Kaleidoscope of Death

Rozdział 9 – Serca pozostałych12 min. lektury

Lin Qiushi słyszał już kiedyś krzyki agonii, ale żałosne wrzaski, które dziś wieczorem dotarły do jego uszu, brzmiały zupełnie inaczej, a nawet nieco osobliwie. Towarzyszył im dźwięk spadających na ziemię ciężkich przedmiotów, a także donośne ryki wściekłości i plugawych wulgaryzmów. Słyszał nawet, jak ktoś pełzał po korytarzu. Z ust tej osoby wydobywało się żałosne wołanie o pomoc.

Ach! Ocal mnie! Pomocy! Ktoś próbuje mnie zabić! Ratunku… – Głos był nieco znajomy. Lin Qiushi rozpoznał go i ustalił, że należał do jednej z dziewcząt w drużynie. Krzyczała z całych sił, a jej ochrypły wrzask sprawiał wrażenie, jakby wyczerpała wszystkie siły.

Lin Qiushi nie był pewien, czy głos był prawdziwy, czy stanowił jedynie element jego wyobraźni. Jego oddech stawał się coraz bardziej chaotyczny, w miarę jak krzyki stawały się coraz głośniejsze i bliższe.

Pomocy… – Wydawało się, że właścicielka głosu dotarła na drugie piętro. Gorączkowo biegła korytarzem i bezlitośnie waliła w każde drzwi. – Ktoś chce mnie zabić! Ocal mnie! Proszę, otwórz drzwi! Proszę, błagam, otwórz drzwi…

Niestety jej prośby pozostały bez odpowiedzi, gdyż nie było słychać najlżejszego dźwięku otwierania drzwi. Wydawało się, że wszyscy zapadli w głęboki sen i po prostu nie słyszeli tych przeszywających uszy wołań o pomoc.

Lin Qiushi pozostał w łóżku. Nie ruszał się ze swojego miejsca, dopóki osoba szukająca pomocy nie dotarła w końcu do nich.

Pomocy! Pomóż mi! – wrzasnęła młoda kobieta, wściekle uderzając dłońmi w drzwi. – Proszę otworzyć te drzwi! On jest szalony, chce mnie zabić! Błagam, proszę, błagam, nie chcę umierać! Błagam, ratuj mnie!

Lin Qiushi powoli wstał z łóżka, ale znowu zamarł. Na serio rozważał, czy otworzyć drzwi. Ruan Baijie, która powinna spać spokojnie u jego boku, szepnęła cicho:

Czy chcesz ją uratować?

Lin Qiushi odpowiedział pytaniem:

Czy mogę ją uratować?

Ruan Baijie zamrugała kilka razy.

Jeśli chcesz – odparła po chwili ciszy.

Lin Qiushi uważał, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że głos na zewnątrz należy do człowieka. Widząc, że Ruan Baijie nie ma zamiaru go zatrzymywać, szybko wstał z łóżka i rzucił się do drzwi. Zaciskając mocno zęby, otworzył je szeroko.

Gdy tylko to zrobił, jego oczom ukazała się makabryczna scena, która niemal wytrąciła go z równowagi. Młoda kobieta, która wołała o pomoc, była zalana krwią od stóp do głów. Płakała, drugą ręką ściskając zranione ramię. Widząc, jak Lin Qiushi otwiera drzwi, histerycznie rzuciła się na niego.

Pomóż… Ra-ratuj mnie!

Co się stało?

On chce mnie zabić! – Dziewczyna głośno płakała. – On chce mnie zabić!

Lin Qiushi cofnął się i odsunął na bok, aby wpuścić ją do pokoju.

Kto chce cię zabić?

Cheng Wen!

To imię ledwo nic mu nie mówiło, ale na pewno należało do jednego z pozostałych mężczyzn. Chciał zadać więcej pytań, ale wtedy usłyszał głośny hałas dochodzący ze schodów – był to dźwięk przedmiotu uderzającego w drewno. Pomiędzy pierwszym a drugim piętrem znajdowały się stare drewniane drzwi, które zwykle były zamknięte, gdy wszyscy kładli się spać. Najprawdopodobniej to właśnie one uratowały dziewczynie życie.

Lin Qiushi pośpiesznie dał jej znak, aby weszła do środka, po czym szybko zamknął za nią drzwi.

Spazmatyczny szloch wstrząsnął ciałem młodej kobiety, a ona drżała gwałtownie. W jej szeroko otwartych oczach malowało się czyste przerażenie.

Sądząc po głośnym trzasku, jaki rozległ się z zewnątrz, drewniane drzwi pomiędzy dwoma pierwszymi piętrami w końcu się rozwaliły, nie mogąc wytrzymać intensywności nieustannej fali ataków. Ciężkie, szybkie kroki odbiły się echem w korytarzu. Ten mężczyzna najwyraźniej jej szukał.

Dokąd uciekłaś… pospiesz się i natychmiast oddaj Wang Xiaoyi! Nie pozwólcie jej wejść do waszych pokoi! – krzyknął Cheng Wen.

Przerażona Wang Xiaoyi jęknęła tak cicho, jak to tylko możliwe.

Ruan Baijie również wstała z łóżka. Pomimo tak poważnej sytuacji ani trochę się nie spieszyła. Nie była też w najmniejszym stopniu zaniepokojona czy przytłoczona i powoli, irytująco powoli poprawiała włosy.

Kroki Cheng Wena zatrzymały się tuż przed pokojem Lin Qiushiego. Plamy krwi na korytarzu nagle skończyły się pod jego drzwiami, więc ślad nie mógł być bardziej oczywisty. Natychmiast znalazł lokalizację Wang Xiaoyi.

Otwórz drzwi! Lin Qiushi! – zagrzmiał Cheng Wen. – Wang Xiaoyi jest w twoim pokoju, prawda?!

Lin Qiushi nie powiedział ani słowa.

Uroczo słodka Ruan Baijie otworzyła usta i powiedziała:

Jest już tak późno. Po co robisz takie zamieszanie?

Cheng Wen nalegał:

Pośpiesz się i oddaj mi ją, ona nie jest człowiekiem! Nie dajcie się jej zwieść! – nalegał mężczyzna.

Co masz przez to na myśli? – zapytał Lin Qiushi.

Cheng Wen wydawał się bardzo roztrzęsiony. Pełen zniecierpliwienia i wzburzenia podkreślił:

Ona naprawdę nie jest człowiekiem! Musisz mi uwierzyć…!

Usłyszawszy jego odpowiedź, Wang Xiaoyi krzyknęła:

To ty nie jesteś człowiekiem! Cheng Wen, nie mogę uwierzyć, że chcesz użyć tej wymówki, żeby mnie zabić! Myślisz, że jeśli mnie zabijesz, będziesz mógł dalej żyć, co?

Słysząc to, ton Cheng Wena nagle stał się wściekły i mroczny.

Wang Xiaoyi, przestań się wygłupiać – warknął. – Jesteś tym potworem ukrytym wśród nas, już odkryłem twój sekret! Wyłaź stamtąd! – Powiedziawszy to, zaczął wściekle bić w drzwi i przeklinać bez przerwy. Nie wyglądał, jakby miał się zatrzymać.

Drzwi były już dość stare i zniszczone, a siła dorosłego mężczyzny nie była powodem do żartów. Gdyby naprawdę się uparł, że je wyważy, prawdopodobnie nie wytrzymałyby długo. Stojąc nieopodal, Lin Qiushi próbował do niego przemówić.

Powiedzmy, że zabijesz Wang Xiaoyi i wyjdziesz stąd żywy, ale będziesz też mordercą!

Cheng Wen splunął.

Lin Qiushi, zajmij się swoimi cholernymi sprawami!

To ja dzisiaj, kurwa, dowodzę! Wejdź, jeśli się odważysz! Nie martw się, nie zabiję cię! – ryknął Lin Qiushi, wściekle zgrzytając zębami. Podwinął rękawy natychmiast po skierowaniu swojego gniewu na osobę na zewnątrz i sapiąc ze złością, zaczął szukać przedmiotu, którego mógłby użyć jako broni.

Cheng Wen również wyczuł wściekłość Lin Qiushiego i stopniowo przestał walić w drzwi. W końcu powiedział szorstko:

Lin Qiushi. To ja dzisiaj wcielę się w rolę złoczyńcy. Wypuść ją w tej chwili. Gdy umrze, wszyscy będziemy mogli wrócić do domu.

W twoich snach.

Ty…

Odejdź. Nie pozwolę ci jej zabić – przerwał mu Lin Qiushi.

Przez chwilę panowała śmiertelna cisza, lecz wkrótce dało się słyszeć odgłos oddalających się kroków. Lin Qiushi szczerze nie spodziewał się, że Cheng Wen tak łatwo się podda. Przez chwilę stał oszołomiony w miejscu, po czym zwrócił się do Wang Xiaoyi i oznajmił:

Nie ma go.

Po raz kolejny Wang Xiaoyi wybuchnęła płaczem.

Był środek nocy, a jednak troje ludzi w tym pokoju nie spało zbyt długo. Podczas gdy Lin Qiushi opatrywał ranę Wang Xiaoyi, Ruan Baijie siedziała przy parapecie i w milczeniu spoglądała na zewnątrz.

Lin Qiushi zapytał ją, na co tak patrzy, a Ruan Baijie odpowiedziała:

Patrzę na studnię na zewnątrz.

Jest aż tak ładna? – Na nim nie wywarła zbyt dobrego wrażenia.

To widok dla obolałych oczu – odparła ciepło dziewczyna. – Im dłużej na nią patrzę, tym lepiej wygląda. Myślę, że chcę do niej pójść.

Nie pozwolę ci dojść do tej studni – oświadczył Lin Qiushi i powoli wyczyścił krew z podłogi. Po chwili szczerze dodał: – A jeśli chcesz iść, zrobię to pierwszy.

Ruan Baijie zachichotała.

Naprawdę jesteś interesującym facetem.

Wang Xiaoyi udało się przeżyć. Zraniono ją w prawe ramię, ale okazało się to szczęściem w nieszczęściu, ponieważ ostatecznie udało jej się ujść z życiem.

Lin Qiushi początkowo myślał, że Cheng Wen poczuje się na tyle winny, by nie pojawić się przed nimi następnego dnia, ale kto by pomyślał, że nie dość, że zszedł na dół, to jeszcze udawał, że poprzedniej nocy nic się nie wydarzyło. Bez najmniejszych wyrzutów sumienia po prostu od niechcenia usiadł i zjadł śniadanie w salonie na pierwszym piętrze.

W chwili, gdy go zobaczyła, Wang Xiaoyi wzdrygnęła się i ukryła za Lin Qiushim. Znowu prawie zapłakała.

Cheng Wen, czy nie masz wstydu? Nadal masz czelność, żeby się pojawić? – syknął chłodno Lin Qiushi.

Cheng Wen spojrzał na nich obojętnie.

Dlaczego nie mogę się pojawić?

Chciałeś zabić Wang Xiaoyi! – Lin Qiushi po prostu nie rozumiał logiki tego człowieka. – Ona jest człowiekiem!

Cheng Wen zaśmiał się złośliwie, ale już się nie odezwał.

Pozostali członkowie zespołu usłyszeli dialog między mężczyznami. Niektórzy z nich patrzyli na Cheng Wena z obrzydzeniem, inni byli po prostu apatyczni. To było tak, jakby dla nich zabicie członka drużyny miało równie niewielkie znaczenie, co ubicie nieznośnej muchy.

Xiong Qi nie był jednak szczęśliwy.

No cóż, z pewnością musisz mieć dość odwagi, aby zabić ducha, skoro masz czelność, aby tak traktować koleżankę z własnej drużyny.

Milcząc, Cheng Wen po prostu nadal napychał sobie usta jedzeniem. Lin Qiushi obawiał się, że mężczyzna nagle oszaleje. Jego wzrok ani na chwilę nie odrywał się od niego, uważnie go obserwując. Ciągle miał wrażenie, że stan Cheng Wena jest nieco dziwny, ale nie potrafił dokładnie określić, co było w nim nie tak.

Kiedy skończyli jeść, razem z Ruan Baijie wrócili do swojego pokoju.

Czy sądzisz, że duch zabije kogoś w ciągu najbliższych trzech dni? – zapytała nagle dziewczyna.

Co masz na myśli? – Lin Qiushi był zakłopotany.

To coś jest oczywiście inteligentne, bardziej niż wielu z nas. Na jej miejscu osobiście nie zabijałbym nikogo przez następne trzy dni.

Smukłe palce Ruan Baijie ostrożnie obierały skórkę ze słodkiego ziemniaka, który trzymała w dłoniach. Uniosła go do ust, lekko rozchyliła wargi i ugryzła, zostawiając ładny ślad zębów na miękkim, słodkim warzywie.

Czy zgadniesz, co by się stało, gdybyśmy po trzech dniach wciąż nie mieli niczego martwego, co moglibyśmy wrzucić do studni?

Lin Qiushi natychmiast wychwycił jej sugestię. Jego grdyka podskoczyła, gdy ciężko przełknął ślinę.

Będzie więcej niż jeden Cheng Wen.

Ruan Baijie skinęła głową.

Lin Qiushi nagle zaczął tęsknić za policjantami, na których można było polegać w przypadku kłopotliwych sytuacji… Cheng Wen zostałby aresztowany, w zasadzie postawiony pod zarzutem usiłowania morderstwa i skazany na trzy do dziesięciu lat więzienia.

Lin Qiushi westchnął ciężko.

Co powinniśmy teraz zrobić…

Poczekajmy. To przedstawienie kiedyś się skończy.

Na dobre lub na złe.

Wszyscy czekali, aż zapadnie noc. Chociaż nikt nic nie powiedział, większość z niepokojem spodziewała się, że w końcu ktoś umrze. Sprawy potoczyły się jednak wbrew oczekiwaniom. Minęły już dwie noce, ale nie wydarzył się ani jeden wypadek. To, co miało być niebezpiecznym wieczorem, stało się cichą nocą. Oprócz wiatru i opadów śniegu nic nie zakłócało tego spokoju.

Lin Qiushi znalazł trochę czasu, aby zapytać stolarza, co by się stało, gdyby nie udało im się napełnić studni w ciągu trzech dni. Cieśla oświadczył, że będą musieli ponownie ściąć drzewa i znowu pomodlić się w świątyni.

Przytłaczające poczucie strachu ogarnęło serca wszystkich po tej odpowiedzi, a nastrój stał się cięższy. Zegar tykał, a oni po prostu nie mieli wystarczająco dużo czasu. Jeśli powtórzą kroki, które wykonali wcześniej, cały zespół może zostać unicestwiony.

Szczerze mówiąc, nie ma potrzeby aż tak się denerwować – powiedziała Xiao Ke i roześmiała się kpiąco. – W takim przypadku przynajmniej jedna osoba przeżyje. Pytanie brzmi, kto będzie tą osobą.

Nikt nie wydał żadnego dźwięku. Wyraźnie wiedzieli w głębi swoich serc, że koszt jest zbyt wysoki. Nikt nie mógł być pewny, że to on przetrwa jako ostatni.

Tłumaczenie: Ashi

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.