Lan Sizhui nie mógł się powstrzymać przed poluzowaniem uścisku, ale Wei Wuxian złapał lampę, zanim uderzyła o ziemię. Spokojnie ocierając knot o palący się talizman, zapalił ją i postawił na stole.
– Sama pani je zrobiła? Świetne wykonanie.
Reszta grupy dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to nie byli prawdziwi ludzie, a papierowe manekiny. Ich ciała i głowy zostały finezyjnie wykonane i były tej samej wielkości, co przeciętny człowiek. Wśród nich byli mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci. Wszyscy mężczyźni to awanturnicy zaświatów z wysokimi, silnymi ciałami i wściekłymi minami. Każda z kobiet była pięknością z włosami związanymi w pojedynczy lub podwójny kok. Ich pełne gracji sylwetki można było zobaczyć nawet przez luźne, papierowe ubrania, którymi były okryte. Wzór na materiale był prawie piękniejszy od tego, jakim przyozdabiano szaty z ałtembasu – niektóre pomalowano na bogate, wyraziste barwy, inne pozostawiono w szarościach. Policzki manekinów maźnięto różem, by przypominały różową cerę żywego człowieka. Jednak nie narysowano jeszcze źrenic, więc ich oczy były całkiem białe. Im wyrazistszy róż, tym bardziej ponuro wyglądały.
W pomieszczeniu był jeszcze jeden stół, a na nim leżało kilka różnej długości świec. Wei Wuxian zapalił je jedna po drugiej, a żółte światło oświetliło wszystkie kąty. Oprócz manekinów przy ścianach po obu stronach stały wieńce, papierowe złoto, duchowe pieniądze i pagody.
Jin Ling częściowo wysunął miecz. Widząc, że to tylko sklep z dobrami pogrzebowymi, westchnął ze skrytą ulgą, a ostrze powróciło na swoje miejsce. W ich świecie nawet po śmierci kultywatora nikt nie przyjmował chaotycznych i dziwacznych zwyczajów zwykłych ludzi. Wcześniej nie widzieli takich rzeczy, więc po początkowej chwili grozy w ich sercach rozkwitła ciekawość. Z gęsią skórką na ciałach, czuli, że to o wiele bardziej ekscytujące od nocnych łowów na przeciętne bestie.
Mgła nie mogła dostać się do środka, bez względu na to, jak bardzo była gęsta. Od wejścia do miasta Yi po raz pierwszy zobaczyli twarze swoich towarzyszy, co znacznie ich uspokoiło. Wei Wuxian zauważył, że się rozluźnili i zapytał kobietę:
– Czy możemy skorzystać z pani kuchni?
Staruszka prawie łypała na lampę, jakby nienawidziła obecności jakiegokolwiek światła.
– Kuchnia jest na tyłach. Korzystajcie do woli – wypowiedziawszy te słowa, schowała się w innym pomieszczeniu, jakby chciała uniknąć zarazy. Tak głośno trzasnęła drzwiami, że niektórzy zadrżeli.
– Z nią na pewno jest coś nie tak! Ty… – oznajmił Jin Ling.
– Okej, cicho. Potrzebuję kogoś do pomocy. Jacyś chętni? – powiedział Wei Wuxian.
– Ja mogę pomóc. – Lan Sizhui szybko się zgłosił.
– A ja co mam robić? – zapytał Lan Jingyi, który nadal stał sztywno jak kij.
– Stój dalej. Nie ruszaj się, jeśli ci nie rozkażę.
Lan Sizhui poszedł za Wei Wuxianem do kuchni. Jak tylko weszli do środka, poczuli wszechogarniający odór. Chłopak nigdy w życiu nie czuł czegoś tak okropnego. Choć zakręciło mu się w głowie, to jakoś powstrzymał się przed ucieczką. Jin Ling także za nimi poszedł, ale natychmiast wyskoczył za drzwi. Powachlował powietrze ręką tak szybko, jak tylko mógł.
– Co to, do diaska, jest?! Co tu robicie, zamiast myśleć o lekarstwie?!
– Hmm? W samą porę. Skąd wiedziałeś, że cię zawołam? Pomóż mi.
– Nie przyszedłem tu pomagać! Ugh! Czy ktoś tu kogoś zabił i zapomniał go zakopać?!
– Panienko Jin, wchodzisz czy nie? Jeśli wchodzisz, to wejdź i pomóż. Jeśli nie wchodzisz, to wróć do reszty i przyślij mi kogoś innego.
– Kogo nazywasz panienką Jin?! Uważaj na słowa! – wściekał się Jin Ling. Ścisnął mostek nosa, debatując ze sobą, a w końcu kaszlnął. – Cóż, chcę zobaczyć, co próbujesz osiągnąć.
Mówiąc to, wszedł do środka. Jednak nie spodziewał się, że Wei Wuxian z impetem otworzy stojącą na ziemi skrzynię. Okazało się, że to z niej wydobywał się ten zapach. W środku znajdowały się szynka i kurczak. Plamy zieleni zakrapiały czerwone mięso, a wijące się, białe larwy ukrywały się wśród pleśni.
Jin Ling został zmuszony do opuszczenia kuchni przez Wei Wuxiana, który podniósł skrzynię i mu ją podał.
– Wyrzuć to. Gdziekolwiek, bylebyśmy tego nie czuli.
Ze wzburzonym żołądkiem i powątpiewaniem, Jin Ling zrobił to, co mu powiedziano. Mocno potarł palce chusteczką, a potem ją także wyrzucił. Jak wrócił, to Wei Wuxian i Lan Sizhui myli kuchnię wodą, którą przynieśli w dwóch wiadrach z podwórka.
– Co robicie? – zapytał agresywnie Jin Ling.
Lan Sizhui dokładnie wycierał brud.
– Jak sam dobrze widzisz, myjemy piec.
– Po co go czyścić? Przecież nic nie będziemy gotować.
– Kto ci tak powiedział? Będziemy gotować. A ty możesz zamieść i pozbyć się wszystkich pajęczyn.
Jego słowa brzmiały na tak naturalne i pewne siebie, że Jin Ling się posłuchał, kiedy podano mu do ręki miotłę. Im dłużej sprzątał, tym większe miał wrażenie, że coś jest nie tak. Już miał zamiar rzucić szczotką w głowę Wei Wuxiana, kiedy ten otworzył inną skrzynię, co tak go przestraszyło, że prawie znowu wybiegł z pomieszczenia. Na szczęście tym razem nic nie cuchnęło.
We trójkę pracowali dość sprawnie. Chwilę później kuchnia wyglądała całkiem inaczej, a dom wydawał się bardziej żywy, już nie tak nawiedzony i porzucony. W kącie stał stos pociętego drewna, które ułożyli w piecu i podpalili talizmanem ognia. Na metalowej płycie postawili wielki garnek i zaczęli gotować w nim wodę. Wei Wuxian wsypał do kubła z wodą trochę klejącego się ryżu, który znalazł w drugiej skrzyni, opłukał go i wrzucił do garnka.
– Robisz owsiankę ryżową? – zapytał Jin Ling.
– Mhm.
Jin Ling rzucił szmatę na podłogę.
– Widzisz, jak zaczynasz się złościć, kiedy chwilę posprzątasz? Spójrz na Sizhuiego. Pracował najciężej i nawet nic nie powiedział. Co jest nie tak z owsianką ryżową? – skomentował Wei Wuxian.
– Co jest z nią nie tak? Jest wodnista i pozbawiona smaku! Chwila… Nie jestem zły, bo z jedzenie, jest coś nie tak!
– To i tak nie dla ciebie.
– Coś powiedział? Tak długo pracowałem i nie dostanę ani kapki?! – Jin Ling wściekł się jeszcze bardziej.
– Paniczu Mo, czy to owsianka, która może wyleczyć zatrucie? – zapytał Lan Sizhui.
Wei Wuxian się uśmiechnął.
– Tak, ale to nie owsianka może wyleczyć zatrucie, tylko ryż. To medycyna ludowa. Normalnie kleistym ryżem smaruje się ranę i w przyszłości możecie tego spróbować, jeśli przytrafi wam się taka sytuacja. Strasznie boli, ale jest zdecydowanie skuteczne. Jednak oni połknęli trujący pył, więc możemy im zrobić tylko trochę owsianki ryżowej do jedzenia.
– To dlatego chciałeś wejść do zamieszkałego domu. Tylko w takim będzie kuchnia, w której znajdziemy kleisty ryż.
– Kto wie, jak długo ten ryż tu leżał? Czy nadal można go jeść? Z tej kuchni nie korzystano przynajmniej od roku. To niemożliwe, że trenowała poszczenie, więc jak przeżyła?
– Albo ten dom nie był zamieszkały, a ona nie jest właścicielką sklepu, albo nie potrzebuje jeść.
– Jeśli nie potrzebuje jeść, to jest martwa, ale wyraźnie widać, że oddycha – wyszeptał Lan Sizhui.
Wei Wuxian nonszalancko mieszał danie szpatułką, dodając składniki z różnych słoiczków i butelek.
– Racja. Nie skończyliście opowiadać. Jak to się stało, że przybyliście tu razem? Nie przez przypadek najpierw spotkaliście się nawzajem, a potem nas, prawda?
Miny młodzieńców natychmiast spoważniały.
– Wszyscy za czymś goniliśmy. Ja przyszedłem z Qinghe – odpowiedział Jin Ling.
– A my z Langyi – dodał Lan Sizhui.
– Co takiego goniliście?
– Nie wiemy. Nigdy nie pokazało swojej twarzy. Nie wiemy nawet co lub kto… Ani z jakiej był organizacji.
Odkąd kilka dni temu Jin Ling oszukał wuja i puścił Wei Wuxiana wolno, martwił się, że Jiang Cheng naprawdę połamie mu nogi, więc zdecydował się wymknąć i zniknąć na jakiś czas, dopóki lider sekty YunmengJiang trochę nie ochłonie. Uciekł, jak tylko przekazał Zidian jednemu z zaufanych podwładnych wuja. Zatrzymał się w gospodzie na granicy Qinghe, by wybrać cel następnych nocnych łowów. Po zmroku, kiedy w pokoju uczył się zaklęć, Wróżka, która leżała u jego boku, nagle zaczęła szczekać w stronę drzwi. Było już późno, więc kazał jej przestać, ale w tym samym czasie usłyszał pukanie.
Wróżka przestała ujadać, ale nadal była niespokojna. Wbijała pazury w podłogę, warcząc głośno. Zaalarmowany Jin Ling zapytał, kto puka. Nikt nie odpowiedział, więc wrócił do nauki, jednak po godzinie znowu usłyszał pukanie.
Wyskoczył z psem przez okno, obszedł gospodę i wszedł do środka, by zobaczyć, kto robi sobie żarty w środku nocy. Pomimo starań, nikogo nie spotkał. Czekał w ciszy przez chwilę, ale nadal nikt nie pojawił się przy drzwiach.
Obserwując sytuację, pozwolił Wróżce pilnować drzwi. Był gotowy w każdej chwili przystąpić do ataku i czuwał przez całą noc. Pomimo tego nic się nie stało. Usłyszał tylko kilka dziwnych dźwięków, podobnych do kapiącej wody.
Następnego poranka z zewnątrz usłyszał krzyk. Jin Ling otworzył drzwi kopniakiem i wdepnął w znajdującą się za progiem kałużę krwi. Coś spadło z góry. Cofając się szybko, chłopak ledwo co uniknął uderzenia.
To był czarny kot!
Ktoś najwyraźniej przybił nad jego drzwiami zwłoki kota. To spływająca na ziemię krew była źródłem dziwnych, kapiących dźwięków, które słyszał całą noc.
– Tak samo było w innych gospodach, więc rozpocząłem ofensywę. Gdy usłyszałem, że gdzieś zobaczono martwego kota, to szedłem to sprawdzić, bo musiałem się dowiedzieć, kto wodzi mnie za nos.
Wei Wuxian odwrócił się do Lan Sizhuiego.
– Was spotkało to samo?
– Tak. Kilka dni temu byliśmy na nocnych łowach w Langyi. Podczas obiadu z zupy wyłowiliśmy oskórowaną głowę kota. Pierwotnie nie wiedzieliśmy, że to atak skierowany na nas, ale tej samej nocy, kiedy przenieśliśmy się do innej gospody, wśród pościeli znaleźliśmy martwego kota. To samo wydarzyło się przez kilka dni z rzędu. Później zaczęliśmy podążać za śladem i w Yueyang wpadliśmy na panicza Jin. Odkryliśmy, że szukamy tej samej rzeczy, więc zdecydowaliśmy się pracować razem i dopiero dzisiaj tu dotarliśmy. Wypytaliśmy łowcę stojącego przed kamienną płytą w pobliskiej wiosce, a on nas tu skierował.
Łowcę? – pomyślał Wei Wuxian.
Juniorzy musieli mijać tę samą wioskę na skrzyżowaniu dróg, co oni. Jednak razem z Lan Wangjim nie widzieli żadnego łowcy. W okolicy spotkali tylko kilka nieśmiałych wieśniaczek karmiących kurczaki, które powiedziały, że mężczyźni poszli po zapasy i jeszcze długo ich nie będzie.
Im dłużej Wei Wuxian o tym myślał, tym bardziej poważna stawała się jego mina.
Z opowieści wynikało, że wróg tylko zabijał koty i podrzucał im ich ciała. Choć brzmiało to i wyglądało przerażająco, to chłopcom nic się nie stało. W rzeczywistości te wydarzenia tylko wznieciły ich ciekawość, by dotrzeć do sedna sprawy.
A do tego wszyscy spotkali się w Yueyang. Wei Wuxian i Lan Wangji także stamtąd przybyli do Shudong. To wyglądało, jakby ktoś celowo doprowadził do ich spotkania.
Czy poprowadzenie kilku skołowanych chłopców do tak niebezpiecznego miejsca, by stawili czoła brutalnej części ciała okrutnego trupa, nie było podobne do wydarzeń z wioski Mo?
I to nawet nie była najbardziej skomplikowana część. Wei Wuxian obawiał się, że amulet tygrysa stygijskiego może w tej chwili znajdować się w mieście Yi.
Choć naprawdę nie chciał zaakceptować tej możliwości, mimo wszystko było to najbardziej sensowne wyjaśnienie. W końcu istniał ktoś, kto był w stanie odtworzyć połowę pieczęci. Podobno ktoś się nim już zajął, ale kto wie, co stało się z artefaktem?
Nagle Lan Sizhui, który kucał na ziemi, by podsycać płomienie, uniósł głowę.
– Seniorze Mo, myślę, że owsianka może być już gotowa.
Zbierając myśli, przestał mieszać. Wziął jedną z umytych przez chłopaka misek i spróbował swojej potrawy.
– Tak, jest gotowa. Zabierzcie ją i każdą otrutą osobę nakarmcie jedną miską.
Nie minęła chwila, kiedy dało się słyszeć głos Lan Jingyiego, który od razu wszystko wypluł.
– Co to jest?! Trucizna?!
– Jaka trucizna? To lekarstwo! Owsianka z kleistego ryżu.
– Pomijając fakt, że nie wiem, dlaczego kleisty ryż miałby być lekarstwem, to nigdy nie jadłem tak pikantnej potrawy!
Pozostali chłopcy, którzy spróbowali swoich porcji, zgodnie przytaknęli z załzawionymi oczami. Wei Wuxian potarł się po policzku. Wychował się w Yunmeng. Tamtejsi mieszkańcy naprawdę lubili pikantne dania, choć upodobanie Wei Wuxiana do ostrych przypraw było wręcz ekstremalne. Jak tylko wchodził do kuchni, przygotowywał tak pikantne jedzenie, że nawet Jiang Cheng mógł tylko tłuc miski i kląć. Jednak z jakiegoś powodu nie był w stanie powstrzymać się przed dodawaniem ziół łyżka za łyżką. Wyglądało na to, że i tym razem nie był w stanie zapanować nad dłońmi. Lan Sizhui z ciekawości wziął jedną z misek i spróbował. Wydął usta, powstrzymując się przed wypluciem wszystkiego, nawet kiedy jego twarz zrobiła się cała czerwona, a oczy zaszły łzami. Ten smak… Jest tak straszny, że prawie przynosi ze sobą poczucie déjà vu – pomyślał w duchu.
– Każdy lek jest w jakimś stopniu trujący. Dzięki tym przyprawom porządnie się wypocicie i szybciej poczujecie lepiej – powiedział Wei Wuxian.
Chłopcy z niedowierzaniem zajęczeli, ale mimo wszystko z gorzkimi minami zaczęli jeść zupę. W ciągu kilku sekund ich twarze się zaczerwieniły, a czoła błyszczały od potu, kiedy cierpieli. Wei Wuxian nie mógł się powstrzymać przed skomentowaniem:
– Wy chyba nie tak na poważnie? Hanguang-jun też jest z Gusu, a całkiem nieźle radzi sobie z pikantnym jedzeniem, więc dlaczego wy tak reagujecie?
– Nie, seniorze Mo. Hanguang-jun lubi łagodne potrawy. Nigdy nie je nic ostrego – odpowiedział Lan Sizhui, zakrywając ręką usta.
Wei Wuxian zamarł na chwilę.
– Serio?
Dobrze pamiętał, że w poprzednim życiu, zanim zdradził YunmengJiang, raz spotkał się w Yiling z Lan Wangjim. Choć był wtedy powszechnie znienawidzony, to jeszcze nie każdy chciał go stłuc na kwaśne jabłko. Dlatego zaprosił Lan Wangjiego na wspólny obiad, żeby trochę powspominać. Wszystkie potrawy zamówione przez jego towarzysza zawierały papryczki syczuańskie, więc zawsze uważał, że mężczyzna miał taki sam gust, jak on.
Kiedy teraz o tym pomyślał, to nie pamiętał, czy Lan Wangji w ogóle tknął pałeczki. Z drugiej strony zapomniał nawet, że to on miał postawić tamten posiłek, ale ostatecznie Hanguang-jun i tak musiał za niego zapłacić. Dlatego nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na taki szczegół.
Nie wiedział dlaczego, ale nagle naprawdę zapragnął zobaczyć twarz Lan Wangjiego.
– Seniorze? Seniorze Mo!
– Hmm? – Wei Wuxian nareszcie się pozbierał.
– Drzwi pokoju starej pani… się otworzyły – wyszeptał Lan Sizhui.
Skądś zaszumiał przerażający powiew wiatru, delikatnie uchylając drzwi. Poruszały się w tę i z powrotem na zawiasach, odsłaniając niewyraźny zarys zgarbionego cienia siedzącego przy stole wśród budzącej grozę ciemności. Wei Wuxian dał im ręką znak, by się nie ruszali i sam wszedł do środka.
Słabe światło lampy i świec dostało się do pokoju. Kobieta siedziała z opuszczoną nisko głową, jakby w ogóle nie zauważyła jego wejścia. Na jej kolanach leżał materiał, mocno rozciągnięty na drewnianym tamborku, jakby chwilę temu haftowała. Jej dłonie były sztywne, kiedy próbowała nawlec igłę.
Wei Wuxian także usiadł przy stole.
– Właścicielko, dlaczego nie zapali pani światła, skoro próbuje pani nawlec igłę? Pomogę.
Zabrał igłę i nić, za pierwszym razem przeciągając ją przez oczko. Podał je z powrotem kobiecie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, jakby nic się nie zdarzyło.
– Nie ma potrzeby tam wchodzić.
– Widziałeś, czy ta wiedźma żyje, kiedy byłeś w środku? – zapytał Jin Ling.
– Nie nazywaj jej wiedźmą, to bardzo niemiłe. Ta pani to żyjący trup.
Chłopcy spojrzeli po sobie.
– Czym jest żyjący trup? – zapytał Lan Sizhui.
– Od stóp do głów wszystko wydaje się należeć do trupa, ale osoba tak naprawdę jest żywa. Tym właśnie jest żyjący trup.
– Mówisz, że nadal żyje?! – Jin Ling był zszokowany.
– Zajrzałeś do środka?
– Tak.
– Co zobaczyłeś? Co takiego robiła?
– Nawlekała igłę.
– Udało jej się?
– …Nie.
– Dokładnie. Nie jest w stanie nawlec igły. Mięśnie martwych są zbyt sztywne, by wykonać tak skomplikowaną czynność. Znamiona na jej twarzy to nie plamy starcze, a pośmiertne. Nie musi też jeść. Jedynie zdolność do oddychania czyni ją żywą.
– A-ale ta pani jest już dość stara. Wiele starszych kobiet ma słaby wzrok i nie może nawlec igły – wyjąkał Lan Sizhui.
– Dlatego jej pomogłem. Jednak czy zauważyliście coś jeszcze? Odkąd otworzyła nam drzwi, ani razu nie zamrugała. – Chłopcy mrugnęli kilka razy, a Wei Wuxian kontynuował: – Żywi ludzie mrugają, by nie bolały ich oczy. Martwi nie muszą tego robić. Czy ktoś zauważył, jak na mnie spojrzała, kiedy wziąłem od niej igłę i nić?
– Jej gałki oczne się nie ruszyły… Tylko głowa! – odpowiedział Jin Ling.
– Dokładnie. Kiedy większość ludzi na coś spogląda, to poruszają gałkami ocznymi, choćby odrobinę. Martwi tego nie robią, bo nie są w stanie wykonać tak subtelnego ruchu. Mogą tylko poruszać głową i szyją.
– Czy powinniśmy robić notatki? – Lan Jingyi był zbity z tropu.
– To dobry nawyk, ale myślisz, że podczas nocnych łowów będziesz miał czas przejrzeć notatki? Zapamiętajcie to.
– Już żywe trupy są dziwne. Dlaczego istnieje coś takiego jak żyjące trupy?! – powiedział przez zaciśnięte zęby Jin Ling.
– Martwi mają dużo wad. Sztywne mięśnie, spowolnione ruchy i tak dalej. Jednak można też znaleźć sporo pozytywów. Nie boją się bólu, nie myślą, łatwo nad nimi zapanować. Ktoś pomyślał, że można pozbyć się tych niedogodności i stworzyć idealne marionetki. To tak powstały żyjące trupy.
Choć żaden z chłopców nic nie powiedział, to na ich twarzach wyraźnie wypisane było jedno zdanie: „Tą osobą musiał być Wei! Wu! Xian!”.
Wei Wuxian nie wiedział, czy ma się śmiać, czy dąsać. Ale ja naprawdę tego nie zrobiłem! – pomyślał w duchu.
Jednak rzeczywiście brzmiało to jak coś w jego stylu!
– Ahem, dobra. Wei Wuxian to zapoczątkował. Udało mu się zrobić Wen Ninga, znanego także jako Upiorny Generał. Szczerze mówiąc, zawsze chciałem zapytać, kto wpadł na ten tytuł? Jest taki głupi. Wracając do tematu, kilka osób chciało go naśladować, ale nie byli wystarczająco dobrzy, więc użyli nieodpowiednich metod. Za cel obrali sobie żywych, tworząc żyjące trupy. To rodzaj nieudanej imitacji.
Słysząc imię Wei Wuxiana, Jin Ling zamarł. Po chwili parsknął:
– To Wei Ying użył nieodpowiednich metod.
– To też. Czyli ci, którzy stworzyli żyjące trupy, użyli najbardziej nieodpowiednich metod wśród nieodpowiednich metod.
– Seniorze Mo, co powinniśmy teraz zrobić? – zapytał Lan Sizhui.
– Niektóre żyjące trupy mogą nie wiedzieć, że są martwe. Myślę, że ta pani jest jednym z nich. Nie przeszkadzajmy jej na razie.
Nagle rozległ się dźwięk bambusowego kija uderzającego o ziemię.
Dochodził z pobliskiego okna, które zostało zabite czarnymi deskami. Wszyscy uczniowie zbledli. Ten dźwięk ich prześladował, odkąd weszli do miasta Yi, więc teraz panikowali, kiedy tylko go usłyszeli. Wei Wuxian dał im ręką znak, by siedzieli cicho. Wszyscy wstrzymali oddechy, obserwując, jak podchodzi do okna i wygląda przez wąską szparę w deskach.
Za oknem widział połać bieli. Pomyślał, że mgła była zbyt gęsta, by cokolwiek mógł zobaczyć, kiedy nagle ta biel szybko się cofnęła.
Ujrzał parę białych, paskudnych oczu, łypiących na niego spomiędzy desek. Przed chwilą nie widział mgły, ale te pozbawione źrenic oczy.
Tłumaczenie: Ashi
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I Posłowie autorki II
Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6
Dziękuję!
Waw
Weiuś jest taki mądry :’3
Ale w sumie jedno zauważyłam
Ja z moją siostrą jesteśmy bardzo podobne do weia i Chenga
Ale to dosłownie
Ona nadal po tylu latach chce mnie zabić
W dodatku z charakteru jesteśmy sobie podobni
Robię cosplay no naprawdę tylko pieniądze trzeba uzbierać
Idę się zapisać do jakieś pracy bo naprawdę
(i tak tego nie zrobię :blabla:)
1. Przez niecałe pół tego rozdziału miałam laga mózgu, ale potem juz ogarniałam o co chodzi.
2. Coraz bardziej lubię Lana SiZuhi, Lana JingYi i Jin Linga <333.
3.XD.
4. Dzięki za ten rozdział ??❤.
5. Przyjemnie się ta nowelke czyta.
:zonk: :blabla:
Hohoho, i kolejny nie znajomy się wkrada ?. Dziękuję za nowy rozdział
Dziękuję ślicznie za kolejny rozdział. :)
<3 <3 <3