyszał słowo „skurwysyn”. Spojrzał na Jiang Chenga i po chwili zastanowienia chłodnym tonem powiedział:
– Liderze sekty Jiang, uspokój się trochę, dobrze? Rozumiem, co teraz czujesz. Jesteś w okropnym nastroju, bo poznałeś prawdę o swoim złotym rdzeniu. W swoim dumnym sercu czujesz się winny, gdy myślisz o tym, co robiłeś przez ostatnie lata i pragniesz znaleźć winnego wszystkiego, co przytrafiło się paniczowi Wei w poprzednim życiu, by zepchnąć na niego całą odpowiedzialność. Rzuciłbyś się na tę osobę, by zemścić się za panicza Wei i trochę sobie ulżyć. Jeśli poczujesz się lepiej, myśląc, że klątwa i atak na przełęczy Qiongqi są częścią mojego planu, to śmiało. Jednak musisz zrozumieć, że również jesteś odpowiedzialny za to, co przytrafiło się paniczowi Wei. Dlaczego ludzie zmówili się przeciwko patriarsze Yiling, nawet jeśli ta sprawa ich nie dotyczyła? Dlaczego został jednogłośnie potępiony przez tak wielu? Czy naprawdę chodziło tu o ich poczucie sprawiedliwości? Oczywiście, że nie. Po części jest to z twojego powodu.
Jiang Cheng zaśmiał się chłodno. Lan Xichen wiedział, że jego były przyjaciel zaraz znowu zacznie swoje manipulacje, więc stłumionym głosem krzyknął:
– Liderze sekty Jin!
Jednak mężczyzna się tym nie przejął, z uśmiechem kontynuując:
– LanlingJin, QingheNie i GusuLan skończyły walkę o największe łupy po wojnie z Wenami. Resztę mogły zająć jedynie jakieś drobne płotki. Ty wtedy dopiero co odbudowałeś Przystań Lotosów i miałeś wsparcie patriarchy Yiling, Wei Wuxiana, który był niezwykle niebezpieczny. Czy naprawdę uważasz, że innym sektom podobała się twoja wyraźna przewaga? Na szczęście nie byliście z paniczem Wei w dobrych stosunkach, co wszyscy uznali za wspaniałą okazję i starali się jeszcze bardziej cię sprowokować. Osłabienie YunmengJiang oznaczało wzmocnienie własnej sekty. Liderze sekty Jiang, gdybyś traktował swoją prawą rękę odrobinę lepiej, pokazując innym, że wasza więź jest zbyt silna, by ją tak łatwo zniszczyć albo okazał trochę więcej tolerancji w obliczu następnych wydarzeń, to by do tego nie doszło. Skoro o tym mowa, byłeś też jedną z głównych sił podczas oblężenia Kopców Pogrzebowych…
– Wygląda na to, że bycie nazwanym skurwysynem naprawdę jest słabym punktem lidera sekty Jin. Nic dziwnego, że zabiłeś Chifenga-zun – wtrącił się Wei Wuxian.
Mina Lan Xichena na wzmiankę Nie Mingjue wyraźnie się zmieniła. Uśmiech Jin Guangyao także zniknął, po czym natychmiast wstał. Skończywszy medytację, poruszał chwilę palcami lewej dłoni. Widząc, że w końcu może nimi normalnie poruszać, rozkazał:
– Przygotujcie się do drogi.
– Tak jest! – przytaknął natychmiast Su She.
Dwóch mnichów złapało Lan Xichena, po jednym z każdej strony. Już mieli otworzyć wrota, gdy nagle Jin Guangyao się odezwał:
– Prawie zapomniałem. Twoje moce duchowe niedługo powinny powrócić Zewu-jun.
Poziom kultywacji Lan Xichena był o wiele wyższy od jego własnego. Musiał odnawiać pieczęć do dwie godziny, w przeciwnym razie mężczyzna byłby w stanie się oswobodzić.
– Wybacz.
Zaczął iść w stronę Lan Xichena, lecz coś białego i ciężkiego nagle spadło tuż przed nim na ziemię. W ostatniej chwili udało mu się to przeskoczyć. Gdy przyjrzał się dokładnie, zobaczył, że to blade ciało!
Naga kobieta czołgała się po ziemi twarzą w dół, wyginając ciało i kończyny, tak jakby chciała dorwać Jin Guangyao. Su She rzucił się na nią z mieczem. Krzyknęła, a wokół niej wybuchł czarny ogień. Zerwała się na nogi, chwiejnie kierując się w stronę lidera sekty Jin. Jej ciało i twarz zaczęły się zwęglać od płomieni, lecz ogromna nienawiść nie znikała z jej oczu. Su She znowu zaatakował, rozcinając ją w poprzek. Kobieta wyparowała.
Jin Guangyao zrobił kilka kroków, znowu się o coś potykając. Dwa splecione ze sobą ciała leżały na ziemi, a jedna dłoń chwyciła go za kostkę. W tej chwili z tyłu usłyszeli gwizdnięcie.
– Wei Wuxian! – wściekł się Su She.
Nawet się nie zorientowali, kiedy na posągu Guanyin krwią nakreślono różne talizmany. Środek szyku znajdował się wewnątrz świątyni, a teraz został zniszczony przez Wei Wuxiana. Zapieczętowane nim duchy natychmiast uciekły.
– Co to jest?! – krzyknął nagle Jin Ling.
Jiang Cheng nie przestawał otrzepywać szat chłopaka, gdyż ich brzegi samoistnie zaczęły płonąć. Nic więcej się Jin Lingowi nie przydarzyło. Paru mnichów zajęło się już ogniem, turlając się na ziemi i krzycząc. Su She i Jin Guangyao wiedzieli, że muszą wytrzeć krwawe znaki namalowane przez Wei Wuxiana na posągu, lecz przeszkadzali im w tym cierpiący kultywatorzy i nagie ghule pojawiające się tu i ówdzie. Ze względu na rozkazy patriarchy, Jiang Cheng i Jin Ling nie byli atakowani przez stwory, lecz chłopak i tak wyciągnął przed siebie Suihuę.
– Co to niby ma być? Nigdy nie widziałem…
Tak nagich, bezwstydnych ghuli!
Złość pojawiła się w oczach Jin Guangyao. Zamachnął się mieczem, odpychając wszystkich na bok i w końcu docierając do posągu. Już miał wytrzeć namalowane talizmany, gdy nagle poczuł coś zimnego na plecach.
– Nie ruszaj się – rozległ się cichy głos Lan Xichena.
Lider sekty Jin już miał odeprzeć atak, lecz jego przeciwnik się nie patyczkował, zadając cios.
– Zewu-jun… Twoje moce duchowe wróciły.
Zanim Lan Xichen odpowiedział, miecz Su She, Nanping, skierował się w stronę Wei Wuxiana. Jednak, zamiast uderzyć w miękkie ciało, wszedł w kontakt z rozbłyskiem ostrza, które było dość podobne do jego własnego, lecz o wiele bardziej krystaliczne.
Był to Bichen.
Gdy miecze się zderzyły, Nanping nie zniósł siły uderzenia i pękł na pół.
Długie rozcięcie pojawiło się na ręce Su She, a krew kapała na prawo i lewo. Wszystkie stawy w jego dłoni zabolały. Ostrze upadło na ziemię, a on objął drugą ręką swoje prawe ramię. Po przeciwnej stronie Lan Wangji trzymał miecz w jednej dłoni, a drugą złapał za talię Wei Wuxiana, próbując pchnąć go za siebie, by zapewnić mu lepszą ochronę. W rzeczywistości patriarcha wcale jej nie potrzebował, lecz i tak posłusznie wtulił się w jego plecy, jakby szukał komfortu.
Cała akcja rozegrała się w ciągu zaledwie kilku sekund. Kultywatorzy z LanlingJin w końcu zrozumieli, do czego doszło. Su She ściskał mocno swoje krwawiące ramię, a rana na jego piersi otworzyła się na nowo. Ostrze Bichenu spoczywało na szyi Jin Guangyao.
Główni aktorzy zostali unieruchomieni, więc nikt nie śmiał zachowywać się pochopnie. Nagle miny wszystkich obecnych się zmieniły.
– Paniczu Wei, proszę… pozbądź się najpierw tych rzeczy – powiedział Lan Xichen.
Ghule nie tylko były nagie i brudne, ale wydawały z siebie zawstydzające jęki, przez co jasne było, co takiego robią. Żadne z nich nigdy wcześniej nie widziało tak nieprzyzwoitych istot. Lan Xichen odwrócił wzrok, Jiang Cheng na wszystko łypał, a Jin Ling raz bladł, raz się czerwienił. Wei Wuxian zerknął na stojącego obok Lan Wangjiego. Pomyślał, że nierozsądne jest zmuszanie do patrzenia na coś takiego kogoś, kto w młodości reagował zawstydzoną wściekłością na pornografię.
– Chciałem tylko wypuścić ghule uwięzione w świątyni Guanyin, by jak najbardziej opóźnić ich ucieczkę – zaprotestował. – Nie sądziłem, że to będzie coś takiego…
Lan Wangji tak jak brat natychmiast odwrócił wzrok. Spoglądając w inną stronę, powiedział jedno słowo:
– Pożar.
Wei Wuxian od razu przytaknął, z powagą kontynuując:
– Tak. Wszystkie spłonęły. Wygląda na to, że wybuchł tu ogromny pożar, spopielając ogromną ilość ludzi. Później lider sekty Jin postanowił wybudować tutaj świątynię, by wszystko zatuszować i zapieczętować ghule, które uformowały się z powodu tak tragicznej śmierci.
– Liderze sekty Jin, czy ten pożar był z tobą powiązany? – zapytał Lan Xichen.
– Te ghule go nienawidzą – wtrącił się chłodno Jiang Cheng. – To niemożliwe, by nie miał z tym nic wspólnego.
Tłumaczenie: Ashi
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I Posłowie autorki II
Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6
Dziękuję!
DOBRZE ALE MNIE CIEKAWI JEDNO …..czemu te ghule się eghem w takim momencie xd
Reakcja Jin Linga złoto :’DD
Dziękuję za kolejny rozdział. :zachwyt:
Aż ciężko mi uwierzyć, że do końca głównej historii zostało już tylko 9 rozdziałów. :płaku: :AAAA:
Pozostaje cierpliwie czekać na kolejne rozdziały. :ekscytacja:
Jeszcze raz dziękuję za nowy rozdział i całą prace w niego włożoną. :zachwyt2:
Bardzo dziękuję za kolejny rozdział, był bardzo przyjemny i umilił mi wieczór :ekscytacja:
WWX jak zwykle się popisał :ależeco:
Biedny Jin Ling, jak ona ma wyrosnąć na porządną osobe jak jego rodzina to sami zboczeńcy i popaprańcy :ugh: :złamaneserce:
Dziękuję za kolejny rozdział :ekscytacja:
… no i powoli wszystko się wyjaśnia, lubię, jak sprawiedliwość i prawda zwyciężają, dziękuję za kolejny kawałek, pozdrawiam
:ekscytacja: Odzieżałam dzisiaj kilka razy stronę tak właśnie czując, że coś dzisiaj wleci ❤️ Dziękuję!