Po chwili Jiang Cheng zmusił się do powściągnięcia swojego wrogiego nastawienia.
Choć był niezadowolony, to jako lider sekty musiał wziąć pod uwagę więcej kwestii, więc nie mógł być tak impulsywny, jak Jin Ling. Po upadku sekty QingheNie spośród Trzech Wielkich Klanów sekty LanlingJin i GusuLan zawiązały bliskie stosunki ze względu na przyjaźń łączącą ich liderów. Przez samotne dowodzenie YunmengJiang był na najbardziej odizolowanej pozycji spośród tej trójki. Hanguang-jun był renomowanym kultywatorem, a jego starszy brat Lan Xichen, zwany także Zewu-jun1, liderem sekty GusuLan. Ci bracia zawsze byli w dobrej relacji ze sobą, więc lepiej było nie kłócić się otwarcie z Lan Wangjim.
A do tego miecz Jiang Chenga, Sandu2, nigdy nie zmierzył się z Bichenem Lan Wangjiego, więc ciężko było powiedzieć, który z nich by zwyciężył. Choć posiadał potężny pierścień, Zidian3, swoją pamiątkę rodzinną, to guqin Lan Wangjiego, Wangji4, też był znany ze swoich umiejętności. Jiang Cheng najbardziej nienawidził być na gorszej pozycji podczas walki. Nie mając pewności, że wygra, w ogóle nie rozważał rzucenia rękawicy.
Jiang Cheng powoli zabrał rękę, przestając gładzić pierścień. Wyglądało na to, że Lan Wangji był zdeterminowany, by się wplątać w tę sprawę, więc antagonizowanie ich nie pomagało. Zdecydował, że na razie będzie mu winien przysługę i odwrócił się w stronę Jin Linga, który wciąż wściekle zasłaniał dłonią usta.
– Hanguang-jun chce cię ukarać, więc tym razem mu na to pozwól. Jemu też nie jest łatwo dyscyplinować uczniów z innych sekt.
Ton jego głosu był sarkastyczny, ale nie było pewne, z kogo się wyśmiewa. Lan Wangji nigdy nie próbował zwyciężyć słowami i udawał, że nic nie usłyszał. Jiang Cheng znowu się odwrócił, a jego słowa pokryte były kolcami.
– Dlaczego nadal tutaj stoisz? Czekasz, aż zdobycz przyjdzie i nabije się na twój miecz? Jeśli dzisiaj nie złapiesz kreatury nękającej górę Dafan, to już nigdy do mnie nie podchodź!
Jin Ling łypnął na Wei Wuxiana, ale był zbyt przerażony, by spojrzeć się na Lan Wangjiego, który go uciszył. Wsunął miecz do pochwy, zasalutował seniorom i wycofał się z łukiem w dłoni.
– Liderze sekty Jiang, sekta GusuLan odda wszystkie sieci, które zniszczyła – powiedział Lan Sizhui.
– Nie ma takiej potrzeby – sarknął Jiang Cheng, odchodząc spokojnie w przeciwnym kierunku. Mężczyzna, który wcześniej wybiegł z lasu, poszedł za nim, robiąc krzywą minę, bo wiedział, że po powrocie mu się oberwie.
Kiedy ich sylwetki zniknęły, odezwał się Lan Jingyi.
– Jak lider sekty Jiang mógł się tak zachować?
Chwilę później przypomniał sobie o zasadzie sekty GusuLan, która mówiła, że nie wolno obgadywać innych za ich plecami. Spojrzał się potulnie na Hanguang-juna i zamknął usta. Lan Sizhui uśmiechnął się lekko do Wei Wuxiana.
– Paniczu Mo, znowu się spotykamy.
Kiedy Wei Wuxian odwzajemnił uśmiech, Lan Wangji znowu się odezwał:
– Wykonajcie swoje zadania.
Rozkaz był prosty i jasny, pozbawiony ozdobników w postaci wyszukanego słownictwa.
Adepci w końcu sobie przypomnieli, po co przybyli na górę Dafan. Uspokoili się i z szacunkiem czekali na dalsze instrukcje.
– Róbcie, co możecie. Nic na siłę – powiedział po chwili Lan Wangji.
Jego głos był głęboki i pociągający. Jeśli stało się zbyt blisko jego źródła, to koniuszek serca drżał jak szalony. Juniorzy grzecznie odpowiedzieli, bojąc się zbyt długo zwlekać i poszli w głąb lasu. Wei Wuxian pomyślał, że Jiang Cheng i Lan Zhan niezaprzeczalnie się od siebie różnili. Nawet ich rady dla uczniów były swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Zastanawiając się, nagle zobaczył jak Lan Wangji prawie niezauważalnie skłania głowę w jego stronę. Był dość mocno zaskoczony.
Od dziecka Lan Wangji był tak pruderyjny i uczciwy, że ciężko było patrzeć. Zawsze był poważny i sztywny, tak jakby nigdy nie było w nim życia. Nie pozwalał, by w jego oku pojawiło się choć ziarnko piasku, dlatego nigdy nie aprobował mrocznej ścieżki kultywacyjnej Wei Wuxiana. Lan Sizhui pewnie już go poinformował o jego podejrzanym zachowaniu w wiosce Mo. Pomimo tego i tak skłonił w dowodzie uznania głowę, pewnie w podzięce za pomoc juniorom z sekty GusuLan. Bez zastanowienia Wei Wuxian odwzajemnił gest, a kiedy ponownie uniósł głowę, Lan Wangjiego już nie było.
Zastanowił się przez chwilę, po czym odwrócił i zaczął iść w dół zbocza.
Nieważne, jaka poczwara nawiedzała górę Dafan, była poza jego zasięgiem. Mógł walczyć o nią z każdym z wyjątkiem Jin Linga.
Dlaczego musiał to być akurat on?
W sekcie LanlingJin było tylu adeptów, że naprawdę nie spodziewał się spotkania Jin Linga. Gdyby wiedział, to na pewno nie wyśmiewałby się z niego, mówiąc „nie miałeś matki, która by cię nauczyła manier?”. Gdyby ktoś inny powiedział tak Jin Lingowi, to osobiście pokazałby tej osobie, co to znaczy zrzucić na siebie nieszczęście beztroską gadaniną. Jednak okazało się, że tą osobą jest on sam.
Po chwili stania w bezruchu Wei Wuxian uniósł głowę i przywalił sobie z otwartej dłoni. Uderzenie było głośne i mocne, sprawiając, że jego prawy policzek zapiekł. Nagle z boku usłyszał szelest, a z krzaków wyszedł osioł. Kiedy opuścił dłoń, to zwierzę podeszło samo z siebie w przeciwieństwie do poprzednich sytuacji. Mężczyzna szarpnął je za uszy i powiedział z wymuszonym uśmiechem:
– Chciałeś uratować damę w opałach, ale to ja musiałem zgrywać bohatera.
Osioł zarżał, gdy grupa kultywatorów nadeszła z dołu wzgórza. Kiedy czterysta sieci więżących bóstwa zostało zniszczonych przez miecz Lan Wangjiego, to wahający się ludzie znowu ruszyli ku szczytowi. Każdy z nich pewnie był przeciwnikiem Jin Linga. Wei Wuxian zastanowił się przez chwilę, czy nie zmusić ich siłą do ponownego odwrotu, ale po chwili zastanowienia po prostu cicho odszedł, pozwalając im przejść.
Idąc, adepci różnych sekt ubrani w uniformy o różnych kolorach narzekali między sobą.
– Sekty Jin i Jiang za bardzo rozpieszczają panicza Jina. Nadal jest młody, ale już arogancki i niemiły. Jeśli powierzą mu sektę LanlingJin, to kto wie, co się zdarzy? Chyba tego nie przeżyjemy.
Wei Wuxian zwolnił.
– Jak mogą go nie rozpieszczać? W tak młodym wieku stracił rodziców – westchnęła kultywatorka o dobrym sercu.
– To tak nie działa. Co z tego, że jego rodzice umarli? Są setki osób, których rodzice nie żyją. Co by było, gdyby każdy się tak zachowywał?
– Jestem zaskoczony, że Wei Wuxian był na tyle okrutny, by ją zranić. Matka Jin Linga jest rodzoną siostrą Jiang Chenga i praktycznie go wychowała.
– Nie powiodło się Jiang Yanli. Wychowała wilka, który ugryzł rękę właściciela. Jin Zixuan miał jeszcze gorzej. Źle skończył tylko dlatego, że miał coś wspólnego z Wei Wuxianem.
– Dlaczego Wei Wuxian ma ze wszystkim coś wspólnego…
– Rzeczywiście. Słyszeliście, by zbliżył się do kogokolwiek poza wściekłymi kundlami, które wychował? Jego wrogowie byli wszędzie i każdemu zaszedł za skórę. Nawet z Hanguang-junem byli jak ogień i woda, nienawidząc siebie nawzajem.
– Skoro o tym mowa, to gdyby Hanguang-jun dzisiaj…
Po chwili marszu uszu Wei Wuxiana dobiegł szmer strumienia. Kiedy się wspinał, to nic takiego nie słyszał. Zdał sobie sprawę, że wybrał złą ścieżkę.
Stał obok płynącej wody, trzymając osła za wodze. Wysoko na niebie widać było księżyc. Na brzegu strumienia nie było drzew, więc białe kształty odbijały się w tafli. W odbiciu zauważył twarz, zniekształconą pod wpływem prądu rzeki.
Uderzył pięścią w taflę, rozbijając karykaturalne rysy twarzy. Uniósł ociekające wodą dłonie i zmył makijaż.
W odbiciu pojawił się przystojny i pełen gracji młodzieniec. Wyglądał niewinnie, jakby został oczyszczony przez światło księżyca. Jego brwi były gładkie, oczy jasne, a usta wygięte w lekki łuk. Kiedy zniżył głowę, by się sobie przyjrzeć, to wiszące na jego rzęsach krople stoczyły się, jakby były łzami. To młoda i nieznana twarz, nieprzypominająca twarzy Patriarchy Yiling, który przewrócił świat do góry nogami i zabił tysiące osób.
Przyjrzał się sobie przez chwilę, po czym znowu przemył twarz i przetarł oczy. Z głuchym tąpnięciem usiadł przy strumieniu.
To nie tak, że nie mógł znieść usłyszanych słów. W końcu kiedy podjął decyzję, to w pełni zrozumiał sytuacje, którym musiał stawić czoła. Od tamtej pory przypomniał sobie motto sekty YunmengJiang – czyń niemożliwe.
Jednak choć uważał, że jego serce jest z kamienia, to ostatecznie nadal był człowiekiem, a nie pozbawionym emocji źdźbłem trawy.
Osioł wydawał się wyczuwać, że nie był w najlepszym nastroju, więc przynajmniej raz nie rżał ze zniecierpliwienia. Minęła chwila ciszy, a zwierzę się odwróciło, by odejść. Wei Wuxian siedział dalej, nie reagując. Zastukał kopytami, ale mężczyzna nadal nie zwracał na niego uwagi. Osioł wrócił nadąsany, gryząc i ciągnąc za kołnierz koszuli Wei Wuxiana.
Mógł pójść i mógł nie pójść. Widząc, że osioł posunął się do użycia zębów, Wei Wuxian zdecydował się za nim podążyć. Zwierzę zaprowadziło go między drzewa i obeszło połać trawy, na której leżała sakiewka qiankun5, a nad nią wisiała rozszarpana złota sieć. Prawdopodobnie upadła, kiedy pechowy kultywator wyszarpnął się na wolność. Mężczyzna podniósł ją i otworzył. W środku było sporo przedmiotów, między innymi słoiczek alkoholu medycznego, talizmany, miniaturowe lustra odbijające demony i różne inne rzeczy.
Pogrzebał chwilę i wyjął talizman. W jego dłoni natychmiast pojawiła się kula ognia. Był to talizman palący mrok, który, jak wskazywała jego nazwa, wykorzystywał mroczną energię jako paliwo. Im więcej energii znajdowało się w jednym miejscu, tym silniejszy był płomień. Zapalił się od razu po wyjęciu z sakiewki, więc niedaleko Wei Wuxiana musiał znajdować się duch.
Obserwując płomień, Wei Wuxian wykorzystał go do wykrycia kierunku, w którym znajdowała się istota. Kiedy zwrócił go na wschód, ogień osłabł; kiedy zwrócił go na zachód, nagle przybrał na sile. Poszedł kilka kroków w tę stronę i zobaczył, jak pod drzewem pojawiła się zgarbiona, biała postać.
Talizman się spalił, a popiół przesypał przez jego palce. Tyłem do niego siedział staruszek, który mamrotał coś cicho pod nosem. Wei Wuxian podszedł do niego powoli. Słowa wymawiane przez ducha nagle stały się wyraźne.
– To boli, to boli.
– Gdzie boli? – zapytał Wei Wuxian.
– Głowa. Moja głowa – odpowiedział starzec.
– Pozwól mi zobaczyć.
Przeszedł na bok i zobaczył ogromną, krwawą dziurę w czole staruszka. Prawdopodobnie został zabity jakimś narzędziem, które z impetem wbito w jego głowę. Ubrany był w szatę pogrzebową z dobrego materiału, co oznaczało, że został już włożony do trumny i pochowany. To nie była zaginiona dusza żywego człowieka.
Jednak taki duch nie powinien pojawić się na górze Dafan.
Wei Wuxian nie znalazł żadnego wytłumaczenia tego mało prawdopodobnego scenariusza. Zmartwiony, wskoczył szybko na grzbiet osła, klepnął go w zad i odjechał w stronę, w którą poszedł Jin Ling.
W okolicy antycznych grobowców kręciło się wielu kultywatorów, z nadzieją, że zdobycz sama nadzieje im się na miecz. Ktoś odważył się chodzić z flagą przyciągającą duchy, ale przywołał tylko kilka mrocznych zjaw, które jęczały z rozpaczy. Wei Wuxian ściągnął wodze, rozejrzał się i głośno zapytał:
– Przepraszam, ale w którą stronę poszli panicze z sekt Jin i Lan?
Po umyciu twarzy najwyraźniej nie był już dla tych ludzi niczym powietrze, gdyż jeden z nich odpowiedział:
– Odeszli do świątyni bogini.
– Świątyni bogini?
Wiejski klan, który napotkał wcześniej, wkradł się ponownie na górę i dołączył do grupy nocnych łowców po usłyszeniu, że wszystkie sieci zostały zniszczone. Ich lider rozpoznał jego ubranie i grymaszącego osła, zdając sobie sprawę, że to wariat, który wcześniej ich uratował. Czuł się niezręcznie, więc udawał, że nic się nie stało. Jednak pucołowata dziewczyna wskazała mu ścieżkę.
– W tamtą stronę. To boska świątynia mieszcząca się w jaskini na zboczu góry.
– Dla jakiej bogini ją wybudowano? – dopytał Wei Wuxian.
– My-myślę, że to naturalny kamienny posąg bogini.
– Dziękuję.
Mężczyzna kiwnął jej w podzięce głową. Po skończeniu rozmowy natychmiast pobiegł w stronę świątyni. Ślub próżniaka, błyskawica, która zniszczyła trumny, zjedzony przez wilki narzeczony, ojciec i córka, którzy stracili dusze, ekstrawaganckie szaty pogrzebowe… Poczuł się, jakby sznurek został przeciągnięty przez koraliki, wiążąc je w jeden ciąg. Nic dziwnego, że kompasy nic nie wykrywały, a flagi nic nie przyciągały. Wszyscy zlekceważyli kreaturę grasującą po górze Dafan.
To wcale nie było to, za co ją uważali!
1. Zewu-jun (泽芜君, zé wú jūn) – ten tytuł nie jest łatwy do przetłumaczenia. 泽 ze oznacza „wodę” lub „bagno”, co może także nawiązywać do wilgoci, blasku, czy połysku (w sensie odbicia światła od wody). Warto wspomnieć, że woda/wilgoć/deszcz są powiązane z hojnością i życzliwością władcy w wielu klasycznych chińskich powieściach. Chodziło o to, że dzięki hojności niebios (tj. wystarczającym opadom) rośliny na ziemi mogą się rozwijać. Podobnie, dzięki hojności mądrego władcy, lud mógł się rozwijać. 芜 wu, czyli „zarośnięty chwastami”, jednak ze względu na połączenie z 泽 ze możemy uznać, że jest to uważane za coś pozytywnego – Lan Xichen gdzie tylko się pojawi jest hojny i życzliwy. 君 jun to „pan” lub „władca” z nawiązaniem do moralności. Ten tytuł jest bardziej obrazem, niż słowem. Wyobraźcie sobie otoczoną zielenią leśną sadzawkę, znajdującą się w miejscu bez ludzi, ale mimo tego pełnym życia.
2. Sandu (三毒, sān dú) – dosł. trzy trucizny, czyli pożądanie, złudzenie i nienawiść. Jest to kolejne nawiązanie do buddyzmu.
3. Zidian (紫电, zǐ diàn) – dosł. fioletowa błyskawica.
4. Wangji (忘机, wàng jī) – daoistyczny termin oznaczający „pozbyć się źródła podstępu”. Przeważnie dotyczy odnajdywania przyjemności w spokoju, zapominaniu o sprawach przyziemnych i życie w pokoju ze światem.
5. Sakiewka qiankun (乾坤袋, qián kūn dài) – dosł. sakiewka nieba i ziemi. Wielowymiarowa sakiewka, która może sporo pomieścić pomimo małego rozmiaru. W buddyzmie był to przedmiot należący do Maitrei (powszechnie znanego jako śmiejący się Budda), służący do przechowywania przedmiotów. Wierzono, że w środku znajdował się mityczny wymiar, będący w stanie pochłonąć świat.
Tłumaczenie: Ashi
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I Posłowie autorki II
Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6
Dziękuję!
<3 <3 <3