Mo Dao Zu Shi

Ekstra 2 – Bankiet II14 min. lektury

Mimo wszystko tej nocy nie mieli szansy spróbować. Lan Wangji musiał najpierw spotkać się z bratem, który od jakiegoś czasu przebywał w odosobnieniu, poświęcając się medytacji.

Ostatnio Wei Wuxian wyrobił sobie dziwne przyzwyczajenie. Lubił spać na Lan Wangjim, czy to po prostu na nim leżąc, czy twarzą w twarz przytulając się do jego piersi. Bez swojej ludzkiej poduszki nie był w stanie usnąć, przegrzebał więc bezwstydnie kwatery partnera wzdłuż i wszerz, znajdując parę ciekawych rzeczy.

Lan Wangji we wszystkim był niezwykle pedantyczny i poprawny już od dziecka. Jego kaligrafia, rysunki i eseje zostały starannie uporządkowane i posortowane latami. Wei Wuxian przeglądanie zaczął od nauki pisania, śmiejąc się do rozpuku. Zęby bolały go na widok każdego napisanego na czerwono komentarza Lan Qirena. Jednak na przestrzeni tysięcy stron natknął się tylko na jeden błąd. Lan Wangji po tym na osobnej stronie sto razy przepisał bezbłędnie ten znak. Patriarcha cmoknął.

Biedny dzieciak. Tyle się naprzepisywał, ale pewnie i tak nie zapamiętał tego głupiego znaku!

Planował przeglądać dalej te stare, żółknące strony, gdy przez mrok nocy na dworze przebił się jasny rozbłysk.

Nie usłyszał kroków, lecz zwinnie wturlał się na łóżko Lan Wangjiego, otulając się kocem. Gdy mężczyzna delikatnie otworzył drzwi i wszedł do środka, zobaczył, że będąca w środku osoba mocno śpi.

Jego ruchy od początku były bezdźwięczne, lecz gdy to zauważył, natychmiast wstrzymał oddech i powoli zamknął drzwi. Po chwili ciszy w końcu zbliżył się do łóżka.

Jednak nim zdążył się nad nim pochylić, został owinięty mocno kocem.

– …

Wei Wuxian zerwał się na nogi, mocno przytulił partnera, który nawet głowę miał okrytą i pchnął go na łóżko.

Gwałt!

– …

Dłonie patriarchy wulgarnie macały całe jego ciało, lecz Lan Wangji leżał jak martwy, pozwalając mu na wszystko. Wei Wuxian po chwili stracił zainteresowanie.

Hanguang-jun, dlaczego się nie stawiasz? Co jest zabawnego w gwałceniu osoby, która tylko leży i nawet się nie rusza?

A co chcesz, żebym zrobił? – rozległ się spod koca stłumiony głos mężczyzny.

Gdy cię przytrzymuję, to powinieneś mnie odpychać i nie pozwalać mi się na tobie położyć. Ściskaj razem nogi i wyrywaj się z całych sił, jednocześnie krzycząc o pomoc… – doradzał Wei Wuxian.

Hałasowanie jest zabronione w Zaciszu Obłoków.

No to krzycz cicho. A kiedy zerwę z ciebie ubrania, musisz mi się stawiać i zakrywać pierś.

Pod kocem przez chwilę zapadło milczenie.

To brzmi skomplikowanie – odparł w końcu Lan Wangji.

Serio?!

Mn.

No to nie mam innego pomysłu. A może zrobimy to na odwrót i to ty mnie zgwałcisz…?

Nim dokończył mówić, został nagle przekręcony, a koc zrzucony na ziemię. Lan Wangji przyszpilił go już do łóżka.

Był przez chwilę tarmoszony pod kocem przez Wei Wuxiana, więc lekko przekrzywiła mu się wstążka na czoło. Jego wiecznie ulizane włosy były trochę potargane, a parę pasm wymknęło się z upięcia. Lekki rumieniec zakwitł na bladych jak jadeit policzkach. W świetle świec wyglądał jak nieśmiała piękność. Niestety jego uścisk był wręcz absurdalnie silny, zaciskając się wokół Wei Wuxiana jak żelazne szpony.

Hanguang-jun, Hanguang-jun, wybaczenie jest cnotą.

Spojrzenie Lan Wangjiego pozostawało niewzruszone, a w jego oczach odbijały się dwa płomienie. Jego mina była spokojna.

Tak.

Co tak? Stanie na rękach? Gwałt? Ej! Moje ubrania!

Sam to powiedziałeś – mówiąc to, wcisnął się pomiędzy nogi Wei Wuxiana i chwilę tak pozostał. Patriarcha czekał i czekał, lecz nic więcej się nie stało.

Co jest!

Lan Wangji lekko się wyprostował.

Dlaczego się nie opierasz?

Wei Wuxian ścisnął udami jego talię, powoli ją pocierając i nie dając mu się uwolnić. Uśmiechnął się.

Cóż, co mogę zrobić? Gdy popychasz mnie na łóżko, to moje nogi same się rozchylają. Nawet nie mogę ich złączyć, więc skąd wziąłbym siłę na stawianie oporu? Tobie jest ciężko, ale mi też… Przestań, przestań, chodź tutaj. Najpierw ci coś pokażę. – Wyjął zza kołnierza kartkę papieru. – Lan Zhan, pozwól, że cię zapytam – jak mogłeś popełnić błąd w tak prostym znaku? Nie przykładałeś się do nauki? Co działo się w tej twojej główce?

Lan Wangji zerknął na kartkę i nic nie powiedział, lecz znaczenie jego spojrzenia było jasne – jak ktoś taki jak Wei Wuxian, który przepisywał antyczne teksty dziką kursywą i sadził byki jak marchew, śmiał besztać go z powodu jednego błędu.

Spójrz na datę zapisaną na dole – kontynuował patriarcha, udając, że nie rozumie. – Pomyślmy… Miałeś wtedy piętnaście lub szesnaście lat, prawda? Żeby w tym wieku popełnić taki błąd…

Jednak gdy się nad tym głębiej zastanowił, to zauważył, że data pokrywała się z jego trzymiesięcznym pobytem w Zaciszu Obłoków. Natychmiast się ucieszył.

Czy to możliwe, że młody panicz Lan nie był w stanie się skupić na czytaniu i pisaniu, bo myślał tylko o mnie?

Gdy Wei Wuxian odbywał karę w pawilonie bibliotecznym, to wściekał się i wylegiwał przed Lan Wangjim całymi dniami, zaczepiając go na setki sposobów. Naruszał jego spokój tak bardzo, że ciężko byłoby o nim nie myśleć, lecz na pewno nie w taki sposób, o jaki mu chodziło. W takiej sytuacji ogromnym cudem było, że Lan Wangjiemu udało się wytrwać, nadzorując karę rówieśnika i samemu popełniając tylko jeden błąd podczas przepisywania.

Hę, dlaczego to znowu moja wina? Tym razem też mnie o to obwinisz.

Twoja wina! – Ton Lan Wangjiego był niski.

Jego oddech przyspieszył, gdy próbował wyrwać partnerowi kartkę, która była ujmą na jego idealnym życiorysie. Wei Wuxian uwielbiał, gdy Lan Wangji czuł się zagoniony w róg, natychmiast wciskając papier między poły szaty tuż przy skórze.

Spróbuj mi to odebrać, jeśli dasz radę.

Mężczyzna nawet się nie zawahał, wsuwając dłonie pod jego ubranie. A potem ich nie zabrał.

Naprawdę jesteś wspaniały!

Wygłupiali się przez pół nocy. Dopiero nad ranem byli w stanie poprowadzić poważną rozmowę.

Wei Wuxian wciąż był przytulony do piersi Lan Wangjiego, ukrywając twarz w jego szyi, czując otaczający go aromat drzewa sandałowego. Był cały rozluźniony i miał zamknięte oczy.

Czy u twojego brata wszystko w porządku?

Lan Wangji objął jego nagie plecy, głaszcząc je raz za razem. Po chwili milczenia odpowiedział:

Nie bardzo.

Kleili się od potu. Wei Wuxian z każdym jego dotykiem czuł dreszcz idący wzdłuż skóry aż do głębi serca. Przekręcił się niezręcznie, przytulając się jeszcze mocniej.

Przez wszystkie lata, gdy przebywałem w odosobnieniu, brat zawsze mnie pocieszał. – Lan Wangji zniżył głos.

Jednak teraz sytuacja była totalnym przeciwieństwem.

Wei Wuxian nie musiał pytać, co Lan Wangji robił podczas lat spędzonych w odosobnieniu. Pocałował jego jasny płatek ucha i podciągnął leżący obok koc, okrywając nim ich obu.

Następnego dnia Lan Wangji jak zawsze wstał o piątej rano.

Przez ostatnie kilka miesięcy, które spędzili razem, często próbował unormować senne zwyczaje Wei Wuxiana, lecz było to na marne. Gdy jeden z uczniów przyniósł ciepłą wodę do kąpieli, Lan Wangji, który już dawno się już ubrał, wyłuskał nagiego partnera z łóżka i zaniósł go do drewnianej balii. Z jakiegoś powodu Wei Wuxian potrafił spać nawet w takiej sytuacji. Gdy Lan Wangji lekko go szturchał, patriarcha łapał za jego dłoń, całując ją z obu stron i pocierając o policzek przed ponownym zapadnięciem w sen. Kiedy szturchanie zaczęło go w końcu irytować, to pojękiwał lekko, z zamkniętymi oczami przyciągając do siebie Lan Wangjiego i całując go kilka razy.

Dobry chłopiec, przestań mnie zaczepiać – mruczał. – Pięknie proszę? Niedługo wstanę. Na pewno.

Z ziewnięciem zasypiał na nowo, uczepiając się skraju wanny.

Chociaż wiedział, że Wei Wuxian znalazłby jakieś miejsce do spania, nawet jeśli wszystko wokół by spłonęło, to Lan Wangji uparcie budził go o piątej, beznamiętnie znosząc tuziny buziaków.

Przyniósł śniadanie, stawiając je na stoliku, na którym w przeszłości można było znaleźć jedynie tusz, papier i inne narzędzia do pisania, po czym wyłowił sennego Wei Wuxiana z balii, wycierając go i ubierając. Dopiero wtedy Lan Wangji brał książkę z półki, otwierał ją na stronie oznaczonej zakładką z zasuszonego kwiatu i zaczynał ją czytać, siadając przy biurku.

Zgodnie z oczekiwaniami chwilę przed jedenastą Wei Wuxian punktualnie zrywał się z łóżka, powoli się z niego gramoląc, tak jakby lunatykował. Najpierw znajdował Lan Wangjiego, by go chwilę poprzytulać i z przyzwyczajenia ścisnąć jego udo. Po błyskawicznym umyciu twarzy i zębów w końcu rozbudzał się wystarczająco, by podejść do stolika. Kilkoma kęsami zjadł jabłko, po czym zobaczył przygotowaną stertę jedzenia. Kącik jego ust zadrżał.

Nie ma przypadkiem dzisiaj uczty? Czy na pewno powinniśmy tyle przed nią jeść?

Lan Wangji spokojnie poprawił wstążkę na czoło i upięcie, które zostały wzburzone przez Wei Wuxiana.

Najpierw się najedz.

Kuchnia Zacisza Obłoków była czymś, z czym Wei Wuxian miał już styczność. Głównym daniem była wodnista zupa i warzywa, a reszta potraw zawierała zieleninę i wypełniona była medycznymi ziołami od korzeni aż po kawałki pnia. Każda z nich wręcz parowała od paskudnej goryczy, choć wśród niej dało się wyczuć dziwną słodycz. Gdyby nie to, patriarcha na pewno nie wpadłby na pomysł upieczenia dwóch królików. Mógł się założyć, że uczta w tej sekcie wcale nie zaspokajała głodu.

Wei Wuxian wiedział, że GusuLan bardzo ceniło sobie ten aspekt. Pozwolili mu wziąć udział w uczcie, co było jednoznaczne z akceptacją jego statusu partnera kultywacyjnego Lan Wangjiego. Jego towarzysz zapewne nieustannie naciskał na Lan Qirena, by przyznał mu prawo do uczestnictwa. Westchnął i się uśmiechnął.

Nie martw się. Dam z siebie wszystko i na pewno cię nie skompromituję.

Nazywali to bankietem, lecz całkowicie różniło się to od wizji Wei Wuxiana jak takie wydarzenia powinny wyglądać.

W YunmengJiang ustawiali tuzin dużych, kwadratowych stołów na zewnętrznym polu treningowym. Każdy siadał, gdzie chciał i zwracał się do kogo chciał. Kuchnię również wynoszono na dwór. Ogień i zapach buchały ku niebu z całego rzędu garnków i patelni. Trzeba było samemu podejść i nałożyć sobie to, co chciało się zjeść. Jeśli zabrakło, to gotowali więcej. Choć nigdy nie brał udziału w uczcie w LanlingJin, to nie szczędzili szczegółów na temat jej ekstrawagancji. Pokazy sztuk walki, drzewa zrobione z koralowca, litry wina i metry czerwonych dywanów z altembasu. Ponoć wszystko wyglądało wręcz oszałamiająco.

W porównaniu uczta w Zaciszu Obłoków nie była ani ożywiona, ani suta.

Dyscyplina sekty GusuLan zawsze była niesamowicie rygorystyczna, nie pozwalając na rozmowy podczas jedzenia czy ciszy nocnej. Choć bankiet jeszcze się nie rozpoczął, to nikt z obecnych nie odzywał się ani słowem. Wyjątkiem byli nowoprzybyli, którzy po wejściu do sali szeptem witali seniorów. Poza nimi nikt nic nie mówił, nikt się nie śmiał. Wszyscy mieli takie same ubrania, takie same wstążki ozdobione motywem chmur, takie same poważne, prawie otępiałe miny – tak jakby wszyscy zostali wykuci z tego samego wzoru.

Spoglądając na salę pełną osób odzianych w „szaty pogrzebowe”, Wei Wuxian udawał, że nie widzi spojrzeń pełnych zaskoczenia czy nawet wrogości, w głowie komentując: Czy to w ogóle uczta? Wygląda posępniej od pogrzebu.

W tej chwili Lan Xichen i Lan Qiren weszli do sali. Lan Wangji, który do tej pory siedział cicho obok Wei Wuxiana, w końcu lekko się poruszył.

Lan Qiren prawie dostawał zawału na widok patriarchy, więc prawdopodobnie postanowił nawet na niego nie patrzeć, kierując wzrok przed siebie. Lan Xichen jak zawsze był miły, przywoławszy na twarz uśmiech lekki jak wiosenny wiatr. Jednak Wei Wuxian miał wrażenie, że wyglądał dość krucho – być może przyczyną było pogrążenie się w odosobnionej medytacji.

Gdy Lan Xichen usiadł, powiedział kilka kurtuazyjnych słów jako lider sekty, rozpoczynając tym ucztę.

Pierwszą potrawą była zupa. Picie jej przed głównym posiłkiem stanowiło jeden ze zwyczajów GusuLan. Danie podano w zwykłej, czarnej miseczce z porcelany, która była wystarczająco mała, by wygodnie trzymać ją w jednej dłoni. Pod przykryciem, tak jak można było się spodziewać, znajdowało się mnóstwo zielonych i żółtych liści, korzonków i kory.

Brwi Wei Wuxiana drgały od samego widoku. Wziął jedną łyżkę dania do ust i choć był na to gotowy, to aż zamknął oczy i zakrył czoło dłonią. Wybudzenie się z oszołomienia wywołanego przez kubki smakowe zajęło mu chwilę. Udało mu się podeprzeć się łokciem, myśląc: Jeśli założyciel sekty Lan byłby mnichem, to na pewno najbardziej ascetycznym z możliwych.

Nie mógł powstrzymać się przed wspomnieniem ogromnego gara wypełnionego po brzegi zupą z wieprzowych żeberek i korzeni lotosu, który zawsze stał na polu treningowym Przystani Lotosów podczas tamtejszych uczt. Zapach unosił się setki metrów dalej, wabiąc okoliczne dzieci, które wspinały się na mury i ich podglądały z cieknącą ślinką. Gdy wracały do rodziców, płakały i błagały, by pozwolono im zostać uczniami YunmengJiang. W porównaniu teraz nie wiedział, czy powinien opłakiwać siebie i swoje usta wypełnione tym dziwnym słodko gorzkim smakiem, czy Lan Wangjiego, który się na tym wychował.

Obserwował pozostałych Lanów, którzy bez drgnięcia wypili całą zupę, a ich gesty były spokojne i eleganckie. Wei Wuxian nie miał czelności zostawić w misce tak dużej porcji. Do tego pośród czterech tysięcy (czy ile ich tam teraz było) zasad można było znaleźć parę dotyczących zachowania przy stole, takich jak zakaz wybrzydzania, marnowania żywności i jedzenia więcej niż trzech misek ryżu. Chociaż wiedział, że te zasady były absolutnie idiotyczne, to nie chciał tak szybko zostać odtrąconym przez Lan Qirena.

Już wzbierał w sobie odwagę, by przełknąć całą porcję za jednym razem, gdy nagle zauważył, że jego miska była już pusta.

???

Uniósł ją do góry, zastanawiając się.

Wypiłem tylko maleńkiego łyczka, prawda? Czy na dnie jest dziura i wszystko wyciekło?

Rzecz w tym, że stół był czyściutki. Nie można było się na nim dopatrzyć ani kropli. Spojrzał w bok, zauważając, że Lan Wangji jak gdyby nigdy nic dopija resztkę zupy. Po przykryciu pustej miseczki spojrzał w dół, wycierając kącik ust śnieżnobiałą chustką.

Wei Wuxian jednak wyraźnie pamiętał, że Lan Wangji już dawno skończył swoją porcję. Zauważył również, że stolik partnera znajdował się o wiele bliżej niż na początku uczty – tak jakby ktoś go chyłkiem przesunął.

Patriarcha uniósł brew, bezgłośnie wymawiając:

Hanguang-jun, szybki jesteś, co?

Lan Wangji położył chusteczkę, spojrzał na niego przez chwilę, po czym spokojnie odwrócił spojrzenie.

Tłumaczenie: Ashi

Tom I
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57

Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83

Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I
Posłowie autorki II

Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6

6 Comments

  1. ramenik

    jejciu, jak ja kocham tą książkę. Jestem nie wysławialnie wdzięczna za jej tłumaczenie <3 Wszystko w niej jest po prostu idealne, dziękuję!!!!

    Odpowiedz

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.