An Zhe zasnął w samochodzie Lu Fenga.
Przebudził się instynktownie, owładnięty uczuciem zagrożenia. Otworzył oczy i stwierdził, że pojazd zatrzymał się przed bramą Latarni. Pułkownik uchylił drzwi po jego stronie i spoglądał na niego z góry.
– Nie spałeś ostatniej nocy? – Głos mężczyzny był tak zimny, że aż go zmroziło.
Chłopak wciąż był oszołomiony. Przetarł oczy, aby oprzytomnieć, zanim wysiadł z samochodu. W rezultacie był tak zaspany, że nie stanął pewnie i upadł w kierunku Lu Fenga. Złapała go para silnych ramion. An Zhe wreszcie stanął prosto i już się nie przewracał, za to naprawdę się obudził.
Wnętrze Latarni było ciche i ruchliwe jak zawsze. Kiedy szli korytarzem na parterze, minęło ich czterech żołnierzy niosących dwa ciała okryte białym płótnem. Za nimi podążał Seraing z lekko pobladłą twarzą. Ujrzawszy Lu Fenga, wyjaśnił szybko:
– Zdarzył się wypadek podczas eksperymentów, a oni byli na pierwszej linii.
Pułkownik krótko skinął głową i pociągnął An Zhe do windy, by udać się na dziesiąte piętro.
Kiedy wysiedli, doktor Ji czekał na środku korytarza.
– Dotarłeś.
– Co się stało? – zapytał Sędzia.
– Chciałem na trochę pożyczyć tego twojego słodziaka. – Lekarz zwrócił się do młodzieńca. – Chodź ze mną.
An Zhe nie wiedział, w jaki sposób został własnością Lu Fenga, ale wykonał polecenie. Doktor zabrał go do znajomego laboratorium, w którym zamknięto Sinana. Przez przezroczystą szklaną ścianę widać było chłopca.
Tylko że to nie był Sinan. Młodzieniec przycisnął się do szklanej przegrody. Wewnątrz znajdował się czarny owad.
Był nieco większy niż początkowy rozmiar dzieciaka, osiągając połowę wzrostu dorosłej osoby. Na szczycie czaszki miał parę fasetkowych czarnych oczu, które połyskiwały srebrzyście. Pomiędzy mozaikowymi oczami położone były czułki, a za nimi ciągnęły się długie przejrzyste skrzydła. Tułów był smukły i pokryty ciemnoszarymi włosami. Takie same włosy porastały również kończyny.
To coś wyglądało jak pszczoła.
W tym momencie owad latał wokół swego przezroczystego więzienia, a jego ciało nieustannie tłukło się o szklaną ścianę. Wydawało się, że chciał uciec, lecz jego klatka piersiowa, brzuch i kończyny ciągle drżały, jakby odczuwał ogromny ból.
– Jego stan jest nienaturalny. Fale mózgowe kompletnie się różnią od poprzednich, zapisanych w bazie danych. Podejrzewam, że nadal zachował odrobinę ludzkiej świadomości i walczy z instynktem gatunku heterogenicznego. Nie potrafię się z nim skutecznie porozumieć, więc chciałbym, żebyś ty spróbował.
W ten sposób An Zhe stanął przed komunikatorem.
– Sinan! – zawołał.
Skrzydła Sinana zatrzepotały, ale wydawał się niczego nie słyszeć i kontynuował latanie po klatce. Jednak An Zhe był pewien, że przez ułamek sekundy oczy owada spojrzały na niego.
– Sinan – powiedział. – Pamiętasz Lily?
Szelest na chwilę ucichł, a chwilę później szara pszczoła jeszcze mocniej uderzyła o szybę. Chłopak spojrzał na insekta.
– Masz jej coś do powiedzenia? – zapytał łagodnie.
Skrzydła Sinana zawibrowały dziko, lecz on sam zatracił swoje ludzkie organy głosowe. Mógł jedynie przekazywać doktorowi swoje myśli za pomocą nieregularnych spadków i wzniesień fal mózgowych.
– Jego fale mózgowe się zmieniły – rzekł lekarz. – Zrozumiał cię. Kim jest Lily?
Oczy An Zhe zamgliły się lekko. Jego rozmowa z Lily była sekretem, o którym nikt nie wiedział, ale teraz zachodziły specjalne okoliczności.
Godzinę później drzwi do laboratorium się uchyliły. Młodzieniec się odwrócił. Pierwszą rzeczą, która przykuła jego uwagę, była biała sukienka.
– Pani Lu? – Głos doktora zdradzał lekkie zaskoczenie. – Co pani tutaj robi?
An Zhe uniósł głowę i ujrzał w drzwiach kobietę o subtelnej aparycji damy. Miała długie czarne włosy, luźno upięte z tyłu głowy. Jej twarz zakrywała błękitna maska i widać było tylko parę delikatnych czarnych oczu. Jej ciało było lekko zaokrąglone, co sprawiało, że wyglądała łagodniej. Dziewczynką, którą trzymała za prawą rękę, była Lily. Po jej obu bokach stało dwóch członków personelu Ogrodu Edenu.
– Współczynnik deformacji w Ogrodzie Edenu wzrósł w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Muszę złożyć raport w tej sprawie i poprosić Latarnię o podjęcie ostatecznych decyzji. Otrzymałam też prośbę od Latarni, aby Lily pomogła w pewnej pracy, więc przyprowadziłam ją tutaj.
– Sprawiłem pani kłopot – powiedział lekarz.
– To wyjątkowa wyprawa. – Pani Lu przekazała dziewczynkę doktorowi Ji. – Proszę ją traktować delikatnie.
– Zapewniam, że tak będzie.
Rozmowa się zakończyła i pani Lu powoli uniosła głowę. Po drugiej stronie pokoju stał Lu Feng. Obserwował ją od chwili, kiedy pojawiła się w drzwiach laboratorium.
– Więc ty też tu jesteś – stwierdziła.
Pułkownik lekko spuścił oczy.
– Matko – powiedział.
– Wygląda na to, że to będą bardzo poważne badania. – Kobieta spojrzała na niego.
Jedno z nich stało przy drzwiach, a drugie w rogu pomieszczenia. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, dzielił ich cały pokój. Pani Lu wyglądała łagodnie, podczas gdy oczy Lu Fenga były spokojne.
An Zhe był świadkiem tej sceny i intuicja mu podpowiadała, że w tym spojrzeniu kryły się jakieś tajemnicze podteksty, ale nie potrafił ich zrozumieć.
Chwilę później kobieta otworzyła usta.
– Powinnam już iść.
Członkowie jej personelu obrócili się jednocześnie z nią, ochraniając jej osobę. Odgłos kroków się oddalił, a doktor Ji zamknął drzwi.
– W tym roku mija 35 lat, odkąd pani Lu zaczęła pracę dla Ogrodu Edenu. – Oczy lekarza patrzyły gdzieś w dal. – Jest naprawdę wspaniałą kobietą. Dlaczego nie zamieniłeś z nią paru słów więcej?
Lu Feng wpatrywał się w zamknięte srebrne drzwi.
– Nie widzieliśmy się już od dawna.
– Dlatego powinieneś porozmawiać z nią chwilę dłużej. Czy to twoja praca w Sądzie Procesowym sprawiła, że stałeś się taki zimny i bezwzględny? Przypomnij sobie, jak pomogłem ci zepsuć monitoring na dwudziestym piętrze, kiedy byłeś mały, żebyś mógł do niej pobiec. Cukier, który dała mi pani Lu, był przepyszny.
– Doktorze Ji, gdybyś mniej gadał, to nie byłoby źle.
Lekarz wzruszył ramionami. Po chwili nagle rzekł:
– Zrobiłem to wtedy bezbłędnie. Myślisz, że naprawili ten monitoring po tylu latach?
Lu Feng zerknął na Lily, a potem na An Zhe.
– Nie wydaje mi się.
Dziewczynka była już przyciśnięta do szklanej ściany. Jej wzrok był wlepiony w heterogeniczną pszczołę za szybą. W jej zawsze apatycznych oczach widniała radość z ujrzenia czegoś nowego.
– Czy to jest pszczoła?
Szara pszczoła przylgnęła do szkła naprzeciwko dziewczyny. Jej ruchy w końcu ustały na moment, ale po krótkiej chwili znów owładnęły nią bolesne konwulsje.
– Wygląda, jakby ją bolało. – Lily zerknęła na An Zhe, najwyraźniej go rozpoznając. – Chciałeś, żebym przyszła i zobaczyła pszczołę?
Głos chłopaka był cichy.
– To jest Sinan.
Mała była oszołomiona. Właśnie w chwili, gdy młodzieniec myślał, że okaże smutek, nagle się roześmiała.
– Sinan. – Podeszła do szyby i zwróciła się do szarej pszczoły. – Będziesz latać.
W jej oczach nie było strachu. Nigdy nie widziała, jak potwór zabijał, ani nie ostrzegano jej przez zbliżaniem się do gatunków heterogenicznych. W oczach dziecka pszczoła nie różniła się od człowieka. Nie była nawet zaskoczona, że Sinan stał się pszczołą. Przypuszczalnie dlatego, że dla dzieci świat zawsze był nieprzewidywalny.
– Znowu jest chaos. – Doktor Ji obserwował przyrządy. – Zaledwie trzy sekundy temu jego fale mózgowe były bardzo zbliżone do ludzkich.
Poklepał dziewczynkę po ramieniu.
– Lily, chciałbym cię prosić o pomoc.
– Jaką?
– Świadomość Sinana walczy ze świadomością pszczoły. Być może ty pomożesz mu się przebudzić. Mogłabyś kontynuować rozmowę z nim?
– Tak – przytaknęła Lily. – Możesz zamienić mnie w pszczołę?
– Jeżeli ty też się staniesz pszczołą, to Eden mnie zastrzeli. Byłoby lepiej, gdybyś mogła się z nim porozumieć. Musimy wiedzieć, jak został zainfekowany. Źródło infekcji musi znajdować się w Edenie, ale jak do tej pory niczego nie znaleziono. Jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo dla Głównego Miasta, tylko jeśli jak najszybciej je zlokalizujemy.
– Okej. – Lily położyła dłoń na szklanej ścianie. – Zapłacisz mi?
– A czego byś sobie życzyła? – zapytał mężczyzna.
– Nie chcę być na dwudziestym piętrze. – Mała przyłożyła policzek do szyby.
– Przepraszam, ale to przekracza moje możliwości.
– Cóż, tak myślałam. – Dziewczynka spojrzała na szarą pszczołę. – Spróbuję.
Pracowała ciężko przez całe popołudnie, lecz stan Sinana był raz dobry, a raz zły. Doczekali się jego reakcji zaledwie kilka razy, ale zdaniem doktora Ji sytuacja i tak była dużo lepsza niż uprzednio. Postanowił zaprosić Lily również jutro.
Lekarz prowadził też inne badania, a dziewczyna nie lubiła kontaktu z obcymi, więc An Zhe miał towarzyszyć jej i Sinanowi w ciągu najbliższych kilku dni w Latarni.
O siódmej wieczorem siła fizyczna i dziecięca energia Lily się wyczerpały i odesłano ją z powrotem do Edenu. An Zhe również mógł wyjść z pracy. W południe zasnął w samochodzie i Lu Feng prawie go zabił. Wyciągnął z tego wnioski i czuwał przez całą drogę do domu.
Całkowicie przytomny spojrzał na drzwi swojego mieszkania. Były zamknięte.
Jedna sekunda. Dwie sekundy. Trzy sekundy.
Nagle za jego plecami rozległ się rozbawiony głos Lu Fenga.
– Dlaczego nie wchodzisz?
An Zhe wziął głęboki oddech. Wejście do rury ostatniej nocy było jedną z dwóch błędnych decyzji, jakie kiedykolwiek podjął w życiu. Drugą było opuszczenie jaskini i udanie się do wietrznej dziczy w nocy 14 lutego.
Żałował ich.
Pułkownik naturalnie zrozumiał jego położenie.
– Wymiana karty identyfikacyjnej w biurze Głównego Miasta zajmuje trzy dni – powiedział. – Do tego czasu musisz znaleźć jakieś miejsce, w którym się zatrzymasz.
Jednocześnie spokojnie przyłożył kartę do swoich drzwi i wszedł do środka.
Stojąc na zewnątrz, An Zhe wpatrywał się w niego, marszcząc lekko brwi i delikatnie przygryzając dolną wargę. Wyglądał, jakby o czymś rozmyślał.
Lu Feng nic nie mówił i tylko go obserwował. Czas upływał spokojnie.
Młodzieniec odwrócił się i nacisnął guzik windy.
– W takim razie poszukam Serainga.
Tłumaczenie: Dianthus
Dzień sądu
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Tom II -
Róża
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Tom III -
Apokalipsa
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6
Ekstra 7
Ekstra 8
Ekstra 9
Ekstra 10
A to ostatni rozdział? Czy będzię ich więcej?
No i się :płaku: czytając chwile z dziećmi :płaku: Lu Feng pomóż naszemu grzybkowi :WeiMądruś: Dianthus ślicznie dziękuje za rozdział :ekscytacja: