Fallen Hero

Rozdział 428 min. lektury

Następnego wieczoru zaraz po tym niespodziewanym ataku i jeszcze dziwniejszym odwrocie, wysoki i szczupły cień, łagodnie poruszając powietrzem i nie wzbudzając najmniejszych podejrzeń gwardzistów, wymknął się z obozu wojskowego Datong.

Niezauważalnie i niezwykle szybko skierował się w stronę doliny położonej w głębokich górach Panlong.

Tym cieniem był Yan Xi Cheng.

Spieszył się, aby jak najszybciej dotrzeć do górskiego stawu, gdzie oboje po raz pierwszy się spotkali.

Tak, jak się tego spodziewał, Duan Shun Jie był już na miejscu i obrócony do niego plecami siedział przy brzegu jeziora.

Wydawało się, że nie był świadomy przybycia mężczyzny i nadal wpatrywał się obojętnym wzrokiem w spokojną i ciemną wodę.

Shun Jie. – Xi Cheng zrobił krok do przodu, aby być bardziej widocznym i delikatnie do niego zawołał.

Chłopak odwrócił się nagle, a na jego twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie. Wpatrywał się przez chwilę w postać w bieli, jednak niezdolny do powstrzymania swych emocji głośno zawołał:

Xi Cheng!! To naprawdę ty?!

Książę uśmiechnął się nieznacznie.

Do tej pory nigdy nie spotkał osoby, która traktowałaby go w tak ciepły i szczery sposób.

Kiedy Shun Jie gwałtownie ruszył w jego kierunku i niemalże rzucił się na niego w powitalnym uścisku, bezradnie objął chłopaka.

Sam nie wiedział dlaczego, ale nadzwyczajnie go to rozbawiło i sprawiło mu dziwną przyjemność.

Kiedy w końcu Shun Jie z wielkim trudem zdołał się uspokoić, wyśliznął się z objęć przyjaciela, czując niezwykłe zażenowanie, że tak łatwo stracił nad sobą panowanie.

Pociągnął delikatnie za rękaw Xi Chenga i wraz z nim podszedł do stawu. Nakłonił go, aby usiedli przy brzegu, po czym z lekkim niepokojem zapytał:

Xi Cheng… Gdzie poszedłeś tamtego dnia? Kiedy się obudziłem i nigdzie nie mogłem cię znaleźć, zmartwiłem się prawie na śmierć!

Jego spokojny i opanowany wyraz twarzy w ogóle nie pasował do wypowiadanych przez jego usta ciepłych słów, sprawiając, że Xi Cheng omal nie parsknął śmiechem.

Ledwo kontrolując swe prawdziwe uczucia, udał skruszonego i zażenowanym głosem odpowiedział:

Naprawdę przepraszam! Tamtego dnia w środku nocy otrzymałem list od mego ojca. Chciał, abym jak najszybciej dołączył do miejsca, w którym ukrywa się cała moja rodzina… Nie miałem wyboru, ale opuszczając cię… Wybacz mi!– powiedział z twarzą pełną wyrzutów.

Nawet w tę bezksiężycową noc Shun Jie wciąż nie mógł oprzeć się tej parze niewyobrażalnie pięknych oczu.

Już dobrze, twoja rodzina popadła w kłopoty i rozproszyła się po świecie… Ta wojna naprawdę nie jest dla nikogo łaskawa! – Pocieszał Xi Chenga, sprawiając, że Siódmy Książę, który zaledwie wczoraj poznał prawdziwą tożsamość chłopaka, zaczął zimno śmiać się w swym sercu.

Nie, to nie do końca prawda! Gdyby nie ten wojenny okres, nie poznałbym kogoś takiego jak ty, Shun Jie. Ale niestety… Dzisiaj przyszedłem tu w sekrecie, aby się z tobą pożegnać. Mój ojciec powiedział, że ostatnio na terenach Jiangnan toczy się zbyt dużo walk. Zdecydował, że cała rodzina natychmiast musi przenieść się na kontynent.

Ach? – Duan Shun Jie westchnął zaskoczony i z trzęsącym się głosem zapytał – Jak mogło do tego dojść? Czy to oznacza, że dziś… że dziś to ostatni raz, kiedy się widzimy?

Jego niepokój wypłynął na zewnątrz i ujawnił się w jego oczach.

Nawet idiota mógłby dostrzec, że jest niechętny do rozstania się z Xi Chengiem.

Uhm. – Książę pokiwał głową, udając, że również podziela te gorzkie uczucia i przysunął się bliżej chłopaka.

Oboje nieśmiało, lecz pewnie przytulili się do siebie.

Shun Jie i ja spotykaliśmy się jak starzy znajomi, lecz los z nas zakpił. Czas, jaki spędziliśmy razem, był tylko krótką chwilą w naszym życiu.

Yan Xi Cheng prawie sam nie mógł znieść udawanego smutku w wypowiadanych przez siebie słowach.

Patrząc na młodzieńca, na którego twarzy odmalowała się prawdziwa ogromna rozpacz, omal chciał sam bić sobie brawa za tak wspaniały występ.

Jednakże… ta gra nie osiągnęła jeszcze punktu kulminacyjnego, jaki wcześniej zaplanował.

Shun Jie, nasze rozstanie jest już blisko. Dziś musisz ostatecznie się ze mną pożegnać.

Ta subtelna rozmowa nie miała nic wspólnego z rozmową, jaką dwaj przyjaciele tej samej płci mogliby ze sobą odbyć.

Jednakże Shun Jie, który w sekrecie był zakochany w Xi Chengu, nie czuł, aby w jakikolwiek sposób była ona niestosowna. Jego myśli tonęły w niepokoju przed niespodziewanym rozstaniem.

Bracie Cheng, o czym mówisz… Nawet jeśli byś tego nie powiedział, to przecież nie mógłbym cię zatrzymać… wiem, że muszę się z tobą pożegnać.

Ton głosu Shun Jie był smutny i żałosny. Widać było, jak walczy ze sobą, aby pozwolić przyjacielowi odejść na zawsze.

Opanował się jednak i wstał, po czym wyciągnął powoli rękę do Xi Chenga, pomagając mu się podnieść.

Dom moich krewnych znajduje się zaraz za tym lasem. Czy odprowadzisz mnie tam? – zapytał mężczyzna, patrząc smutno w oczy chłopaka.

W chwilę później razem ruszyli w stronę leśnej ścieżki znajdującej się niedaleko stawu.

W głębokiej i ciemnej gęstwinie jedynym źródłem światła była pochodnia niesiona przez Shun Jie.

Oboje milczeli, idąc blisko siebie, delikatnie oświetlając górską ścieżkę, która nawet w czasach pokoju musiała być rzadko używana.

Shun Jie często pokazywał swe oddanie, podtrzymując przyjaciela, aby ten nie upadł na nierównym podłożu, a Xi Cheng wykorzystywał sytuację i opierając się o niego, pokazywał jak słabe i delikatne jest jego ciało.

W czasie tej dusznej i ciepłej letniej nocy nos Shun Jie nieustannie wyczuwał czysty zapach dochodzący z ciała mężczyzny, budzący jeszcze większy niepokój w jego sercu.

Pomimo iż jedynym źródłem światła była ta mała pochodnia, Xi Cheng mógł wyraźnie zobaczyć zarumienioną i zawstydzoną twarz chłopaka. Nie mogąc się powstrzymać przed dalszym drażnieniem Shun Jie, spojrzał prosto w jego oczy, a kąciki ust uniósł się w lekko zalotnym i słodkim uśmiechu.

Nagle wskazał palcem przed siebie w odległy punkt ukryty w ciemnej jak smoła nocy i powiedział:

Za około godzinę powinniśmy w końcu wyjść z lasu. Shun Jie możesz odprowadzić mnie do tamtego miejsca.

Cień smutku od razu pojawił się na twarzy chłopaka.

Nie powiedział ani słowa i tylko lekko pokiwał głową.

Sytuacja, w jakiej się znaleźli, była z góry przesądzona. Ich wzajemna dobra relacja dopiero co się rozpoczęła, a już skazana była na drastyczny koniec.

Jego pierwsza miłość miała skończyć się tak nagle?

Nie miał nawet czasu, aby powiedzieć Xi Chengowi o swych uczuciach, które niczym pajęcza sieć oplotły jego serce.

Shun Jie mógł tylko milczeć, aby ukryć narastający w nim ból.

Świat był olbrzymi jak góry i długi jak rzeki, czy w tym życiu będzie im dane jeszcze kiedykolwiek się spotkać?

Jego oczy zrobiły się nagle ciepłe i wilgotne.

Chłopak zacisnął zęby, aby powstrzymać swe emocje i miłość, które wrzały w jego sercu niczym wulkan gotowy w każdej chwili do erupcji.

Ale tak naprawdę wiedział, że nie jest w stanie niczemu zapobiec, nawet gdyby teraz głośno wykrzyczał swe uczucia.

Jedynym, co może zrobić, to zagrzebać je głęboko wewnątrz siebie i pozostawić je nigdy niewypowiedzianymi.

Sam nie był pewien czy Xi Cheng zaakceptowałby jego miłość. W końcu obaj byli tej samej płci…

Rozstaną się więc jako przyjaciele, a kiedy w przyszłości los da im szansę na ponowne spotkanie, wciąż będzie mógł bez obaw zapytać „Witaj, jak się miewałeś od czasu naszego ostatniego spotkania?”…

Szli dalej wąską górską ścieżką jeszcze przez jakiś czas. W końcu przed sobą zobaczyli delikatne światło przedzierające się przez gęstwinę.

Byli już prawie na miejscu.

Gorycz w sercu Shun Jie wzrastała powoli. Naprawdę nie chciał tego rozstania, jednak nie miał takiej władzy ani takich argumentów, aby temu zapobiec i nakłonić przyjaciela do pozostania przy nim.

Jego kroki stały się coraz bardziej powolne, niemalże wlókł się za Xi Chengiem, z żalem wpatrując się w jego plecy.

Shun Jie, zobacz! Jesteśmy prawie na miejscu… – Xi Cheng niespodziewanie zatrzymał się i z lekkim uśmiechem wskazywał na w punkt znajdujący się tuż przed nimi.

Nagle wyraz jego twarzy zmienił się i wykrzyknął – ACH! – a zaraz potem upadł bez ruchu na ziemię.

Duan Shun Jie nie miał nawet czasu, aby szybko zareagować.

Zszokowany podbiegł do mężczyzny i podniósł bezwładne ciało, przytulając je do piersi.

Xi Cheng, ty… – Nie dokończył. Kątem oka bowiem dostrzegł małego czerwonego węża, pełznącego szybko w stronę wysokiej trawy i chowającego się za kamieniem.

Natychmiast skierował wzrok na stopę przyjaciela i tuż nad kostką zobaczył głęboką i straszną ranę.

Czy to jad węża? Xi Cheng jak się czujesz? –Shun Jie nie potrafił ukryć niepokoju w swym głosie.

Ostrożnie zdjął jedwabną skarpetę z nogi przyjaciela i nachylił się w stronę białej jak śnieg stopy, aby wyssać jad ze świeżej rany.

Nie rób tego! Ten wąż nie jest jadowity. – Mężczyzna wyciągnął rękę, aby powstrzymać chłopaka. – Nie dotykaj rany.

Shun Jie wyprostował się i napiął ramiona, aby podnieść mężczyznę z ziemi.

Więc zabiorę cię do zielarza, aby cię opatrzył.

Nie ma takiej potrzeby! Tej rany nie trzeba leczyć! Poza tym zielarz również nie będzie w stanie pomóc na jad żmii Qi Qing Luan1. – Yan Xi Cheng zaczął się poruszać, dając znać Shun Jie, aby go z powrotem opuścił.

Qi Qing Luan? – Chłopak wyglądał na zaskoczonego.

Nigdy nie słyszał o niczym, co tak dziwnie by się nazywało, ale mimo to posłusznie położył mężczyznę na ziemi, a jego głowę oparł o swoje kolana.

Qi Qing Luan to wąż, który występuje tylko w górach Panlong. Nie jest jadowity, ale osoba, którą ukąsi… będzie odczuwała potężne seksualne pragnienie. Jeśli w ciągu godziny nie znajdę dziewczyny, żeby rozładować tę żądzę… wówczas moje zmysły popadną w chaos, a ja już do końca życia będę obłąkany…

Do końca życia? Obłąkany?

Duan Shun Jie zapytał nerwowo. Nagle tuż przed jego oczami oba policzki przyjaciela stały się jasnoczerwone, sprawiając, że od razu pojął znaczenie tych słów.

Och… rozumiem, nie musisz niczego tłumaczyć. Ale… teraz w środku nocy w głębokich górach, gdzie mamy szukać dziewczyny do pocieszenia?

Wszystko było jasne, nie mieli czasu do stracenia…

Już wcześniej umysłem Shun Jie targały emocje, teraz zaczęły w nim kipieć jak wrząca woda.

Patrzył jak szyja i twarz Yan Xi Chenga z białej jak jadeit zmienia się w nienaturalnie czerwoną, a z jego ust wydostaje się słabe, lecz szybkie dyszenie.

Zabiorę cię i razem kogoś poszukamy. Prędzej czy później na pewno kogoś znajdziemy!

Wyciągnął ramiona, aby pomóc mężczyźnie wstać, ale nagle został potężnie przez niego odepchnięty.

Nie…! Nie zbliżaj się do mnie! Nie będę w stanie się kontrolować, gdy jad zacznie działać! Obawiam się, że mógłbym cię skrzywdzić… Po prostu się nie zbliżaj!

Obie dłonie Yan Xi Chenga złapały się mocno za trawę po bokach, a jego oddech jeszcze bardziej przyspieszył.

Co masz na myśli? – Shun Jie zapytał zdezorientowany.

Skrzywdzić go? Przecież nie był dziewczyną, więc jak Xi Cheng mógłby go skrzywdzić? Czego się tak bał?

Mężczyzna zobaczył zmieszanie na twarzy chłopaka i z dużym wysiłkiem zaczął tłumaczyć:

Kiedy moje pożądanie osiągnie szczyt, płeć partnera nie będzie miała dla mnie znaczenia. Jedyne, o czym będę myślał, to żeby jak najszybciej zaspokoić swą żądzę… Jeśli coś się stanie… Jeśli zrobię coś, co będzie sprzeczne z moją moralnością w stosunku do ciebie… Shun Jie, ty… będzie lepiej, jeśli po prostu mnie zabijesz… – Xi Cheng grał najlepszą ze swych ról. Mówił wolnym i pełnym żalu głosem i szybko odwrócił się plecami do chłopaka.

Pomimo iż w słowach zawarty był sprzeciw i wahanie, to sposób, w jaki je wypowiadał był bardzo uwodzicielski.

Oczywiście od początku wiedział, że Shun Jie, którego serce wypełniał chaos i żal, od razu złapie przynętę.

Czy chcesz powiedzieć, że… że mężczyzna również jest w stanie pomóc ci w pozbyciu się jadu z twego ciała?

Xi Cheng omal nie wybuchnął śmiechem, gdy usłyszał to naiwne pytanie.

Tak łatwo zrobił z niego głupca.

Opanował się jednak.

Udało mu się już tyle osiągnąć, za nic na świecie nie chciał zmarnować tej szansy.

Udając zakłopotanie, lekko przytaknął, a już za chwilę Shun Jie przytulił się do jego pleców, otaczając go ramionami.

Więc… więc… pozwól mi… – Jego głos był bardzo cichy.

Xi Cheng nie musiał nawet odwracać głowy, aby wiedzieć, że chłopak jest zawstydzony i onieśmielony.

Coraz bardziej podobała mu się ta gra. Chciał przeciągnąć ją do granic możliwości. Nie zważając na delikatność sytuacji, zaczął udawać, że jeszcze się opiera.

Nie ma mowy! Shun Jie… ja nie mogę tego zrobić! Nie chcę cię skrzywdzić! – Odwrócił się w końcu i spojrzał na chłopaka, a w jego oczach pojawiły się łzy, które pomału zaczęły spływać po zaczerwienionych policzkach.

Ten widok sprawił, że Duan Shun Jie poczuł się jeszcze bardziej zakłopotany.

To nie prawda! Nie będę cię za nic obwiniał! Szansa na to, aby zrobić cokolwiek dla ciebie, to największe z moich pragnień. Niezależnie od tego, co to będzie, zrobię to z największym oddaniem. – Niemalże wykrzyczał.

Po jego drżącym ciele i pełnym emocji wyrazie twarzy widać było, że włożył w to całą odwagę, aby w końcu wyznać swe uczucia.

Tak jakby niebiosa się nad nim ulitowały, dając mu tę jedną, jedyną szansę, aby powiedzieć o tym, co skrywał głęboko w swym sercu.

Yuan Xi Cheng powstrzymywał swój śmiech do tego stopnia, że aż rozbolał go brzuch. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie i lekkie wahanie:

Shun Jie… – Jego głos brzmiał tak, jakby za jego pomocą chciał wyrazić całe kruche uczucie, znajdujące się teraz w jego duszy.

Tak naprawę była to jednak znakomita i okrutna gra.

Pomóc mi to największe twe pragnienie? Z największym oddaniem to zrobisz? Duan Shun Jie już niedługo zobaczysz, do czego tak ci śpieszno i co będziesz musiał zrobić z tak wielką gorliwością!

Zgoda chłopaka była czymś, czego Yan Xi Cheng najbardziej chciał.

Kiedy już ją otrzymał, zdecydował, że musi zakończyć sprawy najszybciej jak to możliwe. Pochylił się i dłonią wskazał w kierunku, z którego przed chwilą przyszli.

Niedaleko stąd widziałem małą jaskinię… chodźmy tam…

Shun Jie pokiwał głową nieśmiało i pomógł przyjacielowi podnieść się z ziemi. Kiedy ruszyli we wskazanym kierunku, Xi Cheng opierający się na ciele chłopaka mógł poczuć, jak delikatnie drży, a jego twarz ujawnia zdenerwowanie i zmieszanie.

Siódmy Książę bawił się wyśmienicie. Udając, iż działanie toksyny mocniej ingeruje w jego ciało, jeszcze bardziej wtulił się w Shun Jie, z całych sił przytrzymując się jego ramienia.

Serce Xi Chenga wypełniła duma z sukcesu, jaki odniósł jego plan.

Nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że pozycja oponenta jest zbyt niska i fakt, że z góry skazany był on na przegraną, w jakiś sposób psuł całą zabawę.

Przeszli jeszcze kilkanaście metrów nierówną górską ścieżką, a każdy krok sprawiał, że Shun Jie czuł się coraz bardziej rozgoryczony.

Kiedy w końcu weszli do jaskini, jej czarne jak smoła wnętrze dzięki delikatnemu światłu pochodni ukazało w końcu swój prawdziwy wygląd.

Grota była nieduża i w miarę sucha.

Jedyną drogą łączącą ją ze światem zewnętrznym było to małe wejście, przez które przed chwilę weszli.

Mniej więcej na środku jaskini znajdował się spory kawałek płaskiego kamienia. Wyglądał jak łoże, które natura umieściła tu wieki temu.

Wszystko to sprawiało, że jaskinia wydawała się idealnym miejscem na popełnienie tego rodzaju czynu – była jakby stworzona do schadzki kochanków.

W delikatnym świetle pochodni twarz Shun Jie stała się jeszcze bardziej zarumieniona.

Jego ręce, którymi wspierał przyjaciela, napięły się niekontrolowanie, ale mimo wszystko krok po kroku podszedł do płaskiego skalnego bloku.

– …To niewiele, ale tutaj powinno być dobrze. – Głos Shun Jie drżał delikatnie, gdy pomagał przyjacielowi usiąść, po czym wyprostował się i lekko od niego odsunął.

Yan Xi Cheng usiadł posłusznie, lecz w tym samym czasie zimno zakpił w duchu.

Bzdura! Moi ludzie szukali tego miejsca przez prawie pół dnia! Ta jaskinia nie jest czymś zwykłym, co przypadkiem można znaleźć w górach. W dodatku musiała być na tyle wygodna, aby można było uprawiać tu miłość.

Opanował jednak pragnienie wypowiedzenia tych słów na głos i w dalszym ciągu grał.

Zachowując swój fałszywy delikatny wygląd, dyszał ciężko, udając, iż ledwo jest w stanie znieść efekty działania jadu.

Shun Jie… czy chcesz, abym rozłożył szaty na kamieniu? – Xi Cheng zapytał cichym głosem, po czym wstał z trudem i podszedł do chłopaka.

Nie czekał jednak na odpowiedź. Bez wahania rozwiązał pas przytrzymujący szatę i warstwa po warstwie zaczął ściągać swe ubranie, układając je na płaskim kamieniu.

W delikatnym świetle pochodni pomału odsłaniane smukłe i białe jak jadeit ciało Yan Xi Chenga wyglądało niemalże półprzezroczyście i ekstremalnie pięknie.

Shun Jie spuścił oczy, nie mając śmiałości dłużej mu się przyglądać.

Czuł, jak jego serce wyrywa się z piersi, a całe ciało drży niekontrolowanie…

Zgaśmy pochodnię… – wyszeptał nagle z wahaniem. W jego głosie można było wyczuć strach i zmieszanie.

Zimne serce Xi Chenga wypełniła radość. Omal nie wybuchł szyderczym śmiechem, który do tej pory z wielkim trudem więził w sobie.

Opanował się szybko i zamiast rozbawienia, pokazał na swej twarzy poczucie wielkiej winy. W jego oczach można było dostrzec niezmierzone cierpienie, a po policzkach spłynęły błyszczące łzy.

Shun Jie, nie róbmy tego! Moje życie jest przesądzone i tu powinno się zakończyć! Zostaw mnie w tej jaskini i szybko odejdź! Pozwól mi tu umrzeć! Zrób to teraz, póki jestem jeszcze świadomy, a moje ciało i umysł nie kieruje się dziką żądzą… natychmiast stąd uciekaj! – wykrzyczał, używając swego udręczonego głosu.

Naprawdę dał z siebie wszystko, aby jak najlepiej zagrać rolę szlachetnego mężczyzny, który za nic na świecie nie chce skrzywdzić przyjaciela, nawet jeśli ceną byłaby jego własna śmierć.

Xi Cheng! Już dobrze, jestem mężczyzną i tego typu rzeczy są dla mnie niczym, nie zranią mnie. – Shun Jie bez wahania podszedł do niego. Zapomniał o pochodni i o wątpliwościach, kiedy położył się na kamieniu gotowy do poświęcenia.

Spojrzał na przyjaciela, po czym zamknął oczy i wyciągając ramiona w kierunku mężczyzny, łagodnie dodał:

Chodź! Wszystko będzie dobrze!

Kiedy Książę zobaczył, jak niczego nieświadomy chłopak oferuje mu swe czyste i niedoświadczone ciało, pomyślał, że to wręcz niemożliwe, aby ten Shun, naiwny i niewinny, mógł dowodzić armią buntowników. Zaczął się bać, iż nie wytrzyma i po prostu uwolni swe rozbawienie, śmiejąc się w głos, a tym samym zniweczy cały swój misternie przygotowany plan.

Walczył sam ze sobą, aby doprowadzić sprawy do końca.

Udając, iż jego świadomość całkowicie się zatraciła owładnięta lubieżną trucizną, rzucił się na Shun Jie…

Jego oddech stał się ciężki, a ręce przypadkowo dotykały leżącego pod nim ciała, sprawiając, iż zamknięte oczy chłopaka jeszcze bardziej się zaciskały, a usta zaczęły niekontrolowanie drżeć.

Szybko poradził sobie ze skomplikowanymi wiązaniami i zapięciami szaty Shun Jie. Rozchylił je na boki i wpasował swe nagie biodra pomiędzy rozłożone silne i drżące uda chłopaka.

W chwili, kiedy ich obnażone ciała się dotknęły, Yan Xi Cheng mógł wyraźnie poczuć jak miękka i ciepła jest skóra mężczyzny pod nim.

Chłopak drżał bezustannie, a serce Xi Chenga ogarnął nagły strach, że może się on rozmyślić i zacząć bronić.

Aby temu zapobiec, użył swego ciała, aby jeszcze bardziej przytrzymać go pod sobą.

Przystąpił do działania i zaczął delikatnie pieścić i gładzić drżące pod nim ciało.

Nie trwało to jednak długo, bo okrutny duch nagle się w nim obudził.

Wyglądało tak, jakby całkowicie zatracił się, a jego ruchy stały się bardziej szorstkie i gwałtowne.

Delikatna skóra na klatce piersiowej i udach Shun Jie poddana tak niekontrolowanym i zuchwałym działaniom zaczęła jeszcze mocniej drżeć, a z gardła chłopaka wydobyło się ciche łkanie.

Dłonie, które trzymał na plecach kochanka, z całej siły zakleszczyły się w pięści i jeszcze bardziej przylgnęły do ciała mężczyzny.

Pomimo iż na początku Yan Xi Cheng traktował to wszystko jako fałszywą i nic nieznaczącą miłosną grę, to z czasem jego lubieżność i męski instynkt sprawiły, iż stał się wręcz odurzony silnym i giętkim ciałem chłopaka. Teraz całe pokryło się potem i było jeszcze gorętsze i bardziej nęcące.

Gwałtownie podniósł lewe udo Shun Jie do góry, a kiedy nieznacznie zaróżowione i niewielkie wejście zostało delikatnie oświetlone przez światło pochodni, Xi Cheng w jednej chwili poczuł, że naprawdę pragnie zatopić się w tym ciepłym, miękkim i mocnym ciele.

Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą.

Wiedział, że stosunek seksualny to tylko początek jego dokładnie zaplanowanej strategii.

Jeśli jego ruchy byłyby zbyt szorstkie i okrutne, Shun Jie mógłby się przestraszyć, zacząłby go nienawidzić i poczuć odrazę, a wówczas cały ten plan okazałby się jedną wielką porażką.

Nie zważając na swe własne pragnienie, które w widoczny sposób prężyło się w jego dolnej połowie ciała, Yan Xi Cheng splunął na swą prawą dłoń i powoli skierował zwilżony palec, aby włożyć go w wąskie tylne wejście chłopaka…

Ech… Achh… Co robisz?! – Shun Jie krzyknął nagle w przestrzeń, rozpaczliwie poruszając swym ciałem, aby pozbyć się intruza.

Gwałtowny skurcz delikatnej skóry wokół małego otworu zassał palec jeszcze głębiej, a ból, jaki słychać było w głosie chłopaka, jeszcze bardziej podniecił Xi Chenga.

Bez wahania zaczął poruszać nim agresywnymi ruchami, a po chwili dołączył kolejny palec, aby bardziej poszerzyć delikatny otwór.

Shun Jie drżał i nieustannie zwijał swe ciało w konwulsyjnych ruchach. Dłonie chłopaka ześliznęły się z pleców mężczyzny i z całych sił złapały za szaty rozłożone pod nim na płaskim kamieniu.

Xi Cheng z obojętnym wyrazem twarzy zaczął poruszać palcami w jeszcze szybszym tempie, aż w końcu był w stanie poczuć, jak początkowo ciasne wejście całkowicie rozluźniło się i otworzyło… wówczas dodał trzeci palec…

Gdyby Shun Jie miał jakiekolwiek doświadczenie w sprawach seksu, zapewne wiedziałby, że ktoś, kto jest całkowicie owładnięty pożądaniem, nie byłby w stanie tak spokojnie kusić i przygotowywać partnera do aktu miłosnego. Jednakże teraz był kontrolowany przez ten nagły sztorm, który całkowicie opanował jego ciało.

Wciąż miał zamknięte oczy, a to sprawiało, że nie mógł dostrzec twarzy Xi Chenga, na której odmalował się szyderczy wyraz i okrutne zadowolenie.

Był tylko w stanie drżeć i wykręcać swe ciało w nieustającym bólu powodowanym przez szorstkie i gwałtownie penetrujące ruchy. Mógł tylko jęczeć i poddać się tej coraz bardziej ingerującej w jego ciało sile…

Polegając na swym doświadczeniu nabytym podczas życia w Pałacu, Siódmy Książę bardzo szybko odnalazł to miejsce, dzięki któremu Shun Jie całkowicie stracił kontrolę nad swym ciałem i umysłem, a jego jęki cierpienia stały się krzykami rozkoszy.

Palce Xi Chenga stale stymulowały ten ukryty wewnątrz chłopaka punkt, sprawiając, iż nie był on już w stanie dłużej kontrolować swej erekcji.

Koniuszek członka Shun Jie stał się nagle mokry od wyciekającej z wewnątrz transparentnej wydzieliny.

W końcu, kiedy Xi Cheng po raz kolejny nacisnął w to miejsce, biała ciecz, wytrysnęła na zewnątrz, dając ujście wezbranemu wewnątrz pragnieniu…

W chwili szczytowania Shun Jie otworzył szeroko oczy, aby zobaczyć, jak jego kochanek wpycha z całej siły swój nabrzmiały i twardy członek w jego rozluźnione i szeroko otwarte tylne wejście.

To boli!!

Czując, jak twardy obiekt wchodzi gwałtownie w jego ciało, Shun Jie wrzasnął w przestrzeń.

Jego głos wypełniony był bezradnością i przerażeniem.

Kiedyś wyobrażał sobie słodką scenę, podczas której brał Xi Chenga w swe ramiona. Jednakże w tej chwili, nawet gdyby oboje czuli to samo pożądanie, role się odwróciły i to nie on dominował w tym akcie miłości.

Energiczne ruchy i ból, jaki odczuwał, sprawiały, iż omal nie oszalał.

Miał wrażenie, że jego ciało rozrywało się w miejscu, gdzie nieprzerwane tłoczenie atakowało okrutnie jego intymne wejście.

Yan Xi Cheng powstrzymywał się ze wszystkich sił, aby jego pchnięcia wewnątrz Shun Jie nie były zbyt dzikie i gwałtowne.

Wybacz mi! Shun Jie, naprawdę nie potrafię się kontrolować!! – Te słowa nagle uciekły z ust Księcia. Nawet on sam zdziwił się, że ukryte były w nich jego prawdziwe uczucia.

Całym sobą czuł rozkosz, jaką dawało mu to ciepłe, ciasne i niedoświadczone silne ciało. Jego serce i umysł były wypełnione myślami, aby jak najszybciej dać upust temu dziwnemu pragnieniu, nad którym nie był w stanie zapanować.

Wyciągnął przed siebie dłoń i owinął ją wokół członka chłopaka, po czym nieustannie zaczął całować jego pokryte potem policzki.

Gdy tylko wyczuł, że Shun Jie odpręża się nieznacznie, wówczas na nowo wznowił ruchy tam i z powrotem…

To okropnie boli… – Shun Jie wtulił twarz w zgięcie łokcia mężczyzny i wydyszał przez zaciśnięte zęby.

W sercu Xi Chenga po raz kolejny pojawiło się trudne do opisania uczucie. Jakby wielkie płomienie nagle zaczęły spalać go od wewnątrz…

Z całych sił złapał za nadgarstki chłopaka i jeszcze raz przyspieszył swe pchnięcia w ciepłe i ciasne ciało.

Nie kontrolując swych emocji, zaczął rozsiewać po jego ustach, szyi, ramionach i klatce piersiowej ślady miłosnych ugryzień.

Wewnątrz Shun Jie było gorąco, a mięśnie ciasno go oplatały, całkowicie zaspokajając jego pragnienia. Xi Cheng poczuł głęboko w sobie intensywną przyjemność, jakiej jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie doświadczył…

Xi Cheng… – Chłopak wykrzyczał nagle jego imię.

Nieustający ból, jaki odczuwał w dolnej partii swego ciała, spowodował odrętwienie. Ciągłe intensywne pchnięcia sprawiały, że praktycznie stracił zdolności racjonalnego myślenia i coraz bardziej pogrążał się w szaleństwie.

Teraz już tylko ono sterowało jego ciałem i umysłem, docierając również do serca.

W końcu całkowicie stracił swą świadomość i dał się ponieść tej gorącej atmosferze, która wypełniła całą jaskinię.

Zaczął poruszać swą talią zgodnie z ruchami i gwałtownymi pchnięciami bioder Xi Chenga, witając go jeszcze głębiej wewnątrz swego ciała…

Ruchy kochanka stały się jeszcze ostrzejsze i mocniejsze. Atakowały go nieprzerwanie aż do momentu, w którym Xi Cheng rozładował swe pożądanie, tryskając białą, gorącą cieczą wewnątrz jego ciała…

Shun Jie, dobrze się czujesz? – Mężczyzna wszeptał ochrypłym głosem. – Shun Jie…!!

Chłopak powoli otworzył oczy, aby zobaczyć zaniepokojoną twarz Xi Chenga, którego spojrzenie było czyste, spokojnie i na nowo opanowane, jakby trucizna całkowicie opuściła jego ciało.

Shun Jie, wybacz mi, wybacz mi! To moja wina! Nawet jeśli mnie teraz znienawidzisz, nie będę cię za to obwiniał. Shun Jie! – Xi Cheng po mistrzowsku odegrał tę scenę.

Pomimo iż w tym momencie wciąż był nagi, a wewnątrz ciała ofiary pozostawało jego nasienie, nadal potrafił grać głęboko zranionego i pełnego winy za to, że tak okrutne potraktował przyjaciela.

Widząc, iż twarz chłopaka wciąż jest bez wyrazu, chwycił za sztylet leżący z boku.

Shun Jie, ja… nie mam prawa, aby bez wstydu spojrzeć ci w twarz! Zobaczymy się w następnym życiu! – Przystawił ostrze do swej piersi, przybierając pozycję, jakby był gotowy do pchnięcia.

Xi Cheng, nie masz prawa popełniać tak niemądrej rzeczy! Zgodziłem się na wszystko… byłem gotowy, aby to z tobą zrobić! Za nic cię nie obwiniam! Tak naprawdę, ja… ja… – Shun Jie szybko wyciągnął rękę, aby chwycić za sztylet i odepchnął go na bok, po czym rzucił się na Xi Chenga i przytulił go mocno.

Te skomplikowane uczucia, które w końcu odważył się wypowiedzieć, sprawiły, że jego głos drżał, a oczy zamknęły się nieśmiało.

Ja od dawana… od dawna jestem w tobie zakochany! Kocham cię! Nie obchodzi mnie, co ze mną zrobisz…– Kiedy w końcu to powiedział, poczuł, jakby jego serce zrobiło się nagle lekkie. Wypełniło je uczucie szczęścia, jakiego nigdy do tej pory nie znał.

Pomimo iż obejmował mężczyznę, a nie kobietę… nie miało to znaczenia.

Nawet fakt, iż kochał się z Xi Chengiem i zajął tak upokarzającą seksualną pozycję… nie budził w nim lęku ani obrzydzenia. Był w stanie znieść wszystko, ponieważ czuł w tym miłość.

W końcu ten człowiek był tym, którego prawdziwie kochał…

To słodkie i nieszczęsne wyznanie zostało nagle odwzajemnione, kiedy Xi Cheng wyciągnął ramiona i mocno objął nimi chłopaka, a na jego ustach złożył głęboki i gorący pocałunek.

Wyglądali teraz jak prawdziwie zakochana w sobie para. Jednakże z wyjątkiem Siódmego Księcia Yan Xi Chenga nikt nie wiedział, co tak naprawdę kryje się za zadowolonym uśmiechem, który w tamtym momencie pojawił się w kącikach jego ust…


1. Qing – oznacza siedem ludzkich emocji: radość, złość, żal, strach, miłość, nienawiść, pożądanie. Luan – zanurzenie, choroba. Qi Qing Luan – zaburzenie wszystkich siedmiu emocji.

Tłumaczenie: Polandread

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.