Kaleidoscope of Death

Rozdział 1 – Przekroczenie pierwszego progu20 min. lektury

W oddali rozciągała się mała, górska wioska, ukryta wśród gęstych drzew. Wiodła do niej tylko jedna droga, która prawdopodobnie wskutek silnej ulewy była wyjątkowo błotnista. Idąc nią, trzeba było zachować szczególną ostrożność.

Obok Lin Qiushiego szła młoda kobieta, której rysy twarzy wskazywały na mieszane pochodzenie. Miała piękne, duże oczy i była niezwykle wysoka, wyższa nawet od niego. Ubrała się w długą, staromodną sukienkę i od czasu do czasu łkała cicho.

Gdzie jesteśmy? – wyszeptała.

A gdzie byłaś wcześniej? – zapytał Lin Qiushi.

W łazience we własnym domu.

A ja w przedpokoju.

W przedpokoju…?

Lin Qiushi uniósł głowę, spoglądając na pochmurne niebo.

Czy otworzyłaś jakieś drzwi?

Wyglądało na to, że kobieta coś sobie przypomniała, gdyż jej mina uległa subtelnej zmianie.

Tak.

Mężczyzna na nią spojrzał.

Ja też.

Wiatr przerwał ich rozmowę, wywołując głośny szum liści. Z nieba nagle zaczęły spadać drobne śnieżynki, tak jakby ich ponaglały. Musieli dotrzeć do wioski przed zmrokiem.

W trakcie rozmowy Lin Qiushi dowiedział się, że dziewczyna nazywała się Ruan Baijie. Zszokowało go to na chwilę, lecz szybko się pozbierał, nieszczerze zachwalając:

To bardzo dobre imię.

Ruan Baijie łypnęła na niego zapłakana, sycząc:

Wszyscy faceci to kłamcy.

Ech?

Nie myśl sobie, że nigdy nie widziałam tej porno książeczki.

Najwyraźniej nie była tak słaba i delikatna, jak sobie wyobrażał.

Kierując się w stronę wioski, wymieniali się informacjami. Wyglądało na to, że oboje otworzyli drzwi tuż przed tym, jak pojawili się w tej dziczy. Ruan Baijie chciała wejść do łazienki, a Lin Qiushi do przedpokoju.

Te drzwi były z czarnego żelaza. – Głos dziewczyny był miękki. – Nie miały żadnych ozdobników. Byłam zdziwiona, skąd takie coś pojawiło się w moim domu, ale niezbyt to przemyślałam i je po prostu otworzyłam…

W następnej chwili znalazła się tutaj.

Też otworzyłem czarne, żelazne drzwi… – Ledwo to powiedział, gdy zobaczył przed sobą niewyraźny zarys jakiejś postaci. Była dość wysoka, prawdopodobnie należała do mężczyzny. Krzyknął do niego głośno: – Proszę pana!

Nieznajomy zwolnił, najwyraźniej słysząc Lin Qiushiego. Ten natychmiast podbiegł, stukając go w ramię.

Dzień dobry. Czy mógłby pan powiedzieć, gdzie jesteśmy?

Mężczyzna odwrócił się w ich stronę, pokazując im swoją brodatą twarz. Na pierwszy rzut oka przypominał niedźwiedzia.

Jesteście tu nowi?

A co? – zaciekawił się Lin Qiushi.

Nie uzyskał odpowiedzi. Zamiast tego nieznajomy wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym spojrzał na przestraszoną Ruan Baijie.

Chodźcie. Jak będziemy w wiosce, to wszystko wam wytłumaczę.

Lin Qiushi mruknął przytakująco i wyruszyli w dalszą drogę.

Wyglądało na to, że była zima, a zmrok zapadał dość szybko. Gdy się tu pojawili, zachodzące słońce wciąż wisiało na niebie, lecz w mgnieniu oka zostały tylko ciemne chmury i spadające płatki śniegu.

Lin Qiushi rozmawiał z nowo napotkanym, rozglądając się uważnie na boki. Poza wioską nie było innych źródeł światła. Otoczona zewsząd gęstym lasem, droga sprawiała wrażenie opuszczonej. Wyjął z kieszeni papierosa i podał go towarzyszowi. Mężczyzna odmówił skinieniem dłoni.

Przepraszam pana, ale gdzie właściwie jest to miejsce? – zapytał Lin Qiushi.

Jestem Xiong Qi.

Xiong” jak niedźwiedź”? Naprawdę mu pasuje – pomyślał Lin Qiushi i chciał zadać drugie pytanie, lecz mężczyzna znowu machnął ręką.

Nie pytaj. Zrozumiesz, gdy dotrzemy na miejsce.

Och – wymamrotał Lin Qiushi. – Okej.

Przez resztę drogi milczeli, przyspieszając za to kroku. W końcu dotarli do wioski, gdy niebo już całkowicie pociemniało.

Xiong Qi wyraźnie się rozluźnił, zerkając na pozostawiony z tyłu mrok.

Dobra, wszystko jest w porządku. Najpierw do nich dołączmy.

Nowi” i „do nich” – Lin Qiushi od razu zwrócił uwagę na te słowa kluczowe. Od początku miał złe przeczucie, lecz w tej chwili znacznie przybrało na sile. Ruan Baijie również zdawała się coś wyczuć. Przestała płakać, jej atrakcyjna twarz pobladła, a w oczach widać było panikę.

Xiong Qi szedł dalej, doprowadzając ich do niewielkiego, trzypiętrowego budynku na skraju wioski. Gdy zapukał, ze środka rozległ się młody, dziewczęcy głos:

Kto tam?

To ja, Xiong Qi.

Ach, starszy brat Xiong! Wejdź. Czekaliśmy na ciebie.

Xiong Qi jedną dłonią pchnął drzwi, które otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, ukazując wnętrze. Przed ich oczami pojawił się przestronny salon, w którym wokół płonącego kominka siedziało około tuzina osób. Wyglądali, jakby właśnie omawiali coś ważnego.

Nowi? – Ktoś w końcu zauważył Lin Qiushiego i Ruan Baijie stojących obok Xiong Qi.

Nowi – przytaknął mężczyzna, powoli wchodząc do środka i znajdując sobie miejsce. – Usiądźcie. Xiao Ke, wytłumacz im wszystko.

Xiao Ke była dziewczyną, która otworzyła im drzwi. Wyglądała, jakby miała około piętnastu lub szesnastu lat, a jej rysy twarzy były delikatne i ładne.

Tak, usiądźcie. Pokrótce wszystko wam wyjaśnię.

Lin Qiushi i Ruan Baijie spojrzeli na siebie, po czym usiedli nieopodal drzwi.

Właściwie to nie ma wiele do powiedzenia. – Xiao Ke nie była zbyt miła. – Musimy na jakiś czas zostać w tej wiosce i rozwiązać parę problemów. To wszystko.

O jakie problemy chodzi?

Sami na razie nie wiemy. Jutro musimy odwiedzić sołtysa… Czy któreś z was jest materialistą? – zapytała dziewczyna.

Tak, ja – oznajmił Lin Qiushi, unosząc dłoń.

W takim razie wszystko, w co wierzyłeś, powinno się zmienić.

Co masz przez to na myśli?

To, że dojdzie do paru nadnaturalnych wydarzeń.

Ich przybycie spotkało się z całkowitą obojętnością. Poza Xiao Ke nikt ich nawet nie przywitał. Wcześniej Lin Qiushi założył, że coś omawiali, lecz teraz się okazało, że nie wymienili ani słowa. Niektórzy po prostu siedzieli, spoglądając bezmyślnie w płomienie; inni gapili się w telefony, grając w gry. Nie było tu zasięgu, więc nie dało się z nikim skontaktować, jednak wciąż można było grać w gry offline.

Lin Qiushi zaczął się przyglądać obecnym. Doliczył się trzynastu osób – dziewięciu mężczyzn i cztery kobiety. Oceniając po samych twarzach, większość była dość młoda, a najstarszy wśród nich miał co najwyżej czterdzieści lat.

Ogień trzaskał w kominku. Ruan Baijie siedziała cicho przez chwilę, choć najwyraźniej robiła się senna. Rozejrzała się po wszystkich, ale widząc, że nikt nie zamierza się ruszać, zapytała delikatnym głosem:

Przepraszam, ale czy jest tu jakiś pokój, w którym można położyć się spać? Jestem dość zmęczona.

Lin Qiushi nie był pewny, czy to tylko wrażenie, ale wydawało mu się, że wszyscy zamarli po tym pytaniu.

Racja, wszyscy powinniśmy odpocząć – mówiąc to, Xiong Qi wstał. – W innym wypadku zaśniemy w salonie. Podzielimy się pokojami. – Mężczyzna uważnie przyjrzał się Lin Qiushiemu. – Będziesz dzielił z nią pokój. Zachowajcie w nocy ostrożność i nigdzie nie wychodźcie…

Mam z nim dzielić pokój? – wtrąciła Ruan Baijie. – Ale…

Xiong Qi westchnął.

Czy mężczyźni różnią się od kobiet? Po jednej nocy zrozumiecie, że takie drobiazgi nie mają tu znaczenia. W końcu, na co ci skromność, gdy jesteś martwa, co nie?

Ruan Baijie wyraźnie chciała kłócić się dalej, ale odpuściła, widząc, że pozostali nie byli w najlepszym nastroju. Lin Qiushi zauważył jej nerwową minę i szybko ją uspokoił.

Nie martw się, nic ci nie zrobię.

Dziewczyna tylko przytaknęła.

W domu było dziewięć pokoi rozmieszczonych na trzech piętrach. Żaden z nich nie był wyposażony dla singla. Każdy umeblowany był na dwie, a czasami nawet trzy osoby.

No to ustalone – oznajmił Xiong Ke. – Do zobaczenia jutro.

Tłum się rozszedł, lecz nim podążyła śladem pozostałych, Xiao Ke nagle podeszła do Lin Qiushiego i szeptem mu doradziła:

Nie ufajcie za bardzo pozostałym, a może uda wam się przeżyć pierwszą noc…

Lin Qiushi otworzył usta, chcąc zadać jej pytanie, ale ona pospiesznie odeszła, jakby nie zamierzała dłużej z nim rozmawiać.

Chodź – odezwała się Ruan Baijie. – Połóżmy się.

Lin Qiushi skinął głową.

Ich pokój znajdował się po prawej stronie korytarza na drugim piętrze. W środku było tylko jedno łóżko, a przy nim wisiał plakat z jakąś postacią.

Nie było tu prądu, więc nie pozostało im nic innego, jak zapalić lampę naftową. Emitowane przez nią światło nie było wystarczająco jasne, więc cały pokój miał staromodny klimat. W powietrzu unosił się delikatny zapach pleśni.

Lin Qiushi początkowo sądził, że Ruan Baijie będzie przeciwna obecnym warunkom, ale nie spodziewał się, że dostosuje się jeszcze szybciej niż on sam. Po szybkim obmyciu się, od razu podeszła do łóżka i opadła na nie. W przeciwieństwie do niej Lin Qiushi usiadł na skraju posłania, czując się trochę niekomfortowo.

Spać… – Ruan Baijie schowała głowę w kocach, a jej głos był lekko stłumiony. – Nie jesteś zmęczony?

Trochę tak – przyznał Lin Qiushi.

Szczerze mówiąc, dzisiejszy dzień był aż zbyt dziwny – mruknęła Ruan Baijie. – Podejrzewałam nawet, że zostaliśmy wciągnięci do jakiegoś programu, w którym robią ludziom psikusy. Jednak ten żart zaszedł tak daleko i jest bardzo szczegółowy…

Lin Qiushi zdjął kurtkę i wszedł do łóżka, aby nie wzbudzić podejrzeń. Chociaż dzielili jedno łóżko, dla każdego z nich były osobne koce.

Bardzo dziwny.

I ci ludzie. Czy zauważyłeś wyraz ich twarzy?

Boją się.

Zgadza się – przytaknęła Ruan Baijie. – Boją się… Ale czego właściwie tak się boją?

Lin Qiushi zastanawiał się nad tym przez chwilę. Już miał coś powiedzieć, gdy usłyszał z boku lekkie, równomierne oddechy. Odwrócił głowę i zobaczył, że Ruan Baijie zapadła w głęboki sen.

Leżąc na plecach, Lin Qiushi położył głowę na poduszce i wpatrywał się w sufit nad sobą. W przyćmionym świetle zapadł w trans, stan głębokiej medytacji. Naprawdę podziwiał Ruan Baijie. Nagle pojawiła się w dziwnym miejscu i spotkała jeszcze dziwniejszych ludzi, ale spójrzcie na to! Wystarczyło, że zamknęła oczy i zasnęła jak martwa.

Gdy jednak Lin Qiushi zaczął nad tym rozmyślać, senność stopniowo ogarnęła jego myśli. Oczy mu się zamknęły i w końcu zapadł w sen.

W środku nocy zbudził się gwałtownie, słysząc słabe uderzenie.

Wydawało się, że hałas pochodzi od gryzącego wiatru wiejącego w zniszczone okna. Lekkie skrzypienie brzmiało, jakby ktoś stąpał po deskach podłogi bosymi stopami – drewno wyginało się lekko, nie mogąc wytrzymać przytłaczającego nacisku.

Lin Qiushi otworzył oczy i zobaczył, że cały pokój pogrążony był w mglistej ciemności. Nie wiedział, kiedy na zewnątrz przestał padać śnieg. Ogromny księżyc wisiał wysoko w powietrzu, a jego chłodne światło pieściło zagłówek łóżka, delikatnie rozsypując się po podłodze niczym gaza.

Wzrok Lin Qiushiego powoli przesuwał się w stronę krawędzi łóżka, po czym nagle mężczyzna wstrzymał oddech.

U wezgłowia znajdowała się postać kobiety. Siedziała na łóżku, tyłem do niego, a jej długie, czarne włosy opadały kaskadą na ramiona, zasłaniając jej sylwetkę. Wydawało się, że dostrzegła jego przebudzenie i powoli przechyliła głowę na bok.

Ta scena wyglądała dokładnie jak z horroru; spowodowało to, że całe ciało Lin Qiushiego zesztywniało na chwilę. Na szczęście jego odwaga była stosunkowo duża. Zacisnął zęby i natychmiast usiadł, obrzucając postać obelgami:

Pieprzyć to gówno! Kim ty do cholery jesteś?! Co do cholery myślisz, że robisz, wchodząc do mojego pokoju?!

Kobieta poruszyła się nieznacznie. Chwilę później rozległ się jej głos:

Jak to, kim jestem? To przecież ja.

To był głos Ruan Baijie.

Lin Qiushi odetchnął z ulgą i złagodził ton, mówiąc:

Jest późno. Dlaczego siedzisz na łóżku, zamiast spać?

Widziałeś studnię przed domem? – zapytała dziewczyna. – Tę, która jest na podwórku?

Lin Qiushi powtórzył:

Studnia? Jaka studnia?

Już miał wstać z łóżka, ale niechcący zerknął w prawo. To jedno spojrzenie sprawiło, że krew w nim natychmiast zamarzła – Ruan Baijie wciąż spała po prawej stronie. Od początku nie poruszyła ani jednym mięśniem.

Tamta studnia. – Kobieta odpowiedziała głosem, który brzmiał dokładnie tak, jak głos Ruan Baijie. – Chodźmy i ją obejrzyjmy.

Lin Qiushi milczał.

Dlaczego nie odpowiadasz?

W zeszłym miesiącu otrzymałem tytuł „wybitnego członka partii”.

Tym razem to kobieta zamilkła.

Jestem zagorzałym materialistą.

Kobieta milczała dalej.

Dlatego powinnaś zmienić cel i znaleźć kogoś innego do przestraszenia, dobrze?

Kobieta powoli odwróciła głowę. W świetle księżyca Lin Qiushi zdołał dojrzeć jej twarz. Trudno było opisać ją zwykłymi słowami. Była śmiertelnie blada i dość opuchnięta, a jej gałki oczne prawie wyskoczyły z oczodołów. Jej wygląd był, ogólnie mówiąc, dziwaczny. Znajomym głosem zapytała:

Nie boisz się mnie?

Lin Qiushi milczał przez trzy sekundy. Następnie pochylił głowę i spojrzał na swoją pościel.

Nie bądź taka. Wziąłem tylko jedną parę spodni.

Kobieta zamilkła.

Lin Qiushi otarł twarz.

Jeśli jeszcze raz mnie przestraszysz, naprawdę się zsikam.

Gdy skończył to mówić, zaczął klepać Ruan Baijie, która wciąż mocno spała.

Szybko! Wstawaj! – krzyknął głośno.

Ruan Baijie nagle obudziła się po uderzeniu Lin Qiushiego. Całkowicie oszołomiona przetarła oczy, po czym zaczęła się zastanawiać:

Dlaczego, u licha, miałabym wstawać?

Gdy tylko szeroko otworzyła oczy, zauważyła, że przy łóżku siedziała kobieta.

A kto to jest, ach? Lin Qiushi, więc, zamiast iść spać w nocy, poszedłeś Bóg wie gdzie, by znaleźć sobie kobietę, którą mógłbyś tu sprowadzić, co? Jesteś po prostu bezwstydny! Powiedz mi, niby z której strony ona jest mi równa?!

Naprawdę to jest teraz najważniejsze? – pomyślał Lin Qiushi.

Ruan Baijie przeklęła cicho kilka razy, zanim wyczuła, że coś jest nie tak. Wytrzeszczyła swoje piękne oczy.

Co się dzieje z jej szyją, robi się coraz dłuższa…

Lin Qiushi zerknął za siebie i odkrył, że kobieta wstała z łóżka. Jej głowa była przekrzywiona w bok, a szyja wydłużała się z każdą sekundą, praktycznie przypominając zmutowanego węża.

Przyglądali się tej scenie z wyrazem osłupienia na twarzach. W końcu Lin Qiushi nie mógł tego znieść.

Wiejemy! – krzyknął, po czym natychmiast wstał, chwytając Ruan Baijie za rękę i jak szalony rzucił się do drzwi.

Ostatecznie Ruan Baijie, która w ciągu dnia była słaba i delikatna, pobiegła szybciej od niego. Niczym podmuch wiatru zniknęli za drzwiami.

Nie możesz, kurwa, biec wolniej?! – wrzasnął za nią Lin Qiushi.

Umrę, jeśli pobiegnę choć trochę wolniej…

Ech, baby – pomyślał Lin Qiushi.

Czmychnęli niczym króliki, zbiegając aż na pierwsze piętro. Kiedy ustalili, że to coś nie podążyło za nimi, od razu odetchnęli z ulgą. Ruan Baijie płakała, kwiląc żałośniej od kota, a biegała szybciej niż pies. Zanim Lin Qiushi złapał oddech, jej oczy już błyszczały od łez; była gotowa na drugą rundę wrzasków.

Nie płacz. Nie płacz – nalegał Lin Qiushi. – Co szepnęłaś, żeby sprowokować to coś?

Nie mogę uwierzyć, że myślisz o innych ludziach. W ogóle cię nie obchodzę.

Lin Qiushiego zatkało.

Być może w wyrazie twarzy Lin Qiushiego widać było jego odrazę, bo Ruan Baijie w jakiś sposób stłumiła szloch. Usiadła na drewnianym stołku znajdującym się na pierwszym piętrze i delikatnie otarła kąciki wilgotnych oczu.

Znajdowali się teraz w salonie na pierwszym piętrze. Cały pokój był pusty. Doszło do tak ogromnego zamieszania, a mimo to ani jedna osoba nie wyszła, żeby cieszyć się tą chaotyczną sceną; właściwie nie było słychać żadnych innych dźwięków, łącznie z oddechami innych.

Lin Qiushi stał przez chwilę w miejscu i się wahał.

Co powinniśmy teraz zrobić?

Nie mieli żadnego doświadczenia w tego typu sprawach. Nie wiedzieli, co robić – zupełnie nie mieli pojęcia, jak sobie z tym poradzić. I tak po prostu sterczeli w tym salonie jak dwa drewniane słupy.

Na zewnątrz padał śnieg – zauważyła nagle Ruan Baijie, powoli podchodząc do drzwi i spoglądając na podwórko.

W środku nocy spadł śnieg. – Lin Qiushi stał w drzwiach i patrzył na cienką warstwę śniegu pokrywającą ziemię. Dostrzegł także studnię, o której wspomniał duch kobiety. Rzeczywiście było tak, jak powiedziała; na środku podwórza znajdowała się studnia. Jej lokalizacja była dość dziwna. Ze wszystkich możliwych miejsc usytuowano ją na samym środku, tak że blokowała przejście. Z punktu widzenia feng shui zdecydowanie nie było to ani właściwe, ani dobre.

Przy wejściu znajduje się kamień. Brak mi słów – dodała nagle Ruan Baijie. – Ta studnia jest cudownie zbudowana.

Zachichotała, a kąciki jej oczu uniosły się w górę. Wyglądała wyjątkowo oszałamiająco.

Co? – powiedział Lin Qiushi. – Też znasz się na feng shui?

Dbam o nie w domu, więc trochę się nauczyłam. – Spojrzała na niego z ukosa. – A ty co robisz zawodowo?

Projektuję…

Och, nie jesteś jeszcze łysy. Nie robiłeś tego długo, prawda?

Lin Qiushi milczał. Naprawdę wiesz, jak rozmawiać.

Jak myślisz, co robię? – Ruan Baijie zarzuciła włosami.

Jesteś modelką? Rzadko widywał tak wysoką dziewczynę jak Ruan Baijie. Wysoka i postawna, miała dobry temperament; poza nieistniejącą klatką piersiową wydawało się, że nie ma innych wad.

Nie zgadłeś. – Ruan Baijie promieniała, kontynuując: – Jestem wróżbitką.

Lin Qiushi patrzył pustym wzrokiem.

Udowodnię ci. Dzisiejszy księżyc jest szczególnie okrągły i pełny. Czuję, że ktoś umrze.

Lin Qiushi nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.

Co to za logika? Jak bardzo okrągły księżyc w pełni ma przewidywać śmierć?

Ruan Baijie nie zwracała uwagi na Lin Qiushiego. Wyszła na podwórko i przywołała go do siebie. Serce mężczyzny wyskoczyło z piersi na widok jej działań.

Po cholerę tam idziesz? Już jest późno…

Chciałam się temu dobrze przyjrzeć – odpowiedziała Ruan Baijie.

Spójrz na to jutro w ciągu dnia. Sprawdzanie tego teraz jest zbyt niebezpieczne. – Chociaż Lin Qiushi tak powiedział, to nie chciał zostawiać jej samej na dworze i poszedł za nią.

Ubrana w długą białą suknię i stawiająca zwinne kroki do przodu, Ruan Baijie przypominała pełną wdzięku śnieżną wróżkę. Spokojnie zbliżała się do studni, lecz nagle się zatrzymała, czekając aż Lin Qiushi również podejdzie.

Co się stało?

Nic – odparła. – Nagle czuję, że nie chcę już tego widzieć. Wróćmy.

Lin Qiushi był zaskoczony.

Dlaczego musimy wracać?

Jest za zimno – poskarżyła się Ruan Baijie. – Zamarznę.

Mówiąc to, naturalnie chwyciła Lin Qiushiego za ramię, a następnie siłą wciągnęła go z powrotem do środka.

Ciągnięty mężczyzna odkrył, że jej siła jest dość niezwykła i absolutnie nie mógł się uwolnić z jej uścisku.

Ruan Baijie? – Lin Qiushi był przerażony tą potężną siłą.

Ruan Baijie rozluźniła uścisk.

No chodź. Za zimno, ach. Jak się pospieszymy, to jeszcze chwilę będziemy mogli pospać… – Powiedziała, co chciała powiedzieć, i przestała zwracać na niego uwagę. Zajmując się swoimi sprawami, poszła na górę i wróciła do pokoju.

Nie mając lepszych opcji, Lin Qiushi poszedł za nią i również wrócił do ich pokoju na drugim piętrze. Na szczęście tamta przerażająca kobieta zniknęła. Jedynie okna pozostały uchylone, a do pokoju wpadał przenikliwy, zimowy wiatr.

Ruan Baijie od razu poszła do łóżka. Zamknęła oczy i zasnęła.

Lin Qiushi natomiast nie mógł zasnąć, więc ponownie zapalił lampę naftową i nie spał przez całą noc. Noc tutaj była nieskończona i straszna, wiatr na zewnątrz wył bez przerwy, a w tym pokoju znajdowała się śpiąca królewna. Ruan Baijie i mężczyzna, którego właśnie poznała, spali w tym samym łóżku, a mimo to ani trochę się nie obawiała. Jej oddechy były miękkie i równe, a delikatny rumieniec zabarwił jej jasne policzki na różowo; ta scena wyglądała niezaprzeczalnie kusząco.

Lin Qiushi patrzył na nią przez długi czas, po czym oderwał wzrok. Chociaż nie był dżentelmenem, z pewnością nie był też podłym łajdakiem, który wykorzystywał kogoś w niepewnej sytuacji.

Następnego dnia około godziny ósmej pojawiły się oznaki świtu i promienie słońca wyjrzały nad horyzont. W nocy znów zaczął padać śnieg, a ziemia na zewnątrz była już równomiernie pokryta bielą.

Ruan Baijie jęknęła i otworzyła oczy. Najpierw wyciągnęła spod kołdry ramiona, ale natychmiast je cofnęła.

Ale zimno…

Lin Qiushi zobaczył ją taką i pomyślał: Z pewnością nie mówiłaś tego wczoraj wieczorem.

Qiushi – zaczęła Ruan Baijie. – Idź i pomóż mi znaleźć jakieś ubranie. Mam na sobie tylko tę sukienkę… jest mi za zimno.

Lin Qiushi zgodził się, przytakując, jednak w rzeczywistości planował znaleźć ubrania, które sam mógłby nosić, ogrzewając tylko siebie. W końcu w jego własnym, oryginalnym świecie wciąż było upalne lato.

Tłumaczenie: Ashi

One Comment

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.