Mo Dao Zu Shi

Ekstra 5 – Kadzielnica II38 min. lektury

Następnego poranka Wei Wuxian w jakiś sposób obudził się przed Lan Wangjim. Przez cały dzień trzęsły mu się nogi.

Długo i uważnie przyglądali się kadzielnicy w kształcie tapira. Wei Wuxian rozebrał ją na części i złożył z powrotem, lecz wciąż nie odkryli, jaka kryje się w niej tajemnica.

Jeśli nie ma problemu z kadzidłem, to musi on leżeć w kadzielnicy – zastanawiał się młodszy mężczyzna, siedząc obok biurka. – Co za rzecz! To było takie prawdziwe, że nawet Empatia się do tego nie umywa. Znalazłeś jakieś zapiski na ten temat w pawilonie bibliotecznym?

Lan Wangji potrząsnął głową. Wyglądało na to, że nikt nigdy nic na temat tego przedmiotu nie zapisał.

No cóż. Jego moc już się wyczerpała. Powinniśmy to na razie schować, by inni przypadkiem się na to nie natknęli. Jeśli kiedyś odwiedzi nas jakiś mistrz przedmiotów duchowych, to mu to pokażemy.

Obaj myśleli, że moc kadzielnicy się już wyczerpała, lecz to, co wkrótce się przydarzyło, całkowicie przerosło ich oczekiwania.

W nocy po rundce łóżkowej przyjemności usnęli szybko, leżąc obok siebie.

Wkrótce Wei Wuxian otworzył oczy i odkrył, że znowu leży pod wielką magnolią rosnącą obok pawilonu bibliotecznego. Słońce muskało jego twarz spomiędzy kwitnących gałęzi. Mężczyzna zmrużył oczy, zasłaniając je dłonią i powoli wstał.

Tym razem Lan Wangjiego nie było obok.

Lan Zhan! – krzyknął, przykładając rękę do ust.

Nikt nie odpowiedział.

Wygląda na to, że moc kadzielnicy jeszcze się nie wyczerpała, ale gdzie jest Lan Zhan? Nie mówcie, że tym razem tylko ja jestem pod jej wpływem?

Obok magnolii wiła się wąska ścieżka wyłożona białymi kamykami. Przeszła nią grupa uczniów sekty GusuLan, ubranych w białe stroje i wstążki na czoło. Każdy z nich niósł po kilka książek, tak jakby wybierali się na poranne lekcje. Ani jeden nie zaszczycił go spojrzeniem, nie będąc w stanie go zobaczyć. Wei Wuxian podszedł do wejścia do pawilonu bibliotecznego i zajrzał do wnętrza. W środku nie było ani dużego Lan Wangjiego, ani małego. Wyszedł więc na zewnątrz, zaczynając bezcelowy spacer po Zaciszu Obłoków.

Wkrótce udało mu się wychwycić szepty dwóch chłopców. Podszedł bliżej, zauważając, że jeden z głosów brzmiał dość znajomo.

– …Nikt nigdy nie trzymał żadnych w obrębie Zacisza Obłoków. To w ogóle jest dość niespotykane.

Po chwili ciszy drugi chłopak zrezygnowanym tonem odpowiedział:

Wiem. Ale… Obiecałem. Nie mogę złamać słowa.

Przykuło to uwagę Wei Wuxiana, więc ukradkiem spojrzał na mówiących. Tak jak się spodziewał, pośród zielonych traw stali Lan Xichen i Lan Wangji.

Był wiosenny dzień, wiał lekki, ciepły wiatr. Młodzi bracia wyglądali jak dwa nieskazitelne kawałki nefrytu, bliźniaczo do siebie podobne. Mieli na sobie śnieżnobiałe szaty, a ich szerokie rękawy i końce wstążek powiewały na wietrze. Można było mieć wrażenie, że spogląda się na wspaniały obraz. Lan Wangji wyglądał na około szesnaście lat. Zmarszczył lekko brwi, tak jakby się czymś martwił. W ramionach trzymał białego królika, który obwąchiwał go swoim różowym noskiem, a obok jego buta znajdował się kolejny. Jego smukłe uszy stały dęba, gdy próbował wspiąć się na nogę chłopaka.

Czy kilka słów wymienionych przez dwóch chłopaków można uznać za poważną obietnicę? To naprawdę z tego powodu?

Lan Wangji wbił wzrok w trawę, nic nie mówiąc.

Dobrze. – Lan Xichen się uśmiechnął. – Jeśli jakimś cudem wuj o to zapyta, to będziesz musiał mu wszystko wyjaśnić. Ostatnio spędzasz z nimi trochę zbyt dużo czasu.

Lan Wangji poważnie przytaknął.

Dziękuję, bracie. – Po chwili ciszy dodał: – Nie wpłynie to na moją naukę.

Wiem, Wangji. Jednak nie możesz powiedzieć wujowi, od kogo je dostałeś. Inaczej ze złości może je odesłać pomimo twoich próśb.

Słysząc to, Lan Wangji mocniej przytulił trzymanego królika. Lan Xichen uśmiechnął się szerzej i opuszką palca dotknął różowy nosek królika, po czym spokojnym krokiem odszedł.

Zamyślony Lan Wangji został sam na polanie. Królik co chwilę poruszał uszami, spoczywając wygodnie w jego ramionach. Drugi jeszcze mocniej chwycił się jego stopy, będąc coraz bardziej niespokojnym. Chłopak spojrzał na niego, po czym schylił się i także go podniósł. Umieścił oba króliki wygodnie w ramionach, lekko je głaszcząc. Delikatność jego dłoni kontrastowała z wyrazem twarzy.

Na widok tej sceny serce Wei Wuxiana zadrżało. Wyszedł zza drzewa, chcąc jeszcze bardziej zbliżyć się do Lan Wangjiego. Jednak nastrój natychmiast się zmienił, a króliki uciekły z rąk chłopaka, który szybko się odwrócił. Gdy zobaczył, kto go naszedł, jego przeszywające spojrzenie szybko ustąpiło zaskoczeniu.

– …to ty?!

Był zszokowany, lecz Wei Wuxian był jeszcze bardziej zdziwiony.

Widzisz mnie?

To było zdecydowanie najdziwniejsze. Na logikę, elementy snu nie powinny go widzieć, jednak Lan Wangji spoglądał wprost na niego.

Oczywiście, że widzę. Jesteś… Wei Ying?

Wei Ying” wyglądał, jakby miał ponad dwadzieścia lat – zdecydowanie więcej niż piętnaście, jednak jego twarz wyglądała tak samo. Lan Wangji nie mógł ustalić tożsamości intruza, więc zachowywał szczególną czujność. Gdyby miał teraz przy sobie miecz, prawdopodobnie już wyciągnąłby Bichena z pochwy.

Wei Wuxian zareagował natychmiast, uśmiechając się szeroko.

To ja!

Po takiej odpowiedzi twarz Lan Wangjiego wydawała się jeszcze bardziej zaniepokojona, gdy cofał się kilka kroków. Wei Wuxian przybrał urażony wyraz twarzy i ton głosu:

Lan Zhan, zadałem sobie tyle trudu, żeby wrócić i cię odnaleźć. Jak możesz mnie tak traktować?

Czy naprawdę… jesteś Wei Ying?

Oczywiście.

To dlaczego wyglądasz inaczej?

To długa historia. Jestem Wei Wuxian, ale Wei Wuxian z przyszłości. Za siedem lat odkryję potężne narzędzie, które pozwala ludziom podróżować w czasie. Badałem je, gdy przypadkiem je dotknąłem i wylądowałem tutaj.

To wyjaśnienie było tak absurdalne, że nawet dziecko by się na nie nie nabrało.

Możesz to udowodnić? – Głos Lan Wangjiego był lodowaty.

A jak chcesz, żebym ci to udowodnił? Wiem o tobie wszystko. Dostałeś te króliki ode mnie, prawda? Tak niechętnie je przyjąłeś, a teraz nie chcesz ich oddać, chociaż twój własny brat ci każe. Zakochałeś się?

Na te słowa mina Lan Wangjiego uległa lekkiej zmianie. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak się powstrzymał tuż po krótkim „ja…”. Wei Wuxian podszedł kilka kroków bliżej, rozpościerając ramiona z szerokim uśmiechem.

Co jest? Zawstydziłeś się?

Widząc jego dziwne zachowanie, Lan Wangji wyglądał, jakby miał przed sobą potężnego wroga. Jego mina wyrażała niezwykłą ostrożność, gdy cofał się krok za krokiem. Wei Wuxian nie widział go zachowującego się w ten sposób od dawna. Zaśmiał się w duchu, udając złość.

Co masz przez to na myśli? Dlaczego mnie unikasz? No świetnie, Lan Zhan. Od dziesięciu lat żyjemy jak mąż i żona, a ty tak łatwo o mnie zapomniałeś?

Na przystojnej twarzy Lan Wangjiego odbił się szok.

– …Od dziesięciu lat? Ty… i ja? Jesteśmy… mężem i żoną?!

To było zaledwie kilka słów, ale udało mu się je wydukać dopiero po wielu przerwach. Wei Wuxian udawał, że nagle zrozumiał.

Och, zapomniałem. Jeszcze o tym nie wiesz. Wydaje mi się, że dopiero co się poznaliśmy? I niedawno opuściłem Zacisze Obłoków? Nie martw się. Zdradzę ci sekret. Za kilka lat zostaniemy partnerami kultywacyjnymi!

– …Partnerami kultywacyjnymi?

Dokładnie! – przechwalał się Wei Wuxian. – Takimi, którzy codziennie praktykują wspólną kultywację. To był prawdziwy, ortodoksyjny ślub. Nawet się pokłoniliśmy.

Oddech Lan Wangjiego przyspieszył ze złości, a jego pierś szybko unosiła się i opadała. Dopiero po chwili spomiędzy mocno zaciśniętych zębów wydusił:

To totalna bzdura!

Posłuchaj chwilę dłużej, a wtedy będziesz wiedział, czy to prawda, czy bzdura. Kiedy śpisz, lubisz mnie mocno przytulać, bo inaczej nie będziesz w stanie usnąć. Każdy twój pocałunek jest bardzo długi, a na koniec lekko przygryzasz moje wargi. Och, racja, lubisz mnie też gryźć kiedy robimy tę inną rzecz, wszędzie na moim ciele…

Gdy usłyszał „mocno mnie przytulasz” mina Lan Wangjiego zaczęła się powoli wykrzywiać. Im dłużej słuchał, tym silniejsza była jego reakcja. Nagle rzucił się w jego stronę, tak jakby chciał powstrzymać dalsze obsceniczne opisy.

Bzdura!

Wei Wuxian odskoczył na bok.

Znowu mówisz, że to bzdura? Przynajmniej zmieniłbyś trochę swoją gadkę! I skąd wiesz, że wygaduję bzdury? Nie jesteś taki?

Nigdy… się nie całowałem… – dukał Lan Wangji. – Skąd miałbym wiedzieć… co lubię… kiedy…!

Wei Wuxian zastanowił się przez chwilę.

Masz rację. Jeszcze nikogo nie całowałeś, więc to oczywiste, że nie wiesz, jak byś się wtedy zachował. Chcesz sprawdzić teraz?

Lan Wangji był tak wściekły, że zapomniał nawet wezwać innych uczniów i schwytać podejrzanego intruza. Atakował, uderzając raz za razem, i celując prosto w nadgarstek. Jednak w tym momencie był jeszcze młody. Wei Wuxian zaś miał znacznie większe doświadczenie i z łatwością unikał ciosów. Zauważywszy drobne potknięcie, przyszczypnął ramię Lan Wangjiego we wrażliwy punkt akupunkturowy, przez co jego ruchy ustały. Korzystając z tej okazji, Wei Wuxian złożył lekkiego całusa na jego policzku.

Po pocałunku Wei Wuxian puścił uszczypniętą skórę, lecz Lan Wangji zamarł jak posąg, oszołomiony.

Hahahahahaha! – Patriarcha śmiał się tak mocno, że aż wybudził się ze snu i prawie spadł z łóżka. Na szczęście ramiona Lan Wangjiego zawsze były mocno owinięte wokół jego talii. Całe jego ciało trzęsło się od śmiechu, co obudziło również jego partnera. Usiedli na łóżku.

Lan Wangji spojrzał w dół, jedną dłonią masując skroń.

Przed chwilą…

Przed chwilą śniłeś, że w wieku piętnastu lat spotkałeś dwudziestoparoletniego mnie?

Lan Wangji spojrzał na niego.

Kadzielnica.

Wei Wuxian przytaknął.

Myślałem, że znowu wylądowałem we śnie przez skutki uboczne działania kadzidła, lecz kto by pomyślał, że będzie miało na ciebie jeszcze silniejszy wpływ.

Dzisiejsza sytuacja różniła się od poprzedniej. Tym razem młody Lan Zhan we śnie był prawdziwym Lan Wangjim.

Ci, którzy śnili, często nie wiedzieli, że śnią. To dlatego Lan Wangji w swoim śnie naprawdę myślał, że ma zaledwie piętnaście lat. Na początku był to prawdziwy sen – poranne wykłady, spacery, opieka nad królikami. Jednak wpadł prosto na Wei Wuxiana, który wkradł się do jego snu i postanowił napsocić. Po tym, jak został złapany, nastąpiła niezła runda dokuczania.

Nie mogę, Lan Zhan. To, jak mocno przytulałeś królika i nie chciałeś go puścić, bojąc się, że brat i wuj nie pozwolą ci ich zatrzymać… Tak bardzo cię kocham. Hahaha…

Lan Wangji nie wiedział, co na to powiedzieć.

– …Późno już. Twój śmiech obudzi innych.

Myślisz, że na co dzień jesteśmy cicho? Dlaczego tak szybko musieliśmy się obudzić? Jeszcze chwila i zaciągnąłbym cię w krzaki, by robić z tobą sprośne rzeczy. Młody Lan Zhan mógłby po raz pierwszy posmakować tego, co w życiu najlpsze, hahaha…

Starszy mężczyzna obserwował, jak turla się z boku na bok. Nie udało mu się znaleźć odpowiednich słów. Po chwili nagle sięgnął po partnera i przycisnął go do łóżka.

Myśleli, że po dwóch nocach moc kadzielnicy ostatecznie się wypali. Jednak trzeciej nocy Wei Wuxian znowu obudził się we śnie Lan Wangjiego.

Ubrany na czarno przechadzał się po wyłożonych białym żwirem ścieżkach Zacisza Obłoków, a czerwony chwost Chenqinga podskakiwał w górę i w dół przy każdym jego kroku. Wkrótce rozległ się dźwięk recytowania materiału z podręcznika.

Dochodził od strony sali lekcyjnej, więc Wei Wuxian pomaszerował w tę stronę. Zgodnie z oczekiwaniami, kilku uczniów sekty Lan odbywało w środku wieczorne zajęcia. Zamiast Lan Qirena jego bratanek nadzorował swoich rówieśników.

Lan Wangji z dzisiejszego snu wciąż wyglądał młodo, jednak tym razem był starszy, około siedemnasto lub osiemnastoletni, tak jakby wydarzenia z jaskini Xuanwu miały miejsce zaledwie wczoraj. Jego rysy odznaczały się elegancją, która już niosła ze sobą wygląd wybitnego kultywatora, a jednocześnie nadal widać w nich było młodzieńczą energię. Siedział uważnie na samym przodzie sali. Kiedy ktoś miał pytanie i podchodził, żeby je zadać, rzucał szybkie spojrzenie, po czym natychmiast udzielał odpowiedzi, a jego poważny wyraz twarzy stanowił wyraźny kontrast w stosunku do jego młodości.

Wei Wuxian oparł się o kolumnę na zewnątrz i przez chwilę obserwował sytuację. Następnie bezdźwięcznie wskoczył na dach i przyłożył Chenqing do ust.

Lan Wangji zamarł w środku.

O co chodzi, paniczu? – zapytał jeden z chłopców.

Kto o tej porze gra na flecie?

Uczniowie spojrzeli po sobie.

Nie słyszymy żadnego fletu – odparł szybko jeden z nich.

Lan Wangji zmarszczył brwi, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia, trzymając w dłoni miecz. W tej samej chwili Wei Wuxian schował instrument i wskoczył na wyższą partię dachu.

Kto tam?! – zapytał władczym tonem Lan Wangji, zauważając ruch.

Wei Wuxian gwizdnął dwa razy – źródło tego dźwięku oddaliło się już o kilkanaście metrów.

To twój mąż! – zaśmiał się.

Słysząc ten głos, Lan Wangji zrobił niepewną minę.

Wei Ying?

Nie uzyskał odpowiedzi. Lan Wangji dobył Bichen i pomknął za nim. Po kilku skokach Wei Wuxian dotarł do muru Zacisza Obłoków, gdzie stanął wyprostowany na jednej z dachówek, czekając, aż dogoni go towarzysz. Ten wkrótce się pojawił, zatrzymując się kilka metrów dalej. W dłoni miał miecz, a wstążka, rękawy i brzegi szat falowały na nocnym wietrze, sprawiając niemal niebiańskie wrażenie.

Wei Wuxian złożył dłonie na plecach i uśmiechnął się szeroko.

Cóż za przystojny mężczyzna ze wspaniałymi ruchami. Do takiej sceny idealnie pasowałby pełny słój uśmiechu cesarza.

Lan Wangji nie odrywał od niego wzroku.

Wei Ying, co takiego potrzebujesz, że późną nocą bez zaproszenia odwiedzasz Zacisze Obłoków?

Zgadnij.

Nie bądź śmieszny!

Ostrze Bichenu pomknęło w jego stronę, lecz Wei Wuxian bez problemu zrobił unik. Młody Lan Wangji był już świetnym szermierzem, lecz dla dorosłego patriarchy nie stanowił żadnego zagrożenia. Wystarczyło kilka ciosów, by pojawiła się szansa na przyklejenie talizmanu do piersi przeciwnika. Ciało Lan Wangjiego zamarło w bezruchu, dzięki czemu Wei Wuxian mógł go chwycić i pomknąć z nim na tył Zacisza Obłoków. Tam wybrał jeden z gęstych krzewów ziołowych i oparł towarzysza o ukryty za nim biały głaz.

Czego chcesz?

Wei Wuxian z poważnym wyrazem twarzy uszczypnął go w policzek.

Zgwałcić cię.

Lan Wangji nie był pewny, czy żartuje, czy mówi poważnie. Powoli pobladł.

Wei Ying… Nie możesz zachowywać się tak lekkomyślnie.

Przecież mnie znasz. Lubię zachowywać się lekkomyślnie – zaśmiał się Wei Wuxian i sięgnął pomiędzy szaty chłopaka, ściskając pewne ważne miejsce.

Dotyk został przeprowadzony dość umiejętnie. Nie był ani za lekki, ani za mocny. Mina Lan Wangjiego natychmiast stała się dość zabawna.

Kąciki jego ust zadrżały, gdy mocno zacisnął wargi. Po kilku chwilach udało mu się odzyskać kontrolę nad twarzą, na nowo udając spokój. Jednak Wei Wuxian posunął się jeszcze dalej, rozpinając jego pas i w kilku ruchach zdejmując mu spodnie. W dłoni ścisnął tę ciężką rzecz, która w ogóle nie pasowała do delikatnych rysów Lan Wangjiego, z głębi serca go zachwalając:

Naprawdę byłeś utalentowany od młodości, Hanguang-jun.

Po wymówieniu tych słów nawet lekko szturchnął czubek. Widząc, jak igra z jego intymną częścią ciała, Lan Wangji wyglądał, jakby ze złości miał dostać zawału. Nie miał nawet sił, by zapytać, kim jest ten „Hanguang-jun”.

Wei Ying! – powiedział ostro.

Krzycz, ile chcesz. – Wei Wuxian zachichotał. – Nikt nie przyjdzie cię uratować, nawet jeśli zedrzesz sobie gardło.

Lan Wangji już miał znowu się odezwać, lecz jego towarzysz przestał się śmiać, odgarnął kosmyk włosów za ucho i nagle się pochylił, biorąc go do ust. Zszokowany spoglądał na wszystko, nie wierząc, co się dzieje.

Aura siedemnastoletniego Lan Wangjiego pełna była młodzieńczej niedojrzałości, lecz wielkość jego erekcji cechowała się nadzwyczajnością. Wei Wuxian powoli wziął go głębiej, lecz nim dotarł do końca, poczuł, jak śliski czubek dotyka tyłu jego jamy ustnej. Nie tylko była długa, ale też gruba i gorąca. W ustach czuł nawet silne pulsowanie żył. Nadął policzki, uparcie i cierpliwie wsuwając resztę w głąb gardła.

Wei Wuxian był już dość doświadczony w obsłudze członka Lan Wangjiego. Dał z siebie wszystko, głośno ssąc i liżąc, tak jakby zachwycał się jakimś delikatesem. Choć blada cera mężczyzny nie była przyzwyczajona do rumienienia się, to czerwień wyraźnie była widoczna na jego szyi i uszach, a oddech płytki. Wei Wuxian spędził tak dużo czasu na ssaniu i przełykaniu, że nawet policzki go rozbolały, lecz wciąż nie widać było nawet śladu spełnienia. Nie rozumiał, co się dzieje. W końcu to niemożliwe, by nie był w tym na tyle dobry, by poruszyć siedemnastoletniego Lan Wangjiego. Spojrzał w górę, odkrywając, że twarz Lan Wangjiego wypełniona była wstrzemięźliwością. Penis był wyraźnie twardy jak żelazo, lecz ten uparcie się powstrzymywał, odmawiając orgazmu tak jakby to była jego ostatnia linia obrony.

Wei Wuxian uznał to za dość zabawne, a jego pragnienie płatania figli odżyło. Wilgotnym czubkiem języka jeździł w tę i z powrotem po grubej żyle, co chwilę wsuwając całego członka głęboko do gardła. W końcu nawet Lan Wangji nie wytrzymał.

Jego nasienie lekko pachniało piżmem i było dość gęste, zalewając gardło Wei Wuxiana. Ten wyprostował się szybko, lekko pokasłując, gdy wycierał wierzchem dłoni kącik ust. Przełknął wszystko, tak jak zawsze. Lan Wangji zaś spoglądał na niego z zaczerwienionymi oczami i wydawał się zaniemówić. Nie był pewny, czy reakcja jego ciała była odpowiedzią na stymulację, czy może złość i zawstydzenie.

Serce patriarchy trochę zmiękło, widząc tę upokorzoną twarz. Cmoknął go delikatnie w policzek.

Dobrze, przepraszam. Nie powinienem był się nad tobą tak znęcać – mówiąc to, wytarł dłonie i rozpiął pas, by zdjąć ubrania z dolnej części ciała.

Miał szczupłe nogi, a jego uda były białe jak nefryt z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Para okrągłych, pełnych pośladków była również dość przyjemna dla oka. Lan Wangji był w stanie zobaczyć nie tylko to, ale też parę innych rzeczy, które działy się z ciałem partnera.

Przyklękając w trawie tyłem do Lan Wangjiego, Wei Wuxian skierował usmarowane bielą palce w kierunku dolnej części ciała, a w szczególności do otworu skrytego w rowie. To miejsce stało się widoczne dopiero, gdy lekko rozchylił pośladki, wyglądając bardzo miękko. Na początku było szczelnie zamknięte, lecz zaczęło się nieśmiało rozchylać, gdy Wei Wuxian wmasował w nie dwoma palcami nasienie Lan Wangjiego. Powoli i pewnie wsunął do środka cały palec, po czym zaczął nim poruszać w tę i z powrotem. Po chwili przyspieszył, wyraźnie samemu się podniecając.

Kiedy mokre chlupanie stało się bardzo słyszalne, Wei Wuxian wsunął kolejny palec. Sapnął lekko, tak jakby to było dla niego za dużo. Znał swoje ograniczenia, więc znowu zwolnił.

Po zmroku te szczegóły nie powinny być tak wyraźne, lecz zmysły Lan Wangjiego były wyostrzone, w szczególności jego wzrok. Z jakiegoś powodu nie był w stanie nawet zamknąć oczu, zmuszony przyglądać się tej powoli rozgrywającej się, sprośnej scenie.

W łóżku Wei Wuxian lubił osiągać szczyt razem z Lan Wangjim, więc na tym etapie starał się nie dotykać żadnych kluczowych miejsc. Jego partner zawsze dobrze się zajmował tym czułym punktem. Teraz, nie mogąc się zadowolić, mięśnie jego odbytu zacisnęły się bardziej niż zwykle, tak jakby były z czegoś niezadowolone. Gdy palce nie dotknęły odpowiedniej strefy, jego biodra schodziły niżej w poszukiwaniu przyjemności.

Po kilku takich sytuacjach uda Wei Wuxiana już lekko drżały, nie mogąc dłużej wytrzymać w tej pozycji. Natychmiast wysunął palce i wziął kilka oddechów na uspokojenie. Gdy się w końcu odwrócił, złapał Lan Wangjiego z zaskoczenia, nawiązując nagły kontakt wzrokowy. Chłopak szybko zamknął oczy.

Ej, Lan Zhan, co robisz? – Na twarzy Wei Wuxiana wykwitł uśmieszek. – Recytujesz w sercu zasady swojej sekty?

Widać było, że odgadł poprawnie. Rzęsy Lan Wangjiego zadrżały i wyglądał, jakby chciał otworzyć oczy, lecz ostatecznie się powstrzymał.

Spójrz na mnie, dobra? – kontynuował nieśpiesznie Wei Wuxian. – Czego się obawiasz? To nie tak, że zrobię ci coś złego.

Jego głos był przyjemny, a kiedy wymówił te słowa leniwo-frywolnym tonem, miało się wrażenie, że mały haczyk zatopił się w sercu Lan Wangjiego. Jednak chłopak był wyraźnie zdeterminowany, by nie spojrzeć, nie słuchać, nic nie mówić i w ogóle nie zwracać na niego uwagi.

Naprawdę będziesz się tak zachowywał i nawet na mnie nie spojrzysz?

Powiedziawszy jeszcze kilka drażniących słów, zauważył, że Lan Wangji mimo wszystko nie otworzy oczu. Wei Wuxian uniósł brwi.

W takim razie pożyczę na chwilę Bichen. Nie masz nic przeciwko, prawda? – mówiąc to, naprawdę podniósł z ziemi miecz.

Lan Wangji otworzył oczy, a ton jego głosu był ostry.

Co zamierzasz zrobić?!

A jak myślisz?

– …Nie wiem!

Skoro nie wiesz, to dlaczego tak się denerwujesz?

To! To…

Wei Wuxian wpatrywał się w niego z szerokim uśmiechem. Zamachał Bichenem, po czym spojrzał na miecz i złożył delikatny pocałunek na rękojeści. Natychmiast wysunął szkarłatną końcówkę języka, zaczynając ją lizać.

Ostrze było prawie przezroczyste, tak jakby zrobione ze śniegu i lodu, lecz rękojeść wykonano z czystego, rafinowanego srebra. Było dość ciężkie, a jego zdobienia eleganckie – sprawiały wrażenie antycznych. Lan Wangji wyglądał na niezwykle zdenerwowanego, pomimo rozgrywającej się na jego oczach erotycznej sceny.

Zostaw Bichen w spokoju!

Dlaczego?

To mój miecz! Nie możesz go wykorzystać do… do…

Wiem, że to twój miecz. Po prostu naprawdę go lubię i chciałem się z nim chwilę zabawić. A myślałeś, że co chcę z nim zrobić?

Lan Wangji nie wiedział, co powiedzieć.

Hahahaha – śmiał się Wei Wuxian. – O czym ty myślisz, Lan Zhan? Czy nie jesteś zbyt nieprzyzwoity?

Mina Lan Wangjiego była spektakularna, gdy zorientował się, że Wei Wuxian nie tylko zaprzeczył, lecz również odwzajemnił atak. Patriarcha był niezwykle usatysfakcjonowany.

Jeśli nie chcesz, bym dotykał twój miecz, to możesz zastąpić go swoim ciałem. Co ty na to? Tak czy nie?

Chłopak ani nie był w stanie na to przystać, ani pozwolić mu dalej zabawiać się mieczem. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie. Wei Wuxian podczołgał się do niego na kolanach, nakłaniając:

Po prostu się zgódź. Oddam ci miecz i porobimy coś fajnego. Tak czy nie?

– …Nie! – wycisnął po chwili przez zaciśnięte zęby Lan Wangji.

Wej Wuxian uniósł brwi.

Hmm. Pamiętaj swoje słowa. – Cofnął się trochę i usiadł z uśmiechem przed chłopakiem, szeroko rozsuwając uda. – No to możesz patrzeć, jak zabawiam się z Bichenem.

Przez to, że przyjął tak bezwstydną pozycję, Lan Wangji miał bardziej niż wyraźny widok na jego intymne części ciała. Dwa jasne pośladki lekko się rozchyliły, odsłaniając różowy punkt. Po wcześniejszym palcowaniu miejsce było już lekko opuchnięte i błyszczało wilgocią, przez co wydawało się niezwykle delikatne. Wei Wuxian obrócił ostrze Bichena i skierował rękojeść w stronę wejścia. Wziął lekki oddech. Lekkie naciśnięcie od razu wygładziło cienkie fałdy, zasysając czubek miecza, wskutek czego krótki kawałek został natychmiast wepchnięty.

Bichen był prawie tak zimny jak lód lub stal, wywołując dreszcze. Zmagając się z zimnem, tunel ścisnął się jeszcze bardziej, wypuszczając niewielką część rękojeści. Wei Wuxian natychmiast zacisnął wokół niej rękę i wepchnął ją w swoje ciało z większą siłą, zaczynając ją wsuwać i wyciągać.

Wnętrze mocno się zaciskało, a rękojeść pokryta była wybrzuszeniami i żłobieniami. Uczucie tarcia wewnątrz wystarczało, by doprowadzić człowieka do szaleństwa. Kiedy ugniótł określone miejsce, Wei Wuxian wydał niski jęk, przyciągając nogi nieco bliżej, czując, jak kręci mu się w głowie. Po raz kolejny został pobudzony z przodu, a jego penis stanął na baczność.

Z perspektywy Lan Wangjiego była to niezwykle obsceniczna scena. Wei Wuxian leżał przed nim, otwierając szeroko nogi i trzymając jego miecz poniżej. Rękojeść była twarda i zimna, przez co miękkie wejście spuchło w niemal żałosny sposób. Mimo to patriarcha nadal bardzo się starał, wpychając go i wciągając w swoje ciało. Jego ruchy przyspieszały, a pchnięcia stawały się coraz łatwiejsze. Oddychał lekko, patrząc na Lan Wangjiego załzawionymi oczami i wołając:

Lan Zhan…! Lan Zhan…

Jego głos miał lekko nosowy ton. Brzmiało to jak błaganie albo nieświadome szepty płynące z przyjemności. Tak czy inaczej, to wystarczyło, by namącić komuś w głowie. Lan Wangji wyraźnie nie mógł już zamknąć oczu ani nawet odwrócić wzroku, wpatrując się z zapałem w twarz Wei Wuxiana, w to, jak zmagał się z Bichenem, jak drżał, gdy się dotykał. Zacisnął mocno dłonie.

Z drugiej strony Wei Wuxian nie miał pojęcia, co się z nim działo. Pod wpływem udręki Bichena nieświadomie przysunął nogi jeszcze bliżej, składając się praktycznie w pół. Wejście jeszcze mocniej zassało rękojeść miecza. Patriarcha westchnął. Czuł, jak jego ręce i nogi tracą siły, więc położył się bokiem na ziemi. Kiedy chciał trochę odpocząć, nagle para rąk chwyciła go mocno za kolana i rozsunęła je na boki.

Wei Wuxian rozchylił powieki, napotykając przerażająco czerwone oczy Lan Wangjiego, rozpalone dziwnym płomieniem. Chłopak złapał Bichen, wyciągnął go i rzucił daleko. W chwili, gdy rękojeść opuściła jego ciało, Wei Wuxian jęknął, jakby był niezadowolony.

Bezwstydnik! – wściekał się Lan Wangji, po czym przycisnął patriarchę do ziemi, wpychając swój nabrzmiały członek w jego ciało. Gdy tylko się zanurzył, zaczął go posuwać z niepowstrzymaną siłą.

Gdy tylko się w niego wbił, nogi Wei Wuxiana posłusznie owinęły się wokół talii Lan Wangjiego, ramionami usłużnie ściskając go za szyję. Jednak już po kilku pchnięciach poczuł, że to trochę zbyt wiele. Ruchy Lan Wangjiego były zbyt szorstkie. Za każdym miał wrażenie, że pod wpływem tej siły poleci do tyłu, a jego tyłek wraz z kością ogonową lekko bolały.

Delikatniej! – zawołał Wei Wuxian. – Er-gege, bądź delikatniejszy…

Niefortunnie lub nie, Wei Wuxian najwyraźniej zapomniał, że w tym śnie jest starszy od Lan Wangjiego. Nazwanie go w ten sposób nie tylko nie powstrzymało chłopaka, lecz miało wręcz odwrotny skutek. Zaczął go jeszcze mocniej posuwać, tak jakby za karę chciał złamać mu kość ogonową.

Wei Wuxian wygiął szyję w łuk, z trudnością łapiąc oddech.

Jest… tak gorąco!

Z Bichena wypływało zimne powietrze. Przez to jego wnętrzności stały się bardziej miękkie, choć nieco chłodne w dotyku. Tymczasem męskość Lan Wangjiego była zarówno grubsza, jak i cieplejsza. I tak za każdym razem, gdy się w nim zanurza, miał wrażenie, jakby kula ognia paliła jego żołądek, tak gorąca, że Wei Wuxian aż miał ochotę turlać się po ziemi. Jednak po tak dużej ilości pieszczot i szorstkich ruchów Lan Wangjiego, jego ciało już dawno stało się bezwładne i mogło jedynie drżeć od nieustannych ataków. W tej chwili, mimo że jego poziom kultywacji był znacznie wyższy niż partnera, wciąż nie był w stanie się oprzeć. Kiedy naprawdę nie był w stanie dłużej tego znieść, mógł jedynie osunąć się w bok, kręcąc talią w chęci ucieczki, ale Lan Wangji znowu go przygwoździł. Po kilku głębszych pchnięciach nie był już w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

Kto jest twoim mężem? – rozbrzmiał obok jego ucha niski i ostry głos Lan Wangjiego.

Początkowo Wei Wuxian był zbyt oszołomiony, by zareagować, więc Lan Wangji zapytał ponownie, zanurzając się tak głęboko, że prawie umarł z przyjemności.

Ty! – odparł pospiesznie. – Ty nim jesteś, ty jesteś moim mężem!

Karma bywała bolesna.

Przez chwilę Wei Wuxian zacisnął zęby i posłusznie znosił jego posuwiste ruchy. Zimne wnętrze zostało ogrzane od tarcia i w końcu było trochę lepiej. Czubek penisa był gruby, wbijając się w jego ciało, podczas gdy samo wnętrze było wilgotne i miękkie, sporadycznie go zasysając. Krzywizna erekcji raz po raz ugniatała odpowiednie miejsce. Wei Wuxian czuł się tak dobrze, że mógłby oszaleć, a mimo to musiał udawać słabego i przytłoczonego. Kiedy podskakiwał w górę i w dół od stałego rytmu Lan Wangjiego, przylgnął do jego ramion i błagał:

– …Er-Gege… Lan Zhan… Bądź trochę łagodniejszy, dobrze? To boli… Chyba krwawię…

Rzeczywiście miejsce, w którym byli złączeni, było dość wilgotne, a chlupoczący dźwięk przybierał na sile z każdym ruchem. Słysząc to, Lan Wangji spojrzał w dół i natychmiast zamarł.

Krwawię? – jęknął Wei Wuxian.

Nie? – Lan Wangji wziął głęboki oddech.

Nie? To co się tam dzieje?

Jesteś mokry.

Najwyraźniej już od jakiegoś czasu wewnętrzna strona ud Wei Wuxiana była pokryta jakimś płynem, a na ciemnej erekcji Lan Wangjiego widoczne było to samo wilgotne odbicie. To mogło pochodzić tylko z wnętrza ciała patriarchy.

Naprawdę? Serio? – Wei Wuxian udawał, że mu nie wierzy. Chwycił dłoń partnera i pociągnął ją w stronę miejsca, w którym byli złączeni. Penis był gruby i pokryty żyłkami, maksymalnie rozciągając małe wejście. Lan Wangji poczuł dużą ilość lepkiego płynu pomiędzy dwoma ściśle połączonymi ciałami. Jakby został ukłuty igłą, natychmiast cofnął rękę i na nią spojrzał. Płyn był przezroczysty i tak jak można było się spodziewać, nie było ani śladu krwi.

Ciała Wei Wuxiana i Lan Wangjiego były ze sobą w pełni kompatybilne. To oczywiste, że w szczytowym momencie pobudzenia ciało reagowało samo z siebie. Jednak wyraźnie Wei Wuxian planował trochę się z nim podrażnić. Widząc jego wykrzywione w uśmieszku usta, Lan Wangji od razu zrozumiał, że został oszukany i ponownie mocno się w niego wbił. Oddech patriarchy stał się przerywany pod wpływem pchnięć.

– …Lan Zhan, Lan Zhan, pozwól mi wstać, pozwól mi być na górze, dobrze?

Lan Wangji sprawiał wrażenie, jakby nie rozumiał, co miał na myśli, mówiąc „na górze” i lekko się zawahał. Wei Wuxian mocno się do niego przytulił i używając całej siły, w końcu ich przewrócił, zmieniając ich pozycje.

W tej chwili Lan Wangji leżał płasko na ziemi, podczas gdy jego partner siedział na nim, przywierając pośladkami do jego bioder. Podczas zmiany pozycji twarda, gorąca erekcja pozostała głęboko w Wei Wuxianie. Nie opuściła go ani na chwilę, tylko subtelnie poruszała się w jego wnętrznościach. Wei Wuxian zmrużył oczy z przyjemności, czując, że znów zaczyna mu się kręcić w głowie.

Spojrzał w dół. Możliwe, że było to złudzenie, ale miał wrażenie, że jego płaski brzuch lekko się wybrzuszył od znajdującego się w środku członka. Nie mógł się powstrzymać, sięgnął i dotknął skóry, lecz partner szybko uniósł jego pośladki i zmusił go do ruchu.

Wei Wuxian podnosił się i opadał. Kiedy się podnosił, wznosił się tak wysoko, że w jego ciele znajdował się tylko sztywny czubek; opadając, wsuwał penisa aż do najgłębszych części ciała, tak głęboko, że nie mógł powstrzymać się od zmarszczenia brwi. Do tego tempo było tak szybkie, że niemal nie pozwalało na złapanie oddechu. W przeszłości podczas każdego stosunku musieli użyć tej pozycji, ponieważ pozwalała na najgłębszą penetrację i sprawiała Wei Wuxianowi ogromną przyjemność. Jednak teraz dość mocno cierpiał z powodu nieznośnej głębi. Siedemnastoletni Lan Wangji ze snu wręcz oszalał od tego, jak się z nim wcześniej droczył i w ogóle nie był w stanie kontrolować swojej siły. Wei Wuxian został wyruchany tak mocno, że zadrżały mu nogi. Nie mógł nawet stać, a tym bardziej nie miał siły, by walczyć. W tak niefortunnej sytuacji mógł jedynie oprzeć dłonie na jędrnym brzuchu Lan Wangjiego, lekko sapiąc.

Wei Wuxian urodził się z wąską talią i drobnymi biodrami, ale jego pośladki były jędrne i krągłe. Palce Lan Wangjiego zatopiły się głęboko w nich, ściskając je i pocierając, przez co po chwili na skórze pojawił się zauważalny siniak. Wei Wuxian poczuł, jak całe jego ciało swędzi od środka, a pośladki bolą od tarcia. Nie mógł powstrzymać się od odepchnięcia jednej z dłoni partnera, jednak ten wydawał się wyjątkowo niezadowolony z takiego gestu. Zmarszczył brwi, jego twarz pociemniała, a pośladek patriarchy został uderzony z głośnym plaśnięciem. Dźwięk odbijał się echem.

Wei Wuxian był tak zszokowany, że aż zaniemówił.

W całym jego życiu niewiele osób uderzyło go w to miejsce. Nawet gdy zachowywał się niewłaściwie w młodości, pani Yu chłostała go jedynie po plecach lub dłoniach, nie wspominając już o Jiang Fengmianie i Jiang Yanli, którym za bardzo zależało na nim, by w ogóle go uderzyć. Kiedy patrzył, jak dzieci z innych rodzin są rozbierane i bite po tyłku, czuł, że jest to pod każdym względem haniebne i napawał się tym, że nigdy nie był bity w ten sposób. Jednak w tej chwili Lan Wangji przerwał tę passę, a do tego… był to siedemnastoletni Lan Wangji.

Natychmiast twarz Wei Wuxiana rozpaliła się czerwienią. Po raz pierwszy w łóżku poczuł niekontrolowany wstyd.

Im więcej o tym myślał, tym bardziej nie mógł kontynuować. Połowa jego tyłka wciąż go szczypała.

Mam dość! – krzyknął szybko i przetoczył się na bok, z dala od partnera.

Ciągnąc dwie bezwładne nogi, próbował się odczołgać w poszukiwaniu spodni. Lan Wangji zaś wciąż był niezwykle podniecony. Wei Wuxian przez tak długi czas go ściskał, szczypał, trącał, całował, dotykał i groził, więc teraz ogarnęła go ogromna wściekłość. Jak mógł mu odpuścić, kiedy nagle odkrył, że szczególnie boi się uderzeń w pośladki? Machnął ręką, a spodnie, które Wei Wuxian właśnie podciągnął do kolan, natychmiast rozerwały się na kawałki. Lan Wangji przewrócił go na plecy, jedną ręką ścisnął jego ręce, a drugą zadał kolejne mocne uderzenie w śnieżnobiałą skórę.

Oprócz ostrego dźwięku całe ciało Wei Wuxiana zadrżało.

To boli! – zapłakał.

Właściwie to nie bolało, lecz było po prostu nieznośnie zawstydzające. W łóżku Wei Wuxian nigdy nie próbował tłumić swoich jęków, dlatego za każdym razem jego głos stawał się nieco ochrypły w trakcie. Z tego powodu nawet teraz nie brzmiało to jak krzyk bólu, ale raczej jak kuszący jęk. Słysząc to, Lan Wangji zatrzymał się i spuścił wzrok.

Pod jego dłonią znajdowały się dwie okrągłe połówki. Dzięki dwóm uderzeniom jasny odcień różu pokrywał jasną skórę, poprzecinaną szorstkimi odciskami palców. Po tak długim stosunku szczelina między pośladkami lekko się rozchyliła, odsłaniając nieśmiało malutkie wejście, które przez opuchliznę, wydawało się jeszcze bardziej miękkie. Widok ten budził wątpliwości, jak tak drobne miejsce było stanie połknąć rękojeść Bichena i przerażającego rozmiaru członek. W pobliżu pośladków i wewnętrznej strony ud znajdowały się cienkie smugi płynu.

Oczy Lan Wangjiego pociemniały.

Gdy został przez niego schwytany, Wei Wuxian bał się, że znowu go uderzy. Szybko zacisnął mięśnie odbytu, starając się odwrócić uwagę partnera. Zaciskał je i rozluźniał, mając nadzieję, że zwróci uwagę na najważniejsze miejsce i przestanie być tak skupiony na pośladkach. Tak jak się spodziewał, usłyszał z tyłu coraz cięższy oddech Lan Wangjiego, który szybko ponownie się w nim zatopił. Jego wejście było bardzo gładkie. Czując, jak jego ciało znów się wypełnia, Wei Wuxian w końcu odetchnął z ulgą.

Jednak zanim zdążył w pełni wypuścić z płuc powietrze, Lan Wangji ponownie uderzył go w tyłek. Wei Wuxian zadrżał pod wpływem uderzenia i zacisnął się w niekontrolowany sposób. Gdy czubek penisa dotknął jego wrażliwego miejsca, jego własna erekcja jeszcze mocniej się wyprostowała, wydzielając białe krople.

Teraz z każdym pchnięciem Lan Wangji uderzał go w pośladki, powodując, że wnętrzności Wei Wuxiana zaciskały się maksymalnie, do tego, gdy przód erekcji chłopaka wbijał się w to czułe miejsce, jego własny penis robił się coraz twardszy. Te kilka warstw stymulacji nakładało się na siebie, przez co czuł się, jakby znajdował się w środku przerażającej burzy.

Nie bądź taki… Lan Zhan… Przestań… Przestań… Obudź się! Obudź się, Lan Zhan… – jęczał cicho.

Wiedział, że Lan Wangji zawsze był agresywny w łóżku i tak naprawdę to uwielbiał, jednak po raz pierwszy został zapędzony w kozi róg.

Po tuzinie uderzeń pośladki Wei Wuxiana były czerwone i ciepłe, a także lekko spuchnięte. Ich powierzchnia piekła, a jego ciało stało się bardziej wrażliwe. Kiedy Lan Wangji ponownie zanurzył się w głębiny, opuścił głowę i pocałował usta Wei Wuxiana. Patriarcha słabo uścisnął jego ramię, rozpływając się w pocałunku. Wyczerpany w końcu oddał się w ramiona orgazmu.

Mleczna ciecz rozpryskała się pomiędzy ich brzuchami. Podążając za nim, Lan Wangji również uwolnił swoją rozkosz w głębi partnera.

Pozostając posłusznie przez chwilę w uścisku, Wei Wuxian w końcu przemówił ochrypłym głosem:

– …To boli…

Wyglądało na to, że po drugim orgazmie Lan Wangji w końcu odzyskał zmysły. Leżąc na nim, nieco bezradnie zapytał:

– …Gdzie?

Oczywiście nie mógł powiedzieć, że bolał go tyłek.

Lan Zhan, całuj mnie jeszcze, szybko… – wyszeptał tylko.

Widząc, jak spuszcza wzrok i zachowuje się tak dziwnie przyzwoicie, róż pokrył blade płatki uszu Lan Wangjiego. Zrobił, co mu kazano, i mocno uściskał partnera, nakrywając jego usta swoimi i rozpoczynając czuły pocałunek. Kiedy ich usta się rozchyliły, Lan Wangji lekko ugryzł jego dolną wargę. A potem oboje się obudzili.

Leżąc na drewnianym łóżku, patrzyli na siebie przez kilka chwil. Lan Wangji ponownie wziął Wei Wuxiana w ramiona, całując go przez długą chwilę. Usatysfakcjonowany patriarcha zamknął oczy.

Lan Zhan… Pozwól, że cię o coś zapytam. Ciągle we mnie kończysz, czy to oznacza, że chcesz, bym urodził ci małego panicza Lan?

We śnie drażnił Lan Wangjiego, kopiąc sobie własny grób, a po obudzeniu wciąż nie był w stanie się powstrzymać. Jednak jego towarzysza też nie dało się zdenerwować tak łatwo jak wcześniej.

Niby jak? – zapytał tylko.

Wei Wuxian przesunął obolałe ramiona, kładąc na nich głowę.

Ugh, gdybym mógł, to przy tak częstym seksie już dawno po ziemi biegałoby stado naszych maluchów.

Lan Wangji nie mógł znieść tak nieprzyzwoitych słów.

Przestań.

Wei Wuxian zgiął nogę, uśmiechając się.

Znowu jesteś zawstydzony? Ja… – Nim skończył, nagle poczuł, jak Lan Wangji lekko klepie go po pośladkach. Prawie spadł z łóżka. – Co robisz?!

Pozwól mi zobaczyć.

Wei Wuxian natychmiast kawałek się odczołgał, ignorując swoje drżące nogi.

Nie, dziękuję, Lan Zhan, dobrze pamiętam, jak cudowne rzeczy zrobiłeś mi w naszym śnie. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował! W przyszłości nie wolno ci tego robić. Jeśli chcesz mnie przelecieć, to zrób to, rozłożę nogi i pozwolę ci na wszystko, tylko mnie nie bij!

Lan Wangji pociągnął go z powrotem na łóżko.

Dobrze, nie zrobię tego.

Słysząc obietnicę, Wei Wuxian odetchnął z ulgą.

Hanguang-jun, zapamiętaj swoje słowa.

Mn.

Po trzech nocach pełnych wysiłku czuł narastające zmęczenie. Wei Wuxian też nie mógł już dłużej się droczyć. Znów wtulił się w ramiona partnera i wymamrotał:

Nikt nigdy mnie tak nie traktował…

Lan Wangji pogłaskał go po głowie i złożył pocałunek na jego czole. Uśmiechnął się, potrząsając głową.

Tłumaczenie: Ashi

Tom I
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57

Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83

Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I
Posłowie autorki II

Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6

10 Comments

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.