Little Mushroom

Rozdział 1510 min. lektury

An Zhe i Lu Feng spojrzeli po sobie. Mężczyzna jak zawsze miał obojętny wyraz twarzy, a jego wzrok był spokojny i poważny.

Nie… Nie ma takiej potrzeby. – An Zhe nie mógł odpowiedzieć bez zająknięcia.

Gdyby w środku było coś innego, to może i wciąż nie chciałby mieć zbyt wiele kontaktu z tą osobą, ale na pewno by nie odmówił. Jednak w walizce nie znajdowało się nic dobrego. An Zhe położył dłoń na rączce, próbując odebrać ją Lu Fengowi.

Dam radę.

Tak? – Lu Feng spojrzał na niego z lekko uniesionymi brwiami. – Mieszkasz na pierwszym piętrze?

…Na piątym, ale sobie poradzę.

Och.

Lu Feng złapał An Zhe za palce i nie wiadomo, jakiej użył siły, ale dłoń chłopaka puściła rączkę walizki, która z kliknięciem została wsunięta na miejsce. Mężczyzna jedną ręką złapał za uchwyt z boku i z łatwością podniósł całą skrzynkę.

– …! – An Zhe był zszokowany. – Naprawdę dam radę.

Piąte piętro? – zapytał Lu Feng.

Tak.

Właśnie sprzedał piętro, na którym mieszka.

Zanim zdążył zareagować, Lu Feng zaczął iść w stronę wejścia do budynku. An Zhe mógł tylko podążyć jego śladem. Przed wejściem do środka spojrzał po raz ostatni na Josey’a i zobaczył, że przygląda się im z zaskoczeniem. Szef Shaw powiedział, że jeśli zejdzie się z wpływowym najemnikiem, to Josey będzie musiał zacząć go unikać. Wyglądało na to, że to stwierdzenie było prawdą. Nawet jeśli szedł obok Sędziego, a nie najemnika i nie miał tak naprawdę nic wspólnego z Lu Fengiem.

Przez to chwilowe rozproszenie znalazł się kilka kroków za mężczyzną. Nogi pułkownika były dłuższe od jego, więc musiał znacznie przyspieszyć, by za nim nadążyć.

By oszczędzać prąd w korytarzu zapalone były tylko światła awaryjne. Hol był bardzo ciemny i wąski. Dźwięk wojskowych butów Lu Fenga uderzających o ziemię wydawał się niezwykle donośny.

O ile dobrze rozumiał Lu Fenga, to powinien zapytać, co jest w walizce. Jednak na szczęście mężczyzna nie odezwał się, dopóki nie dotarli na piąte piętro.

An Zhe stanął przed drzwiami do pokoju 14, wyjął swój identyfikator i przesunął nim wzdłuż zamka. Zasłony nie zostały zasunięte, więc gdy tylko otworzył drzwi, oświetliła ich świecąca za oknem zorza. Jej jaskrawy kolor pokrywał większość nieba, głównie zielenią z pomarańczowo-fioletowymi rozbłyskami przy krawędziach. An Zhe wszedł do środka, zapalając lampkę. Ze względu na obowiązujące w ludzkim społeczeństwie konwenanse, spojrzał na pułkownika, mówiąc:

Wejdź, proszę.

Lu Feng wszedł do środka i postawił walizkę pod ścianą. Chłopak zobaczył jego minę i wywnioskował, że obecnie jest w dobrym nastroju i nie chce jeszcze iść.

Będziesz dalej patrolował? – zapytał niepewnie.

Nie – odpowiedział lekko mężczyzna, opierając się o ścianę.

Zimne zielone oczy spoglądały na niego. An Zhe zawsze miał wrażenie, że Sędzia nie wierzy w pełni w jego człowieczeństwo i szuka potencjalnych dowodów.

A co zrobisz? – wyszeptał chłopak.

Wrócę do miasta, by odpocząć.

An Zhe próbował poprowadzić rozmowę jak normalny człowiek.

Nie wrócisz do Sądu Procesowego?

To za daleko.

…Och.

Czuł, że w obecnej sytuacji powinien zaoferować pułkownikowi krzesło, jednak naprawdę chciał, by ten sobie poszedł. A wszystko dlatego, że choć wyglądało jakby tylko jeden Lu Feng był w pokoju, to w rzeczywistości było ich dwóch.

To kiedy pójdziesz? – zapytał An Zhe.

Lu Feng na niego spojrzał. Chłopak opuścił wzrok i wydął usta.

Nalej mi szklankę wody – powiedział mężczyzna. Jego ton nie pozostawiał pola do dyskusji, będąc zwykłym rozkazem.

Okej.

Wziął ze stołu szklankę i otworzył drzwi. Z jego pokoju było dość daleko do znajdującego się na korytarzu pomieszczenia z wodą publiczną. Na miejscu stanął przed urządzeniem z czerwonym i niebieskim przyciskiem, zastanawiając się, czy Lu Feng chciał napić się ciepłej wody, czy zimnej.

Ostatecznie przycisnął niebieski guzik reprezentujący wodę zimną. Gdyby była lodowata, to właśnie taką by wybrał.

Ze szklanką w dłoni i ciężkim sercem wrócił do siebie, nie chcąc znowu stanąć twarzą w twarz z Sędzią. Lu Feng pomógł mu wnieść późnym wieczorem walizkę, a także poprosił o wodę. Był spragniony po długim patrolu? Gdyby jutro opowiedział o tym szefowi Shaw, któremu tylko jedno było w głowie, to z pewnością usłyszałby: „Chce się z tobą przespać”.

Chwila.

An Zhe się zatrzymał. Nagle przypomniał sobie, dlaczego szef zostawił z nim tę walizkę.

Jin Sen, który sprzedawał smartfony na czarnym rynku, nagle był poza zasięgiem. Szef Shaw miał przeczucie, że coś jest nie tak, więc nie mógł zabrać lalki Sędziego z powrotem do pracowni.

Chłopak zmarszczył brwi, analizując każdy ruch Lu Fenga. Sąd Procesowy lubił patrolować w grupie. Na przykład przy wejściu do czarnego rynku Sędzia stał razem z trzema współpracownikami. Dlaczego teraz był sam i pojawił się pod jego blokiem? Oprócz tego mogło się wydawać, że Lu Feng potrafi czytać w myślach, a w przeszłości wykrywał wszystkie przejawy anormalności. Więc jak to możliwe, że nie zapytał, co jest w pudle?

An Zhe oparł dłoń na klamce i się zatrzymał. Przeczuwał, że Sędzia mógł przyjść go pojmać. Wyjął szybko komunikator i wybrał numer szefa Shaw – AE77243. Wiadomość, która pojawiła się na czarno-białym wyświetlaczu, brzmiała: „Nie odpowiada”.

Syreny alarmowe zawyły w głowie chłopaka. W tej chwili zimny i pełen groźby głos dobiegł go ze środka:

Wejdź.

Serce An Zhe zabiło szybciej. Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Zobaczył, że Lu Feng wciąż stoi w tej samej pozycji, co wcześniej, a walizka stoi obok niego. Jego głowa była pochylona, więc nie dało się odczytać, co myśli. Chłopak podszedł bliżej i podał mu szklankę.

Pańska woda, pułkowniku.

Lu Feng trwał w bezruchu. An Zhe nagle coś sobie uświadomił. Powoli obrócił głowę w kierunku drugiej strony pokoju. Tam napotkał wzrok prawdziwego Sędziego. Siedział przy jego biurku ze skrzyżowanymi nogami, trzymając w ręku jakąś kartkę i spoglądając na niego.

Znał prawdziwą rozpacz, jednak w tej chwili mógł tylko powoli podejść bliżej i postawić szklankę na biurku.

Pańska woda.

Mężczyzna podniósł kubek, przystawił go do ust i wziął łyk. Zmarszczył brwi.

Jest zimna?

An Zhe nie chciał nawet się odzywać. Wyglądało na to, że znowu zrobił coś źle. Lu Feng odstawił szklankę i odłożył kartkę na biurko, po czym znowu wbił w niego wzrok.

Myliłem się – powiedział szybko chłopak.

Lu Feng dopiero po pełnych dziesięciu sekundach zapytał:

Jakie przestępstwo popełniłeś?

Nie dałem ci ciepłej wody.

Zimna woda też jest w porządku. – Ton Lu Fenga był lekki.

An Zhe zobaczył krwawą ulotkę, na której wyrażony był sprzeciw wobec okrucieństwa Sądu Procesowego, a jego serce znowu zamarzło.

Wziąłem udział w nielegalnym wydarzeniu.

Nie.

To koniec. Była tylko jedna zbrodnia, którą popełnił. Który paragraf łamało stworzenie lalki Sędziego? An Zhe nienawidził się za to, że nie przeczytał uważniej prawa bazy. Zastanawiał się, w jaki sposób można nieodpowiednio wykorzystać lalkę…

Nagle przypomniały mu się słowa, które Lu Feng powiedział na dole do Josey’a.

Przestępstwo nieobyczajnej napaści? – zapytał zrozpaczony.

W oczach Lu Fenga rozbłysło rozbawienie. Wyglądał, jakby powstrzymywał się przed roześmianiem.

Czytałeś prawo bazy?

Nie.

Chodź tutaj – rozkazał mężczyzna.

An Zhe podszedł bliżej.

Wyciągnij rękę.

Chłopak posłuchał.

Połóż ją. – Słowa Sędziego były krótkie, ale bardzo władcze.

Gdzie mam ją położyć?

Na mnie.

Zawahał się przez chwilę, po czym powoli oparł dłoń o pierś Lu Fenga. Srebrne guziki i plakietka przypięte do munduru były zimne i nierówne. An Zhe nie rozumiał, dlaczego został o to poproszony.

Klik.

Jego ręce znowu zostały skute zimnymi, metalowymi kajdankami.

Nieobyczajna napaść – powiedział beznamiętnie Lu Feng.

– …?

Mężczyzna natychmiast uniósł swój komunikator.

Zatrzymanie zakończyło się powodzeniem. Przejęto jeden zakazany przedmiot.

***

Korytarz stacji obronnej był ciemniejszy i chłodniejszy od tego, którym szedł wcześniej po wodę. An Zhe został zabrany na dół. Widząc w słabym świetle grube, żelazne drzwi, zdał sobie sprawę, że to może być ludzkie więzienie. Zamknięto go w jednej z cel.

Jutro odbędzie się proces – wyjaśnił Lu Feng, zamykając ciężkie drzwi. – Masz dziesięć godzin, by przygotować swoją obronę.

…Nie mam żadnej obrony.

Też tak uważam. – Odwrócił się i odszedł, na pożegnanie mówiąc tylko: – Odpocznij.

An Zhe oparł się o drzwi i przez kraty obserwował znikającą sylwetkę Lu Fenga. Z naprzeciwka usłyszał szept:

Próbowałem ich przekonać, ale nie dało się tego uniknąć.

Dlaczego Hubbard jest w dziczy? Także powinien być skazany na więzienne żarcie. Poprosił mnie o zrobienie zdjęcia, wrobiliście mnie i tyle. Masz mi zapłacić, jak tylko się stąd wydostaniemy.

Idź do Du Sai. Nie otrzymałem od niej ostatniej raty za zamówienie.

No to mnie do niej zabierz.

To były głosy szefa Shaw i Jin Sena. An Zhe zmrużył oczy, próbując w ciemności dostrzec uwięzionych naprzeciwko mężczyzn.

Też tu jesteście?

Tak – odparł Jin Sen. – Sprzedawałem telefony, kiedy pojmali mnie ludzie z Sądu Procesowego.

Szef Shaw westchnął.

Rozdzieliliśmy się, a oni dopadli mnie, zanim wszedłem na teren stacji.

A ty? Jak cię złapali? – zapytał Jin Sen.

An Zhe nie odpowiedział. Zamiast tego zawołał:

Szefie.

O co chodzi?

Czy naprawdę tak łatwo można się ze mną droczyć?

Skoro wiesz, to po co pytasz? – odparł leniwie szef Shaw.

Jakie przestępstwo popełniłeś? – zapytał An Zhe.

Czy muszę to mówić? Kradzież poufnych danych osobowych sędziego.

Naprawdę?

A co? – zdziwił się szef Shaw. – Ty siedzisz za to samo, prawda?

Tak.

Staruszek zachichotał.

Twój ton się zmienił. Ktoś się z tobą droczył?

Nie – odparł apatycznie An Zhe.

Tłumaczenie: Ashi

One Comment

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.