W końcu wyjechali.
Lin Qiushi i Cheng Qianli siedzieli na tylnym siedzeniu. Nie rozmawiali zbyt wiele, a atmosfera w samochodzie była bardzo podniosła. Kiedy Ruan Nanzhu wjechał na autostradę, Lin Qiushi w końcu nie mógł powstrzymać się od głośnego pytania:
– Dokąd mnie zabieracie?
– A już myślałem, że o to nie zapytasz – powiedział Cheng Qianli.
– No cóż, skoro już zapytałem, to powiesz mi?
– Nie, nie licz na to.
Jest niemożliwy – pomyślał Lin Qiushi.
Pół godziny później samochód zaparkował przed odległą willą na przedmieściach.
Lin Qiushi wysiadł z pojazdu i przyjrzał się budynkowi. Willa była całkowicie odizolowana – pusta okolica nie wykazywała ani śladu zamieszkania człowieka. Budynek stał samotnie pośrodku tej rozległej, opuszczonej dziczy. Otaczała go bujna roślinność. Stojąc na zewnątrz, można było usłyszeć głośne dźwięki owadów.
Ruan Nanzhu zgasił silnik i cała trójka poszła ścieżką do willi. Lin Qiushi wyjął telefon i spojrzał na godzinę – był bardzo wczesny poranek. To miejsce znajdowało się zbyt daleko od miasta, więc miał bardzo słaby zasięg, zaledwie jeden słupek.
Ruan Nanzhu ruszył przodem i wkrótce dotarł do drzwi willi. Podniósł rękę, pchnął drzwi i wszedł do środka. Lin Qiushi podążył za nim, ale oślepiły go odbijające się od błyszczących podłóg promienie słońca. W salonie na parterze siedziały trzy osoby, dwóch mężczyzn i jedna kobieta, które zdawały się być w trakcie dyskusji. Gdy tylko weszli, grupa ucichła i wszystkie oczy skierowały się na Lin Qiushiego.
– Brat Ruan! – zawołał jeden z mężczyzn. Jego ton był niezwykle uprzejmy i pełen szacunku. – Wróciłeś.
Ruan Nanzhu energicznie skinął głową i jakby od niechcenia znalazł miejsce na sofie, po czym podniósł rękę, by przywołać gestem Lin Qiushiego, wskazując, aby usiadł obok niego. Lin Qiushi wahał się przez chwilę, ale w końcu posłusznie wykonał polecenie.
– Właśnie wyszedłeś zza drzwi – zaczął Ruan Nanzhu i wyciągnął rękę. – Gdzie jest notatka?
Lin Qiushi był zaskoczony. Nie spodziewał się, że Ruan Nanzhu od razu przejdzie do rzeczy. Nic mu nawet nie wytłumaczył ani nie przybliżył tematu, bezpośrednio prosząc go o tamtą kartkę papieru.
– Nie sądzisz, że powinieneś najpierw wyjaśnić mi sytuację? – sprzeciwił się Lin Qiushi. – Nagle włamałeś się do mojego domu, przyprowadziłeś mnie tutaj, a teraz od razu czegoś żądasz?
– Cheng Qianli, wyjaśnij – rozkazał Ruan Nanzhu.
Z twarzą wyrażającą żal i bezradność Cheng Qianli wzruszył ramionami, wstał i podniósł leżący przed nim laptop. Po otwarciu przez chwilę uderzał w klawisze, po czym podał go Lin Qiushiemu. Ten był dość zakłopotany, ale mimo to wziął laptopa. Zobaczył, że została otwarta jakaś strona internetowa.
– Co to jest?
– Sam zobacz.
Lin Qiushi użył touchpada do przewijania i z grubsza przejrzał całą witrynę. Przedstawiała wiadomości z wczoraj, a większość z nich dotyczyła przypadkowych zgonów. Wśród nich był jeden, o którym Lin Qiushi doskonale wiedział – raport z wypadku samochodowego w mieście X. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że kierowca jechał z nadmierną prędkością, uderzył w przeszkodę i zginął na miejscu. Patrząc na nazwiska, skróty i zdjęcia w artykule prasowym, Lin Qiushi w końcu zrozumiał, o co chodzi.
Wszyscy zmarli to ci sami ludzie, których spotkał za drzwiami. Prawie wszyscy zginęli tej samej nocy i to na różne, drastyczne sposoby, od popełnienia samobójstwa po morderstwo.
– …Ci, którzy umierają za drzwiami, umrą także tutaj?
Cheng Qianli skinął głową.
– Pozwól, że najpierw ci coś powiem, żebyś mógł się przygotować. Z tymi drzwiami nie można żartować, nie są to też zwykłe koszmary. Jeśli po tamtej stronie przydarzy ci się coś złego, równie dobrze możesz pocałować się w tyłek na pożegnanie, bo jeśli tam umrzesz, na pewno umrzesz i tutaj.
– Czaję. Ale co to właściwie jest?
– Bardzo trudno jest to wyjaśnić za pomocą nauki. Dosłownie łamie wszystkie prawa naturalne i zdrowy rozsądek tego świata. – Cheng Qianli zerknął na Ruan Nanzhu, który siedział obok niego. – Dopiero wróciłeś, prawda? Powinieneś się pospieszyć i dać nam notatkę, którą dostałeś od drzwi. Ta rzecz jest bardzo ważna.
– Nie zabrałem ze sobą tej notatki.
– To w sumie nie ma znaczenia. Pamiętasz przynajmniej, co było w niej zapisane? – zapytał Cheng Qianli.
Lin Qiushi skinął głową i zawahał się przez chwilę. Będąc pod intensywną obserwacją innych, w końcu wyjawił treść notatki:
– Ptak-straszydło.
– Sprawdźcie to. – Usłyszawszy rozkaz Ruan Nanzhu, wszyscy wkroczyli do akcji.
Widząc ich niespokojne spojrzenia, Lin Qiushi również poczuł się nieco zdenerwowany.
– Co tu się do cholery dzieje? Naprawdę nie rozumiem…
– Czy ostatnio przydarzyło ci się coś dziwnego? – zapytał Ruan Nanzhu, spoglądając na telefon. – Jak jakieś znaki ostrzegawcze, wróżby lub coś w tym rodzaju?
– Znaki ostrzegawcze lub wróżby?
– Tak, znaki ostrzegawcze lub wróżby. Na przykład widzenie rzeczy, których wcześniej nie mogłeś zobaczyć, uleganie drobnym wypadkom, a może… – W tym momencie przerwał. – Zwierzę cię unikało?
– To prawda. Mój kot nie pozwala mi się przytulić. Myślisz, że ten problem można jeszcze wyleczyć?
– Nie ma lekarstwa. Daj sobie spokój – wypalił Cheng Qianli.
Lin Qiushi zamilkł.
Ruan Nanzhu przelotnie spojrzał na nastolatka, a ten szybko przybrał poważną minę, sprawiając wrażenie, jakby bardzo ciężko pracował.
– Umierasz – kontynuował Ruan Nanzhu.
Lin Qiushi osłupiał.
– Hę? Co masz na myśli?
– Dokładnie to. Jednak o ile uda ci się przejść przez te dwanaście drzwi, będziesz mógł żyć i całkowicie wyzwolisz się spod ich kontroli.
– Spod ich kontroli? – W tej chwili miał wrażenie, że zamienił się w papugę. Przez głowę przelatywały mu niezliczone pytania, lecz nie miał odwagi zadać ich wszystkich. Zresztą Ruan Nanzhu nie wyglądał na człowieka obdarzonego dużą dozą cierpliwości.
– Nie ma potrzeby się spieszyć i zadawać wszystkich pytań na raz. Masz jeszcze tydzień, żeby powoli dojść do siebie. Co do tego, co się stało, Cheng Qianli, zostawiam to tobie.
– Przysięgam, najbardziej nienawidzę tej sesji pytań i odpowiedzi dla nowicjuszy.
Zostałeś skrzywdzony, ach.
– Okej, w takim razie zadam dzisiaj ostatnie pytanie. – Lin Qiushi zastanowił się przez chwilę i poczuł, że to jest zdecydowanie najważniejsza kwestia w tej chwili.
– O co chcesz zapytać? – powiedział Cheng Qianli.
– To… kim jest dla was Ruan Baijie? – zapytał w końcu Lin Qiushi. – Ona na pewno ma coś z wami wspólnego, prawda?
Zapadła niezręczna, duszna cisza. Wyraz twarzy Cheng Qianli był niezwykle dziwny, do tego stopnia, że wyglądał jak osobliwa maska.
Lin Qiushi przez chwilę przyglądał się jego zniekształconej twarzy i wkrótce odkrył, że w rzeczywistości tłumi śmiech.
– Dowiesz się później. – Ruan Nanzhu uśmiechnął się ciepło. – Nie ma powodu się martwić.
Dlaczego wasze miny są takie dziwne, ach…
W trakcie ich rozmowy osoby znajdujące się w pomieszczeniu zapoznały się już ze szczegółami dotyczącymi Ptaka-straszydło, a także dodatkowymi informacjami z nim związanymi.
Po wysłuchaniu ich raportów Ruan Nanzhu oświadczył:
– Cheng Qianli, zabierz go ze sobą na spotkanie. Muszę pójść w pewne miejsce.
– Okej.
Gdy tylko skończył mówić, Ruan Nanzhu odwrócił się na pięcie i odszedł. Nie minęła nawet sekunda, gdy zza domu dobiegł odgłos budzącego się do życia silnika samochodu.
Lin Qiushi i Cheng Qianli pozostali w tyle, patrząc na siebie z przerażeniem. W końcu nastolatek wstał i powiedział:
– Przedstawię cię reszcie. To Lu Yanxue, jedyna dziewczyna w naszej ekipie. Ma więcej odwagi niż niejeden mężczyzna, a przy tym jest jeszcze bardziej nieokrzesana.
– Cholera, Cheng Qianli, czy zabiłoby cię, gdybyś choć raz powiedział coś miłego?
Cheng Qianli zignorował ją i przedstawił pozostałą dwójkę:
– Chen Fei i Yi Manman. Chen Fei to ten w okularach, a ten drugi to Yi Manman. Jest dość uciążliwy i opowiada mnóstwo bzdur, więc najlepiej trzymać się od niego jak najdalej.
Chen Fei skinął głową.
– Cheng Qianli, uważaj, bo w końcu sobie nagrabisz – powiedział Yi Manman.
– Jak zapewne wszyscy wiecie, to jest Lin Qiushi. Osoba, którą przyprowadził brat Ruan.
Sądząc po postawie całej trójki, wszyscy byli bardzo przyjaźni, jednak nie rozmawiali zbyt wiele. Wyglądało to tak, jakby nie byli zainteresowani wchodzeniem w interakcję z Lin Qiushim i poznaniem go.
Cheng Qianli najwyraźniej od razu zrozumiał, co pomyślał jego towarzysz i szczerze wyjaśnił:
– Nie obwiniaj ich za to, że niezbyt entuzjastycznie cię powitali. W końcu nie wiemy, jak długo pożyjesz. Przywiązywanie się do kogoś, kto może niedługo umrzeć, jest zbyt trudne i rozdzierające serce.
Cóż, jeśli tak to ujmujesz, już czuję się znacznie lepiej… Taa, jasne, jakie „nie wiemy, jak długo pożyjesz”?
– Spróbuj przynajmniej przeżyć następne drzwi – poradził Cheng Qianli. – Z drugiej strony brat Ruan prawdopodobnie wejdzie z tobą do środka, więc nie powinno być żadnych większych problemów.
– A Ruan Baijie…
– Ej, jesteś głodny? Czy chcesz coś do jedzenia?
Zbyt szybko zmieniłeś temat! To oczywiste, że starasz się unikać rozmów o Ruan Baijie.
Lin Qiushi nie był głodny i nie mógłby znowu zasnąć po obudzeniu w środku nocy, więc po prostu siedział w salonie i przyglądał się, jak inni sobie ze wszystkim radzą. Wyglądało na to, że szukają wszelkich informacji związanych z Ptakiem-straszydło. Choć był to jedynie tytuł bajki dla dzieci, w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki byli skłonni pojechać prawie na koniec świata. Chen Fei i Yi Manman rozmawiali nawet o planach jutrzejszej wycieczki do biblioteki.
Cheng Qianli powiedział Lin Qiushiemu, że może pójść na górę i się przespać, jeśli nie ma nic do roboty. Pokój dla niego był już przygotowany, znajdował się w nim komputer i tym podobne, więc mógł nawet sobie pograć.
– …w takim razie pójdę do łóżka.
– Dobranoc.
Lin Qiushi wszedł po schodach i zgodnie z instrukcją skręcił w prawo, kiedy zauważył samotną postać stojącą na końcu korytarza. Początkowo sądził, że w tej willi mieszka inna osoba, więc zrobił krok do przodu, chcąc się przywitać. Jednakże w chwili, gdy Lin Qiushi wyraźnie zobaczył twarz drugiego mężczyzny, zimny pot spłynął mu po plecach.
Cheng Qianli, który powinien siedzieć na dole, niespodziewanie pojawił się tuż przed nim. Stopniowo zbliżał się do niego z beznamiętną miną.
– Cheng Qianli? – Lin Qiushi ostrożnie cofnął się o krok. – Skąd się tu wziąłeś?
Oczy mężczyzny były zimne, pozbawione emocji. Zachowywał się całkiem inaczej niż Cheng Qianli, którego spotkał wcześniej. Słysząc słowa Lin Qiushiego, obojętnie wyjawił:
– Nie jestem Cheng Qianli.
– Więc kim jesteś?
– Jego starszym bratem.
– Ech?
– Cheng Yixie.
Lin Qiushi zupełnie zaniemówił. Nie powiedział ani słowa i po prostu odwrócił się na pięcie. Pobiegł z powrotem na parter, gdzie zobaczył Cheng Qianli siedzącego w salonie i rozmawiającego z Lu Yanxue.
– O co chodzi? – zapytał nastolatek, kiedy zobaczył, jak ucieka w popłochu.
– Masz brata bliźniaka?
– Och, no tak. Zapomniałem.
Lin Qiushiego zatkało.
Czy naprawdę można zapomnieć o czymś tak ważnym? I co jest z waszymi imionami? Yixie Qianli, zginąć w płomieniach?