Fallen Hero

Rozdział 833 min. lektury

Liu Huan, pełniący obowiązki dowódcy garnizonowego Pingnan, tuż po otrzymaniu złych wieści osobiście wyszedł, aby powitać okrytą kurzem podróży i zmęczoną grupę Lorda Pingnan.

Duan Shun Jie nie poinformował go jednak o przyczynie złego stanu zdrowia Ouyang Fa De i zamiast tego bez konsultacji z kimkolwiek zaniósł go do tymczasowej siedziby Lorda w centrum miasta. Zadbał również o to, aby uspokoić roztrzęsioną Ouyang Si Qi i dopiero wówczas wyszedł, aby poszukać dla siebie wolnego pokoju i samemu odpocząć.

Była już prawie północ, jednakże Shun Jie leżał na łóżku nadal w pełni ubrany, nie mogąc zasnąć. Przed jego oczami wciąż pojawiała się twarz Yan Xi Chenga… nie teraz bardziej odpowiednim było nazywać go Xuan Yuan Xi Chengiem, który odziany w złotą zbroję z wyrytym symbolem Rodziny Imperialnej patrzył na niego z zimnym uśmiechem.

Chłopak wiele razy słyszał pogłoski o najbardziej poważanym i niezwykle inteligentnym „Okrutnym Księciu” Datong, jednak mimo wysiłku nie potrafił powiązać ze sobą potwora o zielonej twarzy i ostrych, długich zębach ze swych wyobrażeń, ze schlebiającym i delikatnym Yan Xi Chengiem, którego znał.

Rozpacz, która zaległa w jego ciele, za nic na świecie nie chciała zniknąć. W końcu trud i wysiłek po całodniowym wycieńczającym marszu powinien już dawno go znużyć, jednak sen nie chciał nadejść, aby dać mu choć chwilę wytchnienia.

Duan Shun Jie wstał i zdjął z siebie brudne ubrania, odrzucając je na bok. Cienka warstwa wewnętrznej szaty sprawiła, że zadrżał od chłodu panującego wokół.

W jego głowie panował chaos, myśli się kotłowały, a racjonalność zagubiła się w ich otchłani. Wiedział, że powinien stłumić wszystkie te negatywne uczucia i skupić się na obronie tego, co pozostało – miasta Pingnan, ich ostatniej fortecy.

Mimo starań nie potrafił usunąć z głowy obrazów, które tak bardzo chciał rzucić w niepamięć. Scen ze wspólnego życia z Xuan Yuan Xi Chengiem, od początku ich poznania i czasów, kiedy razem mieszkali. Te wszystkie najdrobniejsze rzeczy, które razem robili, każde słowo, które do siebie wypowiedzieli, a które w tej chwili łamały jego serce.

Przypomniał sobie pierwszą noc, kiedy nieśmiało drżał i chicho dyszał pod czułymi pieszczotami mężczyzny. Te wszystkie niezliczone noce, które razem spędzili, kochając się jak szaleni, mówiąc sobie słodkie i zawstydzające pochlebstwa…

Nigdy nie pomyślałby, że swe szczerze kochające serce ofiaruje kłamcy, który wewnątrz siebie zimno naśmiewał się z jego uczuć.

Teraz pragnął tylko wykopać dół i schować się w nim przed światem. Wraz ze sobą ukryć cały wstyd i żal jaki w nim pozostał.

Zmagał się z tymi myślami przez całą noc, dopóki niebo nie zaczęło jaśnieć. Tuż o świcie za drzwiami swego pokoju usłyszał krzątających się na zewnątrz ludzi. Nikt jednak do niego nie wszedł, a kiedy on sam chciał wyjść z sypialni, został uprzejmie powstrzymany przez strzegących drzwi gwardzistów.

Duan Shun Jie podświadomie zrozumiał, że musi to być rozkaz wydany przez Ouyang Si Qi. W swym sercu z pewnością dalej myślała o nim jak o zdrajcy i szpiegu Datong, takim samym jak jej niedawno poślubiony mąż Xuan Yuan Xi Cheng.

Prawdopodobnie czekała aż jej ojciec Ouyang Fa De odzyska przytomność i nabierze sił, aby mógł osobiście wydać rozkaz jego egzekucji.

Shun Jie, który czuł na sobie oddech zbliżającej się śmierci, w tej chwili wyglądał, jakby wcale się jej nie bał. Jego twarz przybrała wyraz całkowitej rezygnacji, jakby myślał, że tylko oddając swe śmiertelne życie, jest w stanie uwolnić zbolałą duszę.

Ostatnie kilka miesięcy żył jakby jego całym światem i powodem do szczęścia był Xi Cheng. Teraz wiedział, że to wszystko było wierutnym kłamstwem, a jego pragnienia nie mogły stać się rzeczywistością. Zapewniając Lordowi Pingnan i jego córce bezpieczeństwo mógł bez żadnych obaw usunąć ze swych barków przynajmniej ten ciężar odpowiedzialności.

Może to już naprawdę koniec…

Duan Shun Jie ścisnął dłonią jadeitowy wisior, ukryty pod szatą na jego klatce piersiowej. Niezależnie od tego, jakimi motywami kierował się jego kochanek, kiedy mu go dawał, to wciąż stanowił on dowód na to, że nie oszalał i że ten rodzaj uczuć naprawdę istniał. Pomimo iż były one niczym więcej jak okrutnym kłamstwem, to pozostaną w jego pamięci, jako najpiękniejsze ze wspomnień.

Zanim nadejdzie koniec, chciał jeszcze raz przywołać obraz łagodnego i uwodzącego spojrzenia Xi Chenga, jednak jedyne, co mógł zobaczyć, to nieczuły i arogancki wyraz twarzy Siódmego Księcia.

Nie miał odwagi więcej o tym myśleć. Zakrył dłońmi oczy i nagle poczuł, jak opuszki jego palców stają się mokre od łez…

Siedział zamknięty w swym pokoju aż do wieczora, nie marząc nawet o przebaczeniu ze strony Ouyang Si Qi. Niespodziewanie otrzymał jednak rozkaz od Lorda Pingnan, który zażądał jego natychmiastowego przyjścia.

Spoczywający na wąskim i niskim łóżku Ouyang Fa De wyglądał na bardzo słabego. Jego blada twarz była jakby kompletnie pozbawiona krwi, co sprawiło, że chłopaka niemal natychmiast ogarnęła trwoga.

Lordzie. – Odpędzając od siebie wszystkie uczucia desperacji, Duan Shun Jie postarał się, aby na jego twarzy widać było tylko spokój i opanowanie.

Starszy mężczyzna podniósł głowę, aby spojrzeć na klęczącą postać chłopaka, a następnie dał znać dłonią, aby Ouyang Si Qi i zebrani w pomieszczeniu urzędnicy podeszli bliżej.

Shun Jie, pod Górą Panlong popełniłeś ogromny błąd, straciliśmy wówczas kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, osłabiając naszą militarną siłę. Zaprosiłeś również wilka do naszego domu, goszcząc szpiega Datong w Jinling, co w konsekwencji doprowadziło nas do obecnej sytuacji. Czy przyznajesz się do winy? – Głos Ouyang Fa De był słaby. Gdy tylko chłopak go usłyszał, poczuł, jakby ostry sztylet przeszył jego serce.

Jeśli naprawdę zaniedbałem swoje obowiązki, proszę, aby Lord przykładnie mnie ukarał. – Zawsze nadejdzie to, co powinno nadejść. Duan Shun Jie wypowiedział te słowa bardzo poważnie, ze spokojem w sercu.

Miał ponad dwadzieścia lat, a swym życiu nie zaznał niczego, co byłoby warte, aby z niechęcią rozstawać się ze światem. Aż do dziś jedynym czego naprawdę żałował, to brak szansy, aby sprawdzić, czy Xuan Yuan Xi Cheng kiedykolwiek żywił do niego jakieś uczucia.

Głęboko w swym sercu wiedział jednak, jak brzmiałaby odpowiedź.

Okrutny Książę był nie tylko przebiegły, ale również znakomicie skrywał swe emocje. Jego nieprzeciętna reputacja była ogólnie znana już od bardzo dawana. Kobiet, którym serca złamał, nikt nie byłby w stanie policzyć, ale również i serca Księcia jak dotąd nikt nie poruszył. Taki człowiek… jak mógłby cokolwiek do niego czuć?

Bez przerwy popełniasz niewybaczalne grzechy, sprowadzając na Armię Pingnan powolną klęskę… Czy wiesz, dlaczego do tej pory nie odepchnąłem cię i nie ukarałem, tylko wciąż powierzam ci kolejne ważne zadania? – Starszy mężczyzna patrzył spokojnie na chłopaka, na którego twarzy pomału zaczynała pojawiać się dezorientacja.

Duan Shun Jie nie wiedział, co o tym myśleć. Coraz bardziej drżał z przerażenia. Klęcząc przed łożem mężczyzny, powiedział niepewnie:

Naprawdę nie wiem dlaczego. Obawiam się, że mój Lord niewłaściwie ulokował swą życzliwość.

Głupie dziecko… – Ouyang Fa De zakaszlał gwałtownie. Ciemna krew pojawiła się w kącikach jego ust. Ouyang Si Qi natychmiast rzuciła się w kierunku ojca i z oczami pełnymi łez zaczęła delikatnie ją wycierać. Zaniepokojony tym widokiem chłopak powstrzymał się jednak przed wstaniem.

Duan Shun Jie, posłuchaj mnie uważnie. Si Qi, ty również słuchaj… – Twarz starszego mężczyzny złagodniała, przepełniona sentymentem i wspomnieniami minionych dni. W jego głosie słychać było jednak ton smutku i rozpaczy, kiedy wolno kontynuował: – To część mojej przeszłości, która odrobinę mnie zawstydza… To było dwadzieścia pięć lat temu. Byłem młody i nie rozumiałem, co znaczy przeznaczona miłość, kiedy związałem się z prostytutką zwaną Yun Niang. Moja rodzina była zamożna i stanowili ją urzędnicy państwowi. Mój ojciec oczywiście nie wyraził zgody na to, abym poślubił taką kobietę. Ja również nie miałem odwagi, aby przeciwstawić się jego woli. Ostatecznie zdradziłem Yun Niang, a na swoją żonę wybrałem matkę Si Qi. Po ślubie nie otrzymałem już żadnych wieści o Yun Niang. Wiedziałem tylko, że poślubiła innego mężczyznę. Kto mógł jednak przypuszczać, że niespełna trzy lata później jedna z przyjaciółek mojej dawnej kochanki, trzymając w swych rękach maleńkie dziecko stanie u mych drzwi, mówiąc, że Yun Niang umarła wyniszczona chorobą, a ty Shun Jie jesteś jej i moim synem, którego urodziła niedługo po moim odejściu. W tamtym czasie byłem taki młody i zarozumiały, myślałem tylko o tym, że to było niemożliwe, aby prostytutka potrafiła szczerze kochać. Może Yun Niang, bojąc się, że po jej śmierci jej syn zostanie sam, poprosiła przyjaciółkę, aby ta skłamała, że jesteś z mego ciała i krwi? Mimo to wziąłem cię i oddałem pod opiekę memu przyjacielowi, a twemu mistrzowi… Kilka lat temu spotkałem jednego z moich dawnych towarzyszy. Kiedy wspominaliśmy o przeszłości, powiedział mi, że Yun Niang była naprawdę wierną kobietą. Wtedy, kiedy ją zostawiłem, złamałem jej serce. Całkowicie się zmieniła, już nigdy nie przyjęła żadnego klienta, a utrzymywała się z dorywczej pracy. W końcu umarła w ubóstwie, wycieńczona ciężką pracą i chorobą. To wtedy zrozumiałem, jakim byłem wówczas okrutnym i bezdusznym młodzieńcem. Ubłagałem twego mistrza, aby oddał mi ciebie. Chciałem mieć cię przy mym boku i w ten sposób wynagrodzić moje złe postępowanie względem Yun Niang…

Każdy z zebranych w pokoju ludzi był zszokowany po usłyszeniu tej niesamowitej historii. Chcieli wykrzyczeć swe niedowierzanie, jednak powstrzymali się, widząc przepełnioną żalem twarz Ouyang Fa De. Wiedzieli, że mężczyzna zawsze był ostrożny i rozsądny, więc nie śmieli nawet podejrzewać, że ich Lord kłamie w tak ważnej sprawie. Nawet jeśli to wszystko prawda, to wciąż było to zbyt skandaliczne.

Shun Jie poczuł w tej chwili absurdalność całej sytuacji.

Zawsze myślał o sobie jako o samotnym, osieroconym dziecku, które w nikim nie mogło znaleźć oparcia. Jak mógłby teraz uwierzyć w to, że żył blisko swego prawdziwego ojca i siostry od dłuższego czasu? Jednakże faworyzowanie i pobłażanie, jakim Ouyang Fa De go obdarzał, naprawdę mogło mieć takie wytłumaczenie.

Starszy mężczyzna, widząc zszokowane twarze zgromadzonych przy nim osób, zaśmiał się, jakby sam do siebie.

To takie do mnie niepasujące, prawda? Jestem tylko nikczemnym i egoistycznym człowiekiem. Shun Jie, tyle razy chciałem ci o tym powiedzieć, ale bałem się, że mógłbyś mnie znienawidzić i odejść. Mogłem to tylko ukrywać aż do dziś…

Lordzie, proszę, nie mów już nic więcej… – W sercu Duan Shun Jie panował wystarczająco wielki chaos, a historia nieszczęśliwej młodzieńczej przygody Ouyang Fa De przysparzała mu dodatkowego bólu głowy. Poczuł się zagubiony, nie wiedząc jak ma sobie z tym wszystkim poradzić, jak się odnaleźć…

Chciałem ci to wyznać dopiero po tym, jak pokonamy Imperatora Datong i zapanujemy nad tą ziemią, lecz teraz… – Starszy mężczyzna przymknął delikatnie oczy. – Teraz mogę tylko powierzyć ci Pingnan w jego krańcowej i beznadziejnej sytuacji, mając nadzieję, że nie podążysz drogą do całkowitej ruiny i dzięki swej polityce i waleczności obronisz tę ostatnią z naszych twierdz.

Nie, absolutnie nie mogę tego przyjąć… – Słysząc, jak umierający Ouyang Fa De przekazuje mu swą pozycję i władzę, Duana Shun Jie ogarnęło nagle wielkie przerażenie. Nie potrafił w to uwierzyć, że jest prawdziwym synem Lorda Pingnan, jak więc mógł przejąć na siebie tak wielką odpowiedzialność.

Mój synu, nie odmawiaj mi więcej. Tytuł Lorda Pingnan nie jest już zaszczytem, lecz wielkim brzemieniem, a ty… ty musisz… – Mężczyzna nie dokończył swoich wypełnionych żalem słów. Wyjawiając największy sekret swego serca, mógł już odejść w spokoju. Jego energia życiowa nagle gdzieś uleciała, mięśnie na twarzy zaczęły drgać, a jego niegdyś postawne ciało niespodziewanie zapadło się w sobie.

Ojcze!! – Wykrzyknęła Ouyang Si Qi i w desperacji przytuliła leżącego na łożu Ouyang Fa De. Stojący po jednej ze stron medycy rzucili się jeden za drugim, aby przystąpić do leczenia.

– …Lordzie! – Duan Shun Jie nadal się wahał, nie mogąc wypowiedzieć tego jednego słowa – „ojciec”. Widząc, jak wypełnione rozpaczą oczy mężczyzny powoli się zamykają, nie potrafił sprzeciwić się umierającemu człowiekowi i w końcu przełknął słowa odmowy.

Dwie godziny później przy wielkich staraniach walki o jego życie, Lord Pingnan Ouyang Fa De w końcu poddał się śmierci, wydając z siebie ostatnie tchnienie.

Ouyang Si Qi, pogrążona w cierpieniu po stracie ojca, podwojonym przez zdradę i opuszczenie niedawno poślubionego męża, nie odnalazła w sobie sił, aby w jakikolwiek sposób przeciwstawić się ostatniej woli zmarłego mężczyzny. W końcu Ministrowie wcześniej wybrani przez Ouyang Fa De, aby asystować Duan Shun Jie, oficjalnie przekazali mu tytuł Lorda i władzę nad Pingnan.

Pomimo tego, że otrzymanie tak wysokiej pozycji było niczym sen, to jednak Shun Jie nie potrafił odnaleźć nawet odrobiny radości w swym sercu.

Do bram miasta nieustannie zbliżała się potężna Armia Datong. Wewnątrz Pingnan panował chaos. Żołnierzy ogarnął niepokój do tego stopnia, że nie byli w stanie kontrolować nawet zachowań zwykłych obywateli miasta.

Co więcej, Shun Jie jakby stracił całą swą energię. Był przytłoczony wydarzeniami z kilku ostatnich miesięcy i nadal tłumionymi uczucia do Xi Chenga.

Musiał radzić sobie z wylewającymi się jak wody przypływu rozmaitymi codziennymi obowiązkami, być czujnym, aby nie pozwolić szpiegom Datong przedostać się do miasta i w porę zapobiec atakowi z zaskoczenia. To wszystko sprawiło, że był jednocześnie mentalnie, jak i fizycznie wykończony.

***

Miesiąc później Siódmy Książę Xuan Yuan Xi Cheng wraz z Armią Datong niebezpiecznie zbliżył się do Pingnan.

Widząc panikę na twarzach urzędników wewnątrz sali posiedzeń, Duan Shun Jie w końcu zdobył trochę nadziei na szybki koniec, nadziei, że nadchodząca zagłada pozwoli w końcu agonii wypełniającej jego serce odrobinę złagodnieć.

Kilka dni później wojska nieprzyjaciela dotarły w końcu do bram miasta. Pogoda również całkowicie się zmieniła, wypełniając atmosferę jesiennym chłodem.

Duan Shun Jie już wcześniej był na to przygotowany i teraz wydawał się nadzwyczajnie spokojny. Od wczesnych godzin rannych był zajęty wydawaniem rozkazów i instrukcji dotyczących obrony wewnątrz miasta. Całym sobą czuł, że otaczająca go atmosfera niesie ze sobą tajemniczy mrok, jakby na nowo zaczął tlić się w nim znany mu niepokój.

Tuż przed jego oczami kolor nieba powoli ciemniał. Serce chłopaka męczyło niejasne oczekiwanie. Nie był nawet w stanie przeczytać dokumentów, które trzymał w tej chwili w dłoni. Podszedł do okna, otworzył je i spojrzał w dół na zaaferowanych czymś żołnierzy. Wielka bitwa zbliżała się wielkimi krokami. Na każdej z twarzy widać było zdenerwowanie, ale i też odrobinę ekscytacji. Duan Shun Jie uśmiechnął się, jakby przypominając sobie siebie samego sprzed kilku lat.

Zacisnął zęby, bojąc się, że mogą powrócić do niego wspomnienia o mężczyźnie, który sprawił, że omal nie porzucił swej świadomości wojownika. Ale w chwili, gdy tylko „tamto imię” pojawiło się w jego umyśle, serce nadal gwałtownie załomotało, jakby było zaklęte …

To nie był ból… To nie był ten rodzaj udręki, kiedy pierwszy raz musisz zmierzyć się z najpodlejszą zdradą, rozdzierającą twą duszę. To był szczery gniew i złość połączone z bezsilnością.

Stał tak przy oknie niczym kamienny posąg, starając się odepchnąć od siebie przygnębienie. Nagle usłyszał delikatny dźwięk „uh” tuż za drzwiami do swego gabinetu. Natychmiast obrócił głowę, aby spojrzeć w tamtym kierunku.

Gdy tylko zobaczył wchodzącą osobę, w pierwszej chwili pomyślał, że ma przewidzenia. Zanim zdążył oprzytomnieć, jego usta zostały stanowczo zasłonięte przez dłoń Xuan Yuan Xi Chenga, który ukradkiem wśliznął się do pokoju.

Chciał uwolnić się od ręki, która go powstrzymywała, jednak w chwili, kiedy dotknął ramienia mężczyzny, poczuł znajome ciepło, które jeszcze bardziej go oszołomiło. Stał wpatrzony w tę ekstremalnie piękną osobę, której widok czynił go kompletnie bezsilnym, pozwalając trzymać się w objęciach silnych ramion.

Xuan Yuan Xi Cheng wyczuł zmianę nastroju chłopaka, który pomału wychodził z początkowego szoku. Poluźnił swój uchwyt i z delikatnym uśmiechem na twarzy cofnął się o kilka kroków, po czym usiadł na krześle stojącym za nim.

Cóż za śmiałość posiadasz! – powiedział spokojnie Shun Jie. Pomimo panującego zmierzchu niebo wciąż było jeszcze jasne. Największy wróg wojsk Pingnan miał czelność, aby odważnie wkroczyć do twierdzy rywala, kompletnie lekceważąc jego siłę obronną.

Błysk czujności przeszedł przez oczy chłopaka. Zrobił krok do tyłu, a jego dłoń spoczęła na rękojeści miecza.

Xi Cheng wyglądał tak, jakby się w ogóle tym nie przejął. Ze spokojną i uśmiechniętą twarzą odpowiedział nieśpiesznie:

Dlaczego jesteś zły! Shun Jie, przyszedłem tutaj tylko po to, aby zapytać cię, czy się ze mną nie napijesz… Nie wierzysz mi? Sprawdź sam, że nie ma przy moim ciele żadnej broni.

Prowokacyjnie poruszył ciałem, po czym podniósł rękę Shun Jie, kładąc ją na swojej piersi. Dostrzegając smutek na twarzy chłopaka, odepchnął dłoń i zaśmiał się delikatnie.

Czy nie obawiasz się, że jeśli zginę w tej bitwie, nie będziesz miał szansy już nigdy więcej mnie ujrzeć? – Bez obaw zaczął mówić o śmierci, lecz Shun Jie wiedział, że mężczyzna przekonany jest o swym zwycięstwie.

Jeśli zabicie ciebie byłoby tak proste, to z pewnością dla Pingnan stałoby się to prawdziwym błogosławieństwem.

Xuan Yuan Xi Cheng uwielbiał testować zachowania chłopaka, a Shun Jie dobrze o tym wiedział. Z całej duszy starał się zachować spokój i opanowanie.

Chodźmy. Znam miejsce z niewielką gospodą, jedzenie i wino jest całkiem znośne.

Skąd wiesz, że z tobą pójdę? –Shun Jie czuł absurd tej sytuacji. W przeddzień wielkiej bitwy obu Armii Lider wrogiego wojska niespodziewanie zaprasza Głównodowodzącego przeciwnej strony na drinka? Jednak dla Xuan Yuan Xi Chenga te okoliczności prawdopodobnie wcale nie wydawały się złe. Tylko on mógł myśleć o tym jako o czymś normalnym.

Ponieważ to wiem.

Duan Shun Jie zamarzył o tym, aby w tej chwili spoliczkować mężczyznę i zetrzeć pewność siebie z jego twarzy. Nie potrafił jednak zignorowania wciąż palących się gwałtownie w jego sercu płomiennych uczuć. Ostatecznie nie wykonał żadnego gestu odmowy.

Bił się z myślami jeszcze przez krótką chwilę, aż w końcu jego dłoń oderwała się od rękojeści miecza. Chwycił za swój płaszcz, spojrzał na Xi Chenga i głębokim głosem powiedział:

Chodźmy!

W jednej chwili na twarzy mężczyzny zakwitł niezrównany uśmiech. Pochylił swe ciało i nagle nie wiadomo skąd lekki wiatr otworzył drzwi tuż za nim. Podniósł dłoń w zapraszającym do wyjścia geście.

Duan Shun Jie zachował milczenie i pewnym siebie krokiem wyszedł na zewnątrz. Ignorując ogłuszonych przez Xi Chenga strażników tuż przy drzwiach gabinetu, szybko przeszli przez długi i kręty korytarz.

Chłopak doskonale wiedział, że podążanie w tej chwili za mężczyzną było największą z głupot, jednak wciąż brnął w to dalej, odpychając od siebie rosnące w sercu tchórzostwo.

Nie bał się o to, że mężczyzna mógł wciągnąć go w kolejną pułapkę. Podświadomie pragnął nawet tego, aby móc podążać za nim i już nigdy nie wracać. Był jak ćma, która leci do ognia, aby spotkać tam swą zgubę – tak samo on podąża za tym mężczyzną, by wpaść w jego sidła. Dzięki temu nie będzie musiał stanąć twarzą w twarz z okrutnym końcem spotkania go na polu bitwy.

Xi Cheng szedł tuż przed nim, ciągle przyspieszając. Droga zmieniła się w górską ścieżkę. Shun Jie nie myślał o niczym innym, jak tylko o podążaniu za nim, nawet jeśli miałby iść na koniec świata…

Cel ich podróży był jednak znacznie bliższy. W końcu dotarli do małego miasteczka położonego w niedalekiej odległości od Pingnan.

W chwili, kiedy słońce całkowicie skryło się po zachodniej stronie miasta, odziany w czarną szatę Siódmy Książę dostojnie usiadł przy stole w małej karczmie. Nie zwracając uwagi na otaczających go ludzi, spoglądających na niego z zaciekawieniem, krzyknął głośno:

Człowieku, podaj mi dzban Baigan i trochę dobrego jadła.

Shun Jie milczał przez cały czas, w końcu z lekkim wahaniem usiadł na długiej ławie naprzeciw mężczyzny. Nie chciał patrzeć na tę piękną twarz, bojąc się, że jej widok na nowo wywoła ból w jego sercu. Opuścił głowę i wbił wzrok w szorstką i obtłuczoną powierzchnię stołu.

Xi Chenga nie zwracał na niego uwagi. Wyglądał tak, jakby naprawdę przyszedł tu, tylko aby się napić i kiedy karczmarz podał w końcu wino, nalał pełne kufle dla siebie i dla Shun Jie.

Napijmy się! – Nie czekając nawet na odpowiedź chłopaka, wziął swój kubek i wypił na raz całą jego zawartość.

Shun Jie nie wykonał żadnego ruchu. Wciąż siedział, spokojnie wpatrując się w wypełnione po brzegi naczynie z winem. Pozwolił w ten sposób wypić mężczyźnie kolejne dwa kubki.

Duan Shun Jie! – Głos Xi Chenga nie miał w sobie ani krztyny upojenia, wręcz przeciwnie, był jeszcze bardziej czysty niż kiedykolwiek przedtem. – Jeśli byłem niesprawiedliwy w stosunku do ciebie, dziś te trzy kubki wypitego przeze mnie wina potraktuj jako moje przeprosiny. Rzeczy z przeszłości… proszę, nie więź ich w swym sercu. Jeśli ty i ja, dzierżąc nasze nagie miecze w dłoni, nie unikniemy spotkania się na polu bitwy, nie chcę, abyś żałował naszej przyjaźni. Wojna jest wojną, więc musimy stanąć do walki!

Otwarty sposób mówienia i szczerość tych słów bez ukrytego między nimi znaczenia sprawiły, że Shun Jie natychmiast zrozumiał, że mężczyzna chce całkowicie zakończyć wszystko i odciąć się od tamtych minionych dni, kiedy byli razem w tym nieszczęsnym związku.

Bez ostrzeżenia bolesny skurcz na nowo chwycił jego serce. Poczuł się, jakby po całym jego ciele rozlewała się trucizna. Wciąż siedział nieruchomo na długiej drewnianej ławie i milczał. Wiedział, że powinien teraz swobodnie podnieść czarę z winem i odważnie ją wypić, a potem śmiejąc się głośno powiedzieć, że będzie dobrze, że nie chowa urazy i rozumie, że to wszystko było tylko dobrze zaplanowaną intrygą, aby przechytrzyć wroga. Nie był zdolny jednak do wykonania żadnego ruchu. Czuł się tak, jakby jego ramiona były ciężkie, przygniecione przez całe niebo. Nie potrafił się poruszyć ani wydobyć z siebie głosu, bojąc się, że z każdym wypowiedzianym słowem okryje się jeszcze większym wstydem.

Odkąd przyszli nie wypowiedział ani słowa, ani razu nie spojrzał na twarz Xi Chenga. Był jak kamienny posąg i nawet wtedy, kiedy poczuł, że tamten wstaje, nadal zachował milczenie.

Nagle kilka srebrnych monet spadło na stół, sprawiając, że całe ciało Shun Jie zadrżało na chwilę. Z wahaniem podniósł w końcu głowę. Mężczyzna stał odwrócony plecami gotowy do wyjścia, a rękawy jego szaty delikatnie zatrzepotały, jakby były witane przez wiatr…

Nagle poczuł, jak zbiera mu się na mdłości. Przypomniał sobie tamten letni dzień, kiedy biegał jak oszalały po dziecińcu górskiej rezydencji, wszędzie szukając Yan Xi Chenga, zapominając o swych towarzyszach, którzy na polu bitwy przelewali krew, walcząc dzielnie z wrogiem. Przypomniał sobie siebie samego, płaczącego z żalu za tajemniczym kochankiem, zamiast okrywać się wstydem za przegraną bitwę.

Tak bardzo chciał wylać z siebie całą swą krew, a wraz z nią pozbyć się tych wszystkich strasznych uczuć, które od tak dawna zatruwały jego duszę.

Xi Cheng… – Myślał, że wyszeptał to imię głęboko sercu, jednak widząc, jak mężczyzna odwraca głowę, a jego twarz przybiera dziwny wyraz, zrozumiał, że wypowiedział te słowa głośno.

Ekspresja na twarzy Xi Chenga była trudna do opisania. Przez chwilę w jego oczach pojawił się dziwny błysk odzwierciedlający mieszane uczucia. Po chwili wahania odwrócił swe ciało i dużymi krokami zaczął iść w kierunku Shun Jie. Nagle wyciągnął ręce i stanowczo chwycił jego zesztywniałe ramiona.

Ignorując patrzących na nich ze zdziwieniem ludzi, pochylił się i wyszeptał do ucha chłopaka:

Wyjdźmy stąd, wypijmy nasze wino w innym miejscu.

Nie czekał na odpowiedź Shun Jie. Szybko chwycił za stojące na stole niewypite wino, a drugą dłonią pociągnął rękaw szaty chłopaka, po czym razem wyszli z małej karczmy.

Duan Shun Jie czuł się zagubiony i kompletnie nie wiedział jak się zachować. Okoliczności tak gwałtownie się zmieniły. Nie potrafił odrzucić ciepłej dłoni mężczyzny trzymającej go za rękę, więc pozwolił mu ciągnąć się za sobą przez ulice małego miasta, aż w końcu znaleźli się przed wejściem do dużej gospody.

Gospodarzu, daj mi pokój na piętrze, przygotuj też wino i jadło. – Udając pijaka, któremu wciąż było za mało, Xuan Yuan Xi Cheng nie wzbudził ani odrobiny podejrzeń i ciekawości ludzi. Kiedy w końcu otrzymał izbę, zaciągnął do niej kompana, zyskując pewność, że nikt im już nie będzie przeszkadzał.

Kiedy weszli do pokoju, to dziwne, lecz dobrze znane przeczucie ogarnęło serce Shun Jie. Chłód, który wcześniej owładnął jego ciałem, spowodowany nieczułością mężczyzny pomału ustępował, sprawiając, że jego blada do tej pory twarz pokryła się nagle łagodnym rumieńcem.

Hm, teraz wyglądasz bardziej jak żywa osoba. Wcześniej myślałem, że jeśli powiem coś więcej, mógłbyś zemdleć. Teraz jest dużo lepiej… Nie muszę przygotowywać długiej wojny, aby zdobyć miasto. – Mężczyzna mówił żartobliwym tonem, kiedy podszedł do drzwi i zamknął je na skobel.

Chcesz, żebym odszedł, odejdę; chcesz, żebym umarł, umrę…

Twarz Shun Jie na nowo bardzo pobladła. Wiedział, że uczucia zawsze wyraźnie odzwierciedlały się na jego twarzy, jednak nie potrafił powiedzieć ani słowa w swej obronie.

Nieważne, wypijmy trochę wina. – Siódmy Książę Xuan Yuan Xi Cheng doskonale wiedział, jak radzić sobie z ludźmi. Zatrzymał się w odpowiedniej chwili, aby nie posunąć się za daleko i nie przesadzić z szyderstwem i kpiną. Podszedł do stołu i rozlał wino do dwóch kubków, po czym dał sygnał dłonią, aby wspólnie rozpoczęli tę małą biesiadę.

Shun Jie ogarnęła nagła bezsilność. Zamknął wszystkie obawy gdzieś z tyłu swego umysłu. Nie chciał już o niczym myśleć ani mówić, więc w milczeniu kubek za kubkiem zaczął pić wino.

Wlewał w siebie coraz więcej alkoholu, tłumiąc uczucia. Już po niedługim czasie był kompletnie pijany.

Nagle oszołomiony poczuł, jak Xi Cheng powoli podszedł do niego i umieścił w jego dłoni kolejny kubek wina. Potem usłyszał, jak mężczyzna delikatnym i cichym głosem szepcze mu do ucha, że chce, aby Shun Jie wypił weselny kielich1, po czym lekko splótł ich dłonie razem i wypił całą zawartość naczynia.

Po wypiciu weselnego wina nadchodzi czas, aby udać się do małżeńskiej sypialni. Duan Shun Jie, pozwól mi cię czule kochać. Wiem, że czekałeś na mnie od dawna… – Sposób mówienia mężczyzny był przepełniony szyderstwem i nieprzyzwoity, mimo to chłopak w ogóle nie poczuł niechęci i odrazy.

Nieuchwytna jak dotąd nadzieja nareszcie stała się rzeczywistością, ale odurzony winem Shun Jie traktował to wszystko jak marzenie senne.

Owładnięty niepohamowanym i niepojętym rodzajem szaleństwa ani trochę nie sprzeciwiał się, kiedy Xi Cheng uniósł obie jego ręce i przywiązał do jednego z wysokich słupków łóżka. Wpatrywał się niczym głupiec, jak mężczyzna rozplątuję swą szarfę i pomału odsłania ciało. Wpatrywał się w pełną wdzięku szyję, a potem w pokrytą twardymi mięśniami klatkę piersiową i brzuch, a na końcu w umieszczony pomiędzy udami członek kochanka, który teraz śmiało prężył się przed jego oczami.

Parę Li dalej, ogromna siła wrogiej armii przygotowywała się do ataku na miasto, jednak nie to teraz zajmowało myśli Shun Jie. Przegrał walkę z sobą, pozwalając temu mężczyźnie całkowicie zawładnąć swym sercem, duszą i ciałem. Tak długo, jak byli tu razem, cały zewnętrzny świat mógł w ogóle nie istnieć.

Niepowstrzymany zimny śmiech przeszedł przez parę pięknych oczu Xi Chenga, kiedy zobaczył potulność i uległość chłopaka. Chwycił za kostki Shun Jie i rozdzielił obie nogi, rozchylając szeroko na boki, po czym powoli położył się na nim…

Już dużo wcześniej doskonale wyszkolił to ciało, które teraz niemal krzyczało, że jest gotowe, aby go przyjąć. Jednakże dziś Siódmy Książę zapragnął jeszcze bardziej dręczyć chłopaka. Spędził więcej czasu niż zazwyczaj, aby przeprowadzić grę wstępną i całkowicie pobudzić kochanka.

Zwinny język bez przerwy wędrował po delikatnej szyi i klatce piersiowej. Maleńkie jak ziarenka sutki były szczypane i gryzione aż do punktu, kiedy opuchły i zaczęły piec, jakby były przypalane. Używając swych palców i zębów, mężczyzna pieścił każdy fragment leżącego pod nim ciała.

Ręce i nogi Shun Jie były przywiązane, czyniąc jego postać kompletnie bezradną i niezdolną do oporu. Chłopak zagryzł wargi, bojąc się, że jego jęki mogą być słyszane przez innych gości gospody. Całym sobą zatapiał się w przyjemność z tej zakazanej cielesnej miłości.

Umięśniony brzuch cały pokryty był białawym płynem z jego kolejnych ejakulacji. Widział, jak członek Xi Chenga nabrzmiał i stwardniał aż do granic bólu, jednak Siódmy Książę wciąż uparcie odmawiał sobie, aby wejść w ciało kochanka.

Shun Jie nie potrafił znieść tego głodu i pragnienia. Chciał wykrzyczeć te wszystkie niemoralne słowa o chęci szybkiego połączenia. Xuan Yuan Xi Cheng wciąż chłodno patrzył na niego, a w końcu chwycił za szarfę, i przykrył nią skupione na nim oczy.

W chłopaku zaczęła narastać panika. Jego ciało pozbawione było możliwości jakiegokolwiek ruchu, a teraz i jego oczy zostały zakryte. Jeszcze bardziej odczuwał dotyk palców mężczyzny, które nagle zaczęły wsuwać się do jego tylnego wejścia, rozsmarowując w nim olejek. Nieznośne oczekiwanie przerodziło się w zaskoczenie, kiedy niespodziewanie Shun Jie poczuł, jak coś małego zostało wepchnięte wraz z drugim palcem mężczyzny. Xi Cheng nieprzerwanie wciskał mały obiekt coraz głębiej i dalej w miękkie ciało.

Xi Cheng, co ty robisz?! – Strach całkowicie zawładną sercem chłopaka. Zaczął gwałtownie drżeć, kiedy poczuł, jak mały obiekt wewnątrz niego nagle pokruszył się, powodując nieznośny świąd i pieczenie

Xuan Yuan Xi Cheng wyciągnął jedną rękę i złapał za biodra Shun Jie, unosząc je lekko ku górze, a druga dłoń wciąż wpychała się w ciasny otwór. Jego sposób mówienia był przepełniony szyderstwem, sprawiając, że chłopaka ogarnął prawdziwy strach.

Bycie głupcem również ma swoje granice. Skoro tak bardzo pragniesz, aby inny mężczyzna wbił się w ciebie głęboko, pomogę ci to osiągnąć. Pamiętaj o mojej przysłudze! Robię to tylko dlatego, że jest mi cię żal… – Xi Cheng uśmiechał się zimno, widząc przepełnione bólem oblicze kochanka i nagle dodał: – Ten skarb, który ci właśnie podarowałem to, trybut z Zachodnich Ziem…

Chłopak poczuł, jak pigułka rozpuszcza się głęboko w jego jelitach. Niemalże natychmiast to delikatne miejsce zaczęło okropnie swędzieć. Nie mogąc tego znieść, Shun Jie zaczął wyginać ciało niekontrolowanie.

Och, spójrz na sposób, w jaki się poruszasz! Taki nędzny, pragniesz tylko, aby ktoś się w ciebie wbił. Tylko ja mogę pomóc ci spełnić to życzenie!

Xuan Yuan Xi Cheng skierował w końcu już od dawna przygotowany do akcji członek i gwałtownie wszedł w ciało Shun Jie.

Pomimo tego, iż dziwne swędzenie wewnątrz nieco zelżało po tym gwałtownym połączeniu, to jednak przepełnione żalem serce Shun Jie bolało tak bardzo, że omal nie odrętwiało. Tak pragnął w tej chwili po prostu przestać oddychać…

Nie był w stanie powstrzymać wypływających z oczu łez, które do tej pory więził w sobie. Pomimo tego, iż w jego umyśle panował zamęt, to gdzieś wewnątrz siebie rozumiał, że coraz głębiej wpada w przepaść, gdzie nikt i nic nie jest w stanie go ocalić…

Jak mogła istnieć w tym świecie tak głupia i naiwna osoba jak on? Był oszukiwany i upokarzany, a mimo to wciąż wybierał, aby na nowo uwierzyć osobie, która tak bardzo go raniła. Za to, co dziś się stało, mógł obwiniać tylko siebie.

Dam ci najbardziej odpowiedni tatuaż! – Po niezliczonych ilościach pchnięć Xuan Yuan Xi Cheng swobodnie doszedł wewnątrz Shun Jie. Zaraz po tym dało się słyszeć cichy szelest, jakby mężczyzna czegoś szukał.

Dźwięk ustał, a w jego miejsce nadszedł ból, który Duan Shun Jie poczuł na wewnętrznej części uda. Przesłonięte szarfą oczy chłopaka nie mogły tego zobaczyć, ale wydawało się jakby mężczyzna, używając ostrza noża, wycinał cięcie po cięciu znak na jego delikatnej skórze. Czuł, jak po jego udzie spływają krople krwi, a w końcu stracił przytomność.

Obudziły go promienie słońca. Na pozostawionym w kompletnym nieładzie łóżku leżał sam. Jego nagie ciało pokryte było mieszaniną nasienia, potu i krwi. Już sam ten widok był oszałamiający, jednak kiedy spojrzał na wewnętrzną stronę uda, zobaczył coś potworniejszego – wycięty ostrzem noża znak 2. To otrzeźwiło go całkowicie.

Nie będąc w stanie poradzić sobie z rozpaczą i bezradnością, wstał z łóżka i, okrywając się w swą wygniecioną żołnierską szatą, podszedł do okna…

Kiedy je otworzył, w końcu pojął, jakiego rodzaju krzyki go obudziły. Cała ulica wypełniona była mieszkańcami niosącymi na rękach swe dzieci i rodzinny dobytek. Ludzie biegali w panice, a ich twarze wypełniała trwoga.

Wojska Pingnan się wycofują. Słyszałem, że Armia Datong zalała miasto krwią wymordowanych. Nas również już nic nie ocali siostro. Zabierz swe dzieci i uciekajcie na zachód. – Młodzieniec dźwigający na swych plecach starszą kobietę, ostrzegał swą krewną spotkaną na drodze. Jego słowa były dla Shun Jie jak ostateczny cios.

Pod ponurym kolorem jesiennego nieba stał jak pozbawiona duszy lalka. W końcu z przygnębieniem upadł na podłogę. Czy to koniec…?

Walczył ze sobą, żeby się podnieść, ale nie potrafił, jakby w jednej chwili stracił całą swą siłę…


1. Część starodawnej ślubnej ceremonii, w której panna młoda i pan młody piją wino z połączonych ze sobą czerwoną nitką kielichów, po czym wymieniają się kubkami i piją kolejny toast.

2. (jian) – upadły, bezwartościowy, tani.

Tłumaczenie: Polandread

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.