Yoh mieszkał na piątym piętrze starego apartamentowca. Budynek należał do jego pracodawców, którzy wynajmowali puste mieszkania, by zarobić trochę grosza.
Kiedy dotarli na miejsce, było już dobrze po północy, więc pozostali mieszkańcy już dawno spali.
– Weź prysznic. Ja popilnuję Tao – zaoferował Yoh.
Jak tylko weszli do mieszkania, całe napięcie umknęło z chłopca. Teraz spał mocno na łóżku.
Fei Long zdecydował się zrobić to, co kazał mu drugi mężczyzna. Pragnął zmyć z siebie dotyk Yana, którego echo nadal rozbrzmiewało na jego skórze.
Po dokładnym prysznicu Fei pożyczył koszulę od Yoha i zerknął do pokoju, w którym spał Tao. Chłopiec oddychał miarowo przez sen, a jego twarz wyglądała bardziej dziecięco niż zwykle. Uderzenie Yana zostawiło na jego policzku wyraźny siniak. Mężczyzna dotknął go delikatnie, chcąc się upewnić, że naprawdę tu jest, po czym dołączył do Yoha w salonie.
– Yoh?
Pomieszczenie było słabo oświetlone. Yoh siedział półnagi na kanapie, starając się opatrzyć swoje rany. Widząc to, Fei Long od razu podszedł bliżej.
– Pomogę ci.
– Nie trzeba.
Ignorując sprzeciw Yoha, młody lider Baishe zabrał bandaże z jego dłoni i usiadł na twardej kanapie. Obicie zaszeleściło głośno – zrobione było z taniego tworzywa, które nie było ani plastikiem, ani żadnym innym materiałem wytworzonym przez człowieka.
To było standardowe, tanie Tajwańskie mieszkanie. Miało własną łazienkę, ale kuchnia była dzielona ze wszystkimi mieszkańcami piętra. W rogu leżała sterta garnków i przenośna lodówka, najprawdopodobniej zostawiona przez poprzedniego lokatora. To, że używał sprzętu i mebli po kimś, potwierdzało tylko jego brak zainteresowania życiem codziennym.
– Dam sobie radę – sprzeciwił się Yoh.
– A co, nie podoba ci się mój sposób bandażowania?
Yoh westchnął i poddał się wreszcie opiece swojego byłego pana.
Fei Long spojrzał na Yoha i uważnie mu się przyjrzał. Jego twarz nie była już tak blada. Delikatnie dotknął jego ramienia. Choć Yoh mówił, że to nic takiego, to pocisk przeszył jego ramię na wskroś. Rana, która wcześniej została tylko na szybko owinięta szmatami, by zatamować krwawienie, teraz przybrała czerwono-czarny kolor. Szybko przycisnął do niej wacik namoczony w wodzie utlenionej.
Choć pocisk nie zatrzymał się w ciele i nie doszło do zbyt wielkiego uszkodzenia tkanki, to ból i tak musiał być przeogromny. Rosyjska mafia musiała dostarczyć Yanowi pocisków o wysokiej prędkości, najprawdopodobniej typu Tokarev. Możliwe, że użycie broni skradzionej wojsku miało posłużyć do zadania Baishe śmiertelnego ciosu. A to było coś, o co mógłby posądzić jedynie Mikhaila Arbatova.
Fei Long westchnął i dokładnie zdezynfekował ranę. Mnogość blizn na ciele Yoha nie zdradzała mu nic o jego tajemniczej przeszłości.
Obaj byli mężczyznami, ale ciało Yoha było lepiej umięśnione. Możliwe, że to ze względu na różne metody treningu. Ciało Yoha było twarde jak żelazo, wytrenowane do stawiania oporu nawet broni dużego kalibru. Fei Long był jego przeciwieństwem – smukły, przystosowany do sztuk walki, a także wyjątkowo zwinny i gibki.
– Kazałem ci nie przychodzić. Dlaczego się nie posłuchałeś, Yoh?
– Jesteś moim klientem. – Tak dosadna odpowiedź zmusiła Fei Longa do podniesienia wzroku. Jednak w półmroku nie był w stanie odczytać, co kryje się w tych czarnych oczach zakrytych przydługą grzywką.
Gdyby wtedy uciekł łodzią Asamiego, to nigdy byśmy się już nie spotkali…
Po tym, jak Yoh spełnił obietnicę daną Asamiemu, to oddał swoje życie Fei Longowi. Możliwe, że był to sposób na okazanie lojalności – poważny, ale niewątpliwie niezdarny.
Lider Baishe nie był w stanie tego wyjaśnić, ale czuł się niezręcznie, widząc opuszczony wzrok Yoha. Jednak ukrył swój niepokój, skupiając się ponownie na opatrywaniu rany.
– Więc jesteś też bardzo wścibski… – powiedział Fei, smarując ramię Yoha maścią i ostrożnie je bandażując. Po rannym mężczyźnie nie było widać ani krztyny cierpienia. Może środki przeciwbólowe wreszcie zaczęły działać, a może Yoh po prostu przyzwyczaił się do tego typu ran – w końcu zachował spokój, nawet kiedy wykrwawiał się na brudną podłogę magazynu. Choć tak naprawdę już od ich pierwszego spotkania Yoh ukrywał swoje prawdziwe uczucia. Zawsze zachowywał do niego pewien dystans, ale gdyby tego nie robił, to nie byłby w stanie służyć Asamiemu.
– Co teraz zrobisz z Tao?
Fei Long zesztywniał.
– Ta decyzja należy do niego.
Obecnie Tao stał na rozdrożu. Ich rzeczywistość może i była zbyt brutalna dla trzynastolatka, ale skoro wiedział, czyja krew płynie w jego żyłach, to musiał podjąć decyzję już teraz. Jeszcze nie było za późno, by chłopiec całkowicie odciął się od mafijnego życia.
– Tao na pewno nie zrobi tego, o czym myślisz.
Zawiązując mocno bandaż, Fei Long zamknął apteczkę i wsłuchał się w szum padającego deszczu. Yoh pewnie miał rację.
Chłopiec nareszcie poznał prawdę o swoich narodzinach i teraz… Nie, właśnie dlatego, że teraz wiedział, to tym bardziej będzie chciał pozostać u jego boku, w światku przestępczym. Fei Long westchnął. Nie wiedział co jego gorsze – skazanie chłopca na taki los, czy utrata jego ciepła.
– Moja cicha prośba, by uchronić Tao przed tym, co mnie spotkało, nie została spełniona. – W końcu Fei Long srogo zapłacił i wiele stracił, by iść obraną ścieżką. Jego największą stratą była śmierć ojca, starszego Liu.
Jego biologiczny ojciec chciał go wykorzystać do osiągnięcia własnych celów, a kiedy na to nie przystał, to wycelował w niego broń… Ta ciemna przeszłość zawsze była głęboko zagnieżdżona w sercu Fei Longa. A dzisiaj, ten sam ból i cierpienie przytrafiły się chłopcu, który był pod jego opieką. Możliwe, że popełnił ogromny błąd, trzymając Tao przy sobie, by go ochronić.
– Okradałem ludzi z ich życia, by osiągnąć swój cel. A teraz Tao zobaczył, jak celuję w jego ojca. Nie wiem, jak to przyjmie. Może Yan miał rację i w mojej duszy naprawdę skrywa się bestia…
Fei Long zastygł, gdy jego brat wystrzelił. Gdyby Yoh zareagował, choć chwilę później, to Tao prawdopodobnie nie przeżyłby tego spotkania.
– Gdyby mój ojciec mnie teraz zobaczył… Ciekawe, co by powiedział…
Jego słowa świadczyły o tym, że w głębi duszy nadal poszukiwał akceptacji swojego ojca, ale teraz nikt nie będzie mógł mu powiedzieć, dlaczego ojciec przyjął go pod swój dach i co wtedy czuł. Jego niespełnione uczucia wobec ojca, wina, którą czuł wobec Tao i te porachunki z bratem… Wszystkie emocje, jakie dawno temu w sobie zakopał, wyszły na jaw. Może był w stanie się nimi podzielić ze względu na ulgę, jaka ogarnęła go, gdy Tao był już bezpieczny.
– Jesteś bardzo szlachetną osobą – wyszeptał Yoh.
– Ja? Szlachetny? Nabijasz się ze mnie, prawda? – Fei zaśmiał się cicho. Yoh nie miał racji. W końcu nie tylko nie spełnił prośby martwego ojca, ale także próbował zabić swojego brata, którego do tej pory zawzięcie ignorował, by utrzymać równowagę i pokój w organizacji. Taka osoba nie była szlachetna. Była zwykłym śmieciem.
– Nie, mam na myśli… Ty… Aach…! – Yoh wzdrygnął się, próbując włożyć lewe ramię w rękaw koszuli. Po chwili dał sobie spokój i pozwolił materiałowi opaść na podłogę.
– Nie ruszaj się tak. Bardzo cię jeszcze boli? – zapytał Fei, wyciągając dłoń i patrząc drugiemu mężczyźnie głęboko w oczy. Nie licząc Asamiego, Yoh był pierwszą osobą, z którą mógł otwarcie porozmawiać o swoich uczuciach. Nie wiedział dlaczego, w końcu mężczyzna nie był już członkiem Baishe. Jego serce wypełnił żal.
– Nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy się mną zaopiekujesz – powiedział Yoh z drobnym uśmiechem na twarzy.
– Nie wymiguj się od odpowiedzi! – warknął Fei Long, patrząc na Yoha wyzywająco. Nawet on sam nie był w stanie pojąć obaw i pragnienia, które opanowały jego serce. Ukrywając swoje uczucia, Fei Long beznamiętnie spoglądał na swojego byłego podwładnego, próbując rozszyfrować, co kręci się po jego głowie.
Nie opuszczając wzroku, Yoh odpowiedział szybko:
– Już nie boli, bo opatrzyłeś tę ranę.
Kiedy ktoś opatrzy twoje rany, to ból znika.
Tao często to powtarzał. Dziwne było, że akurat teraz przypomniało się to Fei Longowi.
– Z chęcią przyjąłeś tę ranę, by ocalić Tao. Wezmę za to pełną odpowiedzialność.
Normalnie Fei Long nie czuł się winny z powodu rany jednego ze swoich pionków i Yoh także o tym wiedział. Więc jego słowa miały odrobinę głębsze znaczenie.
– I właśnie dlatego powiedziałem, że jesteś szlachetny.
– Wystarczy… – Fei Long odwrócił wzrok i zmarszczył brwi. Usta Yoha wygięły się w delikatnym uśmiechu.
– Żaden z twoich czynów nie był błędem. Gdyby poprzedni lider nadal żył, to też by ci to powiedział. – Nagle Yoh spoważniał, tak jakby czytał w myślach długowłosego mężczyzny. Znowu patrzyli sobie głęboko w oczy. Ten nagły objaw asertywności zdziwił Fei Longa.
Dlaczego… Jak mógł powiedzieć coś takiego…?
Zapomnij o przeszłości i żyj, powiedział mu kiedyś Asami. Filozofia Yoha była tego całkowitym przeciwieństwem i sprawiła, że nie był w stanie wymówić z siebie ani słowa. Chciał powiedzieć drugiemu mężczyźnie, żeby nie wypowiadał się o sprawach, na których temat nie miał zielonego pojęcia, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wstrząsnęło to nim całym. Czy to możliwe, że był na takim etapie, że nawet kilka słów wystarczyło, by zdjąć ten ciężar z jego barków?
– Jesteś arogancki.
Fei Long wstał nagle, tak jakby planował uciec. Jednak stanął tuż przed zdziwionym Yohem i położył dłoń na oparciu kanapy. Pochylił się lekko, a jego włosy opadły na ramiona i pierś drugiego mężczyzny.
Nie jestem już tą samą osobą, co kiedyś.
Nie wiedział, czy to nienawiść wobec Asamiego, czy jego beznadziejna i nieodwzajemniona miłość sprawiły, że pragnął wrócić na szczyt, ale jedno było pewne. To ostatnie siedem lat nie było stratą czasu.
Nie pragnął akceptacji czy sympatii. Chciał tylko poczuć trochę ciepła.
– Fei Long…? – Zachrypnięty głos Yoha zakłócił panującą ciszę.
Fei nie przestawał patrzeć w te ciemne oczy, a dystans między nimi powoli się zmniejszył. Pochłonęła go siła, która nie dawała mu szansy na ucieczkę – jednak Yoh nie potrafił oderwać wzroku.
W chwili, gdy Yoh mrugnął i zerwał tę więź, Fei Long pochylił się, pochłaniając jego usta w gorącym pocałunku.
– …!
Yoh zesztywniał, ale ku zdziwieniu swojego byłego pana, nie odepchnął go. Zamykając oczy, Fei wsunął język między te miękkie wargi. Kiedy ich języki się dotknęły, to przygryzł lekko, sprawiając, że drugi mężczyzna nareszcie odwzajemnił pocałunek.
Próbując złapać oddech, Fei Long dla podpory wsunął kolano między uda Yoha. Pierwotnie wierzył, że ten jest bardziej pasywnym partnerem, ale widać było, że grubo się mylił. Pocałunek trwał i trwał, a Yoh nie dawał mu nawet chwili na złapanie oddechu.
Wilgotny odgłos pocałunku, a także miękkie usta i zadziorne zęby, bezpośrednio stymulowały jego zmysły. Za każdym razem, gdy lekko zmieniali kąt, Yoh otwierał oczy, zachwycając się wyrazem twarzy Fei Longa. To gorące spojrzenie rozgrzewało jego ciało, tak jakby zajął się ogniem.
Wkrótce oderwali się od siebie, ale żaden z nich nie był już w stanie przerwać. Oddychając głęboko, Fei się oblizał i potarł kolanem wzgórek, który pojawił się między udami Yoha.
– A cóż to takiego? – zażartował Fei.
Nawet przez gruby materiał spodni trudno by było pomylić to z czymś innym. Yoh uśmiechnął się.
– W końcu jestem mężczyzną.
Po raz pierwszy będąc świadkiem takiej śmiałości ze strony Yoha, Fei Long nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.
– Aż tak cię podnieciłem? – zapytał z pretensją w głosie, choć tak naprawdę nie mógł się doczekać reakcji Yoha. Jednak najwyraźniej ta zabawa nie bardzo interesowała drugiego mężczyznę, bo jedynie spróbował przyciągnąć go bliżej siebie. Fei Long postarał się nie naruszyć jego ran i usiadł okrakiem na jego kolanach.
Byli tak blisko siebie, że czuli swoje ciepłe oddechy na skórze.
Jego serce biło jak szalone. Jeszcze nigdy się aż tak nie podniecił, a żar, jaki czuł poprzez ubrania Yoha, tylko wzmagał jego pragnienie. Zapach nikotyny nakręcał go jeszcze bardziej.
– Naprawdę chcesz, żebym to powiedział na głos? Moje serce już dawno zostało skradzione. Przez ciebie…
– Za dużo mówisz. – Przerwał mu Fei Long.
Ich kolejny pocałunek wypełniony był czułością.
Pragnął tylko pocieszenia. Od dawna wiedział, że ten mężczyzna, wypowiadający słowa, które chciał usłyszeć, potrafi pomóc mu uspokoić skołatane nerwy. Chciał pozbyć się tych wszystkich stłumionych emocji, chciał, by jego naczynie opustoszało – by mógł je napełnić na nowo. Tej nocy, kiedy pragnął ciepła drugiej osoby, Yoh był u jego boku i Fei Long nie potrafił nie zanurzyć się w ekstazie jego uwodzicielskich oczu.
Ich języki splątały się w gorącym tańcu, a palce Fei Longa wspięły się wzdłuż potężnego ciała jego partnera. Yoh zaczął powoli rozpinać guziki koszuli. Nawet najdrobniejszy ruch wywoływał skrzypienie sprężyn materaca. Z sercami dudniącymi jak dzwony, przelewali całe swoje pragnienie na rozpaloną skórę.
Unikając ran drugiego mężczyzny, Fei Long popchnął Yoha na sofę. Ten nie spodziewał się po nim takiego ruchu – szybko znalazł się pod ciałem lidera Baishe, który jednym ruchem zsunął swoją bieliznę i usiadł okrakiem na jego udach.
Yoh przyglądał mu się w ciszy – wyglądał jak dzika bestia gotowa się do pożarcia swojej ofiary.
– Zrobiłeś się taki twardy… Ty zboczeńcu. – Fei Long oblizał usta, powoli rozpinając spodnie leżącego pod nim mężczyzny i odsłaniając jego sztywny członek. Słyszał jego głośny oddech i czuł delikatne drżenie mięśni.
Żyły obejmujące gruby trzon wyglądały, jakby zaraz miały pęknąć, a z czubka powoli wypływał dar życia, spływając kropla po kropli i jeszcze bardziej wzmagając pragnienie Fei Longa.
– To ty się tak na to napaliłeś. – Przerywany oddech Yoha nabrał mocy, gdy ten zerknął ku odsłoniętej piersi jego partnera na wieczór.
Jest w takim stanie na samą myśl o tym, co się teraz wydarzy, ale nie stracił ani krztyny arogancji.
Fei Long nie był w stanie tego znieść.
– Jeśli uda ci się mnie dzisiaj zaspokoić, to wszystko ci wybaczę.
Przyjmując wyzwanie, Yoh uniósł lekko głowę. Drżącą dłonią chwycił jeden z kosmyków kruczoczarnych włosów i delikatnie go pocałował.
– Nie oczekuję twojego przebaczenia, ale nie przerwę, nawet jeśli zaczniesz płakać i krzyczeć. – Yoh spojrzał na Fei Longa przeszywającym i pełnym spokoju wzrokiem. Było tak samo, jak tamtego dnia na statku – nie spodziewał się przebaczenia.
Pożądanie Fei Longa rozgrzało go od środka. Cofnął się trochę, pozwalając, by kosmyk jego włosów wymknął się z dłoni Yoha. Nawet jeśli był to efekt ogromnej wściekłości, to nie bardzo go to obchodziło. Po prostu chciał na własne oczy zobaczyć, jak stoicki wyraz twarzy Yoha wykrzywia się w przyjemności dzięki jego zabiegom. Sięgnął do apteczki po krem i wycisnął hojną porcję na rękę, by użyć go jako lubrykant.
– Uch…
Opierając się jedną dłonią o pierś Yoha, lider Baishe pomasował opuszkami palców swoje najskrytsze miejsce. Uchylając lekko oczy, zobaczył dyszącego ciężko partnera, który wpatrywał się w niego intensywnie.
– Haa…
Zastanawiał się, jak teraz wygląda, rozczochrany i siedzący okrakiem na kolanach drugiego mężczyzny. Jego czoło już błyszczało się od potu, choć dopiero co zaczęli.
Wysunął powoli palce i przesunął się do przodu. Kiedy jego rozpalona skóra dotknęła równie gorącej erekcji Yoha, to gwałtownym ruchem osunął się w dół.
– Uuch…!
– To musiało boleć. – Biorąc sprawy w swoje ręce, Yoh zatrzymał Fei Longa. W końcu seks z facetem nie był tak samo przyjemny od samego początku, jak dla kobiety.
– Nie ruszaj się! – warknął Fei.
Spełniając rozkaz, Yoh leżał nieruchomo, starając się wytrzymać te przyjemne tortury. Fei Long powoli zaczął się na nim poruszać, aż w końcu jego członek zanurzony był w nim aż po same jądra.
Lider Baishe słyszał od czasu do czasu ciche pojękiwania i sapnięcia, ale nie był pewny, czy są wywołane przyjemnością, czy bólem.
Opuszczając wszystkie swoje bariery, zanurzyli się w tym cudownym uczuciu. Wystarczająco szalonym, by było widoczne na ich twarzach. Fei Long nie sądził, że kiedyś uda mu się ponownie zasmakować przyjemności, bólu i poczucia poddania, jakie przynosi mu oddanie się innemu mężczyźnie.
Yoh oparł dłonie na ciele partnera, pomagając mu zachować równowagę.
Tao spał w pokoju obok i jedyną rzeczą, jaka ich oddzielała, była cienka ściana. Jeśli nie zachowają ciszy, to możliwe, że niechcący obudzą chłopca. Yoh przygryzł dolną wargę, starając się powstrzymać.
Ale jeszcze chwila i…Ponownie osuwając się w dół, Fei Long usłyszał wilgotny dźwięk. Usiadł prosto i zadrżał, zamykając mocno oczy, gdy jego ciało przeszył ostry ból. Nie mając kontroli nad mięśniami, zacisnął się mocno na wbijającym się w jego wnętrze członku, wydobywając cichy jęk z ust jego właściciela.
Przez chwilę jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był ich głośny oddech.
Było gorąco, ale to nie dlatego ich ciała pokrywała cienka warstwa potu. Żar buchający z ich ciał był tutaj główną przyczyną.
Uspokajając swój oddech, Fei powoli otworzył oczy.
– I jak ci się podobał? Smak mojego ciała… Nie możesz mu się oprzeć, prawda?
Yoh podniósł się trochę, próbując złapać oddech. Jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
– To prawda. Czy mogę poprosić o dokładkę?
– Aleś ty szczery – zaśmiał się Fei Long. Nagle zacisnął mocno kolana na biodrach drugiego mężczyzny, skutecznie go unieruchamiając. Delikatnie się kiwał, a na jego twarzy pojawił się figlarny uśmieszek.
– Fei…
– Ranni powinni grzecznie leżeć i się nie ruszać.
Wzmagając przyjemność i pasję Yoha, Fei ponownie wypełnił się częścią jego ciała. Dokładnie wsłuchiwał się w erotyczne pojękiwania drugiego mężczyzny, dopóki ból całkowicie nie zniknął.
Takie akty seksualne nie miały żadnego znaczenia. To tylko zwykłe oddanie się przyjemności, by zmyć brud zakopany głęboko w ciele. Jednak teraz, kiedy był tak intymnie połączony z ciepłem drugiej osoby, Fei Long nie był w stanie oddzielić się od tego emocjonalnie. Pozwalając ponieść się impulsowi, zaczął się powoli poruszać.
Wilgotny dźwięk dotykającej się skóry i ich głośne sapanie wypełniły pomieszczenie.
Jego ruchy nabrały płynności. W końcu zeszło z niego całe napięcie. Fei Long sapał głośno, zanurzając się w przyjemności. Miejsce, które nie chciało przyjąć Yana, teraz zrobiło się miękkie i rozciągliwe, ściskając mocno członek Yoha w swoich objęciach.
– Fei… Long…
Nie mogąc wytrzymać ani sekundy dłużej, Yoh zaczął unosić biodra w tym samym rytmie, w którym poruszał się lider Baishe. Dotykał wszystkie części jego wspaniałego ciała, których tylko mógł dosięgnąć, podczas gdy Fei Long pieścił palcami jego pierś.
W dni powszednie raczej się powstrzymywali, więc miło było zobaczyć te wilgotne oczy wypełnione pragnieniem. Racząc się przyjemnością wyrytą na twarzy drugiego mężczyzny, Fei Long uśmiechnął się lekko.
– Wyglądasz, jakbyś dobrze się bawił, Yoh. Aż tak ci dobrze?
– Ty także dobrze się bawisz.
Nawet nie zauważyli, kiedy przestał padać deszcz. Przez szare chmury przebiło się jasne światło księżyca.
Siedzący na nim mężczyzna, składający się z delikatnie zarysowanych mięśni, licznych blizn i wyrazu słodkiego bólu na twarzy, poruszając biodrami był porażająco piękny. Yoh wyciągnął dłoń i z czcią dotknął jego szyi. Siniaki pozostawione po uścisku Yana były teraz wyraźnie widoczne. Blizna po postrzale i ta bladoróżowa skóra uzależniały go.
– Jesteś piękny.
Ten bezceremonialny komplement zawstydził Fei Longa – mężczyzna zagryzł wargę i zamknął oczy, by uniknąć tego przeszywającego wzroku. Pozwolił sobie wpaść w otchłań przyjemności jak zwykły człowiek. Nie jako lider Baishe, nie jako młodszy brat Yana i na pewno nie jako syn swojego biologicznego ojca. Tylko jako Liu Fei Long. Jako normalny mężczyzna.
– Jesteś taki piękny… Taki delikatny.
– Nie mów nic więcej. Och…!
Wąskie palce Yoha zsunęły się z szyi Fei Longa i spoczęły na bliźnie postrzałowej. Skóra, której dotykał, rozpalała się żywym ogniem. Miejsce, które go pochłaniało, drżało z ekscytacji. Gorący dotyk przesunął się wzdłuż piersi lidera Baishe, odkrywając wszystkie wrażliwe strefy, dopóki nie zacisnął się na najwrażliwszej części jego ciała.
– Aach! – zajęczał głośno Fei Long, odrzucając głowę w tył z przyjemności. Jego miękkie wnętrze zacisnęło się na wypełniającym go członku, tak jakby chciał pochłonąć go w całości. Yoh nagle pchnął mocno w górę i trafił w to specjalne miejsce, przez co Fei Lonogowi zrobiło się biało przed oczami.
– To miejsce powinno być bardzo przyjemne – powiedział Yoh, obserwując Fei Longa, którego oczy wypełnione były wyłącznie pożądaniem. Maska, do której wszyscy się przyzwyczaili, została zdjęta i przed nim znajdowała się twarz mężczyzny ogarniętego szaloną pasją. Nie powstrzymując się ani chwili dłużej, Yoh zaatakował prostatę partnera serią silnych pchnięć.
– A tutaj…? – zapytał Yoh.
– Haa… Jesteś w tym dobry… – odparł Fei Long. Nie chciał dawać bezpośredniej odpowiedzi na jego pytanie. Yoh nie mógł się dowiedzieć, jak wspaniale się teraz czuje.
Wiedząc, że nie otrzyma szczerej odpowiedzi, Yoh zmarszczył brwi i zaczął mocniej napierać biodrami.
– Ach…!
Fei Long w pełni oddał się przyjemności, a jego zaróżowiona skóra błyszczała w półmroku. Przez siedem lat służby Yoha często zastanawiał się, co ten sobie myśli. Kiedy incydent na statku dobiegł końca, starszy mężczyzna podał Fei Longowi broń, gotowy, by odpokutować śmiercią za swoją zdradę. Tak jak on chciał umrzeć z ręki Asamiego, Yoh pragnął podobnego wyzwolenia.
Kiedy jego ciało zadrżało od nadmiaru przyjemności, Fei Long nieświadomie wypowiedział na głos swoje myśli:
– Haa… Dlaczego cię wtedy nie zabiłem…
Jeśli zakończyłby wtedy jego życie, to ta chwila nie byłaby możliwa. Nie zawahał się, kiedy wycelował broń w Asamiego, więc dlaczego powstrzymał się przed wystrzałem, gdy po drugiej stronie lufy był Yoh? Normalnie nigdy by nie wybaczył zdrajcy. Więc dlaczego nie pociągnął wtedy za spust?
Tamtej nocy nie tylko był świadkiem decyzyjności Yoha, ale także zobaczył więź, jaka łączyła Asamiego z Akihito. Może też pragnął czegoś takiego – więzi tak silnej, że prawie niezniszczalnej.
Najbardziej wstrząsnęło nim to, że siedem lat temu Asami zmusił go do opuszczenia broni nie po to, by go zastrzelić. Asami chciał, żeby żył. I to nie ze względu na jakąś marną sympatię.
Nie rozumiał dlaczego, ale w chwili, gdy usłyszał to z ust Asamiego, ten demon opuścił jego ciało. I właśnie wtedy zrozumiał, skąd brało się jego palące pragnienie pogoni za Asamim.
– Fei… – Głęboki głos Yoha wyrwał go z zamyślenia.
Pominięcie wszelkich tytułów sprawiło, że byli sobie równi. To strasznie aroganckie ze strony Yoha, jednak Fei Long nie mógł zmusić się do złości. Może to znak, że coś zmieniło się w jego sercu.
Uczucia nie są czymś, nad czym można zapanować. Nie ma znaczenia, jak bardzo starasz się je kontrolować, one i tak nie zrobią tego, co chcesz. Jednak po opuszczeniu Baishe, Yoh nie wrócił do Asamiego. I właśnie wtedy Fei Long poczuł, że może zaakceptować tę prawdę.
– Ja też się zmieniłem… – To wszystko, czego doświadczył na przestrzeni lat, się nie zmarnowało. Fei Long uśmiechnął się i westchnął. Kiedyś uważał, że współżycie z drugim mężczyzną było zwykłą walką o siłę i dominację. Jednak teraz było inaczej. Nie wzięcie kogoś siłą, ale stopniowe budowanie zaufania mogło stworzyć silną więź. Nareszcie to zrozumiał.
– Moje serce się nie zmieniło i nigdy się nie zmieni. – Ciche słowa Yoha wbiły się w Fei Longa jak ostrza. W tej chwili oczy Yoha odbijały tylko twarz długowłosego mężczyzny – ciepłe i pełne czułości, oferowały bardziej szczerą deklarację miłości niż jakiekolwiek słodkie słówka.
Ten człowiek, który oddał mu swoje życie, by odpokutować za zdradę, chętnie wyrwałby sobie z piersi serce i złożył je w darze.
Nadal byli połączeni w najbardziej intymny sposób. Yoh przeczesał dłonią długie włosy swojego partnera. To delikatne uczucie sprawiło, że zapomniał o całym świecie.
– Fei Long…?
Ciepło dotykającej go dłoni pozwoliło liderowi Baishe zasmakować słodkiego bólu. Ciało Yoha było tak rozgrzane, że cierpiał na samą myśl o rozstaniu. Po raz pierwszy w życiu Fei Long zauważył, że jego serce jest słabe i delikatne. Uniósł więc głowę i zadziornie spojrzał na Yoha.
– Twoje biodra się zatrzymały – zażartował.
Oczy Yoha rozszerzyły się w szoku. Czekał, aż drugi mężczyzna złapie oddech, ale żeby być aż tak niewdzięcznym… Bez ostrzeżenia, pchnął mocno w górę, zanurzając się głęboko. Oczy Fei Longa zaszły łzami.
Yoh objął długowłosego mężczyznę i zaczął posuwać go mocniej niż wcześniej.
– Ach! Haa…
Wysunął się całkiem z ciała Fei Longa, po czym ponownie się w niego wbił. Lider Baishe wygiął się w tył, odsłaniając śnieżnobiałą szyję i zagłuszając dłonią swoje jęki. Już nawet nie wiedział, ile razy Yoh w niego tak głęboko wszedł. Te intensywne i silne pchnięcia całkowicie zabrały jego racjonalność. Nawet różnica pomiędzy rzeczywistością i iluzją została zamazana. Fei Long przygryzł kciuk, by nie obudzić swoimi jękami Tao, podczas gdy muzyka grana przez ich ciała wypełniała ciszę.
Naprawdę miał wrażenie, jakby został połknięty przez smoka – Yoh także zatracił się w pożądaniu. Pasma długich włosów tańczyły się w rytmie ich ciał, a sprężyny kanapy skrzypiały głośno. Najbardziej intymne miejsce na ciele Fei Longa delikatnie zadrżało. Najwyraźniej ono także cieszyło się ze smaku mężczyzny, którego pochłonęło.
Ich ruchy przyspieszyły, nabierając nutki szaleństwa. Fei Long złapał mocno ramiona Yoha dla oparcia, zostawiając po sobie krwiste ślady.
Obaj czuli, że długo nie wytrzymają.
Yoh jęknął cicho. Jego dłonie ściskały mocno talię Fei Longa, nie zważając na wbijające mu się w ramiona paznokcie drugiego mężczyzny. Lider Baishe starał się powstrzymać go przed wysunięciem się z jego ciała, zanim dojdzie.
Fei Long osunął nisko biodra, czując, jak zatopiona w nim część Yoha drży niekontrolowanie.
– Ach…
Obaj mężczyźni jęknęli, gdy Yoh doszedł głęboko w jego ciele. Fei Long zadrżał, czując rozchodzące się w jego wnętrzu ciepło. Jego mięśnie napięły się, a dowód przyjemności rozlał po brzuchu Yoha. W pełni usatysfakcjonowany przeciągnął się jak kot i wydał z siebie zadowolone westchnięcie.
Rozlany biały miód rozpłynął się po bliznach, powoli ściekając z ciała Yoha. Fei Long odsunął swoje wilgotne od potu włosy na bok.
Ciężko oddychając, Yoh wyglądał na zmęczonego po tak intensywnym orgazmie, a także odrobinkę poirytowanego. Czy to dlatego, że w decydującej chwili nie był w stanie przejąć kontroli? Patrząc w dół na twarz mężczyzny, który nadal zbierał się po ich „małej aktywności”, Fei Long nie mógł powstrzymać uśmiechu.
– Fu… – Małe westchnięcie, brzmiące jak śmiech, wymknęło się spomiędzy jego warg. Udało mu się sprawić, że Yoh, który należał do tamtego mężczyzny, był teraz jego. Ta myśl rozpaliła w nim chęć zdobywania na nowo.
– Co cię tak bawi? – zapytał Yoh.
– Nic takiego.
Niezadowolony z tej odpowiedzi, Yoh chwycił Fei longa za szyję i przyciągnął go do siebie. Nie marnując nawet chwili, wsunął język do środka, jak tylko ich usta się dotknęły.
Choć ten pocałunek był mocny i intensywny, to dłoń przeczesująca jego włosy była niezwykle delikatna. Czuł, jak jego ciało się rozgrzewa, tak jakby na nowo się podniecał. Położył dłoń na piersi Yoha i delikatnie go odepchnął. Kiedy ich wargi się rozdzieliły, słychać było tylko ich oddechy.
Ramiona Fei Longa zadrżały, kiedy powoli się podniósł. Czuł, jak wilgotny i miękki penis Yoha wysuwa się z niego – jednak nawet gdy całkiem opuścił jego ciało, to cienka nitka klejącego się nasienia nadal ich łączyła.
– Będzie to dla mnie ogromny zaszczyt, jeśli moje marne umiejętności cię zaspokoiły.
Słysząc te słowa, Fei Long ponownie odwrócił się w stronę Yoha. Przebiegła mina mężczyzny wywołała uśmiech na jego twarzy.
– No to możesz czuć się zaszczycony.
Ramię Yoha objęło go w talii i delikatnie przysunęło bliżej. Fei Long się nie opierał – był na to zbyt zmęczony. To, że ich skóra kleiła się od potu i innych rzeczy, nie miało znaczenia. Nic nie miało teraz znaczenia.
Nagle cichy dźwięk przyciągnął ich uwagę. Obaj od razu zastygli w bezruchu i zaczęli się patrzeć w ciemność, tak jak dzikie zwierzęta, które wyczuły zagrożenie.
W pokoju panowała cisza. Jednak drzwi, które powinny być mocno zamknięte, były uchylone. Wypełniło ich napięcie.
– Proszę, zostań tutaj i się nie ruszaj – powiedział opiekuńczo Yoh, wstając i zmierzając w kierunku drzwi. Stanął obok nich z bronią w ręku, skanując wzrokiem półmrok.
– …Yoh?
Mężczyzna nie odpowiedział od razu. Zamknął drzwi i poszedł wyjąć z lodówki butelkę wody.
– To nic takiego, po prostu drzwi nie były dobrze domknięte. Przeciąg musiał je otworzyć.
Fei Long odprężył się, popijając zimną wodę, którą podał mu Yoh. Siedzieli obok siebie, zachowując pewien dystans, tak jakby do niczego wcześniej nie doszło. Atmosfera także uległa zmianie.
– Jeśli jesteś zmęczony, to idź odpocząć.
Obecność Yoha sprawiała, że ludzie czuli się komfortowo. Dzięki temu ten mężczyzna znalazł szparę w barierze otaczającej jego serce i wślizgnął się do środka.
Fei Long nic na to nie powiedział, ale zamiast tego w ciszy zamknął oczy. To, że mógł się odprężyć, podczas gdy ktoś go obserwował, było wspaniałe i dziwne. Nie było to bardzo duszące, ale w Hongkongu zawsze otaczało go grono ochroniarzy. W świecie, w którym nie mógł nawet zrobić sobie małej przerwy, Yoh stał się dla niego czymś, co przypominało powietrze.
To znaczy…
Kiedy pierwszy raz sprzeciwił się bratu i uciekł z domu, też miał okazję to poczuć. Nie chodziło tu o poczucie winy, że martwi ojca, ale o tę lekkość duszy, która towarzyszyła krótkiemu spotkaniu z Asamim, tak bardzo podobnemu do ucieczki z kochankiem. Te kilka dni, które razem spędzili, były przejawem młodzieńczej głupoty. Nie tylko dla niego – dla Asamiego także.
Nie uważał, że zaufanie wtedy Asamiemu było głupotą, ale był świadomy, że nawet teraz istnienie tego mężczyzny mogło znacznie odbić się na jego życiu.
Jednak Yoh był inny.
W przeciwieństwie do Asamiego, emocje Yoha zawsze były stabilne, nie pokazując żadnych drobnych zmian. Od kiedy po raz pierwszy spotkali się w więzieniu, Yoh zawsze był elementem tła, cichym i niezauważalnym. I choć oddzielał ich mur, to i tak mężczyzna potrafił go chronić przez cały ten czas.
W pewnym sensie jedyną osobą, która znała prawdziwą naturę Yoha, był Fei Long. Jego były podwładny był racjonalny i pełen poświęceń, ale Fei nigdy nie wiedział, co tak naprawdę kryje się w jego sercu, ale nie miał zamiaru go wypytywać.
Lider Baishe poruszył się lekko i otworzył oczy. Yoh opierał się o kanapę, w ciszy strzegąc śpiącego Fei Longa. Widać było, że silne pragnienie cielesności minęło i jego twarz znowu przywdziała pozbawioną emocji maskę.
Zamknął ponownie oczy i zasnął.
***
Kiedy się obudził, jasne światło wpadało przez okna i w pokoju panowała cisza.
– Yoh?
Nikt nie odpowiedział.
Fei Long wstał z kanapy i przymrużył oczy, by ochronić je przed oślepiającym blaskiem poranka. Nawet nie zauważył koca, którym został okryty, dopóki ten nie zsunął się na podłogę.
Tajwańskie poranki zawsze nadchodziły zbyt wcześnie.
Próbował sobie przypomnieć, co stało się ostatniej nocy, że znalazł się w tym nieznanym mu otoczeniu i spał w tym miejscu. Rozluźnił spięte mięśnie, kiedy zobaczył notatkę pozostawioną na stole.
Wychodzę na chwilę.
Minęło tylko kilka godzin. To zbyt szybko, by poruszać się, będąc w takim stanie. Choć pocisk przeszył go na wskroś, to i tak odzyskanie pełni sił będzie trudne, jeśli Yoh nie będzie odpoczywał.
Czy Tao nadal śpi?
Jest dość wcześnie, więc może sobie jeszcze pospać.
Fei Long rozciągnął się w słońcu jak zadowolony kot i przeczesał dłonią włosy, kiedy Yoh wrócił z ogromną torbą w ręce. Spod jego niedopiętej koszuli wystawały białe bandaże.
– Yoh.
– Widzę, że już wstałeś.
Zapach ciepłego jedzenia rozniósł się w powietrzu. Czyli ranny mężczyzna poszedł kupić im śniadanie.
– Jak tam twoja rana?
– Już jest w porządku… A ty jak się czujesz?
Yoh zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, przez co Fei Long przypomniał sobie o ich upojnej nocy. Jednak nie czuł bólu i zmęczenia, a nawet wręcz przeciwnie – od dawna nie czuł się tak lekko.
Może to dlatego, że nie czuł już tak ogromnego stresu. Jego serce nie drżało nawet na myśl o Yanie.
– Świetnie, ale za to twoje ramię…
– Nie martw się. Wziąłem dzisiaj wolne – powiedział Yoh zapobiegawczo. Po jego zachowaniu widać było, że stara się uniknąć rozmowy o tym, co stało się w nocy. Albo tego żałował. Fei Long nie był pewny, ale nie miało to zbyt wielkiego znaczenia. To była tylko jedna noc, która się już nigdy więcej nie powtórzy, więc równie dobrze może o tym zapomnieć.
Yoh zaczął rozkładać masę pysznie wyglądających potraw śniadaniowych na stole, gdy Tao wszedł do pokoju, przecierając zaspane oczy.
– Dzień dobry… – Tao czuł się odrobinę onieśmielony. Jego twarz lekko spuchła od uderzenia Yana, ale oprócz tego wyglądał na zdrowego. Szybko podbiegł do dwójki mężczyzn i skłonił się nisko. – Jestem bardzo wdzięczny za to, że mnie wczoraj uratowaliście. Musieliście się martwić… I przepraszam, że zostaliście ranni z mojej winy.
Fei Long i Yoh wymienili się spojrzeniami. Wczoraj Tao był przestraszony i zszokowany, a dzisiaj przypominał oazę spokoju. Wyglądało na to, że naprawdę żałował wyruszenia za swoim opiekunem do Tajwanu i wpakowania ich w tarapaty.
– Na szczęście nic poważnego żadnemu z nas się nie stało, ale musisz obiecać, że nie będziesz już zachowywał się tak lekkomyślnie.
– Nie jesteś zły?
– Nie, ale byłem bardzo zmartwiony. – Fei Long uśmiechnął się lekko i Tao nareszcie uniósł głowę.
– Ale i tak bardzo przepraszam.
Przechodząc obok chłopca, Yoh poklepał go po głowie.
– Idź umyć buzię. Jedzenie zaraz wystygnie.
Oczy Tao zabłyszczały, gdy zobaczył suto zastawiony stół, po czym szybko wybiegł z pokoju. Choć po jego zachowaniu nie było widać, że przeżywa wydarzenia ostatniej nocy, to niemożliwe było, żeby jego emocje już opadły.
Fei Long nie potrafił czytać w myślach, ale oczywiste było, że chłopiec starał się wyglądać na wesołego dla jego dobra.
– Napij się herbaty przed posiłkiem. – Yoh postawił przed nim kubek z herbatą. Wypełniający ją płyn miał barwę kawy, ale zapach się znacznie różnił od tego kofeinowego trunku.
– To jest…?
– Po prostu pij.
Nie zważając na kolor, sam zapach przypominał mu tradycyjne chińskie lekarstwa. Dla ludzi z Hongkongu ten zapach był bardzo znajomy.
Pełen ciekawości, Fei Long napił się trochę i od razu się wzdrygnął. Mocny smak rozlał się po jego kubkach smakowych. Ledwo co powstrzymał się przed wypluciem gorzkiego trunku.
– Yoh!
– To tajwańska ezoteryczna herbata ziołowa.
Fei Long spojrzał na Yoha morderczym wzrokiem. Ten się nie przestraszył, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech. Wyglądał jak dziecko, któremu udało się spłatać diabolicznego psikusa.
Każdy, kto napije się gorzkiej herbaty, odruchowo się skrzywi, ale taki napar pomaga uspokoić zmysły i oczyścić umysł. Jest wiele osób, które są od niego uzależnione, ale dla Fei Longa, który przyzwyczaił się do słodkich herbat parzonych przez Tao, było to nieprzyjemne doznanie.
Fei Long wyrwał Yohowi z dłoni szklankę wody i wypił ją do dna.
– Po przeprowadzce do Tajwanu bardzo się zmieniłeś.
– Zawsze taki byłem.
Jeśli Yoh mówił prawdę, to pewnie przez cały swój pobyt w Baishe musiał się powstrzymywać. Choć trochę się tego spodziewał, to Fei Long i tak był przez to trochę zirytowany.
W tej chwili Tao wrócił do pokoju i nareszcie mogli zacząć jeść śniadanie. Chłopiec był dziwnie podekscytowany tym, że w trójkę usiedli do wspólnego stołu. Wyglądali jak normalna rodzina, ale Fei Longowi to nie przeszkadzało, jeśli chłopiec był przez to szczęśliwy. W Hongkongu coś takiego nie byłoby możliwe. Z jednej strony lider Baishe czuł się zakłopotany tą sytuacją, ale z drugiej nie mógł być szczęśliwszy.
– Co to takiego? Ma mocny zapach – zapytał Tao, wyrażając swe zainteresowanie dziwną herbatą.
– To jest trochę… – Fei Long próbował go powstrzymać, ale było już za późno.
– Spróbuję – powiedział chłopiec, trzymając mocno kubek w dłoni. Spróbował napoju i tak jak się można tego było spodziewać, smak go zaskoczył.
– Ale gorzkie! – Zmusił się do przełknięcia i starał zdusić kaszel. Smak był zdecydowanie zbyt mocny dla dzieci.
– Przynajmniej jest zdrowa. – Jednak zanim Yoh skończył mówić, Tao już nie było w pokoju. Wybiegł z łzami w oczach, starając się powstrzymać odruch wymiotny. Fei Long westchnął, wsłuchując się w jego oddalające się kroki.
– Hmm, nie za dużo kupiłeś na śniadanie?
Na stole można było znaleźć takie rzeczy jak ciasto marchewkowe, mleko sojowe, placki chińskie, ogromną ilość smażonego ryżu, słodkie bułeczki i wiele więcej różnych potraw. Zdecydowanie za dużo dla trzech osób. Ba, wystarczyłoby na otwarcie małego sklepu.
– Wybrałem różne rzeczy, mając nadzieję, że znajdziesz coś, co ci posmakuje. – Możliwe, że domyślił się, co Fei Long miał na myśli, bo zażartował: – Tak, to tylko plebejskie jedzenie. Jeśli nie miałeś szansy posmakować tajwańskiego żarcia ulicznego, to teraz masz świetną okazję. Może akurat spodoba się wielkiemu liderowi Baishe.
Wyraźnie było widać, że uważa swojego byłego pana za jakiegoś szlachcica o wysokich standardach. Fei Long zaczął się dąsać jak dziecko.
– Smacznego.
Podniósł pałeczkami kawałek jajka w naleśniku i szybko go zjadł. Ta potrawa uważana jest przez Tajwańczyków za najlepsze danie śniadaniowe. Cienka skórka, zrobiona z mąki zbożowej, skrywała w sobie miks smażonych jajek i warzyw.
Choć nie wyglądało najlepiej, to smakowało całkiem nieźle. Chrupki naleśnik w połączeniu z mięciutkim nadzieniem był istnym rajem dla głodnego. W połączeniu z sosem z słodkiego chili i pastą fasolową ten unikalny smak wspaniale stymulował kubki smakowe.
– To smakuje dobrze. Podoba mi się.
Tak bardzo skupił się na ratowaniu swojego podopiecznego, że całkiem zapomniał o głodzie. A tuż przed nim stał talerz z gorącymi bułeczkami wypełnionymi słodko-ostrym mięsem i warzywami.
Fei Long uporał się z dość dużą ilością jedzenia, a Yoh obserwował go z zadowoloną miną.
– Nie wiedziałem, że potraficie aż tyle zjeść. Te bułeczki są niezłe, prawda?
– Przepyszne! – wykrzyknął Tao z pełną buzią. Fei Long wybuchnął śmiechem – apetyt dorastającego chłopca nie powinien zostać aż tak zlekceważony. Ostatnio Tao rósł zadziwiająco szybko, ale sam widok zajadającego się chłopca przynosił uśmiechy na ich twarze. Dobry posiłek jest świetnym sposobem na poprawę nastroju.
– Yoh, ja posprzątam. – Zaoferował chłopiec po skończonym posiłku.
Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy. Chłopiec szybko posprzątał ze stołu i poszedł pomóc Yohowi z parzeniem herbaty. Mężczyzna miał lekkie problemy przez swoje ranne ramię, choć trudno było to po nim zobaczyć.
– Yoh, jaka to herbata?
– Nie wiem. Wziąłem pierwszą lepszą.
Ranny mężczyzna nie włożył od razu liści herbaty do imbryka. Najpierw przepłukał wszystkie filiżanki, wypełnił pękate naczynie wodą i dopiero wtedy wrzucił liście, czekając, aż się zaparzą.
Ten sposób bardzo zdziwił chłopca.
– Robisz to inaczej niż ja… – Nie tylko metoda przygotowania była inna, ale także rodzaj herbaty był dla niego nowością.
Chłopiec zawsze przygotowywał herbatę swojemu opiekunowi, więc jego wiedza na temat chińskich naparów była dość duża. Teraz czujnie obserwował poczynania starszego mężczyzny. Chciał pomóc przynajmniej w ten sposób, kiedy Fei był w złym humorze.
– W Tajwanie to standardowa metoda parzenia.
– Och…
Nabierając trochę herbaty na łyżeczkę, Tao przelał ją na dłoń, dokładnie obserwując kolor i konsystencję, po czym dokładnie ją obwąchał.
– Ma bardzo słodki zapach. Gdzie ją kupiłeś?
– Masz zamiar ją zaparzyć dla twojego ukochanego Feia, kiedy wrócicie? – odparł Yoh, przelewając napój do filiżanek.
– To…
Normalnie chłopiec od razu by się zgodził z takim stwierdzeniem, ale teraz się zawahał. Zerknął krótko na Fei Longa i spuszczając wzrok, odpowiedział:
– To nie o to chodzi.
Tao zachowywał się inaczej niż zwykle pewnie dlatego, że osiągnął buntowniczy wiek. Poza tym jeszcze nie ochłonął po wydarzeniach z poprzedniej nocy – potrzebował czasu, by się w pełni uspokoić.
Yoh nie chciał już dłużej się z nim droczyć. Na kartce papieru napisał nazwę herbaty i adres miejsca, w którym ją sprzedawali.
– Dwa bloki dalej jest sklep, w którym sprzedają jeszcze lepszą herbatę od tej, ale nigdy nie kupuj nic w dyskoncie naprzeciwko dworca.
– Dlaczego?
– Jest drogo i ich towar nie jest wart swojej ceny
– Yoh, kupowałeś już coś u nich?
– No cóż…
Słysząc nijaką odpowiedź Yoha, Tao zmarszczył brwi i wydął wargi. Trudno było się oprzeć temu uroczemu widokowi – mężczyźni zaśmiali się rozbawieni.
Nawet jeden brakujący element mógł niewyobrażalnie zmienić czyjeś życie. Fei Long nie wiedział, jak zachowuje się normalna rodzina. Jednak miał wrażenie, że właśnie tak, jak oni teraz.
– Proszę – powiedział Yoh, stawiając przed Fei Longiem filiżankę naparu i wyrywając go z zamyślenia.
Szorstkie dłonie, silne ramiona ukryte pod rękawami koszuli, szerokie ramiona i twarz, która ciągle skrywa emocje – wzrok Fei Longa powoli objął całą jego sylwetkę. Byli tacy sami. Obaj należeli do świata przestępczego.
Na jego rozkaz mógł bez zahamowań zabić drugą osobę. Spokojny i racjonalny, nie lubił bliskości, ale lider Baishe wiedział, że te palce, które z ogromną łatwością mogą pozbawić kogoś życia, równie łatwo wyzwalają pożądanie.
– Fei?
– Już próbuję.
Wyrywając się z zamyślenia, Fei Long sięgnął po filiżankę. Podniósł wieczko i odurzający odór wypełnił jego nozdrza.
Yoh obserwował, jak Fei Long unosi filiżankę do ust. Patrzył na niego swoimi czarnymi oczami, które wypełnione były namiętnością, udowadniając, że wczorajsza noc nie była tylko snem lub fantazją.
Rozkaz zabicia Yana, tajemnica rodziców Tao… Yoh wszystko zabierze ze sobą do grobu. Chwila, którą razem spędzili, pozostanie tylko w ich wspomnieniach. To, czy chcą o niej pamiętać, zależy już tylko od nich.
Fei Long powoli pił swoją herbatę. Na początku uważał, że zmieszanie delikatnych płatków hibiskusa z liśćmi zielonej herbaty było zbyt silnym połączeniem. Jednak kiedy płyn rozlał się po jego kubkach smakowych, wspaniały aromat wypełnił wszystkie jego zmysły.
– Nie spodziewałem się takiego smaku. Ma swoje zalety.
– Podoba ci się? – Yoh nie spodziewał się, że tak zwykła herbata otrzyma taki komplement, ale nie powiedział nic więcej i siedział tylko z szokiem oraz zadowoleniem wypisanym na twarzy. W przeciwieństwie do niego, Tao znacznie sposępniał.
Fei Long odstawił filiżankę.
– Nie jest zła. Jednak herbaty zrobione przez Tao i tak są najlepsze. – powiedział, zwracając wzrok na chłopca, który od razu się rozweselił.
Lider Baishe sięgnął ponownie po filiżankę. Liście herbaty opadły całkowicie na dno, a płatki kwiatów delikatnie unosiły się na powierzchni. Dmuchnął lekko by ją schłodzić, po czym wziął maleńki łyk, pozwalając ciepłemu napojowi ukoić jego skołatane nerwy, które wywołała ta podróż do Tajwanu. Albo nie. Chyba były z nim od dawna, ale teraz wszystkie jego problemy roztapiały się pod wpływem kojącego trunku. Jego umysł został z nich oczyszczony.
Przeszłość przesunęła się przed jego oczami, kiedy tak marzył. Najmocniej pamiętał pewien moment, który rozegrał się na jego statku. Wtedy.
Nie odnajdziesz tego, czego tak bardzo pragniesz.
Teraz, kilka lat później, Fei Long zauważył, że to coś było cały czas u jego boku.
To, czego tak bardzo pragnę…
Nie. Prawdopodobnie od dawna wiedział, co to takiego.
Pragnął kogoś, kto mógłby żyć u jego boku, w jego świecie. Podświadomie szukał tej osoby w Asamim, pomimo tego, jak bardzo go nienawidził. Został odrzucony i nareszcie wszystko rozumiał. Asami pragnął kogoś, kto nie został dotknięty przez mrok świata przestępczego. Kogoś, kto nazywał się Takaba Akihito. Ich pragnienia były totalnymi przeciwieństwami.
Przez jego sprzeczne uczucia i skrywający się w nim mrok, ucierpiało wielu niewinnych ludzi i doszło do wielu niepotrzebnych zniszczeń.
Tak samo było z Akihito – dla chłopaka był powodem bólu i cierpienia, ale ten i tak mu wybaczył. A nawet wskoczył Asamiemu przed lufę, by go ochronić.
Kiedy zobaczył Asamiego tulącego do siebie Takabę, to jego klęska i zrozumienie się połączyły, wywołując w nim poczucie bezsilności i strachu. Więc kiedy starszy mężczyzna wycelował w niego broń, nie miał nawet chęci, by mu się postawić. Poddał się i był gotowy powitać śmierć.
Gdyby Akihito nie oddał mu wtedy aktu własności, to co by ze sobą zrobił?
Ach…
Lider Baishe i dziedzic rodu Liu – to był jego obowiązek. Ścieżka, z której kiedyś zboczył, ponownie była w zasięgu jego wzroku.
– Panie Fei?
Wrócił do rzeczywistości. Zaniepokojony jego długim milczeniem Tao przyglądał mu się uważnie.
– Co się stało, Tao? – Fei Long uśmiechnął się, by go uspokoić. W ciemnych oczach chłopca wyraźnie było widać ból. Tao nie chciał sprawiać problemów dorosłym, więc starał się być grzeczny. Jednak czasami wpadał w głębokie zamyślenie i wtedy wyraźnie było widać, że coś go dręczy.
– Wyglądasz na bardzo samotnego. – Chłopiec wstał i podszedł bliżej z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
– To tylko takie wrażenie.
Tao był mądrym dzieckiem, głównie dlatego, że otaczali go sami dorośli. Jednak teraz, gdy chłopiec znał swoje korzenie, musiał wykonać stanowczy krok w stronę dorosłości.
– Panie Fei. – Tao uklęknął na podłodze. Delikatnie chwycił dłoń Fei Longa i spojrzał na niego błagalnie. – Czy… Czy mogę nadal zostać u twojego boku?
– Oczywiście, że możesz.
– Nawet… Kiedy dorosnę?
Fei Long wstrzymał oddech i spojrzał uważnie na chłopaka. Nie był pewny jego intencji, ale jeśli to było jego życzenie… To Tao wybrał tę samą ścieżkę co on. Widząc trzynastoletnie dziecko, które nigdy nie zaznało miłości rodzica, takie ostatecznie słowa mogły wydać się zbyt pośpieszne. Jednak w silnym spojrzeniu Tao można było zauważyć, że chłopiec odrzucił swoją młodość.
Nieważne, co by się działo, to fakt, że Tao jest synem Yana, nigdy się nie zmieni.
Musiało to być dla niego bardzo ciężkie. Mężczyzna, który prawie zabił jego ukochanego opiekuna, był jego ojcem. Ta prawda na pewno przynosi mu wiele smutku, a Fei Long nie wiedział, jak długo będzie go to więzić. Chłopiec postanowił zaakceptować mafijną krew płynącą w jego żyłach i pozostać w ich świecie.
– Tao, jeśli właśnie tego chcesz… To jestem zadowolony. – Ściskając mocno drobną dłoń chłopca, Fei Long uśmiechnął się szeroko.
– Naprawdę?
– Tak, naprawdę.
Fei Long nie musiał już dłużej ukrywać swojej samotności przed jego podopiecznym, a chłopiec nie był już dzieckiem, które potrzebowało ciągłej ochrony. Wyglądało na to, że pora traktować Tao jak mężczyznę.
Chłopiec się skrzywił, starając się powstrzymać łzy.
– Bardzo się cieszę.
Teraz już znał swoje pochodzenie, więc jeśli w przyszłości zdecyduje, że chce dołączyć do Baishe, to nawet lider tej organizacji nie będzie mógł się sprzeciwić.
Skoro sam zdecydował, że obierze tę ścieżkę, to Fei Long będzie musiał wymyślić dla niego jakąś adekwatną nagrodę. Choć tak naprawdę, to chłopiec nie miał wielkiego wyboru, bo mroczna przeszłość na zawsze pozostawiła na nim swoje piętno.
– Dla twojego dobra postaram stać się silniejszy! – powiedział podekscytowany chłopiec. Mieszały się w nim dwa elementy: młodości i męstwa. Choć na chwilę obecną jego „męstwo” raczej przynosiło tylko uśmiechy na twarze dorosłych, to kiedyś na pewno wyrośnie na kogoś wspaniałego.
Tao delikatnie uniósł dłoń Fei Longa i złożył delikatny pocałunek na jego palcach, tam, gdzie normalnie spoczywałby sygnet rodowy.
Ten rytuał był często odprawiany w organizacji. Chłopiec musiał poznać jego prawdziwe znaczenie. Nie było to niczym nadzwyczajnym, jeśli nie towarzyszyła temu żadna przysięga.
Fei Long zaniemówił.
Dla… mnie?
Te słowa mocno ciążyły na jego sercu.
Tym razem to Tao ucierpiał najbardziej, ale nikomu nie zdradził swoich uczuć, tylko zamknął je w swoim małym serduszku, starając się samodzielnie sobie z nimi poradzić.
Fei Long nie będzie błagał Tao o przebaczenie za to, że kazał zabić jego ojca.
Bo ten ciężar, który teraz spoczywa na barkach Tao, należał kiedyś do jego opiekuna. Przebaczenie nie jest mu potrzebne, by pomagać chłopcu, stać się jego rodziną i osobą, która go rozumie, bo przeszła przez to samo.
– Tao, zawsze mogę ci zaufać. – Wzrok lidera Baishe skierował się ku dłoniom chłopca. Dłoniom, które codziennie przynoszą mu herbatę i które kiedyś pozbawią kogoś życia.
To normalne, że by osiągnąć jakiś cel, podnosi się broń i przelewa czyjąś krew. Tao także kiedyś podąży tą drogą.
– Dolać wam herbaty? – Głos Yoha wyrwał ich z zamyślenia.
Z jakiegoś powodu Tao odwrócił się bez słowa od Yoha i go zignorował, dąsając się. Yoh zachowywał się tak, jakby tego nie zauważył.
– A tobie, Fei?
Zaniepokojony, Fei Long przytaknął i uniósł wieczko od filiżanki. Gorąca ciecz wypełniła naczynie po brzegi.
Delikatne promienie słoneczne rozlały się po stole i nadały herbacie bursztynową barwę. Światło odbijało się od włosów Yoha. Każdy, kto spojrzałby teraz na niego, to zostałby złapany w sidła jego spojrzenia. Choć jego źrenice były ciemne, to w jasnym świetle widać było złote przebłyski.
Fei Long dał się pochłonąć tej wspaniałej scenie. A Tao delikatnie zabrał swoją dłoń.