Tego dnia wiał silny wiatr.
Siedząc w rikszy, która zatrzymała się tuż przed herbaciarnią, Misao wyraźnie słyszał dźwięk dachówek świszczących pod wpływem żywiołu. Spojrzał w dół na swoje palce u nóg, na grube wełniane skarpety, które je zakrywały i drewniane sandały, które zostały na nie wsunięte, zastanawiając się, czy to dzieje się naprawdę. Na pewno tak się nie wydawało. I choć Misao był przekonany, że to tylko sen, to wyjątkowo się do niego przygotował.
Gikuyo zerwała go z łóżka z samego rana, które teraz wydawało mu się bardzo odległe. Najwyraźniej Masaomi z nią porozmawiał. Został na noc i już od rana wykłócał się o uzyskanie pozwolenia na tę wycieczkę. A kiedy Misao się o tym wszystkim dowiedział, to mężczyzna już na niego czekał w pokoju, w którym został na noc, ubrany w formalne męskie kimono.
– Przekaż to strażnikowi.
Misao usłyszał głos Gikuyo, kiedy to odezwała się do Masaomiego. Zerknął w kierunku herbaciarni przez małą dziurę wyciętą w daszku rikszy. Stali naprzeciw siebie pod strzechą, by osłonić się przed wiatrem. Masaomi właśnie wkładał coś do kieszeni. Był to pewnie jakiś rodzaj dokumentu, który musieli pokazać, by Misao mógł przejechać przez bramę. Bez tego raczej nie pozwolono by mu opuścić dzielnicy.
Właściciel o tej porze na pewno nadal spał. Misao był w stanie wyobrazić sobie jego panikę, kiedy ten odkryje w końcu jego nieobecność. Trochę się martwił o Gikuyo, która dała mu pozwolenie na ten wyjazd, nie pytając o zgodę właściciela.
Wyczuwając na sobie pełen obaw wzrok Misao, Gikuyo spojrzała w górę i podeszła prosto do niego. Pewnie stanęła na schodku i pochyliła się do przodu, unosząc ostro podbródek młodzieńca swoim palcem wskazującym.
– Próbujesz zaimponować ludziom swoją mdłą i nieskomplikowaną zakochaną minką?
Gikuyo parsknęła głośno śmiechem. Misao tylko patrzył się na nią pustym wzrokiem. Jej władcza natura sprawiła, że momentalnie zapomniał o bożym świecie.
Stopniowo jego spojrzenie się wyostrzyło i zirytowany strząsnął długi palec kobiety ze swojego podbródka. Jednocześnie przestał się przejmować jej losem. Gikuyo nie była osobą, której dobrem trzeba było się przejmować.
Kobieta spojrzała się na niego ironicznie i przysunęła bliżej. Wyszeptała mu cichutko do ucha, będąc tak blisko, że poczuł muśnięcie jej warg:
– Wszystko idzie zgodnie z planem.
Brwi Misao zmarszczyły się powątpiewająco. Gikuyo puściła mu oczko i wymsknęła się z rikszy. Masaomi podszedł bliżej i ponownie zamienił z nią kilka słów.
– Dziękuję, że zaczekałeś.
Mężczyzna usiadł obok Misao, a ich ramiona się stykały. Uniósł dłoń do swoich ust tak, jakby miał zdradzić mu jakiś wielki sekret.
– Jest dość przerażająca.
– To wiedźma – potwierdził kategorycznie Misao, nadal wściekły za jej poprzedni wybryk. Jednak natychmiast się opamiętał i przerwał, zanim mógł powiedzieć coś więcej. Zerkając w bok, zauważył, że jego towarzysz patrzy się prosto na niego. Zapanowała niezręczna cisza, którą nagle przerwał chichot Masaomiego.
– Przepraszam.
Misao przeprosił cichutko, ale Masaomi opuścił głowę i owinął ramiona wokół żołądka, nie mogąc się dłużej powstrzymać. Całe jego ciało trzęsło się od cichego śmiechu. Prawdopodobnie śmiał się z tego, że praktycznie na jednym oddechu młodzieniec wypowiedział się o kimś w tak jadowity sposób i przeprosił w wyszukany sposób, zanim tamte słowa umarły na jego języku.
– Nie musisz się aż tak mocno śmiać – wymruczał delikatnie Misao, ale nareszcie poczuł, że to dzieje się naprawdę.
Riksza toczyła się wzdłuż głównej ulicy dzielnicy przyjemności.
– Nie mogę w to uwierzyć.
Chłopak spojrzał się na dłoń Masaomiego, która leżała na jego własnej. Powoli przykrył ją swoją wolną ręką.
– Nawet sobie nie wyobrażałem, że moje marzenie tak szybko się spełni.
Cicho spojrzał wyżej i częściowo przekręcił się w stronę starszego mężczyzny. Jego czuła twarz, która przypominała Misao o słońcu, odwzajemniła jego spojrzenie.
– Jak to mówią, chwytaj dzień – odpowiedział pogodnie, po czym skierował głowę do przodu i spojrzał się w dystans tak, jakby chciał powiedzieć poza tym… – Nie zostanę tutaj na długo.
– Co?
Misao wytrzeszczył lekko oczy, patrząc się na twarz Masaomiego.
– Wracasz do Tokio? – zapytał oszołomiony.
Mężczyzna przechylił głowę, by spojrzeć na Misao, a jego wzrok zdawał się mówić „tak”.
– Kiedy…? – To jedno słowo zabrzmiało wyjątkowo szorstko.
– Najpóźniej w przyszłym tygodniu.
W jego głosie nie dało się usłyszeć nawet odrobiny wahania. Misao był pewny, że mężczyzna nie zmieni swojej decyzji.
Poczuł, jak w jego sercu otwiera się wypełniona rozpaczą dziura. Nie rozumiał, dlaczego czuł się taki pusty na myśl o odejściu człowieka, którego poznał dwa dni temu.
– Rozumiem.
Misao przez chwilę patrzył w dół, po czym opadł na oparcie z ciężkim sercem. Wiedział, że jego twarz jest jak otwarta księga. Masaomi patrzył się na niego zamyślony, ale chłopak nie miał już ochoty na rozmowy. Nie wiedział nawet, co miałby powiedzieć.
Ruch pojazdu, który do tej pory kołysał ich ciałami na boki, nagle się zatrzymał. Misao spojrzał w górę, kiedy się zorientował, że to kierowca musiał zatrzymać rikszę.
Wschodnia brama wznosiła się ku niebu.
Jego serce przycichło. Wygiął szyję, by widzieć lepiej.
Cienka warstwa potu pokrywała jego dłonie.
Strażnik podbiegł do pojazdu i ostrym wzrokiem omiótł jego wnętrze. Misao sapnął, rozpoznając jego surową twarz.
– Misao? To ty jesteś tym, którego wypuszcza Oumi? – zapytał, przymykając podejrzliwie jedno oko.
Misao miał wrażenie, że mężczyzna zaraz złapie go za ramię i zaciągnie z powrotem do herbaciarni.
Patrząc się sztywnie na strażnika, chłopak na ślepo chwycił za marynarkę Masaomiego, który od razu przykrył jego dłoń swoją.
– Proszę. – Masaomi wyjął z kieszeni dokument i podał go strażnikowi. Mężczyzna nie śpieszył się z lekturą, by z pewnością móc orzec jego autentyczność. Cienki papier szeleścił na mocnym wietrze.
– Wygląda w porządku.
Strażnik przytaknął, po czym wepchnął kartkę do kieszeni i uśmiechnął się sprośnie do Masaomiego.
– Niech pan uważa. Ten tutaj wielokrotnie próbował uciec, kiedy był mały. Teraz nie chodzi zbyt dobrze.
Masaomi spojrzał się przed siebie i rozkazał kierowcy jechać dalej, ignorując tę docinkę.
Przez lusterko Misao mógł obserwować, jak brama zostaje w tyle. Jednak jego pole widzenia było znacznie ograniczone. Obrócił się, nieodparcie przyciągnięty tym widokiem, ale złącza daszku przeszkadzały mu w sposób, który tylko jeszcze bardziej wzniecił jego irytację.
– Zatrzymaj się! – wykrzyknął do kierowcy, nie mogąc się powstrzymać.
Wyskoczył z rikszy, kiedy tylko zwolniła. Jego płaszcz ciągnął się za nim, włosy targał wiatr, a Misao patrzył się na ogromną bramę. W głąb ulicy, na której się wychował.
Masaomi powoli stanął za nim, kiedy tak patrzył się, jak opętany.
– Nigdy nie zrobiłbym niczego, co sprawiłoby ci kłopot, panie Towa.
Misao obrócił się pod wiatr, by spojrzeć na drugiego mężczyznę.
– Nigdy – przyrzekł z pewnością.
Masaomi nadal intensywnie się w niego wpatrywał, po czym potrząsnął głową.
– Nie martwię się o to. Spójrz, twoje włosy są całe potargane. Wróćmy do rikszy.
Objął Misao ramieniem, a chłopak wtulił się w jego bok, kiedy wracali do pojazdu w towarzystwie silnego wiatru. Jego okryte daszkiem wnętrze było jak małe i ciepłe gniazdko.
– Nic ci nie jest? – wyszeptał mężczyzna, a Misao przytaknął, spuszczając głowę.
Riksza powoli zaczęła nabierać tempa.
– To była zwyczajna dziecięca niedyskrecja. Nie wiedziałem, co zrobię ani gdzie pójdę, kiedy przejdę przez bramę.
Jego serce zostało wciągnięte w wir przeszłości.
Masaomi patrzył się na wprost lekko przymkniętymi oczami. Siedział w ciszy, ale chłopak był pewny, że słucha go uważnie.
– Myślałem, że kiedy opuszczę dzielnicę, to skieruję się nad morze. Ale nawet nie wiedziałem, w którą to stronę.
Teraz kiedy wypowiedział to na głos, to zdał sobie sprawę, jak bardzo był wtedy lekkomyślny. Uśmiechnął się do siebie.
– Dlaczego nad morze?
Masaomi spojrzał na niego czujnie.
– Nie jestem pewny.
Misao obrócił głowę, nadal się uśmiechając. Od dawna o tym nie myślał.
– Myślę, że musiałem zdecydować, że kiedy ludzie podróżują, to robią to drogą morską.
– Drogą morską… – wymamrotał Masaomi, zerkając przez okno. – W taką pogodę fale są bardzo wysokie.
– Naprawdę? – odpowiedział niepewnie Misao, nie wiedząc, w jaki sposób ma się z nim zgodzić. Mężczyzna skierował na niego wzrok.
Misao zmusił się do uśmiechnięcia.
– Tylko sobie je wyobrażałem. Nigdy nie miałem okazji zobaczyć morza.
– A chciałbyś?
Ta zdawkowa sugestia zdezorientowała chłopaka, więc upewnił się, że dobrze zrozumiał pytanie.
– Zobaczyć morze?
– Tak.
– Ale mieliśmy zobaczyć sztukę w Dotonbori… – Misao zaczął mówić, ale Masaomi wyraźnie czekał na odpowiedź, a jego mina potwierdzała szczerość jego sugestii.
– Możemy?
Serce Misao zadrżało.
Masaomi przytaknął.
– W Dotonbori znajdziemy jakiś powóz. Ale dotarcie tam zajmie nam parę godzin. To w porządku?
***
Powóz zatrzymał się w cieniu sosen. Ze swojego miejsca Misao obserwował piaszczystą ziemię, która ginęła w sinych odmętach morza.
– Zostajesz tutaj? – zapytał Masaomi, ale nie otrzymał odpowiedzi. Misao siedział w bezruchu. Cała jego uwaga skupiona była na spektakularnym widoku znajdującym się po drugiej stronie szyby. Nie był w stanie się poruszyć.
Dłonie chłopaka zacisnęły się nieświadomie, spoczywając na jego kolanach. Cały drżał, jakby zobaczył coś przerażającego.
– Prawdziwe morze… Nie jest tak naprawdę niebieskie, prawda? – wymamrotał Misao piskliwym głosem.
– Nie – wyszeptał Masaomi, sięgając ku zamknięciu okna. – To dlatego, że pogoda nie wygląda zbyt obiecująco. Oblicze oceanu zmienia się razem z nią. Woda się błyszczy, kiedy niebo jest przejrzyste.
Okno otworzyło się z trzaskiem.
Do środka wleciało świeże powietrze, niosąc ze sobą słony zapach, którego Misao nigdy wcześniej nie poczuł, a za nimi nadszedł szum oceanu.
Te sensacje zaatakowały wszystkie jego zmysły. Misao otworzył szeroko oczy i wstał.
– Misao?
Pełen ostrożności głos nie został usłyszany.
Misao wyszedł z pojazdu. Szedł na niepewnych nogach w kierunku piasku, jakby coś kontrolowało jego ruchy. Jego oczy skierowały się w górę, a twarz drżała, kiedy próbował zobaczyć wszystko naraz.
Ogromna sosna jęczała w silnej morskiej bryzie. Niebo było tak ciemne, że trudno było uwierzyć, że nadal było wczesne popołudnie.
Stanął na piasku.
Nie przejmując się targanymi wiatrem włosami, Misao z zachwytem wpatrywał się na rysującą się przed nim scenerię.
Martwy kolor nieba był odzwierciedlony w dziko falujących wodach oceanu. Przyglądał się ich przerażającej sile.
Ciągnęło się to bez końca. Czy świat był tak wielki, tak otwarty?
Wszystko, czego starał się nie widzieć, o czym starał się nie myśleć, przebiło się przez drzwi w jego umyśle i zalało go jak zabłocone wody powodzi.
Te wspaniałe emocje powoli zebrały się w kącikach jego oczu, a po chwili potoczyły wzdłuż policzków, by w końcu skapnąć z jego twarzy. Sięgnął niepewną dłonią i poczuł chłodną wilgoć swojej skóry.
Jego delikatnie rozchylone usta zadrżały, kiedy wziął głęboki wdech.
Twarz Misao się wykrzywiła i wyrwało się z niego ciche szlochanie. Przetarł wilgotne policzki, opadając na piasek.
Nie był smutny. Tylko nieszczęśliwy.
Wiele lat ocierał się w swoim wąskim świecie, by w bolesny sposób odkryć, jak bardzo był drobny i nieważny. Zdławiony płacz uwiązł mu w gardle. Jego ramiona trzęsły się bezdźwięcznie, dopóki nie dotknęła ich delikatna dłoń, odganiając czarne chmury.
Nie mógł nad sobą zapanować jak rozpieszczone dziecko dąsające się na rodzica.
Wszystko odrzucił i zamknął oczy na resztę świata. Pociągnął za swoje uszy, jednak poczuł opór w nadgarstkach. Szarpnął mocno, ale siła trzymająca oba jego ramiona nie zmniejszyła się, więc Misao uniósł swoją załzawioną twarz. Zobaczył Masaomiego, którego twarz była wykrzywiona w bólu. Chwilę później ciało Misao było w ramionach, mocno przyciskane do ciała mężczyzny.
– Wszystko będzie dobrze.
Dźwięk głosu Masaomiego wydobywający się z tak bliska i ciepło jego ramion oswobodziły płacz, który utknął w gardle chłopaka.
– Wszystko będzie dobrze.
Powtarzał to, jak zaklęcie, kiedy Misao wypłakiwał się w jego pierś.
Jego ciało bujało się delikatnie w nieregularnym rytmie powozu, kiedy wtulał się w pierś Masaomiego. Ramiona Misao drżały co chwilę, odbijając echem wspomnienie wcześniejszego płaczu. Ale nie miał już więcej łez.
Było mu ciepło w prawy policzek, a także w prawy łokieć i lewe ramię. Jedynie miejsca, którymi dotykał starszego mężczyznę, wygrzewały się w cieple jego ciała.
Misao nie widział, co zrobić. Czuł się pusty w środku. Tak, jakby został porzucony w jakiś odludnym, nieznanym mu miejscu. Przerażała go myśl, że zostanie sam.
Pierś Masaomiego poruszyła się pod jego policzkiem. Obejmował go ramieniem, delikatnie głaszcząc jego włosy. Misao był zazdrosny o osobę, która mogła mieć to wszystko tylko dla siebie.
Dlaczego to nie może być on?
– Morze jest jak osoba – wymamrotał Masaomi. Jego głos mieszał się z delikatnym szumem deszczu. – W mgnieniu oka może zmienić swój nastrój. Następnym razem wybierzemy się, kiedy będzie spokojniejsze.
Misao mrugał powoli, wysłuchując oferty. Powoli i ostrożnie zerknął na drugiego mężczyznę. Jego wzrok spotkał wypełnione czułością oczy Masaomiego.
– Następnym razem? – zapytał chłopak, mając wrażenie, że śni.
Masaomi uśmiechnął się i przytaknął. Wygładził kilka kosmyków włosów Misao, które przykleiły się do jego wilgotnych od łez policzków, po czym delikatnie objął jego twarz dłonią.
– Wyrwało się z ciebie coś, co do tej pory kotłowało się w twoim wnętrzu.
Kształtne usta mężczyzny zbliżyły się i złożyły pocałunek w rogu oka chłopaka. Rzucany przez niego cień przesłonił połowę twarzy Misao, łącznie z jego szeroko otwartymi oczami.
Misao opuścił swoje drżące powieki, kiedy poczuł, jak Masaomi bierze malutki oddech.
Skąd się wzięło to uczucie? I kiedy się pojawiło?
Kiedy usta mężczyzny smutnie odsunęły się od jego skóry, Misao wtulił twarz w jego pierś i mocno go objął.
Chciał z nim zostać.
Masaomi przytulił go do siebie, a przez myśli chłopaka przebiegło nagle pełne pasji przekonanie.
Chciał z nim zostać.
Pragnął tego bardziej niż czegokolwiek innego.
Po obu ich stronach były okna i na każdym z nich niezliczone krople deszczu spływały na wskroś szyb, zostawiając po sobie wilgotne ślady.
Misao nie miał pojęcia, gdzie teraz był ich powóz, ale wyobrażał sobie, że właśnie wraca do herbaciarni.
Ale on nie chciał tam wracać.
Chciał zostać z tym mężczyzną, choć chwilę dłużej. Chciał z nim zostać!
Żelazne podkowy konia rozchlapywały wodę, która zbierała się w kałużach na ziemi. Powóz nagle się zatrzymał.
Misao odsunął się trochę od znajomego ciepła. Z obawą zerkną przez okno, pewny, że zatrzymali się przy wschodniej bramie. Jednak przez zaparowane okno udało mu się rozpoznać białą cegłę, z której została zbudowana gospoda utrzymywana w zachodnim stylu.
– To właśnie w tym hotelu się zatrzymuję – powiedział mu Masaomi.
– Co?
Zanim to słowo dobrze opuściło jego usta, nieznajomy mężczyzna w płaszczu przeciwdeszczowym już otwierał od zewnątrz drzwi karety i się im kłaniał. Nad drzwiami trzymał ogromny parasol, który przekazał Masaomiemu, kiedy ten wyszedł na zewnątrz.
W kierunku Misao natychmiast została wyciągnięta dłoń, którą bez wahania chwycił i zszedł po schodkach. Jak tylko był na dole, Masaomi objął go ramieniem i przyciągnął bliżej, by ochronić go przed deszczem.
– Witaj z powrotem, panie Towa. Czy ma pan jakiś bagaż?
Ton głosu mężczyzny był bardzo kulturalny. Misao zauważył, że pod płaszczem przeciwdeszczowym ma na głowie czapkę i dość późno zorientował się, że to hotelowy odźwierny.
– Nie, dziękuję.
Masaomi potrząsnął dłoń portiera i ponownie objął Misao, który starał się zachowywać tak potulnie, jak potrafił, by go nie zawstydzić. Poszli w kierunku wejścia, przy którym stał kolejny człowiek w czapce. Najwyraźniej jego pracą było witanie gości. W idealnym momencie otworzył przed nimi podwójne drzwi hotelu.
Podłogę pokrywał przepiękny bordowy dywan. Hol był wysokim na trzy piętra westybulem w samym centrum budynku.
Masaomi wziął od recepcjonisty klucz do swojego pokoju i skierował się w kierunku schodów, które wyłożone zostały perskimi dywanami, a ściany zostały ozdobione listwami w kształcie ogromnych kwiatów.
Mężczyzna poprowadził go do pokoju na drugim piętrze. Tapeta miała współczesny wzór i całe miejsce wypełnione było aurą spokoju jak w prywatnym gabinecie. Wszystko było utrzymane w stylu zachodnim. Dla Misao, który wychował się w bardzo tradycyjnym miejscu, było to jak relikt innych czasów. Nic nie wydawało mu się tu znajome i pocieszające. Czuł się tak, jakby znalazł się w innym świecie.
– Przepraszam, jeśli to zbyt impertynenckie.
Masaomi wszedł za nim do pokoju i zamknął drzwi. Misao spojrzał się na niego, kiedy mężczyzna położył dłoń na jego plecach i został przywitany słabym uśmiechem.
– Ale nie możesz wrócić, kiedy twoja twarz wygląda w ten sposób po płaczu.
– Co?
– Usiądź.
Zabrał dłoń z pleców Misao i płynnym ruchem wskazał w kierunku stojącej pośrodku pokoju sofy. Mężczyzna podszedł do biurka z tyłu pomieszczenia, na którym stał telefon. Podniósł słuchawkę i podał operatorowi numer. Misao rozpoznał znajome cyfry herbaciarni.
– Dobry wieczór, tu Towa. Czy mógłbym porozmawiać z menedżerem? Dziękuję.
Stał przez kilka minut w bezruchu, aż w końcu udało mu się połączyć. Przedstawił się Gikuyo i podziękował jej za danie Misao pozwolenia na wyjście.
– Obawiam się, że mam dodatkowo dość niebywałą prośbę. Chciałbym, by Misao został tutaj ze mną na noc.
Mózg Misao nie zareagował od razu. Dopiero po kilku powolnych mrugnięciach jego oczy się rozszerzyły, a oddech zamarł w gardle. Niepewnie podszedł do sofy i oparł na niej dłoń, słuchając tej dziwnej rozmowy. Doszedłby do wniosku, że nigdy nie dostanie pozwolenia na opuszczenie burdelu na noc. Ale i tak nie mógł się powstrzymać przed nadzieją na choćby najmniejszą szansę na otrzymanie pozwolenia.
– Misao? Tak, jest tutaj. – Masaomi zagestykulował, więc Misao szybko do niego podszedł. – Dobrze, proszę chwilę poczekać.
Mężczyzna zerknął na chłopaka, który przytaknął i wziął od niego słuchawkę. Misao przyłożył ją pewnie do ucha.
– Słucham?
– Zmusza cię do tego? – zapytała Gikuyo ponaglająco, ale Misao zaprzeczył bez wahania.
– Nie, nic mi nie jest.
– To dobrze. Możesz mnie przekazać panu Towie?
Gikuyo brzmiała, jakby jej ulżyło. Misao był zszokowany tym, jak szybko zakończył się ten wywiad i spojrzał się na pytająco na drugiego mężczyznę.
– Chce, żebym… ją przekazał?
Oddał słuchawkę Masaomiemu. Przez szparę między zasłonami dało się zauważyć oślepiający błysk. Parę sekund później zagrzmiało.
– Tak, oczywiście. Wezmę na siebie pełną odpowiedzialność.
Kolejna runda oślepiających błysków rozproszyła Misao, ale chłopak i tak był szokowany, gdy usłyszał, jak Masaomi pewnym tonem kończy „transakcję”. Znowu się poczuł, jakby dryfował na skraju snu i rzeczywistości.
Masaomi się rozłączył i spojrzał delikatnie na chłopaka, któremu zaparło dech z niedowierzania.
– Mam cię przywieźć z powrotem, zanim jutro otworzą.
– Jutro w nocy? – krzyknął Misao, bardziej z szoku niż z zadowolenia. – Myślałem, że może uda się do południa, ale do tak późna? Naprawdę?
– Tak – odpowiedział Masaomi, a jego spokój ostudził oszołomienie chłopaka. Rozwiązał sznur, który zamykał poły jego płaszcza i położył odzienie na oparciu sofy, po czym odwrócił się, by znowu spojrzeć na Misao. – Jesteś głodny?
Misao nie był w stanie tak łatwo poradzić sobie z takim zwrotem akcji. Mógł tylko zmieszany spojrzeć się na starszego mężczyznę w odpowiedzi na jego pytanie.
– Jak teraz o tym pomyślę, to od rana nic nie jedliśmy. Przynieść nam coś dobrego z restauracji na dole? A może zamówić coś na górę?
Masaomi robił jedną sugestię za drugą. Misao miał wrażenie, że nareszcie miał okazję zobaczyć jego prawdziwe ja. To właśnie taki był, żyjąc w prawdziwym świecie. Nic dziwnego, że miał kłopoty w nawigowaniu poprzez błotniste wody burdelu.
Znowu poczuł, że jest naprawdę dobrą osobą.
– Co chcesz zrobić?
Misao spojrzał się przed siebie w ciszy. Była jedna rzecz, która go zadręczała, a którą musiał wyjaśnić, zanim pozwoli Masaomiemu zdecydować, co dalej.
– Najpierw chciałbym się dowiedzieć… – zaczął Misao, myśląc, że to jedyny sposób na sprawdzenie, czy jego obawy nie są bezpodstawne. – Czy mógłbym umyć twarz?
***
Misao siedział przy zlewie z opuszczoną głową. Woda lała się niespokojnie z kranu, który najwyraźniej nie działał najlepiej.
– Misao?
Głos Masaomiego został przytłumiony przez oddzielające ich drzwi.
Misao poprosił o możliwość umycia twarzy i został zaprowadzony do łazienki połączonej z pokojem starszego mężczyzny. Spędził tam ostatnie dwadzieścia minut.
– Wchodzę. – Masaomi otworzył drzwi. – Co się stało?
Oparł dłonie na ramionach Misao i schylił się, by spojrzeć mu w oczy, ale chłopak się szybko odwrócił.
– Proszę, nie patrz na mnie – powiedział lakonicznie Misao, odwracając całe swoje ciało w przeciwną stronę. Tym ruchem odrzucał Masaomiego, czyli odrzucał także siebie.
Wchodząc do pokoju, Masaomi powiedział, że to po to, by Misao mógł umyć twarz – i miał rację. Kiedy chłopak zobaczył się w lustrze, to jego oczy były całe czerwone i opuchnięte. Wyglądał ohydnie. Nie mógł spojrzeć na starszego mężczyznę po tym, jak mu się tak pokazał. A fakt, że pokazał Masaomiemu swój wstyd, tylko to pogarszał.
– Ja… Wyglądam tak żałośnie. Nie mogę…
Zmuszał się do mówienia, czując się tak, jakby całe powietrze zostało wyciśnięte z jego ciała.
– To upokarzające – wydusił z siebie.
– Nie bądź głupi – wymamrotał bolesnym tonem Masaomi i usiadł naprzeciwko chłopaka. Delikatnie objął jeden z jego policzków dłonią.
– Uważam, że jesteś teraz bardzo atrakcyjny. Potrzebujesz kogoś, kto się tobą zaopiekuje, kto cię ochroni. To bardzo pociągające – wyznał Masaomi z pasją.
Ale dla Misao wyglądało to tak, jakby użył swojego płaczu, by wydobyć z mężczyzny życzliwość. Nie kryło się w tym nic więcej. Masaomi był najbardziej życzliwą osobą, jaką Misao znał. Miał w sobie ogromne pokłady współczucia. Gdy tylko zobaczył, że ktoś cierpi, to nie mógł się powstrzymać przed udzieleniem pomocy.
Wyglądało na to, że Masaomi czekał cierpliwie, ale w końcu westchnął z rezygnacją i niechętnie zabrał dłoń z policzka chłopaka.
– Poproszę, by przygotowano ci oddzielny pokój, żebyś mógł spędzić tutaj noc. Przyniosą ci coś do jedzenia.
Masaomi zaczął wstawać, ale Misao bez zastanowienia złapał go za ramię. Spotkał zaskoczone oczy mężczyzny, w których wyczytał prawdę. Opuścił niezręcznie wzrok i potrząsnął głową.
To naturalne, że Masaomi w końcu zmęczy się jego samolubnym zachowaniem. Ale Misao nie chciał spędzać nocy w oddzielnym pokoju. To nie miało sensu. Dzisiaj była jego jedyna szansa.
Mężczyzna usiadł ponownie i chwycił dłoń chłopaka, po czym bardzo delikatnie powiedział:
– Misao, nie chcę ranić twoich uczuć. Przyjrzyj się uważnie. Może i łóżko jest dość duże, ale to nie zmienia tego, że jest tylko jedno. Całą noc myślałem, że powinienem był przygotować dla ciebie pokój. Oczywiście chciałbym, żebyśmy razem zjedli, jeśli nie masz nic przeciwko. Ale to tylko moje egoistyczne życzenie i nie musisz tego robić. Nie chcę, żebyś czuł się źle.
Jego sugestia wręcz ociekała rozwagą, ale to sprawiło, że Misao tylko wkopał się głębiej.
– Razem – poprosił z zamkniętymi oczami. – Chcę z tobą zostać do rana.
To powinno wystarczyć, by tylko zostać u jego boku.
– Dobrze.
Masaomi przytaknął, a jego słowa wydostały się na wydechu. Misao poczuł na opuszkach palców czuły nacisk.
– Zostaniemy razem – wyszeptał Masaomi, całując jego palce.
Jego serce zaczęło drżeć słodko. Starając się to powstrzymać, wymamrotał cicho:
– Ale… proszę, nie patrz na mnie zbyt bardzo.
Dodał kolejną samolubną prośbę.
Masaomi zachichotał.
– Załatwię dla ciebie trochę lodu, żebyś mógł schłodzić skórę. Nie martw się. Jutro znowu będziesz piękny.
Chwilę później zjedli razem obiad. Nie rozmawiali wiele w trakcie posiłku, ale to był tylko zwyczaj Masaomiego. W trakcie po obiadowej herbaty mężczyzna bardzo się ożywił i czasami nawet zaśmiał się odświeżająco. Misao ucieszył się z jego otwartości i w końcu nawet zapomniał o swojej twarzy.
Jednak kiedy przebrał się w coś lżejszego to i tak przyłożył do oczu torbę lodu, który przysłał im na górę recepcjonista. Ale teraz ta sytuacja obróciła się w żart i dzięki Masaomiemu mógł się z tego śmiać.
Czuł, jak lód się topił, a woda spływała po jego zamkniętych powiekach.
Deszcz nadal zacinał za oknem.
Misao myślał o historii, którą opowiedział mu Masaomi po obiedzie – dotyczyła ona ogromnej łodzi. Misao nigdy nie widział żadnej nawet na zdjęciu, nie wspominając już o prawdziwej. Powiedział mężczyźnie, że przez to tylko nabrał ochoty na rejs, a Masaomi przytaknął, mówiąc, że pewnego dnia to zrobi.
Misao tylko posmutniał.
Bo nawet gdyby miał kiedyś okazję przepłynąć się takim statkiem, to nie będzie z nim Masaomiego.
Zdjął z oczu torbę z na wpół roztopionym lodem, czując w powietrzu podmuch gorącej pary.
Masaomi właśnie skończył kąpieli i miał na sobie lekkie letnie kimono. Usiadł na brzegu łóżka i spojrzał się na Misao, przysuwając bliżej niego.
Widok jego mokrych włosów zaskoczył chłopaka.
– Wróciłeś – wymruczał mężczyzna z błyskiem w oku. Dotknął policzka Misao grzbietem dłoni. – Jesteś piękny jak zawsze.
Chłopak przełknął ślinę, odwracając wzrok.
Masaomi odsunął się i podniósł ubranie, które dotąd leżało na poduszce. Podał je Misao, który wziął je od niego w oszołomieniu i wyszedł z łóżka.
Łazienka wypełniona była kłębami pary.
Wytarł dłonią lustro i sprawdził swoją twarz, która mgliście się w nim odbijała. Ta mina… Była odrobinę pusta i rozmarzona.
Ale Masaomi powiedział, że jest piękny.
Chyba po raz pierwszy w życiu cieszył się z tego, że ktoś skomplementował jego wygląd.
Dłoń, którą opierał na lustrze, zadrżała. Nieproszone życzenie przebiegło przez jego ciało.
Umył się dokładnie i przed wyjściem z łazienki jeszcze raz zerknął w lustro, biorąc głęboki wdech.
Otworzył drzwi.
Jego palce były napięte.
– Kobe? To o wiele wcześniej, niż planowaliśmy. Wspaniale.
Masaomi był przy biurku na tyłach pokoju. Siedział ze skrzyżowanymi nogami na krześle, opierając łokieć na blacie, kiedy mówił do słuchawki. Jeszcze nie zauważył, że Misao wyszedł z łazienki, bo w tej pozycji był praktycznie odwrócony do niego tyłem.
– Dajecie jakoś radę beze mnie?
Mężczyzna zażartował z osobą, która była na drugim końcu. Mówił swobodniej niż zwykle.
W pokoju rozległ się jego głośny śmiech.
– Ej, nie masz prawa się śmiać. Nie, naprawdę byłeś ogromną pomocą, dzięki. Byłoby źle, gdybyśmy musieli to wymusić.
Pierwsza część jego wypowiedzi była lekka, ale druga miała bardziej stonowany charakter. Zapadła krótka cisza.
Misao totalnie przeoczył swoją szansę. Teraz będzie to wyglądało tak, jakby podsłuchiwał i w ogóle mu się to nie podobało. Czuł się tak niezręcznie, że miał ochotę uciec z pokoju.
– Nie zrobiłem żadnego postępu – kontynuował spokojnie Masaomi. Przełożył słuchawkę do drugiego ucha. – Nie, po prostu byłem bardzo niezręczny i…
Wyglądało na to, że mężczyzna wyczuł coś za sobą, bo obrócił się w połowie zdania.
Misao uniósł wyżej głowę i spojrzał na niego ze skruchą.
– Wybacz, muszę już kończyć. – Uśmiechając się na widok zażenowania na twarzy chłopaka, Masaomi szybko wytłumaczył sprawę osobie, z którą rozmawiał. Wstał i odwrócił się ponownie w stronę biurka. – Przywitam się z nimi w Kobe przed powrotem do Tokio. Złóż ofertę, zanim tam przyjadę. Dobra, dzięki. Pa.
Masaomi rozłączył się i wziął głęboki oddech tak, jakby zmieniał biegi, po czym spojrzał się na Misao przepraszająco.
– Wybacz. Nie zauważyłem cię.
– Nie, to moja wina. – Misao niezręcznie pokręcił głową.
– Rozmawiałem z moim młodszym bratem. Zastępuje mnie.
Mężczyzna powoli odszedł od biurka w trakcie wyjaśnień. Oparł lewą dłoń na łóżku i spojrzał na Misao z uśmiechem, gestykulując w bok.
– Chodź tutaj. Wytrę ci włosy.
Serce Misao zabiło szybciej.
Przytaknął delikatnie i podszedł do łóżka. W ciszy usiadł w miejscu wskazanym przez mężczyznę.
Jego krtań była mocno zaciśnięta, a szyja sztywna.
Masaomi wziął ręcznik, który leżał na ramionach chłopaka i obwinął go wokół jego mokrych włosów.
– Masz takie piękne włosy – wymruczał mężczyzna, wycierając krople wody. Jego głos łaskotał Misao w ucho. – Są takie proste i posłuszne.
Umysł Misao ogarnęła pustka, kiedy poszukiwał odpowiedzi na te słowa. W końcu zdecydował się nic nie mówić.
Gdyby Katsuragi go teraz zobaczył, do odrzuciłby głowę do tyłu i zacząłby śmiać się w niedowierzaniu. Powiedziałby, że Misao udaje bycie panem miłości, ale tak naprawdę jest jej niewolnikiem.
Pomimo tego, że urodził się i wychował w burdelu, to w głębi serca ukrywał odrobinę czystości, którą Katsuragi od razu zauważył. To właśnie dlatego uważał lubieżną brawurę chłopaka za tak zabawną.
Ręcznik opadł z jego włosów.
Masaomi dotknął ucho chłopaka swoim długim palcem, by mu oznajmić, że skończył. Misao zamknął oczy, kiedy poczuł to delikatne muśnięcie na skórze.
Zawsze uważał, że pełne niekontrolowanej pasji spojrzenie jest czymś brudnym.
Ale teraz…
Uniósł drżące powieki i obrócił się, by spojrzeć żarliwie na Masaomiego. Patrzyli się na siebie przez chwilę, a na twarzy starszego mężczyzny wykwitła dezorientacja.
Nie obchodziło go to, że to tylko kłamstwo. Po prostu chciał z nim być choć raz.
Delikatnie rozchylił usta.
– Pójdziemy do łóżka?
Ledwo był w stanie to wypowiedzieć. Zaproszenie Misao składało się bardziej z serii oddechów niż z słów. Oczy Masaomiego się rozszerzyły. Mężczyzna poruszył niezręcznie głową. Misao chwycił dłoń, która spoczywała na jego kolanie i złożył na niej pocałunek.
Powietrze opuściło usta Masaomiego w głośnym wydechu.
Jego serce oziębło i Misao kurczowo chwycił za okrywającą go szatę.
– Proszę, nie mów takich rzeczy, kiedy patrzysz się na mnie w ten sposób – powiedział Masaomi niepewnie. Zerknął na Misao i uśmiechnął się smutno. – Nie jestem taki silny. Nie ufam, że mojej racjonalności uda się wygrać.
Brwi Misao uniosły się w górę.
Jak miał przyjąć tak ostre słowa?
Wyglądało na to, że Masaomi nie był temu do końca przeciwny, ale i tak chciał grzecznie odmówić.
– Musi ci być ciężko, ciągle słysząc takie słowa.
Misao nie rozumiał. Starszy mężczyzna zabrał swoją dłoń z jego uścisku i odwrócił się w jego stronę.
– Misao, myślę, że naprawdę cię kocham. Więc nie chcę płacić za seks z tobą.
Kilka sekund zajęło mu zrozumienie, co starszy mężczyzna miał na myśli. Jego usta zadrżały. Kilka razy otworzył je i zamknął.
– Myślisz, że chcę…? – głos chłopaka był ostry, a jego oczy rozszerzyły się ze złości.
Masaomi wyglądał na zaskoczonego. Jak tylko Misao to zobaczył, to sobie przypomniał, że nigdy nie wytłumaczył wczorajszego nieporozumienia. Jego serce pękło, a wstyd zabarwił jego szyję na czerwono.
Masaomi myślał, że Misao jest męską prostytutką.
Chłopak nie mógł znieść myśli, że Masaomi przez cały dzień uważał go za kogoś takiego.
– Mylisz się. – Jego czoło zmarszczyło się boleśnie, kiedy potrząsnął głową. Spojrzał błagalnie na drugiego mężczyznę. – Nie sprzedaję swojego ciała – zadeklarował gorąco.
Mina Masaomiego stężała. Spojrzał się na niego i chwilę później przeprosił.
– Przepraszam. Najwyraźniej coś źle zrozumiałem.
– Co masz na myśli?
Misao przekrzywił głowę, nie rozumiejąc, o co chodzi. Masaomi zaśmiał się szorstko.
– No i teraz się doigrałem – westchnął, patrząc się na sufit. – Choć nie, cieszę się.
Jego oczy zwężyły się w delikatnym uśmiechu i wyglądał, jakby mu ulżyło. Ale Misao mógł tylko go obserwować, nie rozumiejąc, co się dzieje.
– Ale ty… – zaczął mówić Masaomi, ale najwyraźniej miał problem z dokończeniem. Spojrzał ponownie na chłopaka.
– Jestem pewny, że wiele osób ci mówi, że jesteś gorszy od nich – powiedział ze skomplikowaną miną.
Misao patrzył się na niego przez chwilę pustym wzrokiem, po czym przymknął oczy.
– Na początku wszyscy są mili – wyszeptał głosem pozbawionym emocji, patrząc niewidzącym wzrokiem na dywan. Mrugnął powoli i przeklął się w duchu. – Ale w zamian za swoją pomoc ściągają kimona i się przede mną obnażają. Po prostu chcą mnie gdzieś zamknąć. I w porównaniu do dziewczyn z burdelu, mój dług nie może być zbyt wielki.
– Ale ty im odmawiasz.
– No oczywiście – potwierdził Misao. – Spędzenie całego życia w zamknięciu z mężczyzną, którego nie kocham, jest gorsze od mieszkania w burdelu.
Masaomi obserwował go ostrożnie, po czym wyszeptał poważnie:
– Chciałbym dalej myśleć, że byłbym inny.
– Co…?
Wzrok mężczyzny ześliznął się z jego twarzy. Masaomi wyglądał na zamyślonego.
– Ale z drugiej strony, to pewnie byłoby upokarzające.
Masaomi wypowiedział te słowa jakby do siebie. Ten widok ranił Misao z nieznanego mu powodu.
– „Z drugiej strony”?
Chłopak chwycił za słowa Masaomiego, pędzony niecierpliwością. Nie podążał już za ich rozmową.
– Sugerujesz, że bycie trzymanym przez kogoś, kogo nie kocham, ma swoje dobre strony?
Nie był do końca pewny swojej interpretacji. Ale sposób, w jaki w ciszy spojrzał na niego Masaomi, tylko potwierdził, że miał rację. Dlaczego myśli mężczyzny pomknęły nagle w tę stronę?
Masaomi uśmiechnął się lekko na widok dezorientacji chłopaka.
– Pójdziemy do łóżka? – zapytał oschle. Brzmiało to tak, jakby próbował o wszystkim zapomnieć.
– Przepraszam? – wyszeptał Misao.
W jego głosie nie było ani odrobiny erotyzmu. Misao teraz wiedział, że jego zaproszenie rozwiało się jak dym na wietrze.
Jego serce wypełniło się całą gamą skomplikowanych emocji: żalem, ulgą, przykrością. Poproszenie drugiego mężczyzny o jakieś wyjaśnienia nie miało już sensu.
Misao wstał, wzdychając lekko. Przeszedł na drugą stronę łóżka i wsunął się pod kołdrę.
Zerknął na plecy Masaomiego, kiedy mężczyzna gasił światła. Wiedział, że jego ambicje są zbyt wielkie.
– Ale może… Może jednak mi to nie przeszkadza. – Głos Misao odbił się smutnym echem po ciemnym pomieszczeniu. – To, co powiedziałem wcześniej, o tym, że dany mężczyzna nawet mnie nie kocha… Myślę, że może wystarczyłoby mi tylko bycie z nim.
Misao spojrzał na Masaomiego, który siedział wsparty na poduszkach. Przed chwilą wypowiedział swoje prawdziwe uczucia.
Wyczuwając, że powrócili do poprzedniego tematu, Masaomi się uśmiechnął. Jego uśmiech naprawdę był oszałamiający.
– Jesteś zachwycający.
Oczy Misao zrobiły się wielkie jak spodki, kiedy usłyszał ten komplement. Był tak zaskoczony, że jego usta otworzyły się w zdziwieniu.
– To pierwszy raz, kiedy ktoś mnie tak nazwał.
Kiedy przestał czuć się tak zszokowany, to nareszcie wyczuł humor tej sytuacji.
– Gdyby Kazushi to usłyszał, to nie mógłby powstrzymać się od śmiechu. – Jak tylko te słowa opuściły jego usta, Misao zakrył twarz dłonią. Jego ramiona się trzęsły.
–Kazushi? Och, ten służący? Ten przystojny?
Misao wybuchnął śmiechem. Nie był pewny, czy Masaomi mówił poważnie.
– Kiedy to powiedziałeś, to nie mogłem się powstrzymać i porównałem was do siebie. Kazushi zdecydowanie nawet się do ciebie nie umywa!
Spojrzał się na Masaomiego, nie przestając się śmiać. Jego wzrok spotkał oczy starszego mężczyzny, które spoglądały na niego pełne powagi. Śmiech ugrzązł mu w gardle. Łóżko było wystarczająco duże, by trzy osoby mogły spokojnie się w nim zmieścić. Powinno być pomiędzy nimi wystarczająco wolnego miejsca, ale wydawało się, że leżeli tuż obok siebie. Dreszcz zaskoczenia spłynął po szyi Misao.
– Panie Towa? – W końcu zawołał go po nazwisku. Masaomi przekrzywił głowę, nie przestając patrzeć się na Misao.
– Po prostu myślałem, jak beztrosko wyglądałeś, kiedy o nim mówiłeś.
Chłopakowi zajęło chwilę zrozumienie, że chodziło mu o Kazushiego. Przytaknął.
– Znam go od dawna.
– Brzmisz inaczej, kiedy o nim mówisz – powiedział cicho mężczyzna, a z jego ust wyrwało się ciche i melancholiczne westchnięcie.
– Czy specjalnie się dla mnie wysilasz? Bo jestem klientem?
Głowa Misao spoczywała na miękkiej poduszce, ale i tak lekko nią potrząsnął w zaprzeczeniu.
Mylisz się.
Troszczył się o Masaomiego.
I nawet gdyby wiedział dlaczego, to i tak by mu o tym nie wspomniał.
– Cóż, ty też brzmiałeś inaczej, kiedy wcześniej rozmawiałeś z bratem przez telefon.
Masaomi wyglądał na odrobinę zawstydzonego, kiedy usłyszał argument Misao.
– To mój brat.
– Kazushi jest dla mnie jak brat.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, słysząc odpowiedź Misao.
– Rozumiem. Ale przynajmniej… – Położył się wygodnie. – Mów mi Masaomi.
Usta Misao otworzyły się w zaskoczeniu. Podsunął kołdrę pod sam nos, żeby to ukryć i poczekał, aż wzrok mężczyzny z powrotem spocznie na suficie. Wtedy wyszeptał cichutko:
– Masaomi.
Zauważył, że twarz Masaomiego zadrżała przez chwilę.
Cisza, która wypełniła pokój, oznajmiła im, że deszcz przestał padać.
Masaomi podłożył ramię pod głowę.
– Jeśli spróbuję coś zrobić, to chcę, żebyś mnie uderzył – zażartował, nie odrywając wzroku od sufitu.
Misao poczuł, jak coś ściska go boleśnie za serce i zmusił się do śmiechu.
***
Biegł boso.
Drobne kawałki żwiru raniły jego stopy, pokrywając je całe we krwi. Całe jego ciało pokryte było ranami, więc już nie był w stanie powiedzieć, co go tak naprawdę bolało.
Bał się spojrzeć za siebie, więc biegł dalej, pokładając swoje nadzieje w tym, co było przed nim.
Kątem oka zauważył wiele błyszczących w ciemności witryn sklepowych.
Wiele razy się potykał. Wiele razy się przewracał. Za każdym razem zadrapania na jego rękach i kolanach się pogłębiały.
Jego oddech był jak biała chmura, przez którą mógł zauważyć swój cel – powoli zbliżającą się zachodnią bramę.
Przed nią stało dwoje mężczyzn.
Wypuśćcie mnie!
Wbiegł szybko między nich.
Złapali go za ramiona po obu jego stronach i pchnęli w dół, wykrzywiając jego ręce w tył.
Szeroko otwartymi oczami widział bramę wznoszącą się tuż nad nim ku niebu.
Otworzył szeroko usta.
Wypuśćcie mnie!
***
Dźwięk głosu odbijającego się echem w jego głowie obudził Misao.
Położył rękę na swoim czole.
Jego serce waliło jak oszalałe.
Widział nieznajomy sufit. Chwilę później przypomniały mu się wydarzenia poprzedniego dnia i niepewnie zerknął w bok.
Ujrzał tam twarz mężczyzny, przystojną i zatopioną w głębokim śnie. Westchnął z ulgą. Poczucie bezsilności nadal go nie opuściło. Misao delikatnie przesunął się, by położyć głowę na piersi mężczyzny.
Był taki ciepły.
Serce Misao wypełniło się jego ciepłem. Chciał obejmować Masaomiego i być przez niego obejmowanym.
Złożył delikatny pocałunek na materiale kimona mężczyzny, żeby powstrzymać samotne westchnienie, które narastało w jego gardle. Opuścił drżące powieki. Po chwili poczuł, jak dłoń zaczęła powoli przeczesywać jego włosy, a kiedy przysunął się bliżej mężczyzny, to Masaomi objął go ramieniem.
Misao zerknął w górę, obawiając się, że obudził drugiego mężczyznę. Ale jego oczy pozostały zamknięte, a twarz spokojna.