Little Mushroom

Rozdział 309 min. lektury

An Zhe spuścił wzrok. Cudownie było czuć na głowie dotyk Sędziego. Wiedział, że Lu Feng był w tym momencie w bardzo łagodnym nastroju. Gdyby to jego poprzednie słowa go pocieszyły, byłby bardzo szczęśliwy, dlatego uśmiechnął się do mężczyzny.

Wtem wzrok Sędziego przybrał podły wyraz. Palcami, którymi przed chwilą dotykał głowy chłopaka, uszczypnął teraz jego policzek. Młodzieniec uznał, że wolał, kiedy ten człowiek był w złym nastroju. Wtedy przynajmniej nie dręczył nikogo przez przypadek. An Zhe uciekł przed jego towarzystwem.

Idę sprawdzić zupę.

Mhm.

Wrócił do kuchni i stwierdził, że potrawa zaczęła się już gotować. Jej powierzchnia pokryła się pianą i niemal unosiła przezroczystą pokrywkę. W ostatnim czasie chłopak całkiem nieźle opanował umiejętności kucharskie. Podniósł przykrycie i wypuścił parę, a piana szybko opadła. Boczek był już ugotowany we wrzątku, a ziemniaki zrobiły się miękkie. Niewielka ilość mleka sprawiała, że zupa miała białawy kolor. Zapach, który się nad nią unosił, był jednocześnie słony, słodki i aromatyczny. An Zhe naprawdę go lubił.

Wziął leżącą obok łyżkę i zaczął nią rozgniatać ugotowane kawałki ziemniaków. Papka stopniowo rozpływała się w zupie, która w widoczny sposób stawała się bardziej gęsta.

Nie zauważył, kiedy Lu Feng również wszedł do kuchni i oparł się o framugę drzwi.

Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał lekko.

Młodzieniec nawet nie oczekiwał, że pułkownik będzie się znał na gotowaniu.

Nie – odpowiedział.

Jednak mężczyzna nie wyszedł. Spojrzał tylko na chłopaka, a potem rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. W końcu jego wzrok spoczął na srebrzystym kranie nad zlewem.

Cieknie?

Tak.

Kuchenny kran przeciekał od pierwszego dnia, kiedy An Zhe się wprowadził. Nieważne, jak mocno go zakręcił, woda i tak kapała. Dźwięk nie narzucał się w ciągu dnia, ale w nocy, kiedy wszędzie panowała cisza i nawet w Dwóch Wieżach nie paliło się światło, odgłos kapania roznosił się echem po całym mieszkaniu. Czasami nawet zakłócał jego sen. To ostatnie było jednak niczym. Przede wszystkim bał się, że zapłaci więcej za zużycie wody.

Wtem ujrzał, jak Lu Feng zdejmuje płaszcz i odkłada go na bok. Mężczyzna podwinął rękawy swojej mundurowej koszuli i uniósł rękę, aby zakręcić czarny zawór na rurze z wodą, znajdujący się poza zasięgiem chłopaka. Potem rozkręcił baterię.

An Zhe obserwował go w milczeniu. Czuł, że działania mężczyzny mogły zmierzać tylko w dwóch kierunkach. Pierwszym było całkowite zniszczenie jego kranu, a drugim jego naprawienie. Rozum mu podpowiadał, że chodziło o pierwszą możliwość, lecz serce wolało wierzyć, że o drugą.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Sędzia właśnie rozkładał zawór na części i nawet nie podniósł głowy.

Wejść! – Jego ton sugerował, że czuł się panem tego domu. Prawdziwy gospodarz odłożył łyżkę i podszedł do drzwi, by je otworzyć. Za nimi stał żołnierz w wojskowym mundurze. Mężczyzna rozejrzał się po saloniku.

Pułkownik Lu prosił mnie, żebym tu przyszedł – powiedział.

Miał donośny głos.

Z kuchni dobiegł spokojny ton Lu Fenga:

Tutaj.

Żołnierz podszedł do kuchennych drzwi i zasalutował.

Pułkowniku Lu, jestem z wydziału logistyki. Niedopatrzenie w kwestii pańskiej karty identyfikacyjnej było naszym błędem… – Zamilkł nagle, gdy jego wzrok zatrzymał się na częściach baterii w dłoniach Sędziego. Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Wznowił przerwaną wypowiedź: – …nad którym szczerze ubolewamy i…

Przestań już z tymi bzdurami – uciął chłodny głos Lu Fenga.

Przyniosłem panu nową kartę – dokończył żołnierz.

Dziękuję. – Mężczyzna nawet na niego nie spojrzał, skręcając ze sobą elementy kranu. – Połóż ją gdzieś.

Obok zlewu leżały obierki z ziemniaków i kuchenny nóż.

W zlewie była woda.

Pułkownik miał w rękach części armatury.

Wojskowy przez chwilę trzymał kartę w dłoni, nie wiedząc, gdzie miałby ją odłożyć.

An Zhe mógł tylko wyszeptać:

Daj mi ją.

Po odebraniu przesyłki odprowadził gościa do wyjścia. Przy drzwiach żołnierz spojrzał na mężczyznę w kuchni, a potem na An Zhe. Celowo zniżył głos, ale nawet wtedy jego słowa brzmiały bardzo donośnie:

Co pułkownik robi?

Naprawia kran – odparł młodzieniec.

Sędzia naprawia kran? – Wojskowy spojrzał na niego podejrzliwie. – Więc ty i on jesteście…

Teraz jesteśmy sąsiadami.

A wcześniej?

Wcześniej… – An Zhe pomyślał o tym, jak sypiali nawzajem w swoich łóżkach i powiedział: – Można nas uznać za przyjaciół.

Usta żołnierza zacisnęły się nienaturalnie.

Och.

Nie wyglądało na to, żeby mu uwierzył. Możliwe, że Lu Feng rzadko rozkręcał armaturę u innych ludzi. Chłopak pożegnał go spokojnie. Gdy wrócił do kuchni, ujrzał, że kran został już ponownie zamontowany.

Pułkownik odkręcił główny zawór. Woda już nie kapała.

Łał! – wykrzyknął młodzieniec.

Pomyślał, że Sędzia wcale nie zawsze patrzył z góry na innych. Poza tym wyglądał na osobę, która potrafiła zrobić wszystko.

Jesteś naprawdę niesamowity.

Jego głos był miękki i delikatny. Zapach zupy ziemniaczanej i gęsta para wypełniały pomieszczenie.

Ty też jesteś niezły – odpowiedział spokojnie Lu Feng.

Kiedy zupa była już gotowa, An Zhe rozlał ją do misek i podał wraz z dwiema paczkami sprasowanych herbatników z podstawowych racji żywnościowych. Pułkownik wydawał się być w doskonałym humorze, choć młodzieniec nie wiedział, czy powodem było jedzenie. Łamał sobie głowę, jak wyciągnąć z jego ust informacje na temat Latarni i zadawał mnóstwo pytań.

Co teraz będziesz robił?

Poczekam na wytyczne.

Będziesz pracował w Dwóch Wieżach?

Prawdopodobnie.

Czy Latarnia ma stały kontakt z wojskiem?

Sporadyczny.

Ten lekarz, który pracuje w Latarni… dobrze go znasz?

Nie znam go. – Twarz Lu Fenga była pozbawiona wyrazu.

Jego oczywista obojętność sprawiła, że An Zhe porzucił pomysł dalszego wypytywania, lecz bardziej podejrzanie by wyglądało, gdyby poprzestał w tym miejscu. Kontynuował:

Ta dziewczynka dzisiaj…

W następnej sekundzie Sędzia spojrzał na niego.

Nie zadawaj niepotrzebnych pytań – powiedział lekko. – A poza tym nie rozmawiaj przy jedzeniu.

Młodzieniec zamknął się rozczarowany. Do końca kolacji nie dowiedział się niczego o zarodniku, ale za to wydawało się, że pułkownik miał do niego znacznie lepsze nastawienie. An Zhe otworzył drzwi i pożegnał gościa.

Do widzenia – rzucił Lu Feng.

Do widzenia.

Patrzył, jak mężczyzna przykłada nową kartę identyfikacyjną do czytnika. Zapaliło się zielone światło i zamek płynnie się otworzył. Sędzia pchnął drzwi. Potem nagle zastygł w miejscu, a całe jego ciało znieruchomiało.

Takie zachowanie zdarzało mu się niezwykle rzadko, więc młodzieniec cicho wsunął głowę, aby zajrzeć do środka. Jego też zamurowało.

Pokój nie był pusty. Pod drzwiami, tuż obok sofy, stało ogromne otwarte pudło. Na sofie siedział oficer w czarnym mundurze. Czarnowłosy i zielonooki mężczyzna spoglądał zimno w stronę drzwi.

Stojąc w progu, Lu Feng odwrócił głowę i spojrzał na An Zhe tymi samymi oczami.

To nie ja! – rzucił chłopak.

To naprawdę nie był on. Nie widział lalki Sędziego od chwili aresztowania. Myślał, że ta złowieszcza rzecz została rozerwana na strzępy w Dzielnicy Szóstej. Jak mogła się pojawić w mieszkaniu pułkownika?

W tym momencie zadzwonił komunikator Lu Fenga. Rozmówca miał donośny głos. Był nim ten sam żołnierz z wydziału logistyki, który wcześniej dostarczył kartę.

Pułkowniku, wrócił pan do swojego mieszkania? Czy nowa karta działa prawidłowo?

Tak, dziękuję – odpowiedział Sędzia. – Zastanawia mnie tylko, o co chodzi z tą lalką w moim salonie.

Z lalką? – Żołnierz był lekko zdziwiony, po czym doznał nagłego olśnienia. – W trakcie ewakuacji Sądu Procesowego uratowano ważne materiały i przedmioty. Żołnierz, który był odpowiedzialny za ewakuację, zobaczył lalkę i pomyślał, że może być ważnym wyposażeniem wojskowym, więc też ją zabrał. Nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić, więc umieściliśmy ją w pańskim pokoju.

Ważnym wyposażeniem wojskowym? – powtórzył Lu Feng.

Tak. Mimo że mieszkamy w Głównym Mieście, wiemy, że w Mieście Zewnętrznym istnieją organizacje, które sprzeciwiają się Sądowi Procesowemu. Uznaliśmy, że ten sobowtór może być rekwizytem służącym do wabienia wrogów. Nie wspomnę już o niebotycznych kosztach jej wyprodukowania…

Mężczyzna milczał.

Żołnierz w końcu się zorientował, że coś było nie tak.

Pułkowniku, czy popełniłem błąd?

Nie, dziękuję. – Lu Feng się rozłączył.

Po zakończonej rozmowie zwrócił się do An Zhe.

Podejdź tutaj – rozkazał.

Chłopak był zrozpaczony. Nie został skazany za poprzednie wykroczenia. Jedynie atakowi robaków zawdzięczał fakt, że mógł opuścić więzienie. Teraz dowody zbrodni znowu się pojawiły. Czy ten człowiek chciał wywlec dawne przewinienia i ponownie go skazać?

Podszedł.

Mężczyzna obcesowo podniósł lalkę z sofy, włożył ją do pudła i pchnął je w kierunku An Zhe. Zdezorientowany młodzieniec złapał uchwyt.

Dam ci to.

– …

Tłumaczenie: Dianthus

3 Comments

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.