Mewy płynęły przez powietrze.
Kiedy Misao spojrzał w górę, to ich skrzydła odbijały się czernią w blasku słońca. A może te ptaki naprawdę były czarne. Szeroko rozpościerały skrzydła i z łatwością przecinały błękitne niebo.
Masaomi stał obok niego, także wpatrując się w górę. Jego oczy były przymrużone, by ochronić je przed słońcem. Poły jego czarnego flokowanego płaszcza powiewały na wietrze, jakby były kolejnym morskim ptakiem dołączającym do stada.
Misao uśmiechnął się do siebie, a starszy mężczyzna na niego spojrzał. W jego oczach zawarte było pytanie. Chłopak przytaknął.
Jego długie włosy zabawiały się w szalejącym wietrze, ale zdecydowanym ruchem schował je za uchem.
Wziął głęboki wdech, wypełniając nozdrza zapachem soli.
Z błyszczącymi oczami wpatrywał się we wspaniałą naturę, która otaczała go dookoła.
Spokojnie.
Majestatycznie.
Błyszcząco odbijając promienie słońca.
– Jest niebieskie – wyszeptał Misao. Nad nimi mewa zanurkowała, by przelecieć tuż nad falami, a chwilę później znowu wzbiła się w przestworza.