Gdy nastał świt, koszmary ostatniej nocy zniknęły.
Lin Qiushi szedł korytarzem w stronę schodów, kiedy usłyszał przyciszone szepty i odgłosy szurania dochodzące z góry. Najwyraźniej kilka osób prowadziło konwersację. Nie miał zamiaru do nich dołączyć, ale nagle usłyszał udręczone zawodzenie kobiety. Ten bolesny krzyk pełen był żalu i rozpaczy, jakby tę kobietę spotkało coś niewymownie tragicznego.
Lin Qiushi wahał się przez chwilę, po czym odwrócił się i poszedł sprawdzić, co wydarzyło się na trzecim piętrze.
Budynek został w całości zbudowany z drewna. Deski na schodach były nieco stare – nagle skrzypiały, gdy ktoś po nich stąpał. Były też miejsca, które lekko drżały, jakby z trudem były w stanie unieść ciężar ludzkiego ciała.
Lin Qiushi przybył na trzecie piętro i zobaczył sporo osób stojących na korytarzu. Jednak tym, co szczególnie przykuło jego uwagę, był silny smród krwi unoszący się w powietrzu.
Ten krwawy zapach był tak intensywny, że kłuł w nosy. W Lin Qiushim jednak narosło uczucie, które było prawie uspokajające. Delikatnie zrobił kilka kroków do przodu, ostrożnie podchodząc i stając za ich plecami.
– Wiedziałem – przemówił niskim, poważnym głosem Xiong Qi, duży mężczyzna, który wczoraj ich przywitał. Najwyraźniej był w trakcie omawiania czegoś z innymi. – No jasne, wczoraj coś poszło nie tak…
Xiao Ke również przyłączyła się do rozmowy, dodając:
– Ja też to poczułam, ale myślałam, że padnie na… – W tym momencie odwróciła się i spojrzała na Lin Qiushiego, która stał tuż za nią. – Nieważne.
Co chcesz przez to powiedzieć? Myślałaś, że na kogo padnie? Nie mów mi, że myślałaś, że to będziemy Ruan Baijie i ja? – pomyślał Lin Qiushi, podniósł wzrok i spojrzał na drzwi za Xiao Ke.
Były lekko uchylone, a na podłodze widać było plamy krwi. Ponieważ pogoda była mroźna, krew już zastygła; jednakże nadal można było zobaczyć, że przelała się jej ogromna ilość.
– Co się stało? – zapytał Lin Qiushi.
– Nadeszła śmierć. – Głos Xiong Qi był wyjątkowo pusty.
– …Śmierć?
Gdyby to było wczoraj, prawdopodobnie poczułby niedowierzanie, słysząc, jak ci ludzie prawie od niechcenia wspominają o cudzej śmierci, jakby ta sprawa nie miała z nimi nic wspólnego. Jednak po doświadczeniu wczorajszych wydarzeń jasno zdał sobie sprawę, że zdrowym rozsądkiem nie da się wytłumaczyć świata, w którym się teraz znajduje.
– Tak – mruknął Xiong Qi.
Lin Qiushi obrócił się lekko i jeszcze raz rzucił okiem na drzwi. Mimowolnie z zaskoczenia wciągnął ze świstem powietrze do płuc. Skrzepnięta krew pokryła cały pokój. Na podłodze leżały niechlujnie dwa ciała. Stopień skrwawienia i okaleczenia był wręcz groteskowy, przez co zupełnie nie można było rozpoznać, kim byli ci ludzie. Właściwie, zamiast mówić, że byli to ludzie, trafniejsze byłoby stwierdzenie, że na podłodze poniewierały się dwa kawałki mięsa obdarte ze skóry. Krew rozlała się po pomieszczeniu, spływając aż na korytarz. Od ścian po deski podłogowe, w tym pokoju nie było ani jednego, czystego skrawka.
Chociaż Lin Qiushi był przygotowany psychicznie, nadal był wzburzony tą sceną. Zacisnął mocno usta i się odwrócił. Xiao Ke okazała się zaskakująco bardzo wyrozumiała i wskazała:
– Łazienka jest tu obok.
Bez zwłoki Lin Qiushi pobiegł do toalety i zaczął wymiotować.
Czekając, aż skończy, Xiao Ke zauważyła:
– Nie spodziewałam się, że zwymiotujesz.
– Hę?
– Ty i Ruan Baijie jesteście już najlepszymi debiutantami na świecie. Ogólnie rzecz biorąc, pierwsze drzwi dla nowo przybyłych są szczególnie złe, a wskaźnik przeżycia nie przekracza 20% – stwierdziła słabo Xiao Ke.
Lin Qiushi zamilkł.
– Zejdźmy na dół i zjedzmy śniadanie – zasugerowała dziewczyna.
– Czyli po prostu zignorujemy te dwa ciała?
W chwili, gdy to usłyszała, na twarzy Xiao Ke pojawił się dziwny wyraz.
– Chcesz coś z nimi zrobić?
Lin Qiushi nie miał nic więcej do powiedzenia. Idąc za ludźmi na dół, nagle coś sobie przypomniał.
– Chwila. Kiedy byłem na drugim piętrze, usłyszałem dochodzący z góry płacz kobiety… – rzekł zaskoczony i przyjrzał się pozostałym. Jedyną dziewczyną wśród nielicznych znajdujących się tutaj osób była Xiao Ke. Spojrzał na jej niewzruszoną minę. Nie wyglądała na osobę, która mogłaby płakać.
– Płacz kobiety? – powtórzyła Xiao Ke. – Nic nie słyszeliśmy. Musiałeś się przesłyszeć.
– …Rozumiem.
Śniadanie na pierwszym piętrze było gotowe do podania i szybko na stole ustawiono gorący posiłek. Kucharze byli najwyraźniej mieszkańcami wioski i nie różnili się niczym od zwykłych cywilów. Po zjedzeniu posiłku Lin Qiushi pożyczył od nich kilka grubych ubrań, po czym zapytał o wioskę.
– W naszej wiosce nic nie ma. –Wygląda na to, że wieśniacy nie posiadali żadnych przydatnych informacji. – Tylko kilku turystów, którzy przyjeżdżają tu każdej zimy.
– Och… A co z waszymi codziennymi potrzebami?
– Wyjeżdżamy z wioski, żeby wszystko kupić. Choć górska droga nie jest łatwa do pokonania, zawsze jest na to sposób. Ale jeśli spadnie śnieg, absolutnie nie będzie możliwości wyjazdu. Droga jest całkowicie odcięta i trzeba zostać tu całą zimę.
Lin Qiushi zastanawiał się przez chwilę, po czym nagle zapytał:
– Czy wszystkie studnie tutaj znajdują się pośrodku podwórka?
Lin Qiushi nie wiedział, czy to tylko jego wyobraźnia, ale w chwili, gdy zadał to pytanie, twarze mieszkańców wioski stały się bardziej spięte. Nie podali jednak żadnych innych konkretnych informacji. Po prostu kiwnęli głowami, przytaknęli, po czym odwrócili się na pięcie i odeszli.
Lin Qiushi zastanawiał się nad tym, ale nadal nie miał pojęcia, co się dzieje, więc po prostu zdecydował się najpierw przekazać ubrania Ruan Baijie, a później ponownie porozmawiać z innymi.
Kiedy wszedł do pokoju, Ruan Baijie leżała rozciągnięta na łóżku i bawiła się telefonem komórkowym. Zobaczyła, jak wszedł do pokoju i cicho mruknęła:
– Jesteś taki powolny.
Lin Qiushi rozłożył pożyczone ubrania na łóżku.
– Wstawaj. Na pierwszym piętrze jest śniadanie.
Ruan Baijie zamruczała.
– Będę na ciebie czekać na zewnątrz.
– Stój! – krzyknęła nagle dziewczyna. – Co masz na czubku głowy?
– Co? – Lin Qiushi był całkowicie zdezorientowany.
Ruan Baijie wstała z łóżka i skinął na niego, więc Lin Qiushi do niej podszedł.
– Wszystko jest czerwone… – Ruan Baijie wyciągnęła rękę i dotknęła jego głowy swoją nieskazitelną dłonią. – Co to jest?
Złe przeczucie ogarnęło jego serce, gdy tylko zobaczył to coś na dłoni Ruan Baijie. Substancja przypominała zamarzniętą krew.
– Przyjrzę się temu. – Lin Qiushi pospiesznie pobiegł do łazienki. Rzeczywiście było tak, jak powiedziała Ruan Baijie. We włosach miał pełno pokruszonego lodu i błota pośniegowego, które było ciemnopurpurowe. Wtopiło się kolorystycznie w jego włosy, więc początkowo nawet go nie zauważył. Sam też nie wiedział, skąd to się wzięło.
– Ja pierdolę. – Lin Qiushi przeklął pod nosem, wycierając głowę ręcznikiem. Jednak to nie wystarczyło. Im mocniej pocierał, tym upiorniejszy i bardziej szokujący stawał się widok. Ciepły ręcznik był praktycznie ufarbowany na czerwono, ale jego włosy nadal nie były czyste.
Ubrana ciepło Ruan Baijie podeszła do niego i bez ogródek skomentowała:
– No cóż, dobrze, że to nie jest zielone.
– …Widziałaś kiedyś zieloną krew?
– To jest krew?
Lin Qiushi westchnął i krótko opowiedział, co wydarzyło się na trzecim piętrze. Usłyszawszy wiadomość o dwóch ofiarach śmiertelnych, Ruan Baijie ponownie zaczęła popłakiwać.
– Bracie Lin, bardzo się boję. Czy będziemy następnymi, którzy zginą? – wyszeptała.
Cóż, czyje serce zniosłoby płacz tak pięknej dziewczyny? Lin Qiushi podszedł, aby ją pocieszyć, a Ruan Baijie wyraźnie była gotowa położyć mu głowę na ramieniu, lecz nagle zapytała:
– Bracie Lin, ile masz wzrostu?
– …180 centymetrów.
– Och – odparła Ruan Baijie. – Jesteś niższy ode mnie.
Nie musisz mi dowalać.
Lin Qiushi odwrócił się i kontynuował mycie włosów. Robiąc to, zastanawiał się, skąd mogła pochodzić krew. W końcu doszedł do bardzo przerażającej hipotezy… to niemożliwe, żeby kapała… z sufitu trzeciego piętra, prawda?
– Chcę wrócić na trzecie piętro, żeby to sprawdzić – oznajmił Lin Qiushi. – Zejdź na dół i coś zjedz.
– Idziesz sam? – powiedziała Ruan Baijie. – Chodźmy razem.
– Nie boisz się? – Lin Qiushi miał wątpliwości. Jeszcze chwilę temu przestraszona Ruan Baijie wyraźnie płakała.
– Nie będziesz ze mną? – Ruan Baijie założyła swoje jedwabiste czarne włosy za ucho i uśmiechnęła się delikatnie. – Skoro tu jesteś, czego się bać?
Lin Qiushi zastanowił się nad tym. Zgadza się. A jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnią noc, to z pewnością potrafisz biec szybciej niż ja.
Tak więc skierowali się korytarzem na trzecie piętro.
Wszystko wciąż było pokryte krwią, a zwłoki nadal się poniewierały. Jednak w tej chwili uwaga Lin Qiushiego była skupiona na suficie. Podniósł głowę i tak jak się spodziewał, ujrzał smugi krwi. Te ślady powodowały niepokój – wyglądały, jakby coś przyczepiło się do powały i powoli odpełzło. Minęło już trochę czasu, więc plamy krwi na suficie zamarzły, ale to, co skapnęło na podłogę, wciąż było dość świeże.
Widząc tę scenę, Lin Qiushi poczuł mrowienie na głowie. Szczerze nie chciał myśleć o tym, co przykleiło się do stropu, kiedy po raz pierwszy pojawił się na trzecim piętrze… że też żadne z nich nic wtedy nie zauważyło.
Ruan Baijie długo spoglądała w górę, aż w końcu Lin Qiushi zapytał ją, na co tak patrzy.
– Wpatruję się w sufit – odpowiedziała Ruan Baijie. – Co jeszcze mam zobaczyć poza tym? Gwiaździste niebo? Marzenia?
Była dość odważna. Po chwili wpatrywania się w strop podeszła bliżej, aby przyjrzeć się zmasakrowanym zwłokom. Przez cały czas nie okazywała żadnych oznak dyskomfortu; właściwie nawet sprawiała wrażenie podekscytowanej.
W tym momencie Lin Qiushi spojrzał na nią podejrzliwie i zapytał:
– Nie boisz się? – Wydawało się, że w jednej chwili coś sobie przypomniała i znowu zaczęła płakać jak dziecko.
– …Przestań płakać. Czy nadal chcesz zjeść śniadanie?
– Jeść, jeść, jeść! – wykrzyknęła Ruan Baijie. – Jestem głodna.
Zeszli na dół i zauważyli, że wszyscy skończyli już śniadanie. Zdawało się, że na nich czekają.
– Gdzie byliście? – zapytał Xiong Qi. – Czekaliśmy na was.
Mimo że wszyscy ją uważnie obserwowali, Ruan Baijie wcale nie była zdenerwowana. Z wdziękiem usiadła przy stole i wzięła do ręki miskę ze jedzeniem.
Z drugiej strony Lin Qiushi nie miał grubej skóry Ruan Baijie. Szybko wyjaśnił, że znalazł krew we włosach i wspomniał też, że zauważyli dziwne ślady na suficie trzeciego piętra. Po usłyszeniu tego wszyscy delikatnie zbledli, a niektórzy nawet odruchowo podnieśli głowy i spojrzeli w górę.
W trakcie ich rozmowy o nieboszczykach i dziwnych śladach na suficie, przez drzwi wszedł mężczyzna w średnim wieku, tak powyżej czterdziestki. Ubrany był w zielony wojskowy płaszcz, a w dłoni niósł lampę oliwną.
– Cześć – zaczął nowoprzybyły. – Jestem przywódcą tej wioski. Czy to wy jesteście tymi, których prosiłem o pomoc?
W chwili, gdy otworzył usta, wszyscy w pomieszczeniu zamilkli.
– Dzień jest chłodny. Nasza wioska pragnie zbudować trumny w ramach przygotowań do nadchodzącego roku – kontynuował mężczyzna ochrypłym głosem. – Powierzam wam wszystkim zadanie pomocy stolarzowi.
Nikt nie odpowiedział i wyglądało na to, że odpowiedź nie była oczekiwana. Kiedy skończył mówić, zakaszlał kilka razy, po czym podniósł lampę oliwną i lekko kołysał nią w przód i w tył, wychodząc z pokoju. Choć opady śniegu ustały, wiatr dalej mocno wiał. Niesamowite dźwięki gwałtownych podmuchów uderzających w drzwi i szeleszczących w koronach drzew przypominały żałobne wrzaski ludzi.
– Zaczyna się – oznajmił cicho Xiong Qi.
Gdy tylko ucichły jego słowa, zerwał się silniejszy podmuch wiatru, uderzając uchylonymi drzwiami o ścianę. Wywołało to ogłuszający huk, a drewniane drzwi, które wyglądały na całkiem solidne, rozpadły się na kawałki.
Wszyscy zamilkli. W końcu Xiong Qi odezwał się jako pierwszy:
– Powinniśmy zbudować trumnę.
– Jak to możliwe! Dlaczego się to stało! – Gdzieś w pomieszczeniu rozległ się przenikliwy krzyk. Lin Qiushi odwrócił głowę i rozejrzał się dookoła, by uświadomić sobie, że najwyraźniej jeden z mężczyzn przechodził załamanie psychiczne. – To taki trudny świat, jak w ogóle możemy tu przetrwać? Czy ktoś z nas potrafi w ogóle zbudować trumnę? Umrzemy, wszyscy tutaj umrzemy…
Xiong Qi wydawał się przyzwyczajony do oglądania takich scen. Nie było najmniejszej zmiany w jego wyrazie twarzy.
Mężczyzna, który załamał się emocjonalnie, warknął i zrzucił na ziemię wszystko, co leżało na stole. Łzy i smarki spływały mu po twarzy.
– Przyszło trzynaście osób, dwie zmarły już pierwszego dnia… Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim poziomem trudności!
– No i dobrze! – Xiong Qi ryknął niecierpliwie. – Czy płacz powstrzyma cię przed śmiercią? Wyładowujesz swoje emocje, a nawet nie jesteś już nowicjuszem! Spójrzcie tylko na potencjał tych debiutantów!
Lin Qiushi był całkowicie oszołomiony, ponieważ po tym zdaniu mężczyzna skierował w jego stronę złośliwe spojrzenie. Że też posiadanie wyjątkowych zdolności umysłowych okazało się jego własną winą!
Nie było jednak niczym dziwnym, że ten człowiek przeżył załamanie nerwowe. To było zupełnie odmienne od zjawisk zwykłego świata, było wiele zwiastunów terroru i wszelkiego rodzaju przerażających wróżb. W takich okolicznościach niezwykle trudno było zachować spokój.
– A teraz omówmy, co dokładnie musimy zrobić. Przywódca wioski kazał budować trumny. To zdecydowanie klucz.
– Przepraszam, co masz na myśli, mówiąc „klucz”? – zapytał Lin Qiushi.
Xiong Qi spojrzał na niego.
— To coś, czego używa się do otwierania drzwi. Po wejściu musimy poszukać klucza zgodnie ze wskazówkami przekazanymi nam przez znajdujące się w środku postacie. Potem będziemy musieli poszukać żelaznych drzwi i wtedy będziemy mogli opuścić to miejsce.
– Czy jest jakiś limit czasowy?
Xiong Qi zachichotał ponuro.
– Oczywiście. Musisz to zrobić, zanim umrzesz.
A więc to tak. Serce Lin Qiushi odetchnęło z ulgą na wieść, że miał szansę na ucieczkę z tego miejsca. Tym, czego naprawdę obawiał się najbardziej, były nierozwiązywalne koszmary, przed którymi nie można uciec, których nie można było zapomnieć, które są skazane na daremność, niezależnie od tego, co się zrobi.
– Wskazówką jest trumna. – Xiong Qi obserwował pogodę na zewnątrz. – Najpierw poszukajmy tutejszego stolarza i zapytajmy o sytuację.
– Dobrze – powiedziała Xiao Ke. – Pójdę z tobą.
Lin Qiushi podniósł rękę.
– Ja też chcę pójść.
Xiong Qi obojętnie skinął głową.
– Okej. – Nieświadomie stał się liderem tej drużyny. Rozkazał: – Przeszukajcie budynek i zobaczcie, czy są jakieś inne przydatne wskazówki.
W tym momencie Ruan Baijie podeszła do przodu, delikatnie pociągnęła Lin Qiushiego za rękaw i szepnęła:
– Boję się. Chcę iść z tobą.
Ta dziewczyna była wysoka i z całą pewnością nie sprawiała wrażenia słabej, bezradnej, niewinnej ptaszyny, która ciągle zdana była na innych, a mimo to jej uroda naprawdę budziła w ludziach litość. Nawet Lin Qiushi był lekko poruszony, więc skinął głową.
– Jasne. Jednakże nie mogę zagwarantować ci bezpieczeństwa ani ochrony.
Ruan Baijie promieniała.
– To nie ma znaczenia. – Odrzuciła do tyłu włosy. – Jestem spokojna, kiedy jestem z tobą.
Dziewczyno, ale kokietujesz! – pomyślał Lin Qiushi.
Wykorzystali wczesną porę i pośpiesznie wyszli. Po drodze Lin Qiushi zapytał Xiong Qi o kilka szczegółów dotyczących tych światów. Dowiedział się, że ogólnie rzecz biorąc, duchy zwykle nie zabijają ludzi bezkrytycznie. Jednak zdarzały się wyjątki. Jeśli napotkano problematyczny świat, istoty nie miały żadnych ograniczeń i robiły wszystko, na co tylko miały ochotę. W takich przypadkach szanse na przeżycie były bez wątpienia niezwykle nikłe.
– Z jakiego powodu istnieją te światy? – Lin Qiushi zadał pytanie, które go najbardziej ciekawiło.
Xiong Qi usłyszał je i spojrzał na niego przeciągle.
– Poznasz odpowiedź, kiedy wyjdziesz żywy.
– …Och.
Adres stolarza uzyskali od mieszkańców wioski. Podróżowanie tymi zaśnieżonymi drogami było dość trudne i dotarcie na miejsce zajęło im ponad godzinę.
Wykorzystując okazję, Lin Qiushi przyjrzał się sytuacji w wiosce. Nie była duża i otaczały ją gęste zarośla. Normalnie nie stanowiło to problemu, ale obecnie śnieg praktycznie odciął drogę wyjazdu. Nie mieszkało tu wielu ludzi; od czasu do czasu widzieli dwie lub trzy osoby spacerujące poboczem drogi. Można było stwierdzić, że spotkanie z obcymi w tym miejscu to niezwykle rzadka sytuacja, ale sądząc po minach mieszkańców wioski, nie wydawali się ani trochę zaskoczeni, ani zaciekawieni ich przybyciem.
Dom cieśli znajdował się na wschód. Już z oddali dostrzegli słaby blask zapalonej lampy naftowej.
Xiong Qi zapukał do drzwi. Po chwili wyszedł do nich mały staruszek. Miał od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu lat, jego twarz była pokryta zmarszczkami, jego włosy przerzedziły się i miał mocno zamglone oczy. Ubrany był w wytartą, szarą, bawełnianą kurtkę.
– Czy coś się stało? – mruknął.
– Jest za zimno na zewnątrz. Czy możemy porozmawiać w środku? – zapytał Xiong Qi.
Starzec nie odpowiedział. Po prostu odwrócił się i odsunął od drzwi, więc weszli do środka gęsiego.
Dom był raczej mały i w środku panował bałagan. Lin Qiushi rozejrzał się wokół i zauważył, że w jednym oknie pękła szyba. Mężczyzna przybił kilka desek do ramy, aby zakryć dziurę i ochronić wnętrze przed wiatrem.
– Sołtys poprosił nas o zbudowanie trumny – zaczął Xiong Qi. – Ale nie rozumiemy zbyt dobrze tego polecenia. Słyszeliśmy, że jesteś znanym cieślą we wsi. Czy mógłbyś nam coś poradzić?
Starzec spojrzał chłodno na Xiong Qi.
– Aby zbudować trumnę, najpierw ścinasz drzewo, rąbiesz drewno, dostarczasz mi je, udajesz się do świątyni, aby złożyć wyrazy szacunku. Później możesz zaczynać.
Xiong Qi wychwycił tę wskazówkę.
– Iść do świątyni i złożyć wyrazy szacunku?
Starzec energicznie skinął głową.
– Niedaleko tej wioski znajduje się starożytna świątynia. Budowanie trumien to zła karma, więc najpierw musimy udać się do świątyni i modlić się, modlić się, modlić się, modlić się do skutku.
W Lin Qiushim narosło poczucie niepokoju, słysząc wielokrotnie powtórzone słowo „modlić”.
– A kiedy skończymy się modlić? – zapytał Xiong Qi.
Starzec nie odezwał się ani słowem.
– Proszę pana?
Starzec nadal nie odpowiedział.
Pod wpływem nieustannych pytań Xiong Qi starzec w końcu się uśmiechnął. Jednak jego uśmiech był szczególnie złowieszczy w przyćmionym świetle małego płomienia. Zniżył głos i syknął:
– Jeśli wciąż będziesz żywy, to przyjdź i zapytaj mnie ponownie.
Twarz Xiong Qi natychmiast zrobiła się popielata.
Ruan Baijie nie była ani trochę uprzejma i zadrwiła:
– Ach, przestań, staruszku. Dziś jest wyjątkowo zimno. Co powinniśmy zrobić, jeśli umrzesz, zanim wykonamy zadanie?
– Ten starzec jest twardy.
– Z tego, co widzę, jedyną rzeczą, która stanie się twarda, będzie ziemia nad twoją trumną.
Wszystkich zatkało.
Gdzie, u licha, nauczyłaś się czegoś takiego, co? Czy naprawdę nie masz problemów z atakowaniem NPC-ów1? – pomyślał Lin Qiushi. Ogólnie rzecz biorąc, większość ludzi czułaby się trochę przestraszona lub onieśmielona, gdyby spotkała tak okropną osobę. Jednak sądząc po sposobie, w jaki Ruan Baijie przewróciła oczami, zupełnie nie stwierdziła, żeby było w tym coś złego.
– Dobrze, dobrze – wtrącił się Lin Qiushi. – Nie zmuszaj go, jeśli nie chce nic powiedzieć.
– Nie zmuszać go? Jeśli jako pierwsi poczujemy się bezradni, będziemy musieli to zaakceptować. A co jeśli to on pierwszy poczuje się bezradny? – mówiąc to, dziewczyna podwinęła rękawy. Jej oczy błądziły po pokoju, aż w końcu zatrzymały się na drewnianym kiju grubym niczym ramię.
Lin Qiushi przeklął w głębi serca. Po prostu to wiedział, ona naprawdę planowała użyć przemocy. To był pierdolony świat horroru, a mimo to bicie NPC-ów było w porządku?
Kto by pomyślał, że Ruan Baijie nie musiała nawet podnosić kija, by starzec krzyknął zdenerwowany:
– Po modlitwie napełnij studnię, a trumna będzie gotowa!
– Łaaaa, Qiushi, on na mnie łypnął!
Wyraz twoich oczu sprzed chwili był znacznie bardziej przerażający niż jego spojrzenie…
Xiong Qi najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że można zrobić coś takiego; razem z Xiao Ke byli przez chwilę oszołomieni. W każdym świecie zawsze byli mili, by nikogo nie urazić. Kto mógłby się spodziewać, że Ruan Baijie całkowicie odejdzie od schematu? Niemniej jednak z tego powodu łatwo uzyskali odpowiedź – nawet jeśli ta odpowiedź niekoniecznie była poprawna.
Kiedy wyszli z domu stolarza, Xiong Qi, który był w dość dziwnym nastroju, z wahaniem zapytał o imię Ruan Baijie.
Wyglądając jak zawsze jednocześnie uroczo i żałośnie, Ruan Baijie odpowiedziała:
– Nazywam się Ruan. Moje pełne imię i nazwisko to Ruan Baijie. Ale, starszy bracie, możesz po prostu mówić do mnie jiejie2.
Xiong Qi spróbował zwrócić się do niej „jejie”, ale poczuł, że jest w tym coś niewytłumaczalnego i niewiarygodnie dziwnego. W końcu nazwał ją Baijie, tak jak robił to Lin Qiushi.
Od ich przybycia minął prawie cały dzień i dopiero teraz Xiong Qi poznał imię Ruan Baijie. Zobaczył wczoraj ją całą zapłakaną i zawodzącą jak bezbronna niewiasta i od razu założył, że Ruan Baijie nie będzie w stanie długo tutaj przetrwać. W rezultacie nawet nie zawracał sobie głowy pytaniem o jej imię.
Jednak po znakomitym występie Ruan Baijie Xiong Qi poczuł, że ta dziewczyna nie jest tak miękka i delikatna, jak się wydawało.
– Nie bałaś się? – zapytał ją Xiong Qi.
Odpowiedź Ruan Baijie była imponująca i całkowicie wszystkich przekonała. Odpowiedziała:
– Czy się bałam? Jest się czego bać? To zrozumiałe, że boimy się duchów, ale one są poza naszą kontrolą. Ta osoba była istotnym NPC i jeśliby naprawdę umarł, pozostalibyśmy z niewystarczającymi informacjami. Jak mielibyśmy bez nich przeżyć?
Słysząc to, zaniemówili, ale tak naprawdę uważali, że zachowała się całkowicie rozsądnie. W każdym razie uzyskali od stolarza istotne informacje. Gdy wszyscy byli już spokojni, postanowili wyruszyć i wrócić do domu, aby omówić tę kwestię z pozostałymi.
Choć był dzień, niebo zasnuły gęste, ciemne chmury. Śnieg przestał padać, ale przenikliwe wycie mroźnego wiatru nie ustało. Ubrana w tę długą białą sukienkę i dwie grube bawełniane kurtki na wierzchu, Ruan Baijie podążała za Lin Qiushim. Jej delikatna i filigranowa sylwetka sprawiała wrażenie, jakby w każdej chwili miała zostać rozwiana przez wiatr.
Serce Lin Qiushiego nie mogło już dłużej tego znieść. Wyciągnął rękę i pociągnął ją, pozwalając jej iść przed sobą, jednocześnie zajmując jej miejsce na końcu i osłaniając ją od wiatru.
Ruan Baijie wzruszyła się do łez. Powoli zamrugała swoimi pięknymi oczami i szepnęła do Lin Qiushiego:
– Jesteś taki miły.
– To zwykła uprzejmość.
– Czy jesteś taki miły dla wszystkich?
– …Myślisz, że zrobiłbym coś takiego dla Xiong Qi? To tylko dlatego, że dobrze wyglądasz – zażartował.
– Wszystko słyszałem! – powiedział idący z przodu Xiong Qi.
Słysząc to, Ruan Baijie zrobiła zamyśloną minę.
– Więc wszystko w porządku, jeśli to przystojny mężczyzna?
Lin Qiushi myślał, że tylko żartuje, więc odparł z udawaną powagą:
– Oczywiście musi też być wysoki.
– Hmm…
1. NPC (non-playing character) – termin z gier, oznaczający postać sterowaną przez komputer, a nie innego gracza.
2. Jiejie (姐姐, jiějiě) – dosł. starsza siostra. Potocznie nazywa się tak starszą od siebie kobietę.