Słońce zachodziło za horyzont, a dzień minął spokojnie bez walk i krwawych potyczek, jednak dla Shun Jie cały ten dzień wydawał się niczym sen.
Jego serce i umysł wypełnione były wspomnieniem pięknej twarzy Xi Chenga i czułego wyrazu oczu, jakimi na niego spoglądał podczas ostatniej nocy.
Wszystko przypominało mu o tych chwilach, kiedy się kochali. Kiedy ten wspaniały mężczyzna sprawił, iż omal nie umarł z bólu i rozkoszy, tracąc kontrolę nad własnym ciałem i umysłem…
Już od dawna jego serce i uczucia należały do Yan Xi Chenga. Całą swą duszą bez najmniejszego wahania witał go w swym życiu.
Los, który ich ze sobą połączył, był jak najwspanialszy kwiat, który nagle rozkwitł w pełni i wprowadził zamęt w jego ponad dwudziestoletnim spokojnym i samotnym życiu. Wszystko to sprawiało, iż nieprzygotowany do tego Shun Jie był niezwykle zagubiony i niezdolny do powstrzymania swego serca przed chęcią poznania tych nieznanych dotąd pragnień.
Kiedy nastał zmrok, chłopak niemalże nie mógł usiedzieć na miejscu w swym generalskim namiocie. Był zniecierpliwiony i nadzwyczaj niespokojny. Wczoraj, zanim się rozstali, złożyli sobie z Xi Chengiem obietnicę, że dziś w nocy znowu się spotkają.
Pomimo iż było jeszcze wcześnie, jego serce i myśli już dawno uleciały do kochanka.
Tuż po zakończeniu wieczornej narady z oficerami, Duan Shun Jie natychmiast ruszył w stronę swej prywatnej kwatery, aby przygotować się do wyjścia. Kiedy Chang Er go zobaczył, nie potrafił ukryć swego zdziwienia, więc śmiało zapytał:
– Generale, nie chcesz niczego zjeść?
– Nie dziękuję. Muszę iść i załatwić pewną sprawę. Nie czekaj na mnie, śmiało kładź się spać. – Z całych sił starał się zachować spokój i pomimo iż jego serce niemalże skakało z radości, mówił pogodnym i opanowanym tonu głosu.
Wyszedł z namiotu i odwiązał postronek Cong Yuna.
Pędząc na swym wierzchowcu przez całą drogę, w mgnieniu oka znalazł się przed dziedzińcem domu rodziny Yan, którego białe ściany ozdobione niebieskimi kaflami wydawały się tajemnicze w świetle zachodzącego słońca.
Tuż przed główną bramą zsiadł z konia. Czekał już tam na niego młody służący, który powitał go i przejął od niego wodze Cong Yuna. Po chwili podszedł do niego kolejny młodzieniec, który od razu zaprowadził go prosto do sypialni Xi Chenga.
Shun Jie delikatnie popchnął lekko uchylone drzwi, aby tuż za ich progiem zostać otoczony w powitalnym uścisku przez parę silnych ramion. Zaskoczony i zażenowany chciał już odwrócić głowę, aby spojrzeć w kierunku młodego sługi, który mu tutaj towarzyszył, ale Yan Xi Cheng szybko wyszeptał do jego ucha:
– Nie zwracaj na nich uwagi! Oni wszyscy tutaj znają swoje miejsce i zasady. Są bardzo dobrze wyszkoleni.
Policzki Shun Jie zarumieniły się w jednej chwili, kiedy zobaczył, jak młody służący ukłonił się nisko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Teraz kiedy zostali sami w sypialni, atmosfera zrobiła się bardziej intymna, a Shun Jie poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony i przestraszony.
Yan Xi Cheng spojrzał na niego i pomimo iż zauważył zmianę na twarzy kochanka, lekko złapał go za dłoń i zaprowadził do łoża, osłoniętego zwisającymi z sufitu warstwa po warstwie kotarami.
Używając obu rąk, powoli pchnął go w dół na błękitno-zielone posłanie.
Mężczyzna sam nie wiedział dlaczego, ale chciał sprawić, aby Shin Jie całkowicie zrozumiał fakt, że od teraz należy tylko do niego.
Niespiesznie zaczął zdejmować jego szaty, lecz pomimo tego, iż chłopak już chwilę potem leżał pod nim nagi, sam nie miał najmniejszego zamiaru, aby się rozebrać.
Zamiast tego sięgnął po małą buteleczkę z olejkiem ukrytą pod poduszką i wylewając zawartość na dłoń, bez wahania zaczął rozprowadzać ją w ciasnym otworze ukrytym pomiędzy pośladkami chłopaka.
Obaj milczeli.
Shun Jie wpatrywał się intensywnie w czyste i piękne oczy Xi Chenga, poddając się ich urokowi. W chwili, kiedy palec kochanka wszedł głębiej w jego wnętrze, westchnął głośno i nieznacznie się poruszył, po czym przymknął oczy, przerywając hipnotyzującą ciągłość ich wzajemnego spojrzenia.
Dopiero wczoraj dowiedział się, że jego intymne tylne wejście może być użyte do robienia tych rzeczy. Teraz pulsowało ono i zaciskało się, nadal broniąc przed intruzem.
Opierał się Xi Chengowi i tej sile penetrującej jego ciało aż do czasu, kiedy jego usta zostały delikatnie pokryte przez miękkie wargi kochanka. Powoli zaczął się odprężać na tyle, aby pozwolić palcom mężczyzny wejść jeszcze głębiej wewnątrz swego ciała.
Nieświadomie zaczął delikatnie jęczeć, aż w końcu podniósł swe nagie uda i oplótł je wokół talii leżącego na nim mężczyzny…
Widząc, jak członek Shun Jie w końcu robi się sztywny i twardy do granic bólu, Yan Xi Cheng wciąż uparcie odmawiał dotknięcia go, pomimo iż w tym momencie natarczywie i mocno naciskał na jego brzuch.
Zachwycony reakcją chłopaka w dalszym ciągu poruszał i obracał swymi palcami, czując, jak pierwotnie ciasno ściśnięte mięśnie powoli się otwierają.
– Achh… – Shun Jie przeszedł gwałtowny dreszcz, który od stóp do głów wstrząsnął jego ciałem.
Jego nabrzmiały członek, który drgał przez chwilę, wypuścił nagle z siebie gęsty, biały i mętny płyn. Pomimo iż osiągnął orgazm, Yan Xi Cheng z nagłą siłą wepchnął palce jeszcze głębiej w jego wnętrze…
Wiotki i osłabiony organ, który chwilę wcześniej osiągnął szczyt rozkoszy, stał się w jednej chwili ponownie twardy, sprawiając, iż Duan Shun Jie krzyknął zaskoczony, a jego twarz jeszcze bardziej się zarumieniła.
Jedno z ud chłopaka zostało gwałtownie podniesione do góry, a plecy z siłą przyciśnięte do łóżka. Yan Xi Cheng użył całego swego ciała, aby potężnym pchnięciem wbić w kochanka swój nieprzeciętnie duży i twardy organ seksualny.
Shun Jie czuł ból i podniecenie, kiedy penis mężczyzny penetrował go. Czuł każde pchnięcie i tarcie wypełniające jego jelita do granic wytrzymałości.
Jego ciało drżało nieustannie, jakby było w gorączce. Przy każdym ruchu Xi Chenga wydobywał z siebie delikatne jęki, nieświadomie jeszcze bardziej podniecając tym swego partnera.
– Xi Cheng… Xi Cheng… Ach…
Wpatrzony w zarumienioną i oszołomioną twarz Shun Jie, mężczyzna za pomocą jednej ręki zdjął swe własne ubranie i rzucił je z impetem na ziemię. Używając całej swej siły, ogarnięty narastającą żądzą coraz mocniej poruszał swą talią, coraz głębiej wchodząc w gorące i ciasne wnętrze.
Chłopak nie był w stanie się opierać. Jego cała uwaga skupiła się na nagim i pięknym ciele Xi Chenga, które raz za razem pochylało się nad nim.
Cała siła, która jeszcze w nim pozostała, mogła być użyta tylko do przeżywania nieustannie wzrastającej przyjemności.
Histerycznie dyszał i łapał powietrze, stopniowo tracąc świadomość. Cały jego umysł był, jakby ogarnęły go spalające płomienie, których źródłem było to gorące miejsce, gdzie on i Xi Cheng pozostawali stopieni w jedno w silnym i szaleńczym doznaniu…
***
Kiedy wczesny ranek obudził chłopakam rzucając światło na jego nagie ciało, Shun Jiem czując lekkie skurcze w żołądkum przypomniał sobie, że ostatniego wieczoru nie zjadł ani ziarenka ryżu.
Zasnął tuż po tym, jak przez całą noc splecione w miłosnych uniesieniach ciała jego i Xi Chenga w końcu osłabły wyczerpane, osiągając szczyt rozkoszy. Nie mogąc się powstrzymać, potrząsnął lekko głową, śmiejąc się ze swego własnego, niemądrego zachowania.
– Już wychodzisz? – Yan Xi Cheng otworzył powoli oczy, obudzony przez delikatne ruchy Shun Jie.
Chłopak patrzył na niego oczarowany. Pomimo tego, iż nie wziął porannej kąpieli i nie miał na sobie schludnego odzienia, jego naturalne rysy twarzy były wciąż tak piękne, jak wcześniej, piękne do tego stopnia, że aż zapierały dech w piersiach.
Dla kogoś takiego jak Shun Jie bez dobrego nazwiska, rodziny i zdolności, samo poznanie tego wspaniałego mężczyzny i czułość, jaką mu okazywał, było jak dar niebios. Dziękował teraz za to całym sercem, modląc się, aby do końca życia mógł budzić się przy jego boku.
– Uhm – przytaknął nieśmiało.
Pomimo tego, iż tak bardzo nienawidził rozstań z Xi Chengiem, wciąż nie śmiał zapomnieć o tym, że ciąży na nim obowiązek Głównodowodzącego Armią Pingnan i w tym właśnie momencie jego żołnierze byli w środku gotowości bojowej, czujni na każdy ruch nieprzyjaciela.
– Dziś wieczorem bądź trochę wcześniej, dobrze? – Delikatne i długie palce objęły lekko talię Shun Jie, a oczy mężczyzny rozmyślnie spojrzały na ukryte intymne miejsce, gdzie wciąż znajdowały się ślady, jakie zostawił tam ubiegłej nocy.
Yan Xi Cheng podniósł wzrok i spoglądając w zawstydzoną twarz chłopaka, pokazał jeden z najpiękniejszych i tajemniczych uśmiechów.
Pomimo iż Shun Jie nadal lekko się wahał, wciąż nie potrafił oprzeć się urokowi swego pięknego kochanka. W końcu nic nie powiedział, tylko kiwnął głową na zgodę.
Nagły błysk przebiegłości pojawił się w oczach mężczyzny, kiedy zobaczył, jak ten odważny i silny człowiek został zredukowany do tak nieszkodliwej i posłusznej istoty. Niestety zaślepiony miłością chłopak w ogóle tego nie zauważył.
Kiedy w końcu Shun Jie wstał z łóżka i ubrał się, a potem z wielkim żalem opuścił pokój, Yan Xi Cheng spokojnie położył się z powrotem, aby jeszcze przez chwilę odpocząć w zaciszu sypialni.
Po około godzinie wezwał do siebie służącego i przy jego pomocy umysł się i starannie ubrał. Kolejną godzinę zmarnował na śniadanie, po którym w końcu obojętnie i niespiesznie wsiadł do Imperialnej karety i wyruszył w powrotną drogę do obozu wojskowego Datong.
Kiedy tylko dotarł na miejsce, Generał Pei Jin Tian już na niego czekał i pośpiesznie go przywitał:
– Wasza Wysokość, przed chwilą otrzymaliśmy raport zwiadowczy. Wczoraj oddziały Pingnan w pośpiechu wykonały drobne ćwiczenia wojskowe i powróciły do obozu. Wydaje się, że ich żołnierze zaczynają tracić swój zapał do walki. To najlepszy moment, aby na nich uderzyć.
Piorunując go z ukosa swym ostrym wzrokiem, Yan Xi Cheng głośno ziewnął, po czym zimnym i opanowanym głosem powiedział:
– Czas ataku jest przeze mnie dokładnie skalkulowany. Nie musisz więcej o tym wspominać. Masz tylko nadzorować oficerów i żołnierzy, aby solidnie trenowali. Kiedy nadejdzie czas, to wówczas wydam rozkaz do ataku.
Pei Jin Tian kiwnął swą głową ponuro. Sprawy szły nie po jego myśli, jednak nie śmiał przeciwstawiać się pozycji Siódmego Księcia oraz jego budzącym podziw zdolnościom w dowodzeniu Armią Imperialną.
Yan Xi Cheng, jakby wyczuł jego niezadowolenie, spojrzał na dowódcę i chłodno się zaśmiał.
– Generale Pei, nie martw się zbyt mocno. Głęboko doceniam twoje poświęcenie i zaraz po tym, jak wygramy tę wojnę, zaraportuję do mego Ojca Cesarza, aby odpowiednio cię wynagrodził. Proszę Generale, wytrzymaj ze mną do tego czasu.
Yan Xi Cheng już od najmłodszych lat był zaznajomiony z intrygami i wyrachowaniem. Wiedział jakiej strategii i słów powinien użyć, aby odpowiednio zaskarbić sobie zaufanie i szacunek ludzi. Przekonanie kogoś takiego jak Generał Pei Jin Tian było tak łatwe, jak zdmuchnięcie pyłku.
Początkowo Wielki Dowódca Pei czuł nieznaczną wrogość w stosunku do osoby tak młodej, a już posiadającego przydomek „Okrutnego Księcia”. Jednak skromne i łagodne nastawienie, jakie Yan Xi Cheng pokazał teraz względem niego, sprawiło, że skrywane nieprzyjazne uczucia coraz bardziej się zacierały.
– Wasza Wysokość nie musi być tak oficjalny. To obowiązek twego wiernego poddanego, aby być całkowicie lojalnym tobie i naszemu krajowi. Siódmy Książę w sposób nadzwyczajny rozlokował nasze siły zbrojne i twój wierny sługa z całym oddaniem będzie podążał za tobą i słuchał twych rozkazów. Pragnę tylko, abyśmy jak najszybciej zwyciężyli w tej wojnie i starli w proch zdrajców Cesarstwa.
Yan Xi Cheng kiwnął głową, aby wyrazić swoją aprobatę i nie mówiąc już nic więcej, odwrócił się i ruszył w kierunku swego prywatnego namiotu.
***
– Generale… Generale… Generale…!! – Coraz głośniejszy krzyki tuż nad uchem Shun Jina w końcu wyrwały go z głębokiego zamyślenia.
Minął jakiś czas, kiedy w końcu zorientował się, iż jego armia ukończyła w całości swój trening. Żołnierze stali w milczeniu pełnym respektu, gotowi na przyjęcie kolejnego rozkazu.
Za każdym razem, kiedy widział ten zdziwiony i upominający wyraz twarzy Chang Er, czuł w swym sercu poczucie winy. Mimo to wciąż nie potrafił oprzeć się tej wzruszającej intonacji w głosie Xi Chenga, kiedy ten prosił go o ponowne spotkanie.
Potajemne wyjścia z obozu o zmroku, a potem powroty ze skrajnie wyczerpanym ciałem o świcie… Żył w ten sposób już od przeszło dziesięciu dni. Nawet silny niczym żelazo mężczyzna nie byłby w stanie dłużej tego znieść.
Dodatkowo każdej nocy pożądanie Yan Xi Chenga było jeszcze większe i coraz mocniej przekraczał bariery swej fizycznej siły. W konsekwencji Shun Jie był wyczerpany, roztargniony i senny podczas dzisiejszego kluczowego treningu.
Szczerze mówiąc, nie miał nawet odwagi spojrzeć swym podwładnym w twarz, bojąc się, że w ich oczach ujrzy podejrzenia i wątpliwości. Zdecydował się szybko zakończyć trening i zaraz potem poszedł do swego prywatnego namiotu.
Wice Generał Rong, który wszedł zaraz za nim, widząc zaspaną i zmęczoną twarz Duan Shun Jie, nie mógł się już dłużej powstrzymywać i zapytał zmartwionym głosem:
– Generale Duan, przez ostatnie kilka dni wydajesz się nieswój, czy dobrze się czujesz? Podczas dzisiejszego treningu twoja twarz była blada. Nawet żołnierze robią zakłady o to, czy nie zachorowałeś na jakąś okropną chorobę. Już niedługo morale naszej armii…
Shun Jie machnął dłonią, dając znak, iż nie chce rozmawiać na ten temat. Sam dobrze wiedział, że nie może dłużej kontynuować tego stylu życia i nadal oddawać się każdej nocy w objęcia Yan Xi Chenga. Jednak do tej pory nie mógł powstrzymać się kuszeniu przez ten słodki owoc miłości.
Niezliczoną ilość razy zamierzał powiedzieć kochankowi o tym, że chciałby odpocząć choć kilka nocy. Lecz za każdym razem, kiedy tylko spojrzał w te ukochane oczy, nie chcąc ich zasmucić, natychmiast połykał swe słowa.
Nie mógł tego jednak dłużej ciągnąć… W końcu zdeterminowany postanowił, że musi to dziś zakończyć.
– Bądź spojokny Wice Generale Rong. Znam swoje własne możliwości.
Mężczyzna popatrzył na niego ze wciąż zatroskaną miną. Wierzył jednak, że ten młody, a mimo wszystko doświadczony i wybitny Generał, jakim był Duan Shu Jie, na pewno dokładnie wszystko przemyślał i wie, co robić. Posłusznie kiwnął głową, zdecydowany już więcej nie poruszać tego tematu.
***
Dzisiejszej nocy Shun Jie po raz kolejny przekroczył próg pokoju, w którym spędzał intymne chwile z kochankiem. Wahał się przez dłuższą chwilę, zanim w końcu zdecydował się przemówić:
– Xi Cheng…
Mężczyzna jak zwykle przywitał go z uśmiechem na twarzy. Delikatne, lecz nadzwyczajnie silne ramiona objęły chłopaka, po czym szybko popchnęły w stronę drewnianego krzesła. Nie dając szans na najmniejszą reakcję, stanowczo skierował jego usta w kierunku swoich, składając na nich głęboki pocałunek. Słowa, które chłopak chciał, wypowiedzieć zostały uwięzione głęboko w gardle.
– Shun Jie, ta piękna noc będzie trwać zaledwie chwilę. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, zachowaj to na później… – Mężczyzna wyszeptał swym czarującym głosem wprost do ucha kochanka.
Bez skrupułów rzucił okiem na jego zaciśnięte wargi, które natychmiast zaczął delikatnie lizać i całować, podczas gdy swą drugą dłonią umiejętnie rozsuwał szatę na torsie Shun Jie.
Pomimo tego, iż drewniane krzesło było bardzo przestronne i wygodne, wciąż nie było odpowiednio duże, aby pomieścić dwóch postawnych i dorosłych mężczyzn.
Shun Jie został w nie wciśnięty tak mocno, że aż zaczął mieć problemy z podniesieniem swej twarzy ku górze. Yan Xi Cheng wciąż nieprzerwanie napierał na niego, całując tak głęboko, że jego ślina omal nie dusiła chłopaka, który z ledwością łapał oddech.
Skrajny brak tlenu spowodował, że Shun Jie był całkowicie oszołomiony. Wyraźnie czuł, jak kochanek ściągnął z niego spodnie, rozchylił jego nogi i oparł je o ramiona krzesła. Jego wrażliwa intymna część, skryta do tej pory między udami, była pocierana przez nabrzmiały członek mężczyzny. Delikatny, zaróżowiony krąg mięśni nieśmiało kurczył się i rozluźniał, jakby czekał na twardy organ kochanka, aby w końcu przywitać go w swym wnętrzu.
Yan Xi Cheng złapał za ręce chłopaka i położył je na swych barkach. Nieprzerwanie i zachłannie go całował, jednak w dalszym ciągu powstrzymywał się przed włożeniem swego nabrzmiałego pragnienia w to gorące i kuszące ciało. Bez przerwy poruszał i kołysał swymi biodrami, drażniąc wrażliwy krąg mięśni, który tak ochoczo go witał.
– Xi Cheng…
Słysząc jak Shun Jie woła jego imię zdyszanym i wypełnionym niecierpliwością głosem, mężczyzna poczuł się wyraźnie zadowolony z siebie i rezultatów treningu tego ciała pod nim, które przez kilka ostatnich dni tak dokładnie ćwiczył. Wyraźnie czuł, jak kochanek go pragnie, jakby nie mógł żyć bez jego pieszczot. Z triumfem w sercu lubieżnie wyszeptał:
– Co chcesz, żebym zrobił? Powiedz to. Jeśli tego nie powiesz, skąd mam wiedzieć?
Nikczemnie przesunął swój członek w kierunku drżącego wejścia i nieznacznie pchnął go w ciało Shun Jie, po czym szybko i bezlitośnie się wycofał.
Yan Xi Cheng powstrzymywał się ze wszystkich sił, lecz tak naprawdę jego nabrzmiała do granic bólu męskość była już tak głodna i spragniona, że aż transparentna i lepka ciecz zaczęła sączyć się z jego koniuszka. Nieznacznie pochylił się, aby rozmazać ją po całym drżącym i zaróżowionym kręgu mięśni kochanka, jednak w dalszym ciągu nie wchodził w jego ciało…
– Xi Cheng… – Chłopak drżał nieprzerwanie.
Kuszony delikatnymi pchnięciami i dotykiem mężczyzny nie mógł już znieść niepewności. Wyginał swe ciało, dając znać, że poddaje się i jest gotowy do przyjęcia kochanka. Jednak mężczyzna nie był chętny, aby spełnić jego pragnienie. Wciąż testując swą wytrzymałość, zwinnym językiem i zębami nieustannie kusił i gryzł sutki Shun Jie, które stały się już żywo czerwone…
– Xi Chang, wejdź… Twój, wejdź… – W końcu nie mogąc dłużej znieść tej udręki Shun Jie, całkowicie tracąc swój zdrowy rozsądek i szacunek do samego siebie, wykrzyczał na głos największe pragnienie swego serca.
– Kochanie, nie rozumiem. Co wejść, wejść gdzie? Skąd mam wiedzieć, kiedy nie mówisz tego jasno! – Mężczyzna zaśmiał się drwiąco, jednak jego głos był czuły i kuszący.
– Chcę… chcę, żebyś wszedł … wszedł we mnie… – Shun Jie sam nie wierzył w to, że te niemoralne słowa w ogóle opuściły jego usta. Natychmiast zamknął oczy, chowając twarz pod swymi długimi rzęsami.
Zachęcony przez słowa kochanka Yan Xi Cheng nie potrafił już dłużej ćwiczyć swej cierpliwości. Gdy tylko wszedł w to gorące i ciasne ciało, oboje poczuli, jakby znaleźli uwolnienie swej pasji, która do tej pory w nich wrzała.
Członek mężczyzny poruszający się mocno pomiędzy dwoma nagimi ciałami, ciągle stymulowany, zaczął w końcu wydobywać z siebie mętną, białą ciecz. Jednak dla Xi Chenga to wciąż było za mało. Czując, jak jego penis stopniowo słabnie, spiął jeszcze bardziej pośladki i z całych sił zaczął poruszać się w przód i w tył.
Wpychający się nieprzerwanie twardy narząd kochanka całkowicie wypełnił wąskie wejście Shun Jie, przynosząc jednocześnie cierpienie i rozkosz. Chłopak sam nie wiedział jak nazwać uczucia, które teraz nim rządziły. Mógł tylko zamknąć oczy i pozwolić partnerowi na jeszcze silniejsze i szybsze ruchy. W końcu wraz z ostatnim potężnym pchnięciem Yan Xi Cheng szczytował w ciasnym, gorącym wnętrzu kochanka…
– Wspaniale! Shun Jie twoje ciało jest wspaniałe! – Mężczyzna był wciąż na wyżynach rozkoszy.
Wtulił się w pierś chłopaka. Nie wyciągnął swej męskości od razu po zakończonym akcie miłosnym i wciąż pozostawał w kochanku, uwięziony w ciasnym wejściu. Spokojnie i cierpliwie czekał, aż ich ciała i oddechy nieco się uspokoją…
Dla Shun Jie najbardziej bolesnym momentem w czasie analnego stosunku nie było samo wejście i gwałtowne ruchy, lecz chwila, w której członek partnera wychodził z jego ciała.
Robili to już tak wiele razy.
Gdy tylko Yan Xi Cheng poczuł, że chłopak zaczyna się odprężać, wówczas spokojnie, bardzo delikatnym ruchem zaczął wychodzić z ciasnego kanału.
Celowo opóźniał cały proces, aby upewnić się, że podczas tego manewru chłopak poczuje każdy wrażliwy punkt w kręgu swych delikatnych mięśni.
Duan Shun Jie przez cały ten czas wtulał się w jego ramię i wydawał z siebie przytłumione jęki. Nie miał jednak szansy, aby wyrazić swoje niezadowolenie z powodu tak złośliwego zachowania kochanka, gdy nagle został podniesiony z podłogi i niczym panna młoda zaniesiony do łóżka.
Zaraz po tym poczuł, jak długie i chłodne palce Xi Chenga na nowo zaczynają penetrować jego tylne wejście, które do tej pory nie miało jeszcze szansy, aby dokładnie się zamknąć.
Bez czekania na jakąkolwiek reakcję ze strony Shun Jie w środku znalazły się kolejne dwa palce, a Yan Xi Cheng obrotowymi ruchami wciąż poszerzał i stymulował ciasny otwór…
– Co robisz…? – Wrażliwe i delikatne mięśnie wewnętrzne powoli odzyskiwały swą sprężystość, ale nagle po raz kolejny zostały zmuszone do rozwarcia się. Ten rodzaj bólu nie różnił się niczym od pchnięcia mieczem.
Yan Xi Cheng spojrzał na kochanka z niewinną miną.
– Shun Jie, chcę tylko wydobyć z ciebie to, co tam pozostawiłem. Boje się, że jutro możesz mieć kłopoty z żołądkiem.
Ze sposobu, w jaki mówił, wydawało się, że te czynności miały na celu dobro partnera, ale tak naprawdę Yan Xi Cheng ukrywał pod nimi złowrogie zamiary. Kilka dni wcześnie zapytał w sekrecie swego nadwornego medyka o sposób, dzięki któremu mógłby opóźnić czas regeneracji mięśni, a tym samym spowodować delikatne, lecz trwałe zwiotczenie. Chciał, aby ciało Shun Jie stało się bardziej podatne na przyjmowanie w sobie męskiego partnera i tylko na tego rodzaju bodźce reagowało.
Niczego nieświadomy chłopak zacisnął mocno swe zęby i zamknął oczy, aby znieść nieprzyjemnie uczucie. Bał się odrzucić tak szczere intencje swego ukochanego.
Yan Xi Cheng, używając swych palców, poruszał kolistymi ruchami w przód i w tył już od dłuższego czasu. W końcu poczuł jak jego zmęczony i zwiotczały do tej pory członek na nowo odzyskał swą witalność. Nie zmienił nawet wyrazu twarzy, kiedy nagle wyciągnął palce z delikatnego wejścia i po raz kolejny wszedł w wilgotne i ciepłe wnętrze Shun Jie…
Powtarzał ten proces kilkakrotnie. Wchodził w ciało kochanka, szczytował w nim, po czym bez wahania za pomocą swych palców poluźniał wewnętrzne ścianki ciasnego wejścia. Dręczył go w ten sposób bezlitośnie i bez chwili oddechu przez całą noc.
Jęki Shun Jie były dla niego jak najpiękniejsza muzyka. Kiedy chłopak szeptał jego imię, ciężko przy tym oddychając, Yan Xi Cheng leniwie wyciągał do niego dłonie i przytrzymując delikatnie, pomagał poruszać się jego biodrom w górę i w dół…
Ich wspólny czas zbliżał się ku końcowi.
– Ja… ja mam ważne sprawy, z którymi muszę się uporać w ciągu następnych kilku dni i od jutra nie będę mógł tu przychodzić… przez jakiś czas… – Shun Jie zdecydował się w końcu, aby powiedzieć kochankowi o ich chwilowym rozstaniu. Jednak widząc poważny wyraz twarzy Yan Xi Chenga, zaczął się naprawdę bać, czy powinien dalej mówić o swych powodach.
Nagle poważna twarz mężczyzny przybrała smutny i żałosny wygląd. Zaraz potem błyszczące łzy zaczęły spływać po bladych policzkach, sprawiając, że Shun Jie zwątpił przez moment w swe postanowienie. Ostatki zdrowego rozsądku, które jeszcze w nim pozostały pomogły mu się jednak opamiętać. Delikatnie odepchnął spoczywającego do tej pory na jego łonie kochanka, by zmusić się do wstania.
– Shun Jie, czy to znaczy, że już mnie nie chcesz… Prawda? – Mężczyzna wtulił szybko swą twarz w ramiona chłopaka, ukrywając w ten sposób swój niegodziwy uśmiech. – Ja wiem, że ty i ja jesteśmy mężczyznami… ale… naprawdę myślę, że jesteśmy w sobie zakochani…
Te słowa wypowiedziane przez łzy sprawiły, że Shun Jie poczuł prawdziwy ból w sercu. Byłoby cudownie, gdyby na zawsze mógł pozostać przy boku Xi Chenga i kochać go całym sobą. Jednakże rzeczywistość była okrutna. Nie był tylko zakochanym po raz pierwszy w życiu chłopakiem, lecz przede wszystkim ciążyła na nim wielka odpowiedzialność. On i jego armia musieli obalić rządzącego krajem tyrana, a na jego barkach spoczywało życie tysięcy żołnierzy i oficerów Pingnan. Nawet gdyby chciał, nie mógł zatopić się w tych czułych objęciach kochanka
– Xi Cheng… – Otworzył usta, aby wytłumaczyć swe postępowanie, jednak został mocno odepchnięty przez mężczyznę, który jeszcze chwilę temu wtulał się w jego ramiona.
– Idź! Idź już! Idź teraz! Kilka dni temu mój ojciec wysłał kolejny list, prosząc mnie, abym natychmiast wyruszył w drogę i ukrył się po drugiej stronie gór. Napisał również, że zaaranżował dla mnie małżeństwo, ponieważ jako dziedzic rodziny, muszę przedłużył naszą linię rodową. Dałem mu już tysiąc wymówek, ponieważ myślałem, że skoro mam ciebie, to jak mógłbym poślubić jakąkolwiek kobietę. Nigdy bym się nie spodziewał, że dziś to ty będziesz pierwszym, który powie, że już mnie nie chce… Ty…Ty jesteś taki okrutny! – Wzorując się na wyrazie twarzy swych dotychczasowych kochanek, Książę dał idealne przedstawienie, umiejętnie modelując głos i ekspresję.
W rezultacie Shun Jie czując ogromny smutek i żal przybliżył się do mężczyzny i łagodnie przytulając go do siebie, powiedział:
– Xi Cheng, ja nie chcę z tobą zrywać. Chodzi… chodzi o coś innego…
– O co? Jaki rodzaj sytuacji zmusza cię do tego, aby tak nagle się ode mnie oddalić? – Yan Xi Cheng krok po kroku drążył temat.
Duan Shun Jie poczuł się nagle, jakby był przyparty do muru, aż zabrakło mu tchu. Wiedział, że nie może już dużej zwlekać i dziś będzie musiał wyznać prawdę o sobie. To jedyny sposób, aby uspokoić kochanka.
Wewnątrz swego serca bał się jednak, że gdy Xi Cheng pozna jego status, uczucia mężczyzny mogą ulec zmianie. Na jego twarzy odmalowała się bezsilność i wahanie, a jego oczy patrzyły na kochanka zlęknione.
Yan Xi Chen widząc cierpienie chłopaka, czuł jak jego zimne serce ogarnia zadowolenie. Powstrzymując się od wybuchu śmiechu, nadal nalegał i rozżalonym głosem pytał:
– Szybko powiedz mi! Niczego nie mówisz, jak mam ci wierzyć…?!
– Ja… – Chłopak wziął głęboki wdech. – Jestem Naczelnym Dowódcą Armii Pingnan. – Duan Shun Jie nadal lekko się wahając, zdradził swój obecny status. Niespodziewanie wyraz twarzy Yan Xi Chenga nie zmienił się ani na moment.
– Co? Ty… Ty wiedziałeś? – W tym momencie to Shun Jie był tym najbardziej zdziwionym i zaskoczonym.
Mężczyzna zaśmiał się łagodnie.
– Głupiec! Góry Panlong to wielkie pole bitwy. Nie ma tu nikogo, kto odważyłby się to zlekceważyć. Już od dawna wiedziałem, że jeśli nie należysz do Armii Datong, to na pewno jesteś żołnierzem Pingnan. Nigdy jednak bym nie przypuszczał, że zajmujesz pozycję głównodowodzącego.
Shun Jie odczuł nieznaczną ulgę, widząc, że zachowanie mężczyzny i jego odpowiedź nie ujawniały strachu. Jego stosunek nie zmienił się drastycznie, jak to sobie wcześniej wyobrażał. Spojrzał na ukochanego i uśmiechając się lekko, odpowiedział:
– Cieszę się, że to rozumiesz. Musisz jednak wiedzieć, że moja decyzja o chwilowym rozstaniu z tobą jest czymś, do czego jestem zmuszony i naprawdę nie mam innego wyboru… Poczekaj na mnie, aż zmuszę Armię Datong do wycofania się, a wtedy wrócę po ciebie i zabiorę do Jinling. Znajdziemy dla siebie jakieś spokojne, cudowne miejsce i już nigdy się nie rozstaniemy.
Yan Xi Cheng wyglądał, jakby szczerze rozważał jego słowa. Chwilę później na jego pięknej twarzy pokazało się wzruszenie, a w oczach, które intensywnie wpatrywały się w chłopaka, pojawił się prawdziwy smutek.
– Shun Jie ja naprawdę nie potrafię z ciebie zrezygnować. Musisz tu przyjść jutrzejszej nocy. Jeśli będę mógł ten ostatni raz połączyć się z tobą, tak jak dziś, obiecuję ci, że zaraz po tym opuszczę Góry Panlong i z utęsknieniem będę czekał, aż pokonasz wrogów i wrócisz po mnie. Zgódź się, proszę!
Słowa, które wypowiedział przepełnione były melancholią. Pomimo iż Shun Jie wiedział, że każdy dodatkowy dzień zwłoki zwiększa ryzyko, a jego wojsko stawia w niebezpiecznej sytuacji, nie potrafił bezdusznie odmówić pełnym smutku błaganiom ukochanego. Miał głęboką nadzieję, że w tym czasie Armia Datong nie wykona żadnego ruchu… Ten jeden ostatni dzień nie powinien zrobić różnicy.
W końcu spojrzał na Xi Chenga i lekko skinął głową.
Kiedy w końcu wstał, aby przyszykować się do wyjścia, poczuł jakby jego talia i miednica były dziwnie przesunięte i obolałe. Spędził sporo czasu i włożył w to wiele siły, aby się umyć i ubrać starannie. Przez cały ten czas czuł na sobie wzrok Xi Chenga.
– Shun Jie, nie zapomnij o dzisiejszej nocy. Musimy się jeszcze raz spotkać.
Z ust mężczyzny wydobyło się ciche przypomnienie, zanim jeszcze chłopak opuścił sypialnię.
Kiedy tylko na okrytym ciemnością dziedzińcu dało się słyszeć słabnący galop końskich kopyt, przepełniona słodkim i uroczym wyrazem twarz Yan Xi Chenga w jednej chwili zmieniła się w zimną maskę. Szybko wstał z łóżka i wykrzyknął w przestrzeń:
– Niech ktoś natychmiast tu przyjdzie! Jak najszybciej przekazać mój rozkaz do głównego obozu naszych wojsk. Dziś w nocy gotować się do ataku!
***
Kompletnie wyczerpany i obolały Shun Jie ostatkiem sił popędzał konia, aby jak najszybciej powrócić do miejsca, w którym stacjonowało wojsko Pingnan. Czuł, jak ciemnieje mu w oczach, jak jego mięśnie i ciało poruszają się tylko za sprawą siły woli, ale zmęczenie i znużenie zaczyna wygrywać tę wewnętrzną batalię.
Powolnym i sennym krokiem wszedł w końcu do swego namiotu, a pierwszą rzeczą, jaką w nim napotkał, był wyrażający głęboką dezaprobatę wzrok Chang Er.
W Shun Jie nie pozostało ani odrobiny energii, aby wytłumaczyć się swemu osobistemu służącemu. Odwrócił od niego zmęczone spojrzenie, dowlókł się do krzesła i ociężale na nim usiadł.
– Generale, gdzie chodzisz przez te ostatnie dni? Twoja twarz wygląda szkaradnie – zapytał zmartwiony Chang Er, który nie potrafi się już dłużej powstrzymać.
– Chang Er, proszę, nie pytaj więcej… – Jego głowa była ociężała i otępiała z powodu wyczerpania i Duan Shun Jie naprawdę nie był w stanie mu odpowiedzieć.
– Generale! – Wydawało się, że Chang Er ma coś więcej do powiedzenia, jednak widząc, jak jego Pan podnosi rękę i daje mu znać, aby wyszedł, szybko przełknął słowa, które miał już na końcu języka i odwracając się, opuścił namiot.
Siedząc na krześle jeszcze przez dłuższą chwilę, Shun Jie obserwował, jak ciemne do tej pory niebo powoli zaczyna jaśnieć. Zmusił swe ciało do wstania i powolnym krokiem udał się do namiotu położonego w samym centrum obozu.
– Generale! – Widząc, jak dowódca wchodzi do środka, Wice Generał Rong oraz inni oficerowie przerwali natychmiast toczoną się przed chwilą dyskusję i głośno go powitali.
– Czy Oddziały Datong poczyniły jakieś ruchy? – Duan Shun Jie usiadł na krześle, jednocześnie pytając swych podwładnych.
– Raport Generale! Do tej pory nie wykonali żadnych manewrów.
To naprawdę dziwne… Ten przebiegły lis Pei Jin Tian rzadko wykazuje taki rodzaj cierpliwości…
Ostrożnie przeanalizował taktykę wojenną Generała wrogiej armii i wydało mu się czymś niespotykanym, że do tej pory wojska Datong ciągle pozostawały w miejscu. Dobrze by było, gdyby nie wykonali ruchu jeszcze przez jeden dzień… tylko ten jeden dzień…
Duan Shun Jie rozumiał, że niezależnie od poczynań nieprzyjaciela musi być czujny i silny na tyle, aby wydawać rozkazy i dowodzić bitwą. Wiedział, że nie powinien pozwalać sobie na tę zakazaną miłosną grę z Yan Xi Changiem, jednak już od pierwszego spotkania z tym mężczyzną cały jego zdrowy rozsadek utopił się w tych ekscytujących pragnieniach.
Całkowicie zapomniał o okrutnej rzeczywistości, o tym, że wrogowie patrzą na niego niczym tygrys na swą ofiarę, gotowi w każdej chwili do ataku. Tak bardzo chciał to wszystko rzucić i zatracić się całkowicie w tym łagodnym uśmiechu i czułych objęciach kochanka…
Dzisiejsza noc jest ostatnią, kiedy będzie tak samolubny. Zdecydował jednak, że podczas tego spotkania nie może poddać się tej zmysłowej rozkoszy i oddać się Xi Chengowi, tak jak zazwyczaj to robił.
Jednak ten rodzaj szaleństwa, jaki dzielili ze sobą podczas swych schadzek, potrzebę wtulania się w siebie, pieszczenia, kochania się, było czymś, co sprawiało, że sam zaczął wątpić w swe postanowienie.
Po dzisiejszej nocy rozstaną się na długi czas… Strumień nienazwanego ogromnego bólu zalał serce chłopaka. Czuł, że już tęskni za nadchodzącym wieczorem, a jednocześnie boi się tego, co może się wydarzyć…
Gdy słońce zaszło w końcu za horyzontem, mierząc się z zawiedzionym wzrokiem Wice Generała Tonga, szybko rozkazał zakończenie treningu szyków bojowych.
Pomimo iż niespotykane zachowanie Armii Datong wywoływało w nim dziwne uczucie niepokoju, to potrzeba jak najszybszego spotkania się z ukochanym, aby spędzić z nim o tę krótką chwilę dłużej, sprawiła, że postanowił zaryzykować.
– Chang Er. Jeśli Wice Generał Tong i inni oficerowi będą mnie szukać, powiedz im, że wyszedłem na mały spacer w góry. Ty również na mnie nie czekaj i połóż się wcześniej. – Widząc, jak chłopak zwęża swe brwi w niezadowoleniu, Shun Jie poczuł wyrzuty sumienia. Jeszcze raz obiecał sobie, że to spotkanie będzie ostatnim!
Wyszedł z namiotu i dosiadł swego konia, po czym łapiąc za wodze, pogalopował w kierunku odległego dworku rodziny Yan.
Nie wiedział nawet, kiedy przed jego oczami pojawił się duży biało-niebieski budynek z niewielkim dziedzińcem. Shun Jie przyspieszył jeszcze bardziej, jakby jego serce owinięte niewidzialną nicią było przyciągane do środka.
– Xi Cheng! – Pełen nadziei i radości pobiegł prosto w kierunku sypialni kochanka. Zazwyczaj na korytarzach i dziedzińcu widywał młode pokojówki i służących, jednak dziś nikogo tu nie było, a dom wydawał się szczególnie cichy i opuszczony.
– Xi Cheng, już jestem! – Nawoływał dalej, jakby niczego dziwnego nie zauważył.
Kiedy popchnął drzwi pokoju, w którym mężczyzna zazwyczaj czekał na niego, zaskoczony odkrył, że nikogo w nim nie ma. Meble i kosztowne elementy wystroju wciąż pozostawały na swym miejscu. Na stole leżała w połowie otwarta księga, jakby właściciel wyszedł w pośpiechu, jednak za chwilę miał tu wrócić.
– Xi Cheng? – Złowieszcze przeczucie powoli i spokojnie rosło w sercu Shun Jie, jednak wciąż odrzucał myśl o tym, że Yan Xi Cheng nie dotrzymał swej obietnicy o ich dzisiejszym spotkaniu. Odwrócił się i wyszedł z pokoju, chcąc przeszukać każdy zakątek domu i dziedzińca.
Czy to możliwe, że Xi Cheng zakpił z niego?
– Xi Cheng! Yan Xi Cheng! Xi Cheng, gdzie jesteś? – Desperacko nawoływał go, ale odpowiadało mu tylko echo …
Pokoje służby, kuchnia, ogród… wszystko było otulone ciszą, jednak dziwne ślady, jakie niemal wszędzie znajdował, wskazywały na to, że rezydencję opuszczono w wielkim pośpiechu. Wszystko musiało stać się w ciągu kilku godzin, zmuszając mieszkańców do natychmiastowego spakowania rzeczy i opuszczenia domu.
– Xi Cheng…
Pot spłynął po skroni Shun Jie. Kompletnie nie rozumiał, z jakim problemem musiał zmierzyć się jego kochanek. Co sprawiło, że nie dotrzymał swej obietnicy i zniknął bez słowa…
– Xi Cheng… Xi Cheng… – Szeptem wypowiadał co chwila to imię i czuł coraz większy żal, zdając sobie w końcu sprawę z tego, że tak naprawdę nie wie nic o swym ukochanym. Znał tylko imię, nazwisko i wiedział, że jego ojciec przeniósł się gdzieś z resztą rodziny. Jak w tym wielkim świecie ma go teraz odnaleźć, wiedząc o nim tak niewiele?
Niczym szalony po raz kolejny zaczął przeszukiwać pomieszczenia opuszczonego domu, aby w końcu ostatecznie przyznać się do porażki i uświadomić sobie, że ten piękny mężczyzna naprawdę go zostawił i odszedł w nieznane.
Jego serce ściskał ogromny ból, sprawiając, że ledwo łapał oddech. Usiadł bezwładnie tuż przy drzwiach sypialni Xi Chenga, objął dłońmi kolana i pochylił głowę, chcąc schować się w sobie. Drżąc coraz bardziej, pogrążał się w cierpieniu, jakby jego świat nagle rozpadł się na kawałki…
Ich znajomość trwała niespełna miesiąc, ale dla Shun Jie, który został osierocony w młodym wieku i w swym życiu doświadczył tylko samotności, ten piękny mężczyzna stał się najważniejszą osobą na świecie.
Pomimo tego, iż Władca Pingnan przygarnął go i kochał jak syna, Duan Shun Jie odczuwał względem niego tylko głęboką wdzięczność i szanował go jako swego nauczyciela i opiekuna.
Tylko do Yan Xi Chenga żywił tak głęboką miłość. Nie mógł pojąć jak to możliwe, że zwykłe rozstanie sprawiło, że czuł się, jakby umierał?
Xi Cheng, gdzie jesteś?!
Sam nie wiedział, jak długo siedział w tym miejscu, gdy nagle usłyszał głośne bitewne bębny i nawołujące brzmienie rogu, które przerwało ciszę i rozeszło się echem od podnóża gór.
To te odgłosy sprawiły, że Shun Jie powrócił do rzeczywistości ze świata nieograniczonego cierpienia, w którym do tej pory błądził myślami.
Z początku nie wiedział, co się dzieje, lecz jego żołnierska intuicja kazała mu zerwać się natychmiast z miejsca i ile sił w nogach pobiec i dosiąść Cong Yuna, po czym najszybciej jak to możliwe wrócić do obozu.
Niewyraźne bitewne krzyki i nikły zapach krwi zaczęły wypełniać powietrze, okrywając woalem niepokoju jego serce.
Przez całą powrotną drogę widział niewielkie ślady świadczące o tym, że na szlaku rozstawiono pułapki, a jedyny most łączący go z obozem został zniszczony. Stracił dwa razy więcej czasu na to, aby ominąć podejrzane miejsca i wrócić inną ścieżką prowadzącą przez strome wzniesienia.
Kiedy znalazł się na szczycie mógł, stąd zobaczyć pole bitwy i sytuację, w jakiej znaleźli się jego żołnierze. Sprawiło to, że jego ciało od stóp do głów przeszedł dreszcz trwogi.
Kompletnie nieprzygotowana Armia Pingnan bez Głównodowodzącego Generała, który powinien poprowadzić ich teraz do walki, stanęła na wprost niespodziewanemu atakowi Wojsk Imperialnych.
Byli jak ryba złapana w sieć.
Niegdyś przygotowane liczne formacje bitewne i pułapki teraz na nic się zdały. Tysiące ludzi rozproszonych w małe grupki nie miało nawet szansy podnieść swej broni, a już zostali powaleni przez długie miecze Kawalerii Datong.
Cały obóz wydawał się wypełniony czarno–żółtymi mundurami wrogiego wojska. Byli w każdym miejscu pozostawiając po sobie rozsiane dookoła trupy żołnierzy Panlong. Pozostała tylko garstka wciąż walczących ludzi, którzy uparcie ostatkiem sił odpierali atak.
Cała ta straszna scena odbywająca się przed oczami Shun Jie była jak koszmar odbierający zdrowy rozsądek. Jak szalony popędzał swego konia, aby jak najszybciej dostać się na pole bitwy. Chwycił w dłoń swój długi miecz i wjechał w tłum żołnierzy Datong, zabijając każdego, kto blokował mu drogę. Pozostawił po sobie ścieżkę z krwawiących ciał, zanim dotarł w końcu do grupy wciąż walczących ludzi pod banderą Pingnan.
– Generale! – Wice Generała Rong wyglądał, jakby już dawno stracił swój rozsądek i opanowanie. Gdy tylko zobaczył Shun Jie, rzucił się w jego kierunku. Z niemal płaczliwym i roztrzęsionym głosem krzyczał – Generale, gdzie byłeś? Datong niespodziewanie ruszyło do ataku. Nisgdzie nie mogliśmy cię znaleźć, bez ciebie jesteśmy jak smok, który stracił głowę. Nikt nie był w stanie przejąć tak wielkiej odpowiedzialności…!
Serce Duan Shun Jie było rozdarte na strzępy, jak mógłby spojrzeć teraz w twarz swemu podwładnemu i wytłumaczyć, gdzie przez ten cały czas przebywał?
Jego wojsko było całkowicie miażdżone, nietrudno było odgadnąć, że dziś sromotnie przegrają bitwę.
W panice podniósł swą głowę i spojrzał przed siebie. U podnóża góry, dumnie trzepoczący na wietrze, złoty smok wyszyty na chorągwi Armii Datong szydził z niego z oddali. Pod sztandarem zebrała się odziana w różnokolorowe szaty grupa, eskortująca mężczyznę stojącego pośrodku w swej imponującej złotej zbroi.
– Tą bitwą dowodzi Siódmy Książę Datong. Jest przebiegły, utalentowany i wprawiony w atakach z zaskoczenia. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że to on będzie dowodził, bylibyśmy w stanie ostrzec cię, Generale, abyś był bardziej ostrożny. – Tong skierował swój wzrok w punkt, w który patrzył Shun Jie i jeszcze raz drżącym głosem wykrzyczał: – Generale! Wydaj rozkaz natychmiastowego odwrotu! Jeśli tego nie zrobisz, nasi bracia nie będą w stanie się już dłużej bronić!
Widząc, jak żołnierze Pingnan jeden po drugim padają na ziemię, a reszta z nich jest już na skraju wyczerpania, Shun Jie wiedział, że nawet po wydaniu tego rozkazu będzie im trudno się wycofać.
To na nim spoczywała cała wina za przegraną bitwę. To on bez pozwolenia opuścił obóz i swych żołnierzy, skazując ich na tak nagłą i niespodziewaną śmierć.
Bez wahania wyrwał siłą łuk mężczyźnie stojącemu przy jego boku, przyłożył do niego strzałę i napiął cięciwę. Szybko skierował ją w kierunku człowieka stojącego we wspaniałej złotej zbroi, gotowy do strzału.
– Generale! Szybko wydaj rozkaz do odwrotu! Będę was osłaniał!
Shun Jie jakby był głuchy na te wołania. Jak mógł teraz uciekać? Zamiast ucieczki i powrotu do Jinling, gdzie będzie musiał zmierzyć się z potępiającym go i oskarżycielskim wzrokiem współtowarzyszy, wolałby raczej zginąć tu i teraz na tym polu bitwy.
Skoncentrował całą swą wewnętrzną siłę na napiętym łuku i strzale, po czym wypuścił ją, aby przeszywając niebo, trafiła prosto w przywódcę Armii Datong.
Dla zwykłego łucznika odległość, jaka ich dzieliła, byłaby zbyt wielka. Jednak strzała Shun Jie, napędzana nienawiścią, żalem i szaleństwem poszybowała znacznie dalej w kierunku ofiary, jakby kierowana ręką Boga.
Słysząc krzyki paniki wśród ludzi Generała Pei Jin Tiana, zobaczyli, jak strzała omal nie dosięga celu, jednak w ostatniej chwili mężczyzna w złotej zbroi złapał ją gołą ręką i rzucił na ziemię, jakby nie była niczym istotnym.
– Generale, szybko! – Widząc, jak powoli znika szok z twarz Duan Shun Jie, Wice Generał Tong podjął ostatnią próbę ratowania swego przywódcy i reszty żołnierzy.
Bitwa zbliżała się już do końca. Wojsko Pingnan zostało całkowicie pokonane. Nie mógł pozwolić na to, aby najbardziej utalentowany i potężny z Generałów popełnił kolejny błąd, nawet jeśli ten Generał opuścił swe stanowisko, przyczyniając się do tego, że odnieśli dziś tak wielką klęskę.
– Nigdzie nie idę! Nie mogę tak po prostu uciec! – W sercu Shun Jie uczucie winy mieszało się z żalem po stracie ukochanego.
W tym monecie prawie poddał się i życzył sobie tylko śmierci. Jedynym, co trzymało go jeszcze przy życiu, to myśl o zemście. Chciał zabić z zimną krwią dowódcę armii wroga, tego mężczyznę, którego złota zbroja lśniła się jak słońce nad morzem rozlanej krwi.
Widząc, że Duan Shun Jie nie jest zdolny do wydania żadnego rozkazu, Wice Generała Rong opanował się i podnosząc rękę, dwoma palcami uderzył w punkt na karku chłopaka. Kiedy ten nieprzytomny upadł na ziemię, rozkazał swym ludziom podnieść go, po czym zakomenderował odwrót.
***
– Wasza Wysokość… – Generał Pei Jin Tian, który obserwował rozwój sytuacji od początku do końca, oczywiście zauważył moment ucieczki przywódcy Pingnan. Chciał przypomnieć Siódmemu Księciu, że w tej chwili należy wysłać za nimi pościg.
Xuan Yuan Xi Cheng, kompletnie ignorując zawiedziony, a jednocześnie zaskoczony wyraz twarzy swego podwładnego, machnął nieznacznie dłonią, aby pokazać, że pozwala niedobitkom buntowniczej Armii się wycofać.
Co by zrobił, jeśli Duan Shun Jie dziś by zginął? Skrupulatność w strategiach wojennych i przebiegłość planowania, w których nie używał półśrodków, była czymś, z czego był dumny. Dla Shun Jie przewidział inny, dużo straszniejszy koniec…