You XiaoMo pierwotnie planował następnego dnia pójść do biblioteki, ale ze względu na dzisiejsze wydarzenia, zdecydował zająć się tym, jak się ściemniało. Po zmroku wokół będzie się kręciło mniej uczniów, z wyjątkiem paru stróży. Dlatego chłopak nie wpadł na nikogo po drodze.
Jednak nawet w bibliotece nie znalazł informacji, których szukał. Sto bilionów lat to naprawdę dawno temu. Nikt tego już nie pamiętał, więc było mniej książek na ten temat. Ostatecznie wypożyczył tylko kilka ilustrowanych atlasów ziół i wrócił do pokoju.
Nocą ponownie wyciągnął Zwój Niebiańskiej Duszy i go przejrzał. To wielka szkoda, że nic z tego nie rozumiał. Kto wie, jak bardzo zmieniły się znaki na przestrzeni stu bilionów lat? Teraźniejsze nie są ani trochę podobne, więc mógł jedynie schować dokument w swoim wymiarze.
Tym razem nie zaczął tworzyć pigułek. Zamiast tego porządnie się wyspał i obudził półprzytomny, dopiero kiedy promienie słoneczne zaczęły wpadać przez okno do pokoju. Kto by się spodziewał, że od razu podskoczy ze strachu na widok wielkiej twarzy znajdującej się tuż przed jego oczami!
Z hukiem You XiaoMo uderzył czołem w tę twarz…
Ling Xiao musiał być z żelaza. Wystarczyło jedno uderzenie, by bolesna buła pojawiła się na czole chłopaka, parująca i aromatyczna, jakby dopiero co została wyjęta z pieca.
Wu, wu… Od razu dało się usłyszeć płaczliwe jęki.
Główny winowajca zaś stał z boku, śmiejąc się szaleńczo. Poranne słońce podkreślało jego jasną urodę. To tak oślepiający mężczyzna! Gdyby tylko jego charakter nie był tak okropny…
– Młodszy Bracie, boli cię? – Ling Xiao spytał prześmiewczo, siadając obok niego na łóżku.
Chłopak nie byłw stanie nic powiedzieć. Znowu doświadczył tę wstrętną naturę Ling Xiao. Spójrzcie, w jakim był stanie. Jak mogłoby nie boleć? Nawet łzy cisnęły mu się na oczy.
Jednak był też zdziwiony. W końcu z impetem rypnął prosto w twarz mężczyzny, na którym najwyraźniej nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, podczas gdy on ma wielkiego i bolesnego guza na czole.
– Dlaczego twoja twarz jest taka twarda? – You XiaoMo nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, kiedy ból powoli przemijał.
Ling Xiao pochylił się nad nim z uśmiechem delikatnym jak ciepły wiosenny wiaterek.
– Jesteś zwykłym śmiertelnikiem. Jak mógłbyś się ze mną równać? Choć to ciało jest tylko iluzją, to nawet najmniejszy jego fragment jest mocniejszy od twojego czoła.
– Najmniejszy fragment? – Czy trochę nie za bardzo się przechwalał? -_-|| Jednak You XiaoMo nie wątpił w jego słowa. Im więcej dowiadywał się na jego temat, tym bardziej był pewny, że nikt go nie zrozumie. Zawsze miał wrażenie, że ten bezczelny uśmiech to tylko maska. Nie miał pojęcia, co się za nią kryje.
– Starszy Bracie Lin, dlaczego dzisiaj jesteś tak wcześnie?
Chłopak szybko zmienił temat. Nie miał ochoty dłużej rozmawiać o dziwnych rzeczach, bo jeszcze znowu ucierpi.
– Czy nie mówiłem, że znajdę dzisiaj chwilę, by cię zobaczyć? – powiedział Ling Xiao, siadając przy stoliku. Zachowywał się, jakby był bardzo z siebie zadowolony. Wydawał się rozluźniony z odrobiną wymuszonej elegancji.
Ale w oczach You XiaoMo był tylko nadętym dupkiem.
– To nadal zbyt wcześnie, ba! – narzeka cicho chłopak. Nawet się nie spodziewał, że Ling Xiao jest takim człowiekiem czynu.
By nie kazać Ling Xiao długo czekać, żeby się nie zniecierpliwił, You XiaoMo doprowadził się do porządku w czasie potrzebnym do zaparzenia połowy czarki herbaty. Kiedy wrócił do pokoju, to na stoliku stał pełny zestaw herbaciany, który nie wiadomo skąd się tam wziął, a mężczyzna spokojnie pił napar.
You XiaoMo prawie się zachłysnął. Ta bestia w ludzkiej skórze czerpała przyjemność z picia herbaty. To nieziemsko przerastało jego oczekiwania.
Zauważając jego powrót, Ling Xiao znikąd przywołał do ręki książkę. Na jej okładce zapisane były trzy słowa, które są mu dobrze znane. To najwyraźniej tłumaczenie Zwoju Niebiańskiej Duszy. Wystarczyło jedno spojrzenie i chłopak rzucił się na książkę, ale i tak został z pustymi rękoma.
Ling Xiao przyjrzał się You XiaoMo, który praktycznie padł prosto na twarz, a jego usta wygięły się w uśmiechu.
– Nie musisz być taki niecierpliwy, ach. Najpierw omówmy warunki. W końcu to manuskrypt przetłumaczony przez wspaniałego mnie, to jedyna taka książka na całym kontynencie Long Xiang. Myślisz, że zadowoli mnie parę marnych pigułek?
You XiaoMo zamienił się w skałę.
Tłumaczenie: Ashi
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Informacja