Mo Dao Zu Shi

Rozdział 25 – Złośliwość III10 min. lektury

Jednak cofnął się zaledwie o krok, kiedy noga się pod nim ugięła i prawie upadł na ziemię. Mina Lan Wangjiego natychmiast się zmieniła i mężczyzna szybko do niego podbiegł, łapiąc go za ramię w ten sam sposób, co wcześniej na górze Dafan. Kiedy Wei Wuxian złapał równowagę, Lan Wangji uklęknął przed nim, by zobaczyć jego nogę.

N-nie, Hanguang-jun. Nie musisz tego robić – powiedział zszokowany Wei Wuxian.

Lan Wangji uniósł lekko głowę i spojrzał na niego swoimi jasnymi oczyma, po czym kontynuował podwijanie nogawki jego spodni. Wei Wuxian był mocno trzymany, więc nie mógł nic zrobić poza spoglądaniem na nocne niebo.

Cała jego noga była czarna od symbolu klątwy. Patrząc się na nią, Lan Wangji powiedział gorzkim tonem głosu:

…Nie było mnie tylko kilka godzin.

Kilka godzin to kupa czasu. Wszystko mogło się wtedy zdarzyć. No już, już. Wstań – powiedział Wei Wuxian, wzruszając ramionami i podnosząc Lan Wangjiego. – To zwykły symbol klątwy. Zabijemy tę istotę, kiedy po mnie przyjdzie. Hanguang-jun, będziesz musiał mi pomóc. Jeśli tego nie zrobisz, to nie dam sobie rady. Złapałeś go? Czy to on? Gdzie jest teraz?

Lan Wangji spojrzał w stronę szyldu wiszącego nad drzwiami gospody.

Załatwmy najpierw sprawę kamiennego zamku. – Wei Wuxian poszedł w stronę przybytku. Wcześniej tego nie zauważył, ale jego noga była odrobinę odrętwiała, pewnie od Zidianu. Dobrze, że Jiang Cheng skontrolował siłę bicza, bo inaczej byłby zwęglonym przez wyładowanie elektryczne trupem.

Lan Wangji stał bez ruchu. Nagle zawołał:

Wei Ying.

Wei Wuxian się zatrzymał. Chwilę później, udając, że nie słyszał jakie imię zostało wypowiedziane, zapytał:

Co?

Przeniosłeś to na siebie z ciała Jin Linga.

To nie było pytanie. Wei Wuxian nic nie powiedział. Lan Wangji odezwał się ponownie:

Spotkałeś Jiang Wanyina.

Nie ciężko było się tego domyślić ze względu na ciemne pręgi, które Zidian pozostawił na symbolu klątwy. Wei Wuxian się odwrócił.

Spotkania są nieuniknione, dopóki obaj żyjemy na tym świecie.

Nie odchodź…

Jeśli nie odejdę, to jak mam iść? Będziesz mnie niósł na barana czy coś?

Lan Wangji patrzył się na niego w milczeniu. Uśmiech Wei Wuxiana zamarł mu na twarzy, kiedy naszło go złe przeczucie.

Lan Zhan z tamtych czasów zaniemówiłby z szoku i odszedł z chłodną miną albo całkiem go zignorował. Jednak ciężko było powiedzieć, jak zareaguje teraz. Tak jak się spodziewał, Lan Wangji stanął przed nim, jak gdyby naprawdę chciał uklęknąć i wziąć Wei Wuxiana na barana, pomimo swojego wysokiego statusu. Wei Wuxian znowu doznał szoku.

Przestań, przestań! Nie mówiłem poważnie. Oberwałem kilka razy z Zidianu, więc nogi mi zdrętwiały, ale wcale nie są złamane. Dorosły mężczyzna niesiony na plecach będzie źle wyglądał.

Będzie źle wyglądał?

A będzie dobrze?

Ale ty też kiedyś niosłeś mnie na plecach – odpowiedział Lan Wangji po chwili ciszy.

Czy coś takiego naprawdę miało miejsce? Dlaczego tego nie pamiętam?

Nigdy nie pamiętałeś takich rzeczy – odpowiedział obojętnie Lan Wangji.

Wszyscy powtarzają, że mam słabą pamięć. No dobra, ale i tak nie pozwolę ci mnie nieść na plecach.

Na pewno?

Na pewno – odparł z pewnością Wei Wuxian.

Przez chwilę stali w ciszy. Nagle Lan Wangji objął go jednym ramieniem, pochylił się lekko i drugie ułożył pod jego kolanami. Wei Wuxian był niższy i lżejszy od Hanguanga-jun, dlatego jego ciało zostało otulone parą silnych ramion, kiedy go podniesiono. Nie spodziewał się, że coś takiego wyniknie z jego odpowiedzi. To pierwszy raz, kiedy został tak potraktowany – licząc oba życia. Był przerażony.

Lan Zhan!

Niosąc go, Lan Wangji odpowiedział mu pewnie:

Powiedziałeś, że nie chcesz, bym niósł cię na plecach.

Nie powiedziałem też, że chcę być niesiony inaczej!

Na szczęście było już późno. Prawie nikt nie kręcił się po ulicach, więc nie czuł się aż tak zażenowany. Nie był też przewrażliwiony, więc po kilku krokach się zrelaksował. Uśmiechnął się, bawiąc połami szaty Lana WangJi i udając, że lekko je szarpie.

Więc sprawdzasz, kto więcej wytrzyma? – zapytał zadziornie Wei Wuxian.

Otoczył go zimny zapach drzewa sandałowego. Nie zwracając na niego uwagi, Lan Wangji patrzył prosto przed siebie i nie reagował, utrzymując cnotliwy i poważny wyraz twarzy. Wygląda na to, że pragnienie zemsty Lan Zhana jest wyjątkowo silne. Będę musiał zapłacić za wszystkie przypadki droczenia się z nim w przeszłości, co nie będzie zabawne. Co za postęp! Nie tylko zwiększył swój poziom kultywacji, ale także wytrzymałość na zaczepki – pomyślał Wei Wuxian, dalej bawiąc się ubraniem mężczyzny i widząc, że nic na niego nie działa.

Lan Zhan, już na górze Dafan wiedziałeś, że to ja, prawda?

Tak.

Po czym to poznałeś? – zapytał Wei Wuxian.

Chcesz wiedzieć? – Lan Wangji spojrzał na niego.

Tak.

Sam mnie o tym poinformowałeś.

Sam? To przez Jin Linga? Bo przywołałem Wen Ninga? To nie o to chodzi, prawda?

Wyglądało, jakby oczy Lan Wangjiego zafalowały. Jednak ruch szybko ustał i znowu spoglądały na niego dwie tafle nieruchomego jeziora.

Pomyśl – powiedział poważnym tonem.

Zapytałem, bo nie mogłem nic wymyślić – odparł Wei Wuxian.

Tym razem pomimo nagabywania Lan Wangji nie odpowiedział i zamiast tego wszedł do gospody z Wei Wuxianem w ramionach. Z wyjątkiem recepcjonisty, który zadławił się wodą, nikt z obecnych nie zareagował dziwnie na ten niecodzienny widok.

Okej, jesteśmy. Pora, byś postawił mnie na ziemi. Nie masz trzeciej ręki do otworzenia drzwi… – zaczął Wei Wuxian, kiedy dotarli do drzwi pokoju. Jednak zanim skończył mówić, Lan Wangji zrobił coś niesamowicie nieuprzejmego. To prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy w swoim życiu zrobił coś takiego.

Nie puszczając Wei Wuxiana, otworzył drzwi kopniakiem. Otworzyły się szeroko, a siedząca w środku osoba natychmiast zaczęła jęczeć.

Hanguang-jun, nie wiem, nie wiem, na… – Kiedy zdał sobie sprawę, w jakiej znajdowali się pozycji, to zaczął gapić się na nich bez wyrazu, z trudem kończąc: – …naprawdę nic nie wiem.

To naprawdę był ten, który ciągle kręci głową na „nie”.

Zachowując się, jakby nic nie zobaczył, Lan Wangji wniósł Wei Wuxiana do środka i położył go na macie bambusowej. Nie Huaisang wyraźnie nie mógł patrzeć na tę scenę, bo natychmiast rozłożył wachlarz i zakrył nim twarz. Wei Wuxian podszedł z drugiej strony, by mu się bliżej przyjrzeć. Pomimo upływu lat jego kolega ze szkolnej ławki wiele się nie zmienił. Wyglądał tak samo, jak kiedyś. Choć urodził się z elegancką i atrakcyjną twarzą, to jego mina świadczyła o tym, że można z nim zrobić wszystko. Jego stylowy ubiór pokazywał jego dobry gust, co oznaczało, że poświęcał dużo czas na dobranie wszystkiego. Bardziej przypominał bogatego próżniaka niż lidera sekty. Nawet gdyby nałożył cesarską szatę, to nie wyglądałby jak książę. Nawet trzymając szablę, nie przypominałby kultywatora.

Wszystkiemu zaprzeczał, więc Lan Wangji położył na stole skrawek materiału, który odgryzł duchowy pies Jin Linga. Nie Huaisang pomacał rękaw, któremu brakowało kawałka i odpowiedział nieszczęśliwie:

Tylko tamtędy przechodziłem. Naprawdę nic nie wiem.

Skoro nic nie wiesz, to ja będę mówił. Słuchając, zdasz sobie sprawę, że coś jednak wiesz. – Nie Huaisang kilka razy otworzył i zamknął usta, nie będąc w stanie odpowiedzieć. Wei Wuxian kontynuował: – Wokół znajdującej się w Qinghe grani Xinglu, krążą plotki o „pożerającej ludzi grani” i „pożerającym ludzi zamku”, ale nikt nie kojarzy żadnych ofiar, więc to tylko pogłoska. Jednak ze względu na nią wszyscy będą unikali tego miejsca, gdyż jej prawdziwą funkcją jest służenie jako pierwsza linia obrony. A skoro jest pierwsza, to musi być też druga, czyli żywe trupy kręcące się po okolicy. Jeśli ktoś, kto nie boi się plotek o „pożerającym ludzi zamku” specjalnie lub przypadkiem wkroczy na teren grani, to ucieknie po zobaczeniu chodzących zmarłych. Trupów jest niewiele i są bardzo słabe, więc nie wyrządzą prawdziwej krzywdy. Trzecią linią obrony jest szyk labiryntu nakreślony w pobliżu kamiennego zamku. Pierwsze dwie miały chronić przed normalnymi ludźmi, a tylko ta przed kultywatorami. Pomimo tego działa wyłącznie na słabszych z nich. Jeśli nadejdzie ktoś, kto ma duchową broń lub psa i specjalizuje się w szykach labiryntów, albo jest tak potężny, jak Hanguang-jun, to nic to nie da. Te trzy metody istnieją, by zamek pozostał poza zasięgiem pospólstwa. W końcu tożsamość osób, które go wybudowały, jest dość oczywista. To teren sekty Nie i nikt poza jej członkami nie byłby w stanie ustawić tych pułapek w Qinghe. A do tego byłeś w okolicy i zostawiłeś dowody. W jakim celu na grani Xinglu został wybudowany „pożerający ludzi zamek”? Skąd wzięły się ciała w ścianach? Czy ci ludzie zostali pożarci? Liderze sekty Nie, jeśli nam tego nie wytłumaczysz, to obawiam się, że wszystkie sekty i klany przybędą cię przepytać, kiedy ten sekret wyjdzie na jaw. Wtedy nikt cię nie wysłucha ani ci nie uwierzy.

To wcale nie jest zamek pożerający ludzi. To… To tylko sekretne miejsce pochówku mojej rodziny! – odpowiedział z desperacją Nie Huaisang, jakby już się poddał.

Miejsce pochówku? Która rodzina chowa do trumien szable zamiast ciał? – dopytał Wei Wuxian.

Hanguang-jun, możesz mi coś obiecać, zanim zacznę tłumaczyć? Biorąc pod uwagę, że nasze sekty znają się od tak dawna, a nasi starsi bracia się zaprzysięgli, to nieważne, co teraz zdradzę, ty… i ten obok ciebie, nie możecie nikomu o tym powiedzieć. Jeśli w przyszłości ten sekret wyjdzie na jaw, to doceniłbym wielce, gdybyście powiedzieli parę dobrych rzeczy jako świadkowie. Zawsze dotrzymywałeś słowa. Jeśli obiecasz, to ci uwierzę – odrzekł ponuro Nie Huaisang.

Jak sobie życzysz.

Powiedziałeś, że to nie jest pożerający ludzi zamek, więc czy to oznacza, że nikogo nie pożarł? – zapytał Wei Wuxian.

Nie Huaisang zacisnął zęby i grzecznie odpowiedział:

…Pożarł.

Łał.

Ale to tylko raz! I to nie z naszej winy, bo to się stało wiele dekad temu! Od tamtej pory zaczęto roznosić plotki o pożerającym ludzi zamku znajdującym się na grani Xinglu. Ja tylko… je podsyciłem i trochę wyolbrzymiłem.

Tłumaczenie: Ashi

Tom I
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36

Tom II
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57

Tom III
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83

Tom IV
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Posłowie autorki I
Posłowie autorki II

Dodatki
Ekstra 1
Ekstra 2
Ekstra 3
Ekstra 4
Ekstra 5
Ekstra 6

4 Comments

  1. Śmieciuszek baraluszek

    ,, powiedziałeś że nie chcesz być niesiony na plecach
    Ale nie powiedziałem że chce być niesiony inaczej! „no również rykłam :NieNie:

    Odpowiedz

Skomentuj Julitta1 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.