Wyblakły płacz
W cieniu drzew w nieruchomym powietrzu drzemała wiosna. Brak wiatru sprawiał, że ciepło było wręcz niepokojące.
Tuż przed świtem cały Pałac Datong okryła martwa cisza. Delikatny blask księżyca wskazywał drogę do maleńkiego pokoju w kwaterach straży pałacowej, oświetlając łóżko i przystojną twarz osoby, która na nim spała.
Mimo tego, iż Lu Canga leżał w czystym i wygodnym posłaniu, jego czoło i brwi były wykrzywione w brzydki grymas.
– Jing… Nie…
Przebudzony ze swego koszmaru, szarpnął się do pozycji pionowej, a potem raptownie wstał z łóżka. Jego twarz dotknięta była paniką, kiedy zdał sobie sprawę, że nieświadomie przywołał pewne imię. Imię, którego nigdy nie powinien był wzywać.
Dzięki Bogu to tylko sen.
Lu Cang wziął głęboki wdech, starając się uspokoić bijące serce. Założył na siebie ubranie i spokojnym krokiem podszedł do okna.
Światło księżyca było bardzo słabe. Widok, który był tak żywy za dnia, teraz okrył się cieniem. Przymknął oczy, myśląc o całym chaosie z ostatnich dwóch tygodni i westchnął bezradnie.
Ojciec cesarzowej, a jednocześnie wuj cesarza, Xuan Yuan Yongyi, był przez ostatnie pół miesiąca więźniem, któremu został postawiony zarzut zdrady. Imperator Jing wykorzystał przesłuchania, jako przykrywkę, by zostawać z mężczyzną dzień i noc. Niekończące się plotki krążyły wewnątrz pałacu, ale nikt nie ważył się zakwestionować woli i postępowania cesarza.
Lu Cang był świadkiem ich intymności i wiedział, co kryje się pod przykrywką „przesłuchań”.
Uściski, pocałunki, a także… Lubieżne szepty, dotyk, ekstaza osiągnięta przez przyjemność i ból. Pomimo tego, iż te wspomnienia były już dziwnie odległe, to myśl o dotyku Jinga nadal powodowała, że temperatura ciała Lu Canga znacznie rosła.
Nie!
Powinien odrzucić te wspomnienia. Chaos i emocje, które teraz odczuwał, nie mogą być przyczyną tej tęsknoty!
Lu Cang pomyślał o tamtym czasie, kiedy wciąż kochał „siebie”, czasie, zanim został usidlony przez Jinga.
Dziś pozostał mu tylko wstyd, który zżerał jego serce, drążąc w nim dziurę sięgającą otchłani.
Nie pragnął niczego więcej, jak zapomnieć o tych strasznych epizodach ze swojej obecnej rzeczywistości, wliczając w to własną głupotę i uczucia…
Jak do tego doszło?
Nawet jeśli na początku ich związku Lu Cang był obojętny w stosunku do Jina, czując tylko ból i upokorzenie, to już wkrótce piękna twarz cesarza wyryła się w sercu chłopaka. Okazjonalne, delikatne pieszczoty mężczyzny spowodowały, że coraz bardziej pragnął jego bliskości.
Pomimo ciągłego zastraszania i dręczenia w końcu zaczął odczuwać dziwny pociąg do Jinga, jednocześnie całkowicie tracąc poczucie, że nadal jest tym dumnym Królem górskich bandytów, którym był kiedyś. Jego dawna arogancka i apodyktyczna aura została zmieciona przez wiatr jak resztki kurzu.
W tym momencie Lu Cang poczuł, że powinien być wdzięczny Yongyi.
Chociaż Jing przez żarliwe uczucie do tego mężczyzny, wypchnął Lu Canga z pięknego snu w otchłań rozpaczy, to tak naprawdę w tym samym czasie, jakby wyciągnął go z dziury uzależnienia, w której chłopak zaczął już tonąć.
Pozwoliło to mu, aby jeszcze raz, trzeźwo spojrzeć na sytuację, w której się znalazł. Wszystko, co do tej pory czuł do Jinga, było jednostronne i żenujące.
Te uczucia były teraz niczym. Jego Wysokość Cesarz wziął go jak błazna, aby się nim zabawić, po stracie swojego poprzedniego kochanka.
Kochanka, który zdeptał całun godności cesarza, a w zamian ten zdarł z Lu Canga każdy kawałeczek szacunku, który chłopak odczuwał do samego siebie.
Teraz… Pozostało mu tylko zebrać ze wstydem resztki swojej dumy i cicho w sercu przyznać, że tak naprawdę był nikim dla Jinga…
Ścisnął swoje pięści, a jego twarz przybrała wyraz zażenowania i cierpienia. Przez ostatnie dwa tygodnie, Jing całkowicie zapomniał o jego istnieniu. Porzucił wszystkie sprawy państwowe i zaspokajał swą żądzę i chuć z Xuan Yuan Yongyi. Cieszył się dreszczem podboju i gdyby nie jego młodszy brat, zastępujący go na stanowisku, nieustraszeni i bezwstydni ministrowie już dawno wdrapywaliby się po schodach władzy…
Księżyc, który wisiał nad horyzontem, był w kształcie sierpa, a to wprawiało umysł Lu Canga w gniew. Pełnia zbliżała się nieubłaganie, a on poważnie wątpił, że Jing mógłby podjąć jakiekolwiek działanie, aby złagodzić objawy Ażurowej Nocy. Gdyby nie ten przeklęty narkotyk, który krążył teraz w jego żyłach, to już dawno byłby w drodze powrotnej do Hangzhou.
Jedynym sposobem było odszukanie Jinga, przekonanie go, aby dał mu antidotum i ostatecznie pozwolił odejść. Wtedy Lu Cang znów poczułby się wolny i mógłby uciec od panującego wokół chaosu.
W każdym razie Jing miał teraz osobę, której naprawdę pragnął i tak nędzny substytut, jak Lu Cang, nie był mu już więcej potrzebny.
Chłopak desperacko próbował zachować spokój, ale jego serce wciąż bolało, na samą myśl, że przez cały ten czas był tylko przedmiotem zabawy, którym właściciel znudził się i wyrzucił, jak resztę popsutych zabawek.
Potraktuj to, jako lekcję. Nigdy nie oddawaj swojego serca w cudze ręce i nigdy nie przeceniaj swojej pozycji w sercu drugiej osoby…
Lu Cang wiedział, że jeśli kiedykolwiek ponownie pozwoli sobie na taką chwilę słabości, będzie to wówczas jego koniec.
Pomału umacniał się w swoich postanowieniach i zdecydował, że jutro znajdzie Jinga i za wszelką cenę zdobędzie antidotum.
Nie zrobi tego dla chęci zobaczenia ponownie swego kochanka, lecz dla ratowania własnego życia. To było konieczne, aby zatrzymać ten obezwładniający ból.
Odwrócił się od okna i wrócił do łóżka. Łagodnie zamknął oczy, chociaż wiedział, że sen i tak nie nadejdzie.
Był świadomy tego, że jego sytuacja tak naprawdę nikogo nie obchodzi, musi walczyć dla samego siebie i kiedy przyjdzie mu stanąć przed Jingiem, za wszelką cenę nie może okazać słabości.
***
Czas sączył się boleśnie i powoli.
Pierwsze promienie słońca weszły do małego pokoju Lu Canga. Z trudem otworzył zmęczone i przekrwione oczy. Noc rzeczywiście była bezsenna, a wszystko przez tego człowieka, który już dawno zapomniał o jego istnieniu.
Po umyciu się Lu Cang specjalnie wybrał szaty w jasnym kolorze, w nadziei, że będzie wyglądał mniej depresyjnie.
Z roztargnieniem przeżuł trochę śniadania, po czym wolno skierował swoje kroki do rezydencji Xi Zhen, która stała się teraz tymczasowym miejscem pobytu samego cesarza.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni Lu Cang unikał tego miejsca za wszelką cenę.
Ogrody były tak piękne, jak nigdy. Każdy z mostów elegancko kontrastował z wiosennym niebem. Kilkudziesięciu strażników otoczyło rezydencję, strzegąc imperatora i sekretów, które ukrywane były wewnątrz.
Lu Cang zatrzymał się przed pierwszą linią strażników i poczuł, jak jego ciało sztywnieje. Był wystraszony i cierpiał, ale nikt tego nie wiedział.
Starając się, aby jego głos brzmiał spokojnie, zaczął mówić do strażnika.
– Lu Cang prosi o audiencje u Jego Wysokości. Wielki Bracie, proszę o przekazanie mojej prośby.
Strażnik rzucił mu zimne spojrzenie, a Lu Cang poczuł, jakby został dźgnięty nożem. Nagle gwardzista tupnął gwałtownie nogą.
– Dobrze, powiem urzędnikowi dworskiemu, żeby przekazał twoją wiadomość. Poczekaj tutaj.
Lu Cang czekał tak długo, że mógłby umrzeć już tysiąc razy, kiedy posłaniec w końcu wrócił.
– Zdarzył się nagły wypadek na granicy działań wojennych. Cesarz będzie nieobecny aż do świtu.
Jego ostry głos przebił się przez myśli Lu Canga, ale to następne słowa szarpnęły go z powrotem w wielką chmurę zamętu.
– Jednak Książę Yongyi zażądał twojej obecności i ma kilka pytań do ciebie.
– Hę? – Bezimienny smutek zalał serce Lu Canga. Naprawdę nie chciał oglądać twarzy tego człowieka, jednak strażnicy otoczyli go i spoglądali na niego groźnie. Nie miał innego wyboru, jak wykonać rozkaz i podążyć za dworskim eunuchem na dziedziniec.
W czasie drogi myślał intensywnie, jeśli nie może dziś błagać Jinga, to dlaczego nie miałby błagać księcia Yongyi, którego cesarz tak uwielbiał i rozpieszczał? Yongyi prawdopodobnie chciałby, aby Lu Cang odszedł i z pewnością osobiście powie cesarzowi, aby odprawił chłopaka z dworu.
Pełen nadziei i bez większego wahania poszedł za eunuchem do budynku, gdzie Jing i Yongyi robili „te rzeczy” wprost przed jego oczami.
Korytarze wypełnione były niezwykle pięknymi rzeźbami i wysokimi filarami. To miejsce było świadkiem płonącej pasji między cesarzem a księciem. Ten ogień zwęglił serce Lu Canga.
Życie jest snem…
Podążył za eunuchem schodami, aż do sypialni na drugim piętrze. Niepokój fala po fali, zalewał jego serce.
– Książę Yongyi, Strażnik Imperialny Lu właśnie przybył.
Dostojnik dworski skłonił się w kierunku ciężkiej, brokatowej zasłony. Jego pokora mówiła o wielkim respekcie, który okazywał temu tajemniczemu mężczyźnie.
– Wejdź. – Głos Yongyi, choć stracił na sile przez zmęczenie, brzmiał dużo lepiej niż wtedy, kiedy Lu Cang słyszał go ostatnim razem.
Eunuch wydawał się trochę niezdecydowany, więc Xuan Yuan Yongyi uwolnił swój głos.
– Pozwól Imperialnemu Strażnikowi Lu wejść, ale ty zostań na zewnątrz.
Urzędnik nie chciał przeciwstawić się rozkazom Jinga i odmówił zostawienia ich samych w komnacie.
– Mówiłem ci, żebyś wyszedł, słyszysz co mówię?
Xuan Yuan Yongyi sam pochodził z Rodziny Imperialnej, jego ostrzeżenie było szczególnego rodzaju. Eunuch spanikował i szybko się wycofał.
Lu Cang wszedł do środka, podszedł do łóżka i pchnął ciężką kurtynę przed sobą. Choć był psychicznie przygotowany, to jednak widok, który go przywitał, był dla niego jak wylany na głowę kubeł zimnej wody, ochładzający go całego od głowy, aż po palce u stop.
Książę Xuan Yuan Yongyi nie wyglądał już jak bohater, ale nie wyglądał również jak typowa męska zabawka, którą Lu Cang wcześniej spodziewał się zobaczyć. Jego włosy były rozrzucone. Leżał na kilku satynowych poduszkach, a cienki płaszcz, przypadkowo narzucony na jego nagie ciało, robił niewiele, aby ukryć surowe czerwone ślady, które pokrywały go całego. Lu Cang przechylił swoją głowę na bok. Znał te ślady, aż za dobrze…
Twarz Księcia była chuda i blada, kiedy spoglądał w oczy Lu Canga.
Chłopak zmusił się do uśmiechu i ukłonił z szacunkiem.
– Lu Cang wita Waszą Wysokość.
Książę skinął na niego, aby podszedł bliżej i usiadł na krawędzi łóżka.
Atmosfera w pokoju była przepełniona niezaprzeczalnym dowodem tego, co niedawno tu zaszło i podziałała na Lu Canga niemalże klaustrofobiczne.
Starał się z całych sił patrzeć na Yongyi. Jego twarz pobladła, ale nadal siedział nieruchomo, wdychając brudne powietrze.
– Myślę… że wiesz, kim jestem. Ja również wiem, kim ty jesteś. – Xuan Yuan Yongyi był znacznie starszy niż Lu Cang, a różnica między nimi powodowała, że chłopak czuł się jeszcze bardziej niezręcznie niż do tej pory. Nagle zrozumiał temat tej rozmowy.
– Mówiąc wprost, wiem, dlaczego szukasz teraz Jinga…
– Jak możesz to wie… – W połowie zdania, Lu Cang pomyślał nagle o rzeczach, które Jing robił z tym mężczyzną. Z pewnością cesarz nie był w stanie ukrywać czegokolwiek przed Yongyi, nawet rzeczy dotyczących ich relacji. Zamknął usta i ugryzł się w język.
Książę roześmiał się głęboko.
– Nie mam wiele do powiedzenia. To bardzo proste, mogę dać ci antidotum do ażurowej nocy, jeśli ty przyniesiesz mi coś w zamian.
– Czego potrzebujesz? – Co jeszcze pozostało na tym świecie, czego on potrzebował, a Lu Cang to miał?
Chłopak zimno zaśmiał się sam do siebie, ale i tak o to zapytał.
– To bardzo proste. Pomóż mi znaleźć truciznę, na którą nie ma antidotum… Najlepiej taką, która nie powoduje zbyt dużo bólu…
– Ty… – Lu Cang zerwał się z łóżka.
Pierwszą rzeczą, o której pomyślał, było to, że Yongyi chce otruć Jinga.
– Nie, nie zrozumiałeś mnie. – Książę, jakby odczytał jego myśli i zaczął zaprzeczać oskarżeniom. – Nie śmiałbym zrobić takiego ruchu przeciw Jingowi. Trucizna jest dla mnie.
– Ach…– Lu Cang był zaskoczony.
Yongyi wyglądał spokojnie. Był kompletnie niepodobnego do kogoś, kto zamierza popełnić samobójstwo.
– To najlepsze dla nas obu. Możesz pozbyć się trucizny ze swojego ciała i uwolnić się od człowieka, którego nienawidzisz. Możesz dać Jingowi nauczkę.
– Jakie to przykre. – Lu Cang chciał zachować twarz, ale gorycz w jego sercu ostatecznie pokonała dumę. – Powiedz, dlaczego chcesz się zabić?
Był zaskoczony, więc zmienił kierunek rozmowy, zadając pytanie Yongyi.
Zanim poznał Jinga, Lu Cang był szczęśliwą i prostą osobą. Jednak mimo tego, co do tej pory przeszedł, idea samobójstwa, była wciąż nie do pomyślenia. Może dlatego nie rozumiał prośby księcia?
– Dlaczego ty… Chcesz powiedzieć, że nie pozostało ci już ani odrobiny odwagi? – Lu Cang czuł się dziwnie.
Nie miał żadnych szczególnie dobrych wspomnień związanych z tym człowiekiem, ale wiedział, że Xuan Yuan Yongyi, zrobił wiele dobrego dla Dynastii Datong i przyniósł Imperium dobrobyt. Nawet w jego obecnej sytuacji, Lu Cang nie był w stanie myśleć o niczym, co byłoby godne samobójczej próby Księcia.
Yongyi wysłuchał go i zawahał się przez chwilę, po czym wskazał na cienki materiał osłaniający jego ciało.
– Pomóż mi to podnieść.
Lu Cang pełen wątpliwości z lekką obawą wyciągnął rękę, unosząc materiał go góry.
Nie mógł powstrzymać się i bezgłośnie westchnął. Części ciała mężczyzny, które wcześniej osłonięto, pokryte były niepokojącymi, ciemnymi sińcami, rozrzuconymi na wielu poziomach. Jednak Lu Cang nie miał czasu, aby czuć litość i nagle zerwał się z łóżka.
– Ty…
Yongyi zaśmiał się gorzko z nieopisaną ekspresją na twarzy. Jego ręce były przywiązane grubą liną do wezgłowia łoża. Nogi rozłożone w obu kierunkach i także unieruchomione. Jego cienka bielizna sekretnie dodawała temu ekstremalnie obscenicznemu widokowi jeszcze więcej nieprzyzwoitości.
Lu Cangowi nie była obca taka sytuacja, ale wciąż odczuwał na ten widok mdłości.
– Czy naprawdę myślisz, że Jing wie, jak tak po prostu mnie kochać?
Twarz mężczyzny zaczęła się rozpadać, nie pozostawiając po sobie nawet pozoru Księcia Yongyi, bohatera, który walczył dzielnie na polu bitwy i zabijał wrogów.
Lu Cang z powrotem umieścił płaszcz na miejscu. Jego serce tonęło w oceanie smutku. Nie mógł dłużej ustać w pozycji pionowej i osunął się na łóżko.
– Równie dobrze mogę umrzeć… Nie mógłbym stawić czoła moim przodkom, gdybym tak dalej żył. Nie mógłbym spojrzeć w twarz mojemu Cesarskiemu Bratu. Nie mógłbym spojrzeć w twarz mojej żonie i mojej córce…
Łzy drżały w kącikach oczu Księcia.
– Jing, był przywiązany do mnie już od najmłodszych lat i zawsze trzymał się blisko mnie, aż do czasu, kiedy dorósł. Jednak nigdy tak naprawdę nie znałem prawdziwego powodu, kryjącego się za tym wszystkim, aż do momentu, w którym mój brat poprosił mnie o zgodę na małżeństwo Xi Zhen i Jinga. Bez zastanowienia przystałem na to… Nigdy nawet nie podejrzewałem tego… Nie podejrzewałem…
Xuan Yuan Yongyi nie mógł znaleźć słów, aby opisać te wszystkie chore emocje, które jego bratanek żywił względem niego. Zamarł na chwilę.
– W dniu ślubu Xi Zhen wypiłem trochę za dużo wina i Jing zatrzymał mnie… w łóżku ze sobą… wtedy… wtedy… – Urwał ponownie. – Po tej nocy, rozważyłem wiele rzeczy. Myślałem przez wiele dni i chciałem z nim zerwać wszelkie kontakty. Wciąż jednak musiałem myśleć o Xi Zhen, która została przy jego boku. Nie miałem również zamiaru poddać się tak po prostu. Jedynym wyjściem była ucieczka. Jednak kto wiedział, że on może być taki uparty… A teraz jestem w tej sytuacji. Xi Zhen musi być taka zażenowana…
Chociaż Lu Cang sam nigdy nie znał swojego ojca, to doskonale rozumiał uczucia, które Yongyi żywił do swej córki.
– Więc twoja żona…
Mężczyzna pobladł jeszcze bardziej.
– Połóg był trudny… Xiaolan… Jej ciało było słabe i chorowała, aż do samego końca, a nie zabrało to zbyt wiele czasu… – Zakrztusił się na te słowa, a jego głos prawie się załamał. – Młody Bohaterze Lu, jesteś wciąż w dobrej pozycji!
Jego oczy rozbłysły, jak delikatne płomienie w środku czarnej nocy, gdy z determinacją wpatrywał się w Lu Canga. Górski bandyta poczuł, jak przechodzi go zimny dreszcz pod tym intensywnym spojrzeniem. Nie mógł zmusić się, aby cokolwiek powiedzieć…
Nie ważne, jak długo nad tym myślał, to nigdy nie brał pod uwagę, że związek Jinga i Yongyi osiąga taką głębię…
Nawet bez tłumaczenia, Lu Cang mógł łatwo odgadnąć, że ta ‘jedna noc’ z Jingiem jawiła się we wspomnieniach tego mężczyzny, jako prawdziwy koszmar.
Stało się oczywiste, że to była jedyna rzecz, która mogła zmusić wielkiego Xuan Yuan Yongyi, człowieka, który dowodził tysiącami ludzi, aby zrezygnował ze statusu księcia i uciekł za granicę z piętnem zdrajcy.
Lu Cang zastanawiał się, czy dać mu pigułkę z trucizną w zamian za antidotum. Ryzyko było niewielkie. Mógł pozbyć się tego człowieka, w którym Jing był tak zakochany, a jednocześnie uwolnić siebie samego od tyranii szaleńca i na zawsze zapomnieć o bólu, który musiał znosić.
Wszystko wydawało się perfekcyjne.
Książę czekał na jego odpowiedź, ale serce Lu Canga wypełniał chaos. Nie był w stanie wydobyć z siebie słowa.
– Młody Bohaterze Lu… – Wzruszony milczeniem Lu Canga, Yongyi nie mógł się powstrzymać i przemówił pierwszy.
Cisza przedłużała się.
Nareszcie Lu Cang delikatnie skinął głową.
– Pójdę do mojego pokoju i przyniosę ci to.
Jakby nie spodziewając się, że Lu Cang się na to zgodzi, na twarzy księcia Yongyi pokazał się uśmiech.
– Dziękuję ci… dziękuję… Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczny.
Sam Lu Cang nieświadomie i gorzko się uśmiechnął. Przed nim był człowiek, który zgodził się zakończyć własne życie i byłby wdzięczny każdemu, kto by mu w tym pomógł.
Gdy tylko wyszedł z małego budynku, poczuł się tak, jakby był w środku prawdziwego piekła. Nigdy nie spodziewał się, że uczucia Jinga względem własnego wuja są niczym innym, jak tylko urojeniem i obsesją cesarza.
Zastanawiał się też nad własną sytuacją.
Osoba, którą kochał Jing, nie odwzajemniała jego uczucia. Lu Cang chciał się śmiać, ale nie było w tym nic zabawnego.
Kilka chwil później znalazł się z powrotem w swojej kwaterze. Nawet potknął się w progu, wciąż oszołomiony.
Spokojnie wyciągnął woreczek medyczny z kuferka i wziął małą czerwoną pigułkę. Była to bardzo silna trucizna. Miał ją, bo kilka osób rozprowadzało te rzeczy wokół.
Siedział cicho przez chwilę, podejmując decyzję i przytrzymując brokatową torebkę przy piersi. Spakował kilka innych rzeczy, by zabrać je ze sobą. Wstał i wyszedł z pokoju, udając się wprost do czekającego na niego więźnia.
Strażnicy rozpoznali go od razu. Poza tym nikt nie zamierzał stwarzać trudności osobie, która była gościem Księcia Yongyi, więc z łatwością wśliznął się z powrotem do jego sypialni.
Twarz Księcia natychmiast pojaśniała, gdy zobaczył wchodzącego chłopaka. Lu Cang wsunął mu w usta małą czerwoną pigułkę i zmusił się do uśmiechu.
– Antidotum do Ażurowej Nocy? – zapytał młodzieniec.
Xuan Yuan Yongyi wskazał na szafkę w rogu pokoju.
– Jest w jadeitowym pudelku. Zobaczysz to, gdy tylko je otworzysz.
– Ten szaleniec naprawdę o wszystkim ci mówi… – Lu Cang sam nawet nie wiedział, dlaczego to powiedział.
Książę uśmiechnął się ze zrozumieniem. Lu Cang lekko pochylił głowę.
– Nakarmiłem cię teraz trucizną, która przyniesie efekt po mniej więcej godzinie, więc mam czas na ucieczkę.
Godzina była wystarczająca, aby zbiec ze stolicy odpowiednio daleko. Niestety nie mógł już nigdy wrócić do swoich gór w Hongzhou i musiał szybko zawiadomić Braci, aby przenieśli się gdzie indziej.
Po czynie, którego dokonał Lu Cang, opuścił budynek i udał się do jednego z zacisznych miejsc Zakazanego Miasta. Upewnił się, że nikt go nie widział. Wspiął się wysoko na drzewo i przeskoczył przez pałacowe mury, cicho lądując na pustej ulicy po drugiej stronie. Ucieczka z pałacu była dla niego bardzo łatwa, ale wciąż czuł się niepewnie.
Dzięki zwinności i użyciu powietrznego kung-fu przyspieszył swój bieg do bram miasta. Miał godzinną przewagę nad Xuan Juan Yongyi…
To, co mu podał, nie było trucizną. Nie był w stanie zabić tego człowieka, pomimo iż miał wystarczające intencje, aby naprawdę to zrobić.
Jednak atmosfera tego pokoju, przeładowana szaleństwem i pragnieniem, sprawiła, że nie chciał stać się tego częścią.
Yongyi był osobą, którą Jing kochał całym swoim sercem.
Nie chciał być nigdy więcej zniewolony przez tego szalonego człowieka, więc oszczędził jego kochanka.
Nie zostało już nic, co łączyłoby go dłużej z Jingiem. Lu Cang poczuł się znów „żywy”, a nie czuł się tak już od dawna. Z niesamowitą zwinnością frunął naprzeciw bramy z prędkością, która nadała mu tytuł „Orła”.
Przez ostatnie kilka miesięcy żył w chaosie i tylko siebie o to obwiniał. Wyraźnie miał ciało mężczyzny, ale nie ducha. Jak jakaś zakochana pannica, miękł powoli, jednocześnie rozdzierany na strzępy przez Jinga.
Bezsenne noce, które ostatnio znosił, były jeszcze bardziej zawstydzające. Kiedyś był dumnym człowiekiem, a teraz nie potrafił nawet zasnąć, dręczony myślą, że inny mężczyzna okazywał mu oziębłość.
Od dłuższego czasu jego życie przypominało jeden wielki żart…
Powinien dziękować za pojawienie się Yongyi. Pomimo iż ostatecznie zniszczyło to jego kwieciste marzenia i iluzje o wspólnym szczęściu, to jednocześnie uratowało go przed dalszym upadkiem.
W oddali zobaczył bramy Imperium Datong. Wiedział, że kiedy je przekroczy, to będzie mógł uwolnić się z rąk Jinga, wykłuć przepaść między nimi i nigdy więcej go nie widzieć.
Zwolnił bieg i aby nie budzić podejrzeń zaczął powoli iść w kierunku bramy.
Czym się tak martwię?
Lu Cang zaśmiał się z własnych wyrzutów sumienia. Ta rzecz, którą dał Yongyi, nie była nawet trucizną. Wszystko dobrze przemyślał.
Jednak nic nie jest pewne…
***
Lu Cang był jakieś 500 metrów od frontowej bramy. Przedwcześnie radował się z uwolnienia od Jinga. Nagły huk dudnienia kopyt uderzających o ziemię rozbrzmiał w uliczkach miasta. Odgłos zbliżającej się potężnej grupy żołnierzy ogarniał wszystko wokół, a twarze strażników z wieży obserwacyjnej, nagle ogarnęła panika.
Lu Cang odwrócił głowę i zobaczył dziesiątki konnych zbrojnych, pędzących wprost na niego z drugiego końca ulicy, a prowadziła ich ubrana w białą, jedwabną szatę postać, której oczy wypełniała przerażająca furia i które patrzyły prosto na niego. To był Jing.
Bez chwili wahania, ciało Lu Canga ruszyło się instynktownie i pofrunęło w kierunku bramy.
Po prostu biec… tylko biec…
Pomimo iż Lu Cang sam dokładnie nie wiedział, dlaczego ucieka, czuł, że definitywnie musi coś zrobić, aby się ratować.
Jing zmarszczył brwi i wzbił się w powietrze, rozwijając szybkość niczym błyskawica. Gonił Lu Canga i w tym samym czasie krzyczał do straży pilnujących wrót miasta.
– Zamknąć bramę! Natychmiast zamknąć bramę!
Nawet jeśli żaden ze strażników nie rozpoznał z oddali cesarza, to z pewnością rozpoznali szaty pałacowych gwardzistów. Natychmiast zaczęli wykonywać rozkaz.
Lu Cang czuł, jak jego serce zaczyna panicznie bić i desperacko biegł do przodu między przesmyk, zamykających się już wrót. Wiedział, że uda mu się prześliznąć w samą porę… W samą porę…
Nagle Jing chwycił Lu Canga.
Jego ostre paznokcie wbiły się w ramię chłopaka i brutalnie szarpnęły do tyłu, pozostawiając na ciele krwawe linie.
Bramy miasta zatrzasnęły się z hukiem. Ostatnim, co widział Lu Cang, był korkociąg wykonany w powietrzu i widok jasnego nieba, zanim obficie krwawiąc, w końcu upadł na ziemię tuż u stóp Jinga.
Zanim miał szansę otworzyć oczy i ocenić sytuację, Jing jak gwałtowna burza, wyładowywał cały swój gniew na Lu Cangu…
Chłopak wił się i rzucał na boki w próbie ucieczki przed katowaniem, ale po tym, jak Jing kopnął go w najbardziej wrażliwą część ciała, stał się bezsilny i leżał bezwładnie na ziemi.
Zwinął się w kłębek i przycisnął głowę do podłoża, aby chronić zwichnięte ramię. Zaciskając zęby, znosił okrutne bicie.
Po tym, jak Jing wyładował swoją złość, spojrzał na chłopaka chłodnym wzrokiem. Lu Cang nie miał siły mówić. Atak nagle zatrzymał się, jednak było jeszcze daleko do zakończenia tych tortur. Cesarz szarpnął go za rozczochrane długie włosy, zmuszając do spojrzenia w górę.
– Dlaczego? Dlaczego? – krzyczał. – Powiedź mi, dlaczego otrułeś… dlaczego zabiłeś Yongyi?
Piękna twarz Jinga była wykrzywiona gniewem.
Wszyscy świadkowie wydarzenia stali w promieniu dziesięciu kroków, dystansując się od tych dwojga w obawie, że gniew cesarza, obróci się również przeciwko nim.
Lu Cang próbował otworzyć oczy, ale uniemożliwiał mu to fakt, że jego czoło pokryte było grubą warstwą krwi, spływającą wprost na jego powieki.
– Nie… nie… nie zrobiłem tego… – Ledwo mógł mówić.
Lęk wypełniał jego słowa i uczynił go niezdolnym do myślenia.
Twarz Jinga była jak tafla lodu.
Widząc, że Lu Cang nie wytrzyma kolejnej fali przemocy, dowódca straży wystąpił na przód.
– Wasza Wysokość, proszę się uspokoić. On umrze, jeśli będziesz kontynuował. Nie pozostanie nam wówczas żadna „żywa ofiara”, kiedy Książę Yongyi będzie palony podczas ceremonii pochówku.
Lu Cang ostatkiem świadomości, usłyszał słowa strażnika.
Niebiosa, Xuan Yuan Yongyi naprawdę nie żyje, ponieważ dałem mu jakąś pigułkę z lekiem tonizującym?
Jing nie potrafił się jednak powstrzymać i mocno kopnął podbrzusze Lu Canga, a potem bez wahania obrócił się i podszedł do swojego konia.
– Wtrącić go do lochu. Złożymy go w ofierze niebu, kiedy mój wuj będzie chowany.
Lu Cang zwinął się w kłębek, odczuwając silny bólu. Nawet strażnicy pilnujący bram zastanawiali się, dlaczego taki pech spotkał tego młodego człowieka.
Świeża krew z jego płuc zaczęła wypływać przez usta dużą ilością obfitych skrzepów. Nie będąc już zdolnym do wytrzymania przedłużającej się agonii, w końcu poddał się i zemdlał.
***
Godziny mijały.
Lu Cang podniósł głowę z wielkim trudem i okazało się, że był w obskurnej celi. Jedyne światło padające na ścianę było słabe i miało wielkość ziarna fasoli. Zaczął się bać, że jest już noc.
Przygryzł wargi, próbując oprzytomnieć. Jego ciało płonęło, zanim przyzwyczaiło się do bólu.
Zebrał w sobie siłę i zaczął oceniać szkody wyrządzone jego ciału. Trzy głębokie ślady ostrych zadrapań na jego ramieniu, oblepione zaschłą krwią, dały mimo wszystko straszny obraz.
Delikatnie próbował poruszyć nogami, ale straszny ból pomiędzy nimi spowodował, że krzyknął i w cierpieniu zaczął ciężko oddychać.
Był w stanie tylko leżeć z lekko rozchylonymi stopami i walczyć, jak umierające zwierzę, leżące na stosie zgniłej trawy.
Sufit był w złym stanie, rozpadał się i miał brzydkie czarno-żółte smugi. Stęchłe powietrze powodowało, że Lu Cang walczył o oddech i czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować.
Miał wrażenie, jakby obudził się w środku potwornego koszmaru, albo spadł w otchłań piekła.
Wiedział jednak na pewno, że był niewinny…
Leżał tak, krztusząc się powietrzem w celi. Nie był w stanie nawet normalnie płakać, zamiast tego zaczął się głośno z siebie śmiać.
Pomyślał o czasach, kiedy był wolny i swobodnie wędrował po górach. A potem jak wylądował w stolicy, w łóżku najpotężniejszego człowieka pod słońcem.
Jedynym błędem było to, że zakochał się w pięknej „kobiecie” tamtej felernej nocy i teraz jest tu, w ciemnej i wilgotnej celi z ciążącą na nim, niechcianą zbrodnią.
Jego ręce i stopy były spięte kajdanami.
Wolność miał tylko w swoim sercu.
Nie chciał narzekać. Był nawet trochę wdzięczny za okrucieństwo Jinga. Za to, że wypełnił ostatnie dni jego życia niewyobrażalną przemocą i obłędem, dzięki czemu oderwał go od tych wszystkich pięknych złudzeń.
Po raz kolejny upewnił się, że jego uczucia były tylko jednostronne.
Przecież nikt nie traktuje tak okrutnie osoby, którą ma w sercu, nawet jeśli to nikła obawa, że się ją lubi. Nikt nie odziera jej z ostatniego strzępu godności i wyrzuca zakrwawione ciało na śmietnik.
Ta myśl utrzymywała się gdzieś w zakamarkach jego głowy, już od jakiegoś czasu, ale nigdy przedtem nie wywołała w nim tyle żalu.
Lu Cang zaczął drżeć, nie mogąc wypchnąć tego zimna i rozpaczy, która rozprzestrzeniła się w jego sercu. Nagle ktoś otworzył drzwi do jego więziennej celi.
Jing wszedł do środka małego pomieszczenia i usiadł na jedynym, będącym tu meblu; małym, kamiennym łóżku. Spojrzał w dół z nieodgadnionym wyrazem twarzy na zakrwawione i leżące na ziemi ciało Lu Canga.
– Zapytam cię jeszcze raz, dlaczego zabiłeś wujka Yongyi? – Położył nacisk na każdą sylabę, dopóki sam nie poczuł tysiąca lat mrozu pokrywającego ściany pomieszczenia.
Lu Cang słyszał go dokładnie. Przymknął ostrożnie opuchnięte powieki, a potem przygryzł lekko wargi, wiążąc głos w swych strunach głosowych. Nie widział sensu w mówieniu prawdy. Nie było niczego więcej, co chciałby powiedzieć Jingowi.
– Hm, nawet jeśli nic nie mówisz, ja i tak wiem. Ty głupia dziwko, byłeś po prostu zazdrosny, że zwracałem uwagę na Yongyi, a ciebie odrzuciłem.
Nawet bez spoglądania na Jinga, Lu Cang mógł sobie wyobrazić jego zimny wyraz twarzy, gdy mówił te szydercze słowa.
Brzydki uśmiech pojawił się na ustach chłopaka. Gdyby miał siłę, aby spełnić swoje ostatnie życzenie, wówczas spojrzałby w oczy cesarza, bez cienia strachu na twarzy.
Ten uśmiech rozzłościł Jinga, omal nie eksplodował. Jednak Lu Cang wyglądał tak, jak gdyby miał się rozpaść pod nawet najdelikatniejszym dotykiem, więc mężczyzna silnie kontrolował swój gniew.
– Zawsze lubiłem robić rzeczy otwarcie. Wiem, że czujesz się teraz niepewnie, bo nie wiesz, w jaki sposób twoja zbrodnia wyszła na jaw. Dobrze więc, ze względu na to, że kiedyś braliśmy nawet przyjaźń pod uwagę, pozwolę ci o wszystkim wiedzieć. Wezwałem tu kogoś. Już tu idzie….
Ponieważ i tak miał umrzeć, Lu Cang również chciał wiedzieć, jak prosta kapsułka z tonikiem mogła zabić księcia Yongyi.
Wkrótce jakiś człowiek wszedł do celi i choć wzrok Lu Canga był zamglony, to ta osoba wydawała mu się dziwnie znajoma. Gość po cichu podszedł do ściany i ukląkł w kącie, jakby to była jakaś uroczystość.
– Spójrz mu w twarz i powiedz, co widziałeś tamtego dnia. – Ton głosu Jinga był spokojny.
Lu Cang przechylił delikatnie głowę i chciał już zadrwić: Jak ten idiota mógł być świadkiem czegoś, co zupełnie nie miało miejsca?
– Jestem posłuszny Jego Cesarskiej Mości. – Mężczyzna spojrzał na Lu Canga. – Wczorajszego ranka, Strażnik Imperialny Lu przybył do Świątyni Lin Qing, by zobaczyć Waszą Wysokość, ale Wasza Wysokość wyszedł chwilę wcześniej. Książę Yongyi rozkazał mi wpuścić strażnika Imperialnego Lu. Książę chciał go zobaczyć, ale nie pozwalał mi wchodzić. Nie mogłem dokładnie usłyszeć, o czym wtedy rozmawiali. Niedługo potem Strażnik Imperialny Lu wyszedł.
Lu Cang nagle sobie przypomniał. Ten mężczyzna był eunuchem, urzędnikiem dworskim, który prowadził go do Księcia Yongyi.
Jak to się stało, że został wplątany w zabójstwo członka rodziny cesarskiej?
– Po chwili Strażnik Imperialny Lu powrócił do świątyni. Tym razem celowo nie rzucał się w oczy, jakby coś ukrywał. Słyszałem niewiele, ale Książę Yongyi powiedział coś o daniu Strażnikowi Imperialnemu Lu jakiegoś antidotum, a Strażnik Imperialny Lu powiedział coś o jakiejś kapsułce… I że coś się stanie po godzinie.
W tym momencie eunuch spojrzał w twarz Lu Canga. Widząc ją nieporuszoną, kontynuował.
– Strażnik Imperialny Lu wyszedł… A chwilę później Książę Yongyi… on… on… – Świadek trząsł się cały, a głos łamał mu się, czyniąc go niezdolnym do kontynuowania.
Jing machnął ręką na eunucha, by przestał mówić. Mężczyzna odetchnął z ulgą, po czym wstał i czekał z boku.
Jing przeniósł wzrok na Lu Canga i zadrwił.
– Myślisz, że nikt by się nie dowiedział, co zrobiłeś? Sprawiedliwość ma długie ramię. Lek zadziałał pół godziny za wcześnie, a ty nie miałeś wystarczająco dużo czasu na ucieczkę ze stolicy. Złapałem cię! Jeśli chcesz kogoś o to obwiniać, to obwiniaj swój zły los. Nawet niebiosa nie chcą ci pomóc.
Pomimo tego, iż nie chciał się tłumaczyć, bo doskonale wiedział, że wyjaśnienia i tak tu nie pomogą, Lu Canga przerwał milczenie, nie potrafiąc walczyć ze swą naturą:
– Skoro już popełniłem tak wielką zbrodnię, nie będę się zmuszał, aby udowadniać swą niewinność.
Przepchnął te słowa przez usta i zobaczył, jak twarz Jinga skrzywiła się z wyraźną, surową dezaprobatą.
– Odejdźcie wszyscy. – Strażnicy i eunuch natychmiast wykonali rozkaz i opuścili pomieszczenie.
Głos Jinga był zimny, ale Lu Cang stał się nieustraszony. Nie było już nic, czego mógłby się bać. Nic, oprócz zgniłego życia. Otworzył szerzej oczy i zobaczył, jak Jing zbliża się w jego stronę, choć jego twarz była jeszcze niewyraźna.
– Och? Próbowałeś uciec, ale widzę, że już się mnie nie boisz? – Jing przykucnął obok Lu Canga i spojrzał na niego z rozbawieniem.
Tamten czas, kiedy chłopak drżał na jego widok z przerażenia, był już tylko przeszłością. Teraz w obliczu śmierci, nagle przypłynęła do niego fala odwagi. Lu Cang spojrzał w oczy cesarza bez cienia strachu…
– Czy wiesz… – Jing uśmiechnął się z dumą. Wyciągnął jedwabną chusteczkę z rękawa swojej szaty i otarł krew z twarzy Lu Canga. – Czy wiesz, czym jest kara tysiąca cięć…? Jutro zaczną z tego miejsca… – Przebiegł bokiem swego kciuka, wzdłuż przezroczystej skóry powiek chłopaka. – Potem tutaj… – Jing brutalnie ucisnął miejsce, które nie mogło chyba już bardziej boleć, powodując, że Lu Cang krzyknął w agonii.
– Będą ciąć cię na strzępy, kawałek po kawałku i ułożą z ciebie stos złożony z ciała i krwi, ale ty wcale nie umrzesz. Będziesz patrzył, jak części ciebie rozpuszczają się w ogniu, stając się górą mięsa i wnętrzności…
Jing mówił wolno, podczas gdy jego dłonie bezlitośnie naciskały każdą część ciała Lu Canga, gdy opisywał mu tę powolną śmierć.
Ręce cesarza były zimne jak lód, a każde miejsce, którego dotykał, wydawało się, jakby zostało nagle zamrożone.
Lu Cang nie mógł uwierzyć, że te same dłonie dotykały go wcześniej z ciepłem i pasją. Teraz słowa Jinga były jak kwas, ale Lu Cang pozostawał niewzruszony. Śmierć była lepsza, niż kontynuowanie życie w plugastwie, którym Jing splamił całe jego ciało i duszę. Po prostu zniknięcie z tego świata było najlepszą rzeczą, jakiej mógł sobie teraz życzyć.
Jing był odrobinę rozczarowany, nie dostrzegając ani cienia strachu na twarzy chłopaka. Ból po stracie Yongyi, który wypełniał jego serce przez długi czas, doprowadzał go do obłędu. To cierpienie nie zostanie wymazane z jego myśli inaczej, jak tylko poprzez zabicie w najbrutalniejszy sposób osoby, która otruła jego wuja.
Lu Cang nie był przerażony.
Wyglądało na to, że Jing musi zmienić taktykę. Wyciągnął więc ramiona i kucając, użył odrobiny siły, by jak pannę młodą podnieść Lu Canga z ziemi.
– Co robisz..?
Widząc, jak spokojna maska na twarzy chłopaka zmienia się, Jing poczuł, że wybrał właściwy sposób.
– Czy nie kochasz mnie mocno? Czy nie boisz się, że możesz mnie stracić i dlatego zabijesz każdego, kto za bardzo przyciągnie moją uwagę? – Jing chłodno znieważał Lu Canga i czerpał czystą przyjemność, gdy czuł lekko drżące ciało w swych ramionach.
– Nie! Nie możesz tego zrobić! – Chłopak bronił się, ale dopiero wtedy, kiedy Jing położył go na zimnym, kamiennym łóżku zrozumiał, jaki rodzaj tortur ten tyran dla niego przygotował. To było gorsze niż powolna śmierć i na nowo obudziło wszystkie upokarzające wspomnienia.
Podświadomie wiedział, że jest zbyt słaby, a jego ciało nie wytrzyma ich kolejnego zbliżenie. Rozpadnie się na kawałki, jeśli Jing „to” zrobi…
– Nie…! – krzyknął przeraźliwie.
Jing był głuchy na jego wołanie. Jego oczy były zimne, bez śladu emocji, jak gdyby nie miał do czynienia z człowiekiem, a z rzeczą stworzoną dla przyjemności. Gwałtownie zerwał ubranie z ciała Lu Canga, wystawiając miodową, pokrytą siniakami skórę na chłód panujący w celi.
– Nie… – Ostatnia kropla szacunku do samego siebie w końcu została wylana i spłynęła w dół po policzku Lu Canga wraz ze łzami.
Cierpiał przez tego tyrana już od tak dawna i myślał, że nie pozostało w nim więcej łez do wylania. Jednak świadomość, że Jing nigdy nie żywił do niego żadnych uczuć, uczyniła go niewypowiedzianie zranionym…
Wpatrując się poprzez grubą warstwę łez w bladą twarz cesarza, z wielkim trudem uspokoił swoje serce. W końcu zrozumiał prawdziwą intencję, dla której Jing chciał go teraz posiąść.
Ta straszna męka zbliżała się powoli do końca…
Tak wiele zostało już mu odebrane, że nie mógł pozwolić na to, aby oddać więcej… Nawet tej odrobiny smutku.
Lu Cang pozwolił swoim emocjom, aby pojawiły się w jego oczach, nadal przysłoniętych przez łzy. Jednak Jing nie zwracał na to uwagi. Chęć zemsty zaślepiła jego serce.
Wyszarpnął długą szpilę ze swoich włosów i przejechał wzrokiem po całej jej długości, aż do ostrego i pięknie ozdobionego końca. Lu Cang w milczeniu obserwował go, spokojnie czekając na jego następny ruch.
– Myślisz, że zamierzam cię zabić? – Jing zaśmiał się delikatnie. – Nie, jakbym mógł? To zbyt mało dla ciebie!
Mężczyzna przycisnął ostry koniec do piersi Lu Canga, powoli przeciągając go w dół w kierunku nagiego brzucha.
– Jesteś taki brudny.
Uczucie zimnego ostrza napierającego na jego ciało wywołało w Lu Cangu mdłości i zadrżał od tego dyskomfortu.
Nagle bez słowa, wkładając w to dużo siły, Jing wbił szpilkę do cewki moczowej chłopaka, przebijając i rozrywając miękkie mięśnie. Lu Cang natychmiast poczuł, jak z jego ciała wylewa się świeża krew.
– Ach …. – Chociaż wiedział, że dźwięk jego głosu mógł tylko pobudzić Jinga, nie mógł kontrolować spazmu bólu, który został wywołany tym atakiem.
Jing oszalał!
Lu Cang rozpaczliwie zwijał się, jak ryba wyciągnięta z wody, gdy mężczyzna wyciągał szpilę i dźgał z powrotem w jego członek, powtarzając ruch jeszcze cztery czy pięć razy.
Duża ilość krwi gwałtownie wypłynęła wprost na jego brzuch, pozostawiając po sobie straszne, czerwone linie.
Z przerażającym spokojem Jing odwiązał swój pas, odsłaniając dolną połowę ciała. Dał swojemu członkowi kilka szorstkich uderzeń i beż żadnego przygotowania gwałtownie wszedł w Lu Canga.
Oddychając głęboko, użył siły, aby zwiększyć moc swoich pchnięć, chcąc naruszyć najgłębsze części krwawiącego odbytu chłopaka.
– Czy wiesz, że sposób, w jaki krwawisz, sprawia, że wyglądasz jak dziewica? Choć oczywiście sam nie potrafisz zliczyć, ile razy cię już pieprzyłem? – Rozmyślnie szydził z Lu Canga.
Widok krwi sprawiał, że Jing był coraz bardziej niezdolnym do opanowania się, choć najmniejszego. Początkowy zamiar ukarania i upokorzenia mordercy zamienił się we własne pragnienie zaspokojenia żądzy…
Lu Cang z trudem łapał oddech. Ból w jego członku, w którym nadal tkwiła szpila oraz świeże rany wewnętrzne, spowodowane przez brutalne pchnięcia tego szaleńca, były nie do zniesienia. Jego jęki były ledwo słyszalne, a świat wydawał się czerwoną plamą.
Bardzo wyraźnie czuł, jak krew wylewa się z jego ciała, kiedy Jing tak przyciskał go, leżąc na nim. Stawał się coraz słabszy.
Połączenie cierpienia, spowodowanego przez Jinga i nikłej przyjemności, której nie do końca rozumiał, dawało mu iluzję umierania.
Widok agonii Lu Canga wyzwolił w Jingu jeszcze większą ekstazę i desperacko wpychał się mocniej do wąskiego wejścia, leżącego pod nim chłopaka. Wielokrotnie powtarzał brutalność i strzelał swoimi płynami ustrojowymi w głąb zranionego ciała.
Biała ciecz mieszała się z krwią, rany paliły i sprawiały niewyobrażalny ból. Lu Cang prawie oszalał.
***
W celi było niewiele światła, a powietrze pachniało seksem. Ciemna, wilgotna i gęsta atmosfera była absolutnie dzika.
W pomieszczeniu znajdowało się dwóch mężczyzn. Jeden z nich był lekko ubrany i absolutnie piękny, a w swym szaleństwie unosił się nad drugim ciałem nagim, brudnym i bezbronnym.
Jing z brutalną pasją wpychał się w całkowicie bezwładne ciało Lu Canga, szarpiąc jego pośladki tak, jakby biodra chłopaka były już dawno złamane w pasie…
Lu Cang czuł, jakby znalazł się w piekle. Nagle Jing gwałtownie wyszarpnął swoją męskość, budząc Lu Canga z odrętwienia. Chłopak rozpaczliwie wyciągnął ręce i objął plecy Jinga.
Natychmiast jednak zwolnił swój uchwyt. Cesarz zaśmiał się szyderczo, czując ten gest, jakby tym śmiechem chciał mu wbić nóż w serce.
– Więc ci się podoba! Trzymasz się mnie tak mocno i krzyczysz bez ograniczeń. Naprawdę urodziłeś się, by być kurwą!
Lu Cang otworzył usta, ale ostatecznie nic nie powiedział. Było mu wstyd, że nawet w tym momencie, gdy był tak okrutnie traktowany, to wciąż tak mocno kochał Jinga i rozpaczliwie wtulał się w niego…
Cesarz rzucił mu pełne obrzydzenia spojrzenie i wstał. Przebiegł oczami po zdewastowanym ciele Lu Canga, brudnym, nagim i poranionym. Wydał z siebie mrożący krew w żyłach śmiech i zadrwił:
– Ty kurwo, fakt, że byłeś pieprzony jak pies, tylko jeszcze bardziej cię podniecił.
Lu Cang leżał na plecach w nieruchomej pozycji, jakby całe jego życie zostało z niego wyssane. Nogi miał lekko rozłożone, a oczy zamglone. Jing niedbale otarł krew i płyny ustrojowe pomiędzy nogami Lu Canga, zanim podał mu trochę leczniczego proszku ze swojej brokatowej sakiewki, wpychając go w odbyt chłopaka.
– Nie pozwolę ci wykrwawić się na śmierć. Wciąż czekam, aż zostaniesz pocięty w wielką kupę mięsa.
Uśmiechnął się złośliwie, po czym odwrócił i wyszedł.
Lu Cang leżał samotnie przez bardzo długi czas. W końcu ostatkiem sił wolno poruszając zranionym ramieniem, przyciągnął do swego brzucha kilka skrawków tkaniny, by okryć nagie ciało…
Położył dłoń na klatce piersiowej, a potem ostrymi paznokciami przebiły skórę wokół serca, wchodząc głębiej i głębiej, aż ledwie centymetr dzielił go od bijącego organu. Krew trysnęła swobodnie, tworząc brzydkie ślady na jego torsie.
Jeszcze tylko trochę, po prostu to zakończyć …
Nawet po osiągnięciu tak wielu orgazmów, Jing nie zauważył, że ciało Lu Canga było w odrętwieniu przez ten cały czas i zupełnie nie reagowało na stosunek seksualny. Wrażliwy penis Lu Canga, zupełnie zapomniał jak funkcjonować poprawnie, po tym, jak Jing kopnął go wcześniej w to miejsce.
Jego palce zatapiały się głębiej i sam czuł, jak gaśnie jego życie, a męczarnia dobiega końca.
Bubumm… Bubumm…
Ten cały ból, jakiego doświadczył do tej pory… Teraz na samym końcu jego życia, nic już nie miało znaczenia…
Drżąc gwałtownie, Lu Cang zamknął oczy i czekał na śmierć. Krew spływała swobodnie z pięciu dziur na klatce piersiowej.
– Bracie Lu… – Znajomy głos napłynął spod drzwi i spowodował, że chłopak zatrzymał dłoń, robiąc przerwę w okaleczaniu swego ciała.
Lekko otworzył oczy. Jakiś cień rzucił się ku niemu i słodki aromat wypełnił jego nozdrza. Jego ręka została oderwana od piersi, a jedwabna szata okryła pięć głębokich ran, które się tam znajdywały.
– Bracie Lu… – Poczuł gorące łzy na swojej twarzy. To była Xi Zhen.
Lu Cang uśmiechnął się gorzko i chciał odrzucić jej rękę, ale był tak pokaleczony i słaby, że nie mógł się poruszyć. Otworzył jednak usta i wyszeptał:
– Xi Zhen, dlaczego tu jesteś? Zabiłem twojego ojca, powinnaś mnie nienawidzić.
Dziewczyna wyglądała na nieszczęśliwą. Zawahała się przez moment, zanim się odezwała. Jej głos strasznie drżał.
– Wiem, że to jest wielkie nieporozumienie… ale… ale… – Xi Zhen odpowiedziała tak, jakby Lu Cang wcale o to nie zapytał.
– Skąd wiesz..? – Lu Cang był pełen wątpliwości. Jego smutne oczy, przesuwały się po jej twarzy. – Jak to… Co naprawdę się stało…? Xi Zhen proszę cię… powiedz mi… powiedz… ach…
W chwili, w której poczuł podekscytowanie, rany na jego piersi natychmiast nabrzmiały i krew zaczęła wypływać szybciej, niż przedtem.
Xi Zhen pokręciła głową.
– Bracie Lu nie mów już więcej, po prostu chodź ze mną…
– Nie, nie wyjdę, jeśli mi nie powiesz…
– Bracie Lu, nie pytaj już więcej. Po prostu chodź ze mną. – Niekończące się linie łez wypływały z jej oczu. – Bracie Lu, nie pytaj mnie więcej, po prostu chodź ze mną. Jeśli Jing tu wróci, oboje będziemy straceni.
Bez namysłu, wyjęła sztylet zza pasa i wyłamała kajdany Lu Canga, pomagając mu wstać.
– Xi Zhen… ty… – Lu Cang zbyt mocno cierpiał, aby walczyć, więc po prostu pozwolił jej praktycznie wynieść się z więzienia.
Strażnicy zostali przekupieni przez dziewczynę. Mieli być ślepi na to, co się dzieje. Kontynuowali śmianie się i picie w innym pokoju, gdy cesarzowa wyprowadzała zakrwawionego Lu Canga tylnymi drzwiami i umieściła go w wozie z grubymi, ciemnymi zasłonami.
Następnie sama do niego wsiadła i skierowała konie do jazdy. Przedtem jednak używając kawałka ubrania, wytarła krew, brud i nasienie z jego ciała.
– Xi Zhen, błagam cię. Powiedz mi, co się naprawdę stało… – Lu Cang chwycił ręce dziewczyny, jego oczy płonęły jak ogień.
Cesarzowa kręciła głową, cały czas szlochając.
– Bracie Lu, nie mogę spojrzeć ci w twarz… przepraszam…
– Co naprawdę się stało?? – Jej przeprosiny, nie dawały mu spokoju.
– Mój ojciec… to ja go zabiłam…
– Co…? Ty naprawdę… ? – Lu Cang był w szoku. Wpatrywał się tępo w Xi Zhen całkowicie oniemiały.
– Tego dnia chciałam zobaczyć ojca, ale strażnicy nie chcieli mnie wpuścić. Włamałam się i zobaczyłam go… On…
Dokładnie pamiętała ten obraz. Książę Xuan Juan Yongyi przywiązany do łoża w tej strasznej pozycji…
– Mój ojciec powiedział mi, że poprosił cię o podanie mu trucizny, ale wiedział, że tego nie zrobisz… Więc poprosił mnie, bym ja to zrobiła. On… śmierć była dla niego lepsza niż życie w taki sposób. Nie mogłam znieść tego, że te tortury ciągnęłyby się dalej, więc się zgodziłam…
Głos Xi Zhen gasł, był już ledwie słyszalny pod koniec zdania.
– Ale… ale on był twoim ojcem!! – Lu Cang nie mógł pojąć, jak ktokolwiek mógłby pomóc własnemu ojcu w popełnieniu samobójstwa.
– Jing jest moim mężem, ale on… on znieważył mojego ojca. – Głos dziewczyny drżał. – Dwór Cesarski to jeden wielki burdel. Jak mogłabym, jako Cesarzowa, pozwolić na kontynuowanie tego…
Lu Cang pokręcił głową. Rodzina Panująca naprawdę nie miała przyzwoitości. Kuzyni żenili się z kuzynkami, a córki zabijały ojców.
– Oskarżyłam ciebie o śmierć ojca i przekupiłam świadków… ale… Nie mogłam w nocy spać… Myślałam o tobie, zakrwawionym i patrzącym na mnie z pogardą… ja… ja bałam się…
– Dlatego… mnie uratowałaś? – Lu Cang był zniechęcony.
To był najgłębszy rodzaj rozczarowania ludzką naturą.
Łzy Xi Zhen spływały jak deszcz.
Zabiła własnego ojca, zniewolonego przez jej własnego mąż… Była tylko młodą dziewczyną, dlatego ze strachu znalazła kozła ofiarnego, a potem z poczucia winy uratowała go. Wiedziała, że nie ma już nadziei, aby naprawić jej związek z Jingiem.
– Nie obawiasz się, że Jing to odkryje?
Xi Zhen potrząsnęła głową.
– Powiedziałam strażnikom, aby mówili, że uwolnili cię twoi bracia.
Lu Cang uśmiechnął się gorzko. Stało się nareszcie jasne, że nie było w tej sytuacji ani jednej dobrej osoby.
Yongyi chciał się zabić, jego córka chciała się oczyścić z winy, więc wykorzystali go, „zabawkę” Jinga, aby Cesarzowa mogła zachować swoją pozycję.
Dość już… Dość…
To wszystko było jak straszna gra. Każdy charakter z osobna pokazywał najbrzydszą stronę człowieczeństwa, a na końcu tej szarady, każdy pozbywał się pionka – Lu Canga, który nie miał wystarczającej siły, aby dalej grać.
– Wywiozę cię z miasta. Woźnica zabierze cię do miejsca, które wskażesz.
Xi Zhen próbowała udobruchać Lu Canga. Wyraz winy na jej twarzy przeraził go.
Koła powozu obracały się szybko, ale nikt nie śmiał zatrzymać pojazdu mającego herb cesarski, więc wyjechali ze stolicy bez przeszkód, gładko omijając straże.
Dziesięć mil dalej Xi Zhen wysiadła z powozu, pozostawiając Lu Canga, aby samotnie kontynuował podróż.
Czerwony kurz wirował na wietrze, a droga była wąska i długa…
Pozostawiając za sobą miasto, w którym wylał tyle łez i krwi, Lu Cang zastanawiał się, gdzie powinien skierować swe kroki…
To było jednak ponad jego siły. Zamknął oczy, czując, jak jego myśli wpadają w czarną otchłań i znowu zemdlał…
Czytam to w nadziei, że na końcu będzie opisana śmierć cesarza tyrana, to obrzydliwe.
:płaku:
Jeśli można wiedzieć: kiedy można spodziewać się następnego rozdziału (tak mniej więcej)?
Za tłumaczenie serdecznie dziękuję! Nie mogę się doczekać reszty!
Co tu siem stanęłło??? … nie wiem do końca czy to ja czy ta nowelka… coś tu jest ostro nie w porządku. Czyta się to niepokojąco, zajebiście dobrze. Odczówam dysonans poznawczy. Czekając na kolejne rozdziały, udam się na jakąś terapię behawioralną żeby zdiagnozować swoje zaburzenie. :muahaha:
To jest tak straszne momentami…..
Tak z ciekawości jak osoba tłumacząca to odbiera i
radzi sobie z niektórymi opisami?…..
Hej:) Jakoś sobie poradziłam z „tymi opisami”. Postrzegam tę nowelę jako całość i nie skupiam się tylko na wybranych fragmentach. Bardzo lubię bohaterów, bo są tacy, jacy są, a wszystkie zarówno dobre, jak i hardcorowe momenty tworzą fajną (jak dla mnie) historię. Rozumiem jednak, że ktoś może nie podzielać mojego zdania, dlatego wybór czy czytać, czy też nie czytać Hua Hua You Long pozostawiam Wam, czytelnikom :)
Bardzo mądre podejście :) pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą prace
To jest chore i okropne a jednocześnie tak napisane, że nie mogę się oderwać. Dziękuję za niesamowite tłumaczenie. :AAAA:
Polandread dziękuje za rozdział i tłumaczenie :ekscytacja: